Gra(my) w piątki: Nowe "Kieszonkowce" + KONKURS
Wiosna kojarzy się z czasem spędzanym na świeżym powietrzu. W końcu po zimie zrzucamy z siebie ciepłe kurtki i płaszcze, wsiadamy na rowery, spacerujemy po parkach, a nasze dzieci bawią się na placach zabaw. Przychodzi jednak taki moment w trakcie albo tuż po wiosennych wyprawach, że jesteśmy zbyt zmęczeni, żeby zrobić jeszcze krok więcej albo nasze dzieci zaczynają narzekać na nudę...
W takich sytuacjach z pomocą przychodzą gry, które nie są duże, ich zasady są proste, a sama rozgrywka interesująca i wciągająca. Co to za gry? Oczywiście dobrze znane "Kieszkonkowce". Właśnie ukazały się kolejne gry z tej serii. Tym razem ich adresatami się nie tylko dzieci, ale również dorośli.
Kieszonkowiec obieżyświat zabiera młodych graczy w podróż dookoła świata. Każda z kart przedstawia inny zakątek świata. Zobaczyć na nich można między innymi Madagaskar, Australię, Tokio, Ziemię Ognistą i Kair. Karty podzielone są na osiem kategorii (jezioro, rzeka, góra, pustynia, miasto, państwo, wyspa i architektura). Cała talia składa się z kilkudziesięciu kart, którymi można grać na sześć sposobów. Wszystkie one zostały opisane w znajdującej się w pudełku instrukcji. W zależności od wybranej opcji, w grę może grać od 2 do 8 graczy! Warto wypróbować je wszystkie, bo zasady obowiązujące w każdej z nich bardzo się różnią. Drugi powód dla którego warto na Kieszonkowca obieżyświata spojrzeć przychylnym okiem, to oczywiście poszerzenie wiedzy z geografii. Ta przyda się każdemu:)
Drugim "Kieszonkowcem" dla dzieci, który zwrócił naszą uwagę jest Kieszonkowiec przyrodniczy. W talii znajdują się karty ze zwierzętami. Są dziobaki australijskie, lisy polarne, żeby latające i bazyliszki płatkogłowe. Na każdej karcie można znaleźć oznaczenia związane ze sposobem życia danego zwierzęcia. Dzieci dowiedzą się, które z nich wykluwają się z jajek, które są roślinożerne, które żyją w dzień, a które w nocy. Nawet przeglądając te 48 kart można się sporo o zwierzętach dowiedzieć, a kiedy zaczniemy grać w zaproponowane w instrukcji gry zdobyta wiedza zostanie utrwalona.
Jednak z "Kieszonkowcami" można się nie tylko bawić. Można również wspominać. Z Kieszonkowcem kultowym, który zabiera czytelników w czasy PRLu. Wygra ten, kto będzie znał odpowiedzi na pytania o to, gdzie mieściła się siedziba Instytutu Literackiego, który wydawał "Kulturę", ile utworów muzycznych można było nagrać na pocztówce i dlaczego główna bohaterka serialu Zmiennicy przebierała się za mężczyznę. Na każdej karcie znajdują się trzy pytania, w całej talii jest ich aż 165! Dla dorosłych będzie to powrót do czasów dzieciństwa i młodości. Warto sprawdzić ile z tamtego okresu zostało w naszych głowach. Ten "Kieszonkowiec" adresowany jest do dorosłych, ale warto podsunąć go dzieciom. Dzięki niemu można poznać najnowszą historię Polski i dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy o czasach, w których wychowywali się ich rodzice i dziadkowie.
Ostatnim "Kieszonkowcem", który zwrócił moją uwagę jest Kieszonkowiec filmowy. Jak łatwo się domyślić sprawdza on wiedzę czytelników z zakresu kinematografii. 165 pytań dotyczy całej historii filmu. Żeby wygrać, trzeba znać nazwiska reżyserów, kompozytorów i tytuły filmów (oraz seriali). Zwycięży te, kto odpowie na najwięcej pytań. A może tak naprawdę wygra każdy uczestnik gry? Bo Kieszonkowiec filmowy nie tylko sprawdza wiedzę, ale również zachęca do oglądania filmów, których nie widzieliśmy albo zapomnieliśmy o czym opowiadały albo kto je stworzył!
"Kieszonkowce" znamy od kilku miesięcy i cały czas się z nimi bawimy. Zasady są proste, rozgrywka szybka i interesująca. Same karty są bardzo ładnie zilustrowane i dobrze wykonane. Cieszy mnie to, że ich oferta cały czas się powiększa. Te niewielkie gry można zabrać ze sobą wszędzie i skorzystać z nich w sytuacjach, kiedy dziecko (albo my) zaczynamy się nudzić. Ja uwielbiam takie małe, edukacyjne produkty. W podróży, w kolejce do lekarza, na przerwie w szkole i oczywiście w domu sprawdzają się świetnie. Nie wierzycie? Możecie sprawdzić sami! Możecie je kupić na stronie wydawnictwa (KLIK), w salonach Empik i większych księgarniach.
I na koniec niespodzianka!
Mam dla Was KONKURS, w którym do wygrania są trzy osoby wygrają dowolnego "Kieszonkowca". Wystarczy odpowiedzieć na jedno pytanie:
Gdzie najchętniej spędzilibyście czas z "Kieszonkowcem"?
Gdzie najchętniej spędzilibyście czas z "Kieszonkowcem"?
Konkurs trwa do czwartku 26 kwietnia 2018 r., ogłoszenie wyników dzień później :)
WYNIKI!
Nagrody wędrują do:
WYNIKI!
Nagrody wędrują do:
- Agnieszki Danil,
- Beata Herbata
- Wojtka Sowińskiego
a wszystkim dziękuję za udział w konkursie:)
A o serii "Kieszonkowce" więcej dowiecie się tutaj
Kieszonkowiec w dobrym tego słowa znaczeniu, uważam,że w pełni zainteresował by mojego syna, wraz z zakazem komórek w szkołach, dzieci intensywnie zaczęły grać w karty :D
OdpowiedzUsuńIdealny dla mojego syna szczególnie teraz gdy często wyjeżdżamy
OdpowiedzUsuńGenialne te Kieszonkowce, potrafią zająć czas kiedy się nudzimy i stworzyć fajny wesoły nastrój podczas gry.
OdpowiedzUsuńGry karciane zawsze sprawiały nam wiele frajdy :)
OdpowiedzUsuńNajchętniej spędziłabym popiludnie z kieszonkowcami w pracy razem z dziećmi z ktorymi pracuję. Na pewno dowiedziały by sie czegoś nowego:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAlbo przychodzi jakiś deszcz, albo katar nieproszony i wtedy najlepsze są właśnie gry :) Dziękuję za propozycję !
OdpowiedzUsuńNiestety, ale pewnie najwięcej czasu spędzilibyśmy z kieszonkowcami w kolejce do lekarza, ponieważ mam bardzo chorowite dzieci 😔. Mamy karty obrazkowe, które też świetnie się sprawdzają, ale już je przerobiliśmy je po dwa razy. Byłoby super mieć coś nowego i dostarczającego nowej wiedzy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie
Najchetniej.. pod palmami ;-), albo nie, w schronisku w gorach, przy herbatce i ciastku :-) W spiworach przy kominku. Zdecydowanie.Ech...
OdpowiedzUsuńW autobusie w drodze do i z przedszkola :)
OdpowiedzUsuńNA MAJÓWKĘ! Nieważne czy w parku, w lesie, w górach, nad jeziorem czy nad morzem. Czasami trzeba rozbrykane na słońcu dzieciaki usadzić choć na moment na kocu, zachęcić do przegryzienia małego co nieco, czy wypicia paru łyków wody. Wyciągnięty z kieszeni Kieszonkowiec na pewno pomoże przerwać na chwilę wiosenne harce i dostarczy nie mniej atrakcyjnej rozrywki!
OdpowiedzUsuńZabrała bym je na rodzinny biwak i testowalibysmy je w chłodne wieczory pod namiotem ��
OdpowiedzUsuńNajchętniej? Ciezko wybrać, ale chyba w ogrodzie na trawie. W towarzystwie dzieciaków z sąsiedztwa (a trochę ich tu jest) ��
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam ,że są gry Kieszonkowce ??
OdpowiedzUsuńTak to jest jak człowiek nie ma małych dzieci :-)))
Mamy kilka tytułów tej serii :) Fajnie się sprawdzają w podróży!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że na Hawajach! Najpierw w samolocie a potem na plaży - po całym dniu moczenia ciałka i suszeniu go na slońcu, przyda się dla odmiany mała rozrywka! Leniwie polegując wyciągalibyśmy kieszonkowce. Tak właśnie najchętniej spędzałabym z nimi czas!
OdpowiedzUsuńświetna sprawa takie gry
OdpowiedzUsuńFajne te kieszonkowce nawet nie wiedziałam że takie są :)
OdpowiedzUsuńOdpowiem: wszędzie. Każda miejscówa dobra jest na taką prostą przyjemność. Najlepiej by była to jeszcze rodzinna przyjemność. Bez dzikiego pędu, z wyłączonym telefonem, bez zegarka w ręku, świeże powietrze, słońce...To już all inclusive.
OdpowiedzUsuńA później bis na parapetówce, kiedy dzieci śpią albo idą do dziadków ;) żeby z radosnym przytupem ochrzcić nowe ,,M".
Nie znam zupełnie takich kieszonkowych, podręcznych gier a na pewno by się na przydały. Teraz na majówkę aby nie zabierać całej torby pełnej zabawek i gier.
OdpowiedzUsuńDla nas Kieszonkowiec najbardziej sprawdziłby się chyba w podróży :-) Zwykle wtedy czytamy, biblioteczne lub inne zdobycze, ale taki Kieszonkowiec dla odmiany byłby świetną alternatywą :-)
OdpowiedzUsuńKieszonlowce to swietna sprawa.Grac mozna wszedzie gdzie dusza zapragnie.Geograficzne , matematyczne czy angielski toz to super pomoc dydaktyczna na lekcji.Nauka polaczona z zabawa.Szybko i lekko dzieci przyswajaly by sobie wiadomosci.
OdpowiedzUsuńDla mnie Kieszonkowiec byłby idealny na leniwe popołudnie na rowerach! Jedziemy do pięknego zielonego parku nad rzeką, a tam mamy możliwość miło spędzić wspólnie czas, nie siedzą przy tym na telefonach.
OdpowiedzUsuńWszędzie - jako niezastąpione źródło inspiracji. Filmowiec towarzyszyłby nam w piątkowe wieczory jako wspaniała rozgrzewka przed rodzinnym wieczorem filmowym. Obieżyświat i przyrodniczy przed podróżami a później już w ich trakcie - na dworcu, lotnisku, w samochodzie, czy podczas tych chwil gdy trzeba w końcu wyjść z wody, bo zęby szczękają....Kieszonkowce to coś dla nas - i na długie leniwe dni i jako krótki przerywnik między tymi zabieganymi....
OdpowiedzUsuńSylwia T
-Izunia gdzie byś "Kieszonkowca" zabrała?
OdpowiedzUsuń-Do Zwierzyńca bym go wzięła
Kajakiem bym z nim płynęła
Taka by machał wiosłami
A ja bym grała z rodzicami
Na rower- w rikszy by ze mną siedział
I nowe miejsca zwiedzał
rodzice pedałami by kręcili
a my z bratem byśmy sie bawili
Także nad morze bym go zabrała
ale w Bałtyku bym z nim nie pływała
Żeby fala go nie porwała
Ciągle bym go pilnowała
Na plaży muszelek byśmy szukali
A później szumu z ich środka słuchali.
Do przedszkola bym go zabrała
I jak dzieci dzień spędzają pokazała
Razem byśmy się bawili
Obiadek zjedli i kompot wypili
Pani by z nami pograła
i ubaw też miała
Na placu zabaw byśmy się chowali
Ze zjeżdżalni zjeżdżali.
Ale najbardziej chciałabym go zabrać do dziadka mojego
Trochę starego ale fajnego
do niego jest bardzo daleko
mieszka za górą i za rzeką
W drodze rozrywka by się przydała
i z kieszonkowcem bym ją miała
Dziadek ma farmę, a na niej kury
Biega tam także koteczek bury
A te kury znoszą zielone jajka
Bez cholesterolu- i to nie jest bajka
Bardzo lubię sypać im ziarna
Dziobią je z ziemi, która jest czarna
Zawsze tam spędzam cudowne chwile
Które wspominam bardzo mile
Ale niech się pajączek nie boi
I dzielnie przy mojej nodze stoi
P.S.
A na wakacjach dziadzio pokaże mi krówkę
Nie cukierka, prawdziwą co ma nogi i główkę
... Na pikniku w przerwie od zabaw ruchowych :) dotlenione szare komórki mogłyby potrenowac:)
OdpowiedzUsuńMoje dzieciaki najchętniej zabrałaby kieszonkowca do szkoły, na przerwie albo na świetlicy by z innymi dziećmi sprawdzały swoją wiedzę. Chętnie zabrałaby go na wycieczki szkolne, albo gdy czekają w poczekalni u lekarza, na pikniki, do lasu, przy ognisku!
OdpowiedzUsuńCzeka nas niebawem dość długa podróż z dziećmi,samochodem.W takich momentach kiedy dzieci się nudzą,młodszy marudzi Kieszonkowiec byłby idealnym rozwiązaniem - interesująca gra,zabawa, nie zajmująca wiele miejsca!I właśnie w podróż najchętniej zabrałabym kieszonkowca,by droga przebiegła szybko,miło,zabawnie,interesująco,inaczej niż zawsze.To świetne rozwiązanie i jestem ciekawa "Kieszonkowca" bardzo :)
OdpowiedzUsuńDariaA
Najchętniej kieszkonkowce zabralibyśmy w podróż nad morze! Jak się nam marzy taka wyprawa - zwłaszcza najmłodszej części rodziny - i to już od paru lat... Zresztą każdy cel podróży byłby sympatyczny, córki apelują - "To już szkolne wakacje, zatem prawdziwe", ale z różnych przyczyn nam nie wychodzi. A na pewno było cudownie - podróż w wymarzone miejsce, sympatyczny umilacz czasu - klimaty geograficzne lub zwierzęce to te ulubione;) No nic, może kiedyś się uda... A umilanie wszelkich wolnych chwil bardzo docenimy!:)
OdpowiedzUsuńPoozdrawiam
Kaśka
blakcent@interia.pl