"Sekretne życie włosów" (Wydawnictwo Debit)

Mamy je wszyscy. Jedni lubią je bardziej, inni mniej. Jedne budzą zachwyt i zazdrość, inne - pobłażliwy uśmiech. O czym mowa? O włosach. Powodzie do dumy lub rozpaczy. Jedni płaczą, kiedy nie mogą poskromić niesfornych kosmyków, inni - smucą się, kiedy z roku na rok, włosów na głowie mają coraz mniej. A dzieci? Są takie, które od urodzenia mają bujne fryzury, nie brakuje też dzieci, które na pierwszą kitkę muszą czekać do drugich urodzin. Dlaczego włosy są dla nas tak ważne? Każdy odpowie pewnie na to pytanie nieco inaczej. Ale skoro są dla nas tak ważne, to warto je lepiej poznać!

To umożliwi nam książka Sekretne życie włosów, z dobrze Wam pewnie znanej serii, której autorką jest Mariona Tolosa Sistere. Czytaliście już może książkę o zębach, strupkach albo tę poświęconą wirusom. Dzięki tym książkom mali czytelnicy mogli lepiej poznać swoje ciało i zachodzące w nim procesy. Tym razem autorka skupia się na włosach i w bardzo przystępny sposób opowiada o nich dzieciom. Na początek kilka informacji ogólnych. Gdzie rosną włosy oraz jak są zbudowane. Myślę, że maluchy zdziwią się, kiedy usłyszą, że ten cienki włos, ma stosunkowo skomplikowaną budowę. Dowiedzą się również, że wszystkie włosy rosnące na ludzkim ciele mają jakąś konkretną funkcję. Są nam potrzebne, bo mogą zamortyzować uderzenie i uszkodzenie (włosy rosnące na głowie) albo ochronić oczy przed spływającym z czoła potem (to z kolei zadanie brwi). Dowiedzą się też, że ludzie mieszkający w różnych zakątków świata mają różne włosy i, że moda nie omija również włosów! Każda epoka charakteryzuje się bowiem nieco innymi fryzurami.



Sekretne życie włosów nie jest najbardziej obszerną książką w naszej domowej biblioteczce. Mimo to autorce udało się przemycić na jej stronach bardzo wiele ciekawostek i ważnych informacji dotyczących włosów. Ta książka poszerza horyzonty, rozbudza ciekawość i przekazuje wiedzę. Robi to w bardzo atrakcyjny i ciekawy dla małego czytelnika sposób. Dzieci będą zachwycone. Rodzice również, bo znajdą w tej książce odpowiedzi na wiele pytań, które pociechy mogą kierować w ich stronę. Dzięki tej książce, będą mogli razem szukać odpowiedzi na nurtujące małych czytelników pytania i wątpliwości. Dzieci zobaczą, że książki to wspaniałe źródło wiedzy, z którego każdy z nas powinien czerpać pełnymi garściami!



 

Sekretne życie włosów

Mariona Tolosa Sistere

tłumaczenie Karolina Jaszecka

Wydawnictwo Debit 2024


 https://wydawnictwo-debit.pl/

"Akademia Mądrego Dziecka. Układam puzzle. W lesie" (Wydawnictwo HarperKids)

Sądząc po mnogości tytułów, które ukazują się każdego miesiąca, czytelnictwo w Polsce ma się nieźle. Rozglądając się w tramwajach, pociągach i kawiarniach, można dojść do mniej optymistycznych wniosków. Jadąc dwa tygodnie temu na ferie i potem wracając z nich, nie dostrzegłyśmy zbyt wielu osób czytających książki. Nie czytali ich ani w tradycyjnej, papierowej wersji, ani na czytnikach. Uczucia względem czytelnictwa Polaków mam trochę mieszane. Kiedy jednak spoglądam na listę nowości i zapowiedzi, dochodzę do wniosku, że aż tak źle być nie może. Przynajmniej, jeśli chodzi o literaturę dziecięcą.



Przykłady? Choćby rozwijająca się nieustannie seria "Akademia Mądrego Dziecka". Seria na dobre zadomowiła się na naszym rynku wydawniczym i prawie co miesiąc ukazują się w jej ramach nowe, interesujące tytuły. Adresatami są dzieci w bardzo różnym wieku. Od najmłodszych po dzieci w wieku szkolnym. Dziś pokażę Wam książkę stworzoną właśnie dla najmłodszych czytelników. Tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę ze światem literatury i odkrywają pierwsze książki. Te dzieci niekoniecznie oczekują długich opowieści, bo nie potrafią jeszcze się na tak długi czas skupić. Uwielbiają za to książki, które mogą oglądać i, którymi mogą się bawić. Właśnie im powinna spodobać się książka Układam puzzle. W lesie. Dość duży format, sztywne strony, zaokrąglone boki i miłe dla małych oczu ilustracje. Na ilustracjach to, co wszystkie dzieci lubią najbardziej, czyli zwierzęta. Tym razem te, które mieszkają w lesie. Niedźwiedzie, jelenie, lisy, ptaki i wiewiórki. Żyją obok siebie, ale każde ma nieco inny tryb życia i inne zwyczaje. Niedźwiedzie są samotnikami i zasypiają na zimę. Jelenie żyją w grupach i mają doskonały węch i słuch. Są zwierzęta, które mieszkają wysoko w drzewach i takie, które kryją się w swoich norach. Wszystkie one pojawiają się na kartach tej książki i jestem pewna, że bardzo się maluchom spodobają.


Ta książka nadaje się nie tylko do czytania. Można ją również po prostu oglądać. Najmłodsze dzieci na pewno z przyjemnością będą to robić i sprawi im to dużą radość. Jest w niej jednak coś jeszcze. Coś, co tę książkę wyróżnia spośród innych. Myślę o puzzlach. Prostych układankach składających się z dwóch elementów, które układanie powinno się maluchom spodobać. Puzzle są sztywne, więc nawet najmniej wprawione małe ręce nie powinny ich uszkodzić. Zabawa nimi na pewno sprawi maluchom radość. Będą mogły układać zwierzęta na kolejnych stronach książki albo na podłodze lub stole. Bez względu na to, co wybiorą, będą się dobrze bawić. Bo ta książka pięknie łączy naukę z zabawą. I przez zabawę uczy. To najlepsze połączenie i najlepsza sposób na to, żeby rozkochać dzieci w książkach. Przecież czytanie to nie jest żaden przykry obowiązek, ale sama przyjemność!


 

Tę i inne książki z serii

"Akademia Mądrego Dziecka"

znajdziecie na


 https://harpercollins.pl/

"Morele rozkwitają nocą" (Wydawnictwo Dwie Siostry)

Od dwóch lat żyjemy w innym świecie. Dwa lata temu za naszą wschodnią granicą rozpoczęła się wojna. Tysiące ludzi opuściło swoje domy i w pośpiechu szukało schronienia w innych krajach. Myślę, że wszyscy dobrze to pamiętamy. Minęły dwa lata i wojna w Ukrainie trochę nam spowszedniała. Mówi i myśli się o niej mniej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Ale działania wojenne nie ustają, a spora grupa ludzi nie opuściła swoich domów i nadal żyje w ogarniętym wojną kraju. Są wśród nich również dzieci. Młodzi ludzie podobni do bohatera książki Morele rozkwitają nocą.

Na początku opowieści Oli Rusiny poznajemy Es. Es nie jest człowiekiem, jest dronem. Został kiedyś wypuszczony przez mężczyznę z tatuażem na dłoni. Chciałby go odnaleźć i do niego wrócić, ale stracił łączność i nie wie, gdzie powinien go szukać. Znajduje za to kogoś innego. Pewnego dnia poznaje Ustyma, chłopca, który żyje w ogarniętej wojną Ukrainie. Chłopca, który wiele już stracił, z wielu rzeczy musiał zrezygnować, wielu bliskich i przyjaciół musi pożegnać. Pewnego dnia drogi Es i Ustyma przecinają się. Wszystko za sprawą Muszki, szczeniaka, którym opiekował się Ustym. Tak rozpoczęła się ich bardzo oryginalna znajomość. Niezwykła relacja, która połączyła chłopca z dronem. Nie wierzycie, że taka przyjaźń jest możliwa? Okazuje się, że jest. Tym, którzy w taką przyjaźń wierzą i tym, którzy mają wątpliwości, polecam przeczytać tę książkę. Historię, która na pewno Was nie zawiedzie.




Czy książka o wojnie może być piękna? Może. Poetycka opowieść autorstwa Oli Rusiny jest tego najlepszym dowodem. Ta pełna czułości, niezwykle wzruszająca historia oczaruje wszystkich wrażliwych czytelników. Autorka porusza temat niełatwy, opisuje rzeczy, o których wielu z nas pewnie nie chciałoby słyszeć i mówić. Dobrze jednak wiemy, że na zło i ludzką krzywdę nie można zamykać oczu. Jeśli tak będziemy robić, zło może kiedyś pokonać nas wszystkich. A tego, chyba, nikt z nas nie chce. Dlatego warto czytać takie książki. Mądre i wartościowe. Aktualne, opowiadające o tym, co dzieje się obok nas. Otwierające oczy, stawiające pytania. Doskonała lektura dla młodych czytelników, które zaczynają poznawać świat, rządzące nim zasady. Na takich książkach powinny wychowywać się kolejne pokolenia!



 

Morele rozkwitają nocą

Ola Rusina

tłumaczenie Joanna Majewska - Grabowska

Dwie Siostry 2024


 https://wydawnictwodwiesiostry.pl/

Podróże Tosi: Tatry zimą po raz drugi!

Planowany na zimę 2023 wyjazd w góry, musiałyśmy w ostatniej chwili, odwołać. Żal i rozczarowanie były ogromne, więc w stosunku do tegorocznych ferii miałyśmy bardzo wysokie wymagania. Sprawy nie układały się jednak po naszej myśli. Prognozy pogody wskazywały nie tylko coraz wyższe temperatury, ale również opady deszczu. Wiedziałyśmy jednak, że nawet przy złej pogodzie, pod Tatrami nudzić się nie będziemy. Ruszyłyśmy, więc na ferie do Zakopanego!

 

W mieście powitała nas nie do końca lutowa aura. Śniegu nie było, temperatura, jak na zimę, była stosunkowo wysoka, a zamiast białych płatków, z nieba padał deszcz. Dlatego pierwszego dnia, po raz kolejny, odwiedziłyśmy Centrum Edukacji Przyrodniczej Tatrzańskiego Parku Narodowego. Miejsce, które polecam każdemu, kto wybiera się do Zakopanego. Prezentowaną tam wystawę powinien zobaczyć każdy, kto chce ruszyć na szlak. Dzięki niej poznacie i zrozumiecie zasady obowiązujące w Tatrzańskim Parku Narodowym, posłuchacie o jego największych skarbach. Poznacie bliżej Tatry oraz ich mieszkańców i dowiecie się, jak chodzić po górach, żeby nie robić krzywdy mieszkającym tam zwierzętom i rosnącym na ich terenie roślinom. Wstęp do Centrum Edukacji Przyrodniczej jest bezpłatny, ale musicie zarezerwować miejsce i godzinę zwiedzania przez stronę internetową. Zdecydowanie warto to zrobić!

Drugi dzień przywitał nas śniegiem z deszczem, a potem samym (wyczekiwanym) śniegiem. W planach miałyśmy spacer na Rusinową Polanę i plan zrealizowałyśmy. Pierwszy raz widziałyśmy to miejsce w zimowej scenerii i nie będziemy ukrywać, że spodobało nam się bardzo. Widok nie był idealny, ale znacznie lepszy niż ten, który roztaczał się z Rusinowej, kiedy odwiedziliśmy ją latem. Zeszłyśmy innym szlakiem (niebieskim), na Palenicę Białaczańską. Pierwotny plan zakładał spacer do schroniska w Dolinie Roztoki, ale ponieważ ruszyłyśmy na szlak później niż planowałyśmy, musiałyśmy wracać do Zakopanego. Zwłaszcza, że wieczorem wybierałyśmy się ponownie do Centrum Edukacji Przyrodniczej na zimowe PoSzlaki i spotkanie z panem Pawłem Skawińskim, byłym dyrektorem Tatrzańskiego Parku Narodowego i współautorem książek Tatry. Przewodnik dla dużych i małych oraz Podhale oraz Orawa, Spisz i Pieniny. Przewodnik dla dużych i małych. Spotkanie dotyczyło miłosnych obyczajów mieszkańców Tatr. Głównymi bohaterami były niedźwiedzie, kozice i niepozorny kornik drukarz. Spotkanie było fantastyczne, przekazana wiedza na długo zapadnie nam w pamięć i już czekamy na letnią edycję PoSzlaków!



Środa znowu upłynęła nam pod znakiem PoSzlaków. Jeszcze przed wyjazdem na ferie, zapisałyśmy się na rodzinną wycieczkę. Z prowadzącym wycieczkę, Tomaszem Zającem, spotkałyśmy się na Jaszczurówce, gdzie swój początek ma szlak prowadzący przez Dolinę Olczyską. Uczestnicy wycieczki mieli szansę poznać ten urokliwy zakątek Tatrzańskiego Parku Narodowego, utrwalić wiadomości z zakresu biologii i geografii i dowiedzieć się, w jaki sposób bezpiecznie chodzić po Tatrach. Spacer zakończył się na Nosalowej Przełęczy, skąd zeszłyśmy do Kuźnic i wróciłyśmy do centrum Zakopanego. Pogoda dopisała, wycieczka sprawiła nam ogromną przyjemność i mamy nadzieję, że latem uda nam się wziąć udział w kolejnej wyprawie!




Czwartek był kolejnym pięknym i słonecznym dniem, którego nie mogłyśmy wykorzystać inaczej, jak tylko ruszając na szlak. Tym razem postawiłyśmy na Dolinę Kościeliską, której w zimowej szacie nie miałyśmy jeszcze okazji widzieć. Miejscami szlak był bardzo śliski, ale miałyśmy przy sobie raczki, które znacząco poprawiły komfort spaceru i sprawiły, że do schroniska na Hali Ornak dotarłyśmy nawet nieco szybciej niż wskazywała mapa. W schronisku zjadłyśmy pyszną szarlotkę, odpoczęłyśmy, ogrzałyśmy się i ruszyłyśmy w dół. Słońce pięknie przygrzewało, więc spacer był bardzo przyjemny. A wieczór spędziłyśmy na basenie!







Na ostatni dzień miałyśmy nieco inne plany, ale mając w perspektywie powrót do domu, do szkoły i pracy, warto było wykorzystać go na jeszcze jeden spacer. Nie miał być długi ani specjalnie wymagający, więc ruszyłyśmy w stronę Doliny Strążyskiej. Droga była skuta lodem, więc raczki znowu okazały się niezbędne. Po drodze zachwycałyśmy się pięknym widokiem nad górujący nad Doliną Strążyską Giewont. Byłam tam już trzeci raz i tym razem widoki były zdecydowanie najpiękniejsze! Wycieczkę zakończyłyśmy przy Wielkiej Krokwi, gdzie zimą działa Snowlandia. Korzystałyśmy z tej atrakcji dwa lata temu i miałyśmy bardzo dobre wspomnienia, więc musiałyśmy odwiedzić ją po raz kolejny. Co prawda, dodatnie temperatury zaszkodziły niektórym atrakcjom, ale i tak warto było skorzystać z górki saneczkowej i zachwycić się rzeźbami prezentowanymi w igloo.




 

Sześć dni pod Tatrami wykorzystałyśmy w 100%! Co prawda w mieście śniegu nie było, ale każde wyjście w góry pozwalało cieszyć się zimowym krajobrazem. Naładowałyśmy akumulatory, oczyściłyśmy głowy. Niestety, jak przy każdym pobycie w Zakopanem (a w ciągu ostatnich trzech lat byliśmy tak sześć razy), pozostał niedosyt. Znowu zabrakło czasu na muzea, nie dotarłyśmy na Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku, nie zobaczyłyśmy Hali Gąsienicowej w zimowej odsłonie. Było intensywnie, na nudę brakowało (na szczęście czasu). Lista miejsc do odwiedzenia skróciła się tylko nieznacznie, więc latem trzeba będzie pod Tatry wrócić!


 

"Łabędzia przestroga" (Wydawnictwo Świetlik)

Są historie, do których wracamy z przyjemnością. Bohaterowie, których polubiliśmy tak bardzo, że wypatrujemy ich nowych przygód. Czasem pierwsza książka okazuje się ostatnią, bo powieść nie ma swojej kontynuacji. Na szczęście są też takie, które autorzy postanowili rozszerzyć do całej serii książek. Dzięki temu możemy spotykać się z ulubionymi bohaterami wiele razy i odkrywać ich na nowo. 

Niedawno miałyśmy okazję (i niewątpliwą przyjemność) poznania nowych przygód mieszkańców Zielonej Rzeki. Pierwszy tom ich przygód, przeczytałyśmy latem zeszłego roku. W książce Opowieść Zielonej Rzeki (KLIK) poznałyśmy historię Szuwara i Satynki, rodzeństwa wydr, które zostało rozdzielone przez wezbrane wody, które wymyły ich rodzinne gniazdo. Satynka, zwana jeszcze wtedy Dzikim Bzem, została przeniesiona przez rzekę w pobliże żeremia bobrów. To właśnie te zwierzęta stały się jej nową rodziną i nazwały ją Satynką. Młoda wydra nie wiedziała, kim jest i skąd pochodzi. Dostrzegała jednak coraz więcej różnic między nią a bobrami. Coraz wyraźniej dostrzegała, że do nich nie pasuje, nie ma ich umiejętności, nie potrafi tak dobrze budować, za to znacznie lepiej pływa. Uwielbiała za to śpiewać, czego bobry nie potrafiły zrozumieć, a niektóre nawet zaakceptować. Satynka wie, że powinna coś zmienić. Wie to także jej brat. Ich drogi w końcu się łączą, wydry odnajdują się i od tej pory powinny wieść szczęśliwe, spokojne życie. Tak jednak nie jest. Drugi tom ich przygód przynosi opis rozterek Satynki. Mała wydra jest nadal rozdarta. Jest w końcu wśród swoich, wśród wydr, zwierząt takich jak ona. Mimo to tęskni za bobrami. Tęskni za swoim przybranym ojcem, który nigdy nie dał jej odczuć, że jest gorsza od innych i zawsze stał za nią murem. Nie wie, czy powinna zostać w gnieździe czy lepiej byłoby, gdyby wróciła do żeremia. Jakby tego było mało wydrom i innym mieszkańcom rzeki i jej okolic, grozi niebezpieczeństwo. Wieści o nim przynosi Łabędź. Zagrożeniem, które zbliża się do wydr, są lisy. Cała rodzina, która podróżuje wzdłuż rzeki, żeby znaleźć nowe miejsce do życia i źródło pożywienia. Legendy mówią, że lisy są straszne i zagrażają wydrom. Czy mogą zagrozić także bobrom? Jeśli tak, to czy bobry byłyby gotowe zjednoczyć siły z wydrami i razem stawić czoła lisom? Zdania w gnieździe są podzielone. Wzajemne uprzedzenia ciągle są obecne. Mimo to Szuwar i Satynka ruszają w kierunku żeremia, żeby powiadomić bobry o niebezpieczeństwie i poprosić o pomoc. Czy uda im się uratować swoich bliskich? 





Łabędzia przestroga to książka dla całych rodzin. Piękna opowieść (z równie pięknymi ilustracjami) ucząca współdziałania i przekonująca o tym, jak ważne jest wspólne dobro. Autorka przypomina, że nie można kierować się w życiu uprzedzeniami. Gdyby nie one, losy bohaterów na pewno potoczyłyby się w inny sposób. Na pewno byłoby im łatwiej podejmować ważne decyzje. To ważna lekcja dla czytelników, którzy dopiero wchodzą w życie, uczą się nawiązywać i budować relacje z innymi. Ta książka będzie dobrym punktem wyjścia do rozmowy na ten temat. Dzięki takim lekturom i rozmowom, które prowokują, możemy wychować naprawdę fajnych, mądrych i empatycznych ludzi. Przyszłych dorosłych, którzy będą zwracać uwagę na drugiego człowieka, jego uczucia i problemy. Dlatego koniecznie przeczytajcie tę książkę ze swoimi dziećmi.



 

Łabędzia przestroga

Holly Webb

ilustracje Zanna Goldhawk

tłumaczenie Marta Mortka 

Wydawnictwo Świetlik 2023