"Dziki chłopiec" (Meandry)

Rzadko trafia się na tak prawdziwe i bolesne, a jednocześnie niesamowicie piękne i subtelne książki dla młodych czytelników. Czytałam ją z zapartym tchem i cały czas nie mogłam uwierzyć, że taka historia naprawdę miała miejsce.


Była zima roku 1800. W lesie we Francji żył chłopiec. Nie miał ojca ani matki. Ze wszystkim radził sobie sam. Chyba był szczęśliwy, choć nigdy nie dowiemy, skąd na jego szyi wzięła się blizna... Aż nadszedł dzień, który całkowicie zmienił jego życie. Chłopiec spotkał ludzi, a ci złapali go, związali i zaprowadzili na rynek. Próbował uciekać, ale oni byli szybsi, sprytniejsi, silniejsi... Złapali go ponownie. Wszystkim wydał się bardzo interesującym zjawiskiem, przyglądali mu się, rozmawiali o nim, oceniali. Kolejna ucieczka od ludzi nie zakończyła się złapaniem, chłopiec sam podszedł do gospodarstwa. Jego właściciel złapał chłopca, gdy ten próbował wykopać z ziemi warzywa. Tak rozpoczęło się jego ostateczne zniewolenie.


Najpierw trafił do sierocińca, potem do ośrodka dla głuchoniemych. Dostał ubrania i tyle jedzenia ile mógł zjeść. Nie był głodny, ale nie był też szczęśliwy. Nie mógł jednak o tym nikomu powiedzieć, bo chłopiec nie potrafił mówić. Jakiś czas później opiekę nad nim przejął doktor Itard, który był pewien, że nauczy chłopca mówić. Opracował dla niego specjalny, indywidualny program nauczania, ale nie osiągnął zamierzonego efektu. Wiktor, bo takim imieniem próbowano się do niego zwracać, nie tylko nie nauczył się mówić, ale i nigdy więcej nie poczuł się w pełni szczęśliwy. Tęsknił za polami, lasami, drzewami, na które mógłby się wspinać... Choć wokół niego pojawiali się ludzi naprawdę mu życzliwi, tacy, którzy chcieli dać mu ciepło, miłość i niczego od niego nie wymagać. Czy w ich otoczeniu czuł się dobrze i bezpiecznie? Pewnie tak, ale najszczęśliwszy byłby wtedy, gdyby udało mu się wrócić do jego prawdziwego świata.

Lektura Dzikiego chłopca skłania do refleksji. Nad życiem, nad postępowaniem ludzi, nad niezdrową fascynacją, jaką budzi w nas inność. Wielu traktowało znalezionego w lesie nagiego chłopca, jak obiekt badań, dziwactwo, żywy eksponat muzealny, który ani nie czuje, ani nie myśli. Robili tak nie tylko ubodzy mieszkańcy małej wioski, ale również nauczyciele i politycy. Każdy chciał wykorzystać chłopca do własnych celów, a on bronił się, jak mógł.

Napisałam to już na początku, ale powtórzę jeszcze tutaj, czytałam tę książkę z zapartym tchem. Urzekła mnie niesamowita, bardzo spokojna narracja, uzupełniana oryginalnymi zapiskami z początku XIX wieku. Zachwyciły ilustracje. Mimo tej pięknej oprawy historia opisana w tej książce boli.

Nie mnie rozstrzygać, czy bohater tej książki, jak sugerują niektórzy, chorował na autyzm, jak sugerują niektórzy interpretatorzy jego historii. Ważna jest inna rzecz, życie Wiktora fascynowało Marię Montessori. Wymyślona przez nią metoda nauczania była efektem między innymi znajomości historii chłopca. Dziki chłopiec może być inspiracją również dziś. Ta książka przypomina o tym, że trzeba wsłuchiwać się w potrzeby innych, stymulować, a nie przymuszać. I w każdej sytuacji pamiętać, co oznacza słowo człowieczeństwo, o którym być może zapomnieli niektórzy bohaterowie tej książki. 








Dziki Chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron
 Maria Losure
tłumaczenie Marta Hałabis
ilustracje Thimothy Basil Ering
Wydawnictwo Meandry, 2017 

https://wydawnictwomeandry.pl/ 

Komentarze

  1. KIsiążka zapowida sie ciekawie. Ponadto uważam ze pozwoli nam na chwile stanąć i spojrzec na innych z boku a nie od razu oceniać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ZApowiada się pięknie, ale ilustracje budzą grozę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie, chociaż to książka w zupełnie nie moim typie

    OdpowiedzUsuń
  4. Z opisu wnioskuję, że to jeszcze nie jest książka dla mojej córki. Jest jeszcze zbytnio wrażliwa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, czy to wybrzmiewa w tej książce, ale ciekawe jest pytanie: dlaczego ludzie go z tego lasu wyciągnęli? By pomóc przez upodobnienie do siebie? Pewnie to najgorsze, co mogło go spotkać. Wszak kultura, jak dowodził klasyk, to źródło cierpień.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo interesująca, ale też i smutna powieść. Widać, że wywarła na Tobie ogromne wrażenie. Jeśli będę miała okazję przeczytać kiedyś tę książkę, chętnie po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę, obawiam się, że nie mogę jej przeczytać będą w ciąży, bo moja rozbujana hormonalnie psychika nie dałaby mi spokoju przez dłuuugi czas ;) Ale pomijając to, jest to naprawdę ciekawa lektura, po którą na pewno warto sięgnąć. Lubię takie opowieści z "drugim dnem". Takie, które dają do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że nie zdradzasz zakończenia, ale z drugiej strony bardzo chciałabym wiedzieć jak kończy się ta książka. To niesamowite, że oparta jest na faktach. No i ta wzmianka o Marii Montessori... Chcę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawdopodobnie ilustracje dobrze oddają treść, ale na mój gust są zbyt ponure.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta Książka jest chyba bardziej dla dorosłych i młodzieży niż dla młodszych dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  11. Intrygująca...masz rację, że takie historię zmuszają do refleksji.Ciekawe jest też to, że ten chłopiec zainteresował Marię Montessori

    OdpowiedzUsuń
  12. Mroczne ilustracje, smutna tematyka - przy tej ksiażce chyba nie umialabym powstrzymać łez...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz