Podsumowanie 2016 roku, czyli TOP 10 TosiMamy:)

W tym roku nie mogłam się nudzić. Dużo czytania, sporo zwiedzania i oczywiście mnóstwo pisania. Blog rozwija się we właściwym kierunku, czytelników przybywa, więc na Nowy Rok życzę sobie, żebym pisała tak regularnie, jak w ciągu ostatniego kwartału! 
A jakie recenzje spodobały Wam się najbardziej w tym roku?

Oto mój TOP 10!

Miejsce 10.  seria Czytam sobie (Egmont), powoli wchodzimy na inny poziom wtajemniczenia literackiego, więc i lektury się zmieniają. Czasem żałuję, że tak szybko, bo kiedy Tosia zacznie samodzielnie czytać, to zmieni się wszystko!

Miejsce 9. Tata w sieci (Muchomor), recenzja sprzed kilku dni, która ku mojemu zaskoczeniu odważnie wskoczyła do pierwszej dziesiątki. I dobrze, bo to książka bardzo ważna!

Miejsce 8. Mania czy Ania (Jung-off-ska), cudowna książka dla dzieci, która przypomina książki z mojego dzieciństwa. Jak widać Wam również się spodobała.

Miejsce 7. Historia Bożego Narodzenia (Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu), piękna opowieść o istocie Bożego Narodzenia. Wspaniale wydana książka, do której wracamy nie tylko w grudniu.

Miejsce 6. seria Poczytaj ze mną (Egmont), świetna seria dla przedszkolaków, różnorodne gatunki literackie, ciekawe opowieści, najlepsi pisarze i wspaniali ilustratorzy!

Miejsce 5. seria Zwykli-niezwykli mieszkańcy (Widnokrąg), pewnie gdyby Tosia miała wybierać swoje ulubione książki padłoby na te, uwielbia je za naklejki, za możliwość tworzenia zwierząt według własnego pomysłu i za niedługie, ale ciekawe opisy.

Miejsce 4. recenzja przedstawienia, które obejrzałyśmy w poznańskim Teatrze Animacji, Żabka skradła nasze serca. Piękny, poetycki, niesamowity spektakl dla dzieci! Magia!

Miejsce 3. Klątwa dziewiątych urodzin (Bajka), jedna z najlepszych książek wydana w 2016 roku, wciągająca, nieco magiczna i tajemnicza, a do tego pełna humoru kolejne część serii autorstwa Marcina Szczygielskiego, opowiadająca o życiu Mai. Kto nie zna, niech nadrabia!

Miejsce 2. seria Gdy rodzice byli dziećmi (MAC Edukacja), dwie pierwsze części obiecująco zapowiadającej się serii. Pierwsza Gry i zabawy oraz druga Jesień. Czekamy niecierpliwie na kolejne.

 Miejsce 1. Bombka z gwiazdką (Tashka), książka, która w tym roku zachwyciła mnie najbardziej. Niezwykle piękne wydania, cudowna opowieść o Bożym Narodzeniu. Dla mnie (i jak się okazuje także dla Was) absolutny nr 1 mijającego roku!

Plany na Nowy Rok? Są! Będą nowe cykle, nowe recenzje, pomysłów nie brakuje, oby wystarczyło czasu na opisanie ich wszystkich.

A Wam na 2017 rok 
życzę dużo radości, żeby w ciągu nadchodzących 365 dni
udało się spełnić wszystkie marzenia i zrealizować każdy,
nawet najbardziej szalony plan!

 

Środowe recenzje: "Tata w sieci" (Wydawnictwo Muchomor)

Pamiętacie świąteczną reklamę jednego z producentów sprzętu elektronicznego? 
Smutny chłopiec i jego pies siedzą przy choince, co prawda przystrojonej, ale na której nie świecą się lampki? W tym czasie jego mama siedzi przy stole z tabletem i pracuje, siostra w swoim robi selfie, a tata gra w grę na swoim smartfonie.  Nagle chłopiec zamyka oczy, na choince zapalają się lampki i wszyscy domownicy zostawiają swoje telefony i tablety. Banał? A może bożonarodzeniowy cud? Prawda? A może podkoloryzowana rzeczywistość? Coraz częściej mam wrażenie, że niestety prawda, że w wielu domach święta mogły wyglądać podobnie. 


Nowinki technologiczne zawładnęły naszym życiem i nie ma w tym nic złego, bo sama nie wyobrażam sobie teraz zaprzestania korzystania z map w moim smartfonie, kiedy jedziemy na wakacje albo gdy potrzebuję szybko potwierdzić w sieci jakąś informację. Ze wszystkiego powinniśmy jednak korzystać z umiarem. I tak, żeby nasze dzieci nie mogły poczuć się mniej ważne, niż smartfon albo tablet.Prawda jest taka, że o naszym uzależnieniu od nowych technologii mówią wszyscy i każdy wie, dlaczego nie wirtualna rzeczywistość nie powinna rządzić naszym życiem. Mówi się o tym tak wiele, że coraz częściej przechodzimy nad tym do porządku dziennego i dalej wpatrujemy się w ekran komputera.  
Jest jednak książka, która sprawi, że można na wirtualny świat spojrzeć zupełnie inaczej, oczami dziecka, które czuje się odrzucone, bo tata zamiast z nim, spędza czas przed komputerem.

Tym dzieckiem jest pewien bardzo sympatyczny pingwin. Na pierwszej stronie widzimy go z piłką pod pachą. Pewnie chciałby w nią zagrać ze swoim tatą, ale nie zagra, bo jego tata w rękach trzyma komputer. Wpatruje się w jego ekran przez cały dzień. Rano, przy rodzinnym śniadaniu, czyta internetową gazetę, sprawdza prognozę pogody. Następnie zagląda na portal społecznościowy (w świecie pingwinów zwany Icebookiem). W tym czasie mama pingwin i synek patrzą na tatę zawiedzionym wzrokiem.

Ostatnimi czasy między mamą i tatą panuje chłód.

Internet totalnie zawładnął jego życiem. Znajomych spotyka tylko na Icebooku (ma ich tam 523). Stamtąd czerpie wiedzę o tym, co robią, gdzie spędzają wakacje, czym się zajmują. Niestety, zupełnie nie wie, co dzieje się w jego rodzinie. Nie odpowiada na pytania dziecka, nie ogląda wieczorem filmów z żoną, nawet w nocy, kiedy śpi, śni o tabletach, smartfonach i laptopach. 


 


Tata pingwin cały czas jest w sieci. Z tego powodu zdarza mu się zapomnieć o zabraniu z domu śniadania, a po powrocie z pracy siada, ale nie do rodzinnego obiadu, tylko do komputera. Bo o tym marzył przez cały dzień.

Czasy, kiedy miałam prawdziwego tatę dawno minęły,

Pewnego dnia dochodzi do wielkiej tragedii. Tata traci zasięg i nie może surfować w Internecie. Mama zapewnia go, że to nie jest koniec świata, że może robić coś innego, on jednak nie widzi życia poza siecią. Dlatego wyrusza na poszukiwanie zasięgu. Jaki będzie finał tej wędrówki nie zdradzę, ale tata będzie naprawdę wytrwałym poszukiwaczem sieci. A później stanie się prekursorem nowego wykorzystania komputera.


Historia pingwina uzależnionego od Internetu jest niebanalna, zabawna, a jednocześnie niesie ze sobą bardzo głębokie przesłanie. To lektura nawet bardziej dla rodziców, niż dla dzieci.
Bo Internetem, który odciąga nas od rzeczywistości może być dla nas wszystko. Telewizor, sprzątanie, praca... Sprawy, które pochłaniają nas całkowicie i wydają się najważniejsze na świecie. Ważniejsze od dzieci, od rodziny, od czasu, który można poświęcić bliskim i, który już nigdy nie wróci. Sama często łapię się na tym, że po powrocie do domu chciałabym zrobić milion rzeczy, żeby mieć wolny wieczór, ale potem przypominam sobie, że gotowanie obiadu na kolejny dzień, będzie oznaczać mniej zabawy z Tosią, a rozpoczęcie sprzątania, kiedy ona zasypia - brak wieczornych przytulanek. Dlatego dwie godziny od mojego powrotu z pracy do jej kąpieli są tylko dla nas! Chcę, żeby wspominała swoje dzieciństwo jako czas spędzony z rodzicami, a nie czas spędzany obok nich. Na tym kończę moje pedagogiczno-psychologiczne rozważania i wracam do książki. Ta niewielka książeczka zawierająca niedługą opowieść z głębokim przesłaniem, została wspaniale zilustrowana i pięknie wydana. Ilustracje są miłe dla oka, niezbyt kolorowe i doskonale pasujące do tej książki. Wpatrzony w monitor tata ma przekrwione oczy, obserwująca poczynania męża mama jest wściekła, a synek ma smutną minę. Skłaniają do refleksji w tym samym stopniu, co słowa budujące historię.
Do tej książki trzeba wracać, żeby przypominać sobie (i swoim dzieciom), co jest naprawdę ważne, że więzi rodzinne pielęgnuje się nie poprzez łącza internetowe, ale poprzez wspólnie spędzany czas! Brawo dla Muchomora za wydanie Taty w sieci!!!

Tata w sieci
Philippe de Kemmer
tłumaczenie Michał i Szymon Radziwiłłowie
Wydawnictwo Muchomor, 2016
Wiek 3+

Za książkę dziękuję

Boże Narodzenie oczami osiołka, czyli "Gwarna stajenka" (Wydawnictwo Diecezjalne w Sandomierzu)

Boże Narodzenie to czas, kiedy chętnie wracamy myślami do przyszłości. Wspominamy święta, jakie pamiętamy z dzieciństwa, myślimy o tych, których nie ma już z nami. Ja, co roku przywołuję również święta sprzed kilku lat. A dokładniej mówiąc, myślę o tych, które mogliśmy już spędzić z Tosią. 


Ta książka jest z nami od trzech lat, to pierwsza lektura o Bożym Narodzeniu, jaka pojawiła się w biblioteczce Tosi. Pamiętam, jak szukałam opowieści o narodzeniu Jezusa, która z jednej strony przybliżyłaby jej Boże Narodzenie, a z drugiej - była dla niej zrozumiała i ciekawa. Tosia była wtedy zafascynowana zwierzętami, dlatego wybrałam właśnie Gwarną stajenkę. I był to strzał w dziesiątkę.

Historię z Betlejem obserwujemy oczami osiołka, który wiezie Maryję i Józefa do Betlejem. 
Na razie nie wie, że już za chwilę stanie się uczestnikiem niezwykłych wydarzeń. Idzie spokojnym tempem, stuka kopytkami i nasłuchuje dźwięków, które rozbrzmiewają w mieście. A jest tam naprawdę bardzo głośno, z każdej gospody do ich uszu dochodzą krzyki "Brak pokoi! Brak pokoi". 

W końcu znaleźli schronienie w byle jakiej stajni.
Dziecko wkrótce miało przyjść na świat i wypadało, 
żeby Maryja odpoczęła od gwaru ulic.

Zmęczony osiołek odpoczywał i przyglądał się Maryi i Józefowi, a obok niego cichutko snuł pajęczą nić mały pająk. "A wszystko to się działo w cichej, ubogiej stajence". Osiołek zaczyna przeczuwać, że tej nocy ma się wydarzyć coś niezwykłego, choć nie wiedział jeszcze, co dokładnie się stanie.
Nagle osioł tupnął swoimi kopytami
i głośno zaryczał.
- Io - io - io! - A po chwili dodał: - Io, - io!!!

Głośne ryki osiołka zbudziły śpiące myszy, które zaczęły głośno piszczeć. Dołączyły do nich wkrótce prychające wielbłądy, becząca koza, mucząca krowa, ryczący wół, hucząca sowa. Szczekał pies, miauczał kot. Zwierzęta zachowywały się bardzo głośno, nocną ciszę, co chwilę przerywały ich piski.

Nagle, jak świat długi i szeroki zapadła
wielka, głęboka cisza.
Tę ciszę przerwał tylko jeden hałas,
jeden dźwięk, głos płaczu dziecka.

Wkrótce na niebie pojawili się aniołowie, zwierzęta z zaciekawieniem przyglądały się dziecku, a osiołek nie mógł uwierzyć, że wiózł na swoim grzbiecie Syna Bożego! Do stajenki przybyli również pasterze i ich owce. 

W tę noc, kiedy narodził się Jezus Chrystus, Zbawiciel Świata,
wszystkie zwierzęta wychwalały Boga w gwarnej stajence.

Piękne, prawda? Ja, od trzech lat, jestem tą książką niezmiennie zachwycona, a jednocześnie szczęśliwa, że takie książki są. Bo, oczywiście, że warto czytać książki inspirowane Bożym Narodzeniem, opowiadające o tradycjach i zwyczajach, ale trzeba również wiedzieć, dlaczego świętujemy, co stało się w tym wyjątkowym dniu. Gwarna stajenka spełnia się w tej roli idealnie. Dzieciom spodoba się obecność zwierząt i możliwość naśladowania ich dźwięków. Do gustu przypadną im również kolorowe i wesołe ilustracje, spokojna i uśmiechnięta Maryja, troskliwy Józef i rozbrykane zwierzęta.
Dlatego, jeśli szukacie jeszcze prezentu dla dziecka, możecie śmiało podarować mu tę książkę. Piękna, wartościowa opowieść o niezwykłych dniach, które już za chwilę będziemy wspominać, przecież Boże Narodzenie obchodzimy właśnie dlatego, że dwa tysiące lat temu w ubogiej stajence urodziło się bardzo wyjątkowe Dziecko!







Gwarna stajenka
Jean Godfrey i Paula Doherty
tłumaczenie Małgorzata Piotrowska
Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, 2013

Środowe recenzje: W Wigilię dzieją się rzeczy niezwykłe, czyli "Tajemnica Malutkiej" (Wydawnictwo Ezop)

Na tę książkę trafiłam zupełnie przypadkowo w księgarni. Bardzo lubię wydawnictwo Ezop i w zasadzie bez wahania sięgam po każdą wydaną przez nich książkę. Ta była jednak olbrzymim zaskoczeniem, bo patrząc na okładkę nie wiedziałam o czym może opowiadać. A to jest książka związana z Bożym Narodzeniem!


Rzecz dzieje się w wigilijny wieczór, Ula jest już w łóżku, obok niej leży nowy miś. Przed snem tata ma opowiedzieć jej jeszcze bajkę. Tym razem była to opowieść o Malutkiej. Pozornie zwyczajnej, niebogatej dziewczynce, którą od innych dzieci różniły bardzo duże stopy. Ona jednak zdawała się swoją odmiennością nie przejmować i, kiedy rówieśnicy się z niej śmiali, Malutka również wybuchała śmiechem. Dziewczynka mieszkała z babcią.

Rodzice wyjechali do dalekich krajów.
Przysyłali Malutkiej listy i kartki, na których padał śnieg.
Malutka nigdy nie widziała śniegu. Tylko na kartkach, w książkach i w telewizji.
I bardzo chciała tam pojechać. Zobaczyć, czy śnieg jest naprawdę zimny
i rozpuszcza się na dłoni.
I czy naprawdę każdy płatek wygląda jak gwiazdka.
I czy można z niego lepić bałwany, takie jakie widziała w jednej książce z obrazkami.

W tej samej książce Malutka zobaczyła również staruszka z długą, siwą brodą, który dźwigał wielki wór. Bardzo chciałaby go spotkać i dostać od niego prezent. Marzenie o zobaczeniu śniegu chwilowo przesłoniło jednak, przeogromne pragnienie zobaczenia cyrku, który właśnie pojawił się w miasteczku. Nie miała jednak pieniędzy, ale była bardzo odważną dziewczynką i postanowiła pójść do dyrektora cyrku i powiedzieć, że chciałaby zobaczyć przedstawienie. A dyrektor zobaczywszy Malutką wpadł w zachwyt i nie tylko pozwolił jej obejrzeć pokaz cyrkowy pięć razy pod rząd, ale i spytał, czy nie zechciałby występować w jego cyrku i jeździć po świecie. Dziewczynka i jej babcia dostały własny wóz cyrkowy i ruszyły w wielką podróż. Dzięki temu udało jej się pierwszy raz w życiu zobaczyć śnieg. Dostała również wymarzone kolorowe buciki. A podczas jednego z przedstawień na widowni zasiedli rodzice Malutkiej, wtedy dziewczynka zrezygnowała z występów w cyrku i zamieszkała z nimi. Dzięki temu spędziła z nimi Boże Narodzenie. Prawdziwe, rodzinne, z pierogami, kolędami, choinką i... Świętym Mikołajem!

Opowieść o Malutkiej jest naprawdę niezwykła, tak jak wieczór, o którym opowiada. Już nie mogę się doczekać Wigilii, kiedy będziemy mogli przeczytać ją Tosi i opowiedzieć jej o sile marzeń, akceptacji własnej odmienności oraz radości życia. 
Zachwycił mnie pomysł na stworzenie takiej historii, opowieści o opowieści. Bajce na dobranoc tworzonej przez tatę i córkę (bo przygody Malutkiej opowiadają wspólnie, każde z nich dorzuca do niej swój kamyczek). Z tego właśnie powstaje nieco surrealistyczna i oniryczna opowieść o przygodach niezwykłej dziewczynki.
Książkę wyróżniają niesamowite ilustracje Agaty Dudek. Niektórym mogą się nie spodobać, bo są naprawdę charakterystyczne i oryginalne. Moim zdaniem doskonale pasują do książki, która dzieje się w sferze wyobrażeń i pragnień. 
Książka oryginalna, piękna i zapadająca w pamięć! Doskonały pomysł na uczynienie wigilijnego wieczoru jeszcze bardziej wyjątkowym!










Tajemnica Malutkiej
Anna Onichimowska
ilustracje Agata Dudek
Wydawnictwo Ezop. 2015
Wiek 6+


Wpis powstał w ramach projektu Przygody z książką 

Książka pod choinkę: Wywołujemy zimę, czyli "Żubr Pompik. Tropy na śniegu" (Wydawnictwo Media Rodzina)

Nasz pierwszy kontakt z tą książką miał miejsce latem. Tak to czasem bywa, że zachcianki literackie dziecka rozmijają się z porą roku. Poza tym jest to pierwsza część cyklu (składającego się z czterech książek, każda z nich opowiada o jednej porze roku) i od niej przyjaźń z sympatycznym Pompikiem należy rozpocząć. Dlaczego właśnie tom o zimie daje początek całej serii?

Wszystko przez to, że Pompik odwlekał swoje przyjście na świat. Jego rodzice byli już mocno zmartwieni obserwując kolejne, powiększające się żubrze rodziny. W końcu jednak i na nich przyszedł czas, tak oto w rodzinie Porady i Pomruka pojawił się maleńki żubrzyk. Pompik przyszedł na świat jako ostatni.

Najpierw wykluły się małe kruki i sójki, potem w norach przyszły na świat młode borsuki,
lisy i wilki, wreszcie las rozbrzmiał popiskiwaniem warchlaczków,
które na świat wydała samica dzika.

Pompik urodził się dopiero jesienią, wtedy jego kuzyni byli już całkiem samodzielni, dlatego on, młodziutki żubr musiał poznawać puszczę samodzielnie, bo starsi nie chcieli się z nim bawić. Poza tym Pompik miał nieco inne zainteresowania, wolały bawić się w przepychanie, stukanie głowami, wpychanie na drzewa i krzaki. W tym czasie syn Porady i Pomruka wolał poznawać świat. Ciekawiło go wszystko co dzieje się wokół. I bardzo dobrze, bo dzięki jego ciekawości, mali czytelnicy również poznają puszczę!
Tam spotykają go różne przygody, a w każdym zakątku puszczy czeka na niego coś ciekawego. Raz są to wiewiórki zbierające zapasy na zimę, innym łoś, który jak się okazuje bardzo słabo widzi, jest jeszcze wilk, który boi się, że Pompik chce go zjeść. Poza tym żubrzyk ćwiczy z tatą groźne miny, obserwuje drzewa przewracane przez wichurę, podziwia również padający śnieg. Jest doskonałym obserwatorem, dzięki temu czytelnikom może się wydawać, że stoją w puszczy, gdzieś obok tego małego żubra i razem z nim przyglądają się tym niesamowitym zjawiskom.

Opowieść o żubrze Pompiku to pełna ciepła książka, która powinna spodobać się każdemu dziecku lubiącemu zwierzęta i przyrodę. Rozdziały nie są długie, każdy z nich opowiada o innym wydarzeniu z życia puszczy. Każdy z nich w przystępny i zrozumiały dla najmłodszych sposób przekazuje dzieciom informacje dotyczące zwierząt. Po przeczytaniu całej książki ma się sporą wiedzę na temat mieszkańców puszczy. Sama nie wiedziałam o wielu zjawiskach, które opisał Tomasz Samojlik, więc z ogromną przyjemnością czytałam Tosi tę książkę. Równie chętnie oglądałyśmy zabawne i kolorowe ilustracje, na których widać wiewiórki, jeże, rysie, warchlaki, sroki i oczywiście żubry! Widać jeszcze jedną rzecz, która pojawia się już na okładce... ŚNIEG! 
Tęsknicie za nim? Czekacie na niego? To zajrzycie do tej książki, powinna Wam choć trochę umilić czekanie na prawdziwą zimę!






Żubr Pompik. Tropy na śniegu
Tomasz Samojlik
Wydawnictwo Media Rodzina, 2016
Wiek 4+

 

Święta z miłością w tle, czyli "Boże Narodzenie krowy Zosi" (Wydawnictwo Muchomor)

Co roku, kiedy na początku grudnia zdejmuję z jednej z półek książki związane z Bożym Narodzeniem żałuję, że czytamy je tylko przez kilka tygodni. Zwłaszcza, jeśli te książki są tak ładne, a historia równie ciepła, jak ta!


Krowę Zosię możecie znać z wcześniejszego tomu jej przygód, Orkiestra krowy Zosi, to w niej po raz pierwszy pojawiła się muzykalna krowa, która chciała wystąpić w konkursie muzycznym. Niestety żadna orkiestra nie chciała jej przyjąć. Każdy kierując się uprzedzeniami uważał, że Zosia nie pasuje do ich składu. W końcu postanowiła założyć własną orkiestrę, która odniosła spektakularny sukces.


aby spędzić święta Bożego Narodzenia w rodzinnej wiosce Zosi.

Zanim jednak tam dotrą, muszą przedrzeć się przez zaspy i śniegi, bo zima zaatakowała Perlinki-Pimpinki. Wszyscy cieszą się perspektywą ostatniego koncertu oraz pięknych, białych świąt. Niestety, superautokar, którym podróżuje orkiestra zaczyna ślizgać się na drodze, wszyscy muzycy próbują pchać pojazd, to jednak nic nie daje i już wkrótce stoją na zewnątrz i bezradnie rozglądają się wokół. Na szczęście nie muszą długo czekać na pomoc, bo po chwili w pobliżu przejeżdża samochód. Zosia zatrzymuje kierowcę i opowiada mu o ich problemach, a ten, jak się okazuje, jedzie akurat w kierunku Plamek Wielkich, do których zmierzają muzycy. Zosia siada obok kierowcy i, oprócz tłumaczenia mu, dokąd dokładnie ma jechać, opowiada swoją historię. A Pablo, bo tak ma na imię kierowca ciężarówki, okazuje się producentem zabawek i, jak wyznaje, jest szczęśliwy, że wiezie pannę Zosię. Po dotarciu do celu, Zosia w ramach podziękowań, zaprasza go na obiad. A potem dzieją się rzeczy niezwykłe.

Po bardzo wesołym obiedzie wszyscy wychodzą na dwór bawić się śniegiem.
Tata Zosi z Dominikiem ruszają po autokar orkiestry.
A Zosia i Pablo nie odstępują siebie na krok.

Pablo niestety nie może zostać dłużej, musi dostarczyć resztę zabawek, ale obiecuje, że przyjedzie na wieczorny koncert orkiestry Zosi. Będę pracował za dwóch i wrócę dziś wieczór, obiecuję! - krzyczy odjeżdżając. Ale nie przyjeżdża... Zosia z nadzieją rozgląda się wśród tłumu melomanów, ale nie udaje jej się dostrzec Pabla. Czy Pablo jeszcze się pojawi? A, jeśli się pojawi, to jak będzie się usprawiedliwiał? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w książce Boże Narodzenie krowy Zosi. 

Ta historia mogłaby się wydarzyć o każdej porze roku, ale właśnie w Boże Narodzenie smakuje najlepiej.  
W końcu kto nie lubi zimą, z kubkiem ciepłej herbaty, pod ciepłym kocem oglądać romantycznych komedii albo zaczytywać się w książkach o miłości? Książka o przygodach krowy Zosi w piękny i przystępny sposób pokazuje dzieciom rodzące się między Zosią a Pablem uczucie. Pokazuje również, że Boże Narodzenie to czas wyjątkowy, pełen ciepła, wzajemnej życzliwości, czas, który chcemy spędzać z ludźmi bliskimi i życzliwymi. Wzruszyła mnie opowieść o zakochanej krowie Zosi, jest piękna. Do tego jest niesamowicie zilustrowana, już okładka, na której można zobaczyć spoglądającą przez okno zatroskaną Zosię, przykuwa uwagę. A w środku jest jeszcze ciekawiej. Na każdej stronie widać tłum przeróżnych zwierząt, jest słoń, niedźwiedź, świnie, kozy, a nawet gęś i zebra. Miłośnicy czworonogów (i nie tylko) będą zachwyceni, a romantyczne panienki, które już teraz marzą o księciu z bajki z przyjemnością przeczytają o zimowej przygodzie sympatycznej Zosi. Myślę, że i rodzice będą czerpać z tej lektury ogromną przyjemność, w końcu któż z nas nie lubi historii miłosnych? :)







Boże Narodzenie krowy Zosi
Geoffroy de Pennart
tłumaczenie Michał Radziwiłł
Wydawnictwo Muchomor, 2016
Wiek 3+ 

Za książkę dziękuję

 

Środowe recenzje i KONKURS: Co się działo w Betlejem, czyli "Historia Bożego Narodzenia" (Wydawnictwo Diecezjalne w Sandomierzu)

Rok temu Tosia była już na tyle rozumna, że postanowiłam kupić jej książkę o Bożym Narodzeniu, która oparta byłaby na Piśmie Świętym. Jednocześnie zależało mi na tym, żeby oprócz ciekawej, ale i zrozumiałej dla czterolatki narracji, wyróżniały tę książkę ładne ilustracje. Po odwiedzeniu kilku księgarń znalazłam to, czego szukałam.


Historia Bożego Narodzenia urzekła mnie od razu. Zanim zaczęłam czytać tę historię, zwróciłam uwagę na ilustracje, a te są naprawdę niezwykłe. Subtelne, kolorowe, doskonale pasują do opowieści o narodzeniu Jezusa. Uwielbiam je oglądać. Ogromną słabość do nich ma również Tosia, bo musicie wiedzieć, że tę książkę czytamy nie tylko w okresie adwentu i Bożego Narodzenia. Wracamy do niej o każdej porze roku. Kiedy przygotowywałam tę recenzję, zapytałam Tosię, dlaczego tak lubi tę książkę, odpowiedziała bez wahania: "Bo jest ładna". Czasem ładna, to jednak za mało, bo historia opowiedziana jest nieciekawie, ale w przypadku tej książki cudowne ilustracje uzupełnia piękna historia.

Czytamy o tym, co doskonale znamy, a mimo to odkrywamy wszystko na nowo. 

Opowieść rozpoczyna się od chwili, w której do domu Maryi przybył Archanioł Gabriel i oznajmił Jej, że urodzi Dziecko, Syna, któremu nada imię Jezus. Kolejna strona opisuje spotkanie Elżbiety i Maryi. Potem czytamy o podróży Maryi i Józefa do Betlejem oraz o narodzeniu Jezusa. Na następnych stronach pojawiają się zastępy anielskie, pasterze, król Herod i Mędrcy ze Wschodu. W ostatnich rozdziałach czytamy o śnie Józefa, w którym anioł kazał mu wstać i wyruszyć z rodziną do Egiptu, rzezi niewiniątek, która miała zapewnić Herodowi spokojne panowanie oraz o dzieciństwie Jezusa, który po śmierci Heroda wrócił z Maryją i Józefem do Nazaretu.

Jak widać książka wiernie oddaje wydarzenia opisane w Piśmie Świętym. Rozdziały nie są długie, ale w każdym z nich zapisano to, co najistotniejsze. Więcej słów nie potrzeba, nikt nie będzie czuł niedosytu. Narracja bardzo przypomina tę, którą znamy z Pisma Świętego, mimo to Historię Bożego Narodzenia czyta się z łatwością. Na końcu znaleźć można spis fragmentów biblijnych, na podstawie których powstała ta książka.

W książce pojawiają się dobrze znane z ewangelicznego opisu zwroty i pojęcia. Czytamy o spisie ludności i rodzie Króla Dawida. Nie brakuje również nazw miejsc związanych z historią narodzeniem i dzieciństwem Jezusa, jest Nazaret, Betlejem, Egipt. Moim zdaniem jest to najlepsza książka opowiadająca o narodzeniu Jezusa dla dzieci. Znakomicie napisana, doskonale zilustrowana, wydana w twardej oprawie, do kupienia w bardzo przystępnej cenie. Doskonały pomysł na prezent albo dodatek do prezentu. I gwarantuję Wam, że podoba się ona wszystkim dzieciom, w przedszkolu Tosi trwa akcja w ramach której rodzice i dziadkowie czytają dzieciom książki w bożonarodzeniowych klimatach. Nie miałam najmniejszego problemu z wyborem tytułów, postawiłam na Bombkę z gwiazdką (KLIK) i Historię Bożego Narodzenia. Kiedy pokazałam dzieciom tę drugą w sali dało się słyszeć pełne zachwytu głosy, widziałam, że dzieciom spodobały się ilustracje, a potem, z zaciekawieniem słuchały książki. To kolejny dowód na to, że jest naprawdę wyjątkowa!








A dla Was mam przedświąteczny konkurs! 
A ten oczywiście dotyczy książek i Bożego Narodzenia!

W komentarzach pod tą recenzją napiszcie
tytuł książki, która zdjęta z półki zawsze
przywodzi na myśl Boże Narodzenie
i krótko uzasadnijcie, dlaczego to właśnie ta!

Macie czas do niedzieli:)
 Spośród wszystkich odpowiedzi wybiorę jedną, a jej autora nagrodzę  
Historią Bożego Narodzenia.

WYNIKI
Bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Nie było łatwo wybrać jedną z nich,
w końcu postawiłam na komentarz, który zachęcił mnie do poszukania książki,
o której opowiada,
dlatego Historia Bożego Narodzenia wędruje do Magdy:

 U nas taka książka to "Kiedy Święty Mikołaj spadł z nieba" Kornelii Funke. Książka o walce prawdziwego Świętego Mikołaja, takiego od aniołów, pierników i cudów, z uzurpatorem w czerwonym futrze, którego jedynym celem jest zmuszenie rodziców, by kupowali więcej i więcej prezentów. A przecież Boże Narodzenie to nie prezenty, tylko czas wspólnoty, prawdziwej obecności i miłości. Ta książka ciągle nam przypomina o prawdziwej sile Świąt. 

Proszę o przesłanie drogą mailową adresu,
a ja mam nadzieję, że książka dotrze przed Wigilią:)

Historia Bożego Narodzenia
Rhona Davies
ilustracje Tommaso d'Incalci
tłumaczenie Monika Warzecha-Plaszczyk
Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, 2012
Wiek 3+

http://wds.pl/ 

Książka pod choinkę: Święta z dreszczykiem, czyli "Gang fałszywych Mikołajów" (Widnokrąg)

Kilkukrotnie wspominałam, że Tosia polubiła książki detektywistyczne, lubi również zeszyty kreatywne i, oczywiście, uwielbia Boże Narodzenie. Dlatego, kiedy zobaczyłam tę książkę byłam pewna, że to coś właśnie dla niej!

Gang fałszywych Mikołajów to świąteczna opowieść z dreszczykiem. Nie jest to jednak zwykła powieść dla dzieci, bo oto trzymam w rękach kolejny bożonarodzeniowy zeszyt kreatywny. Tym razem nie opowiada on o zwyczajach, jak ten (KLIK), ale o problemach, które spotkały Świętego Mikołaja. Nie, nie zgubił on prezentów, nie rozchorował się tuż przed Wigilią, on się rozmnożył! Nie oznacza to jednak, że urodziły mu się małe mikołajątka, za to dostał informację, że ktoś się pod niego podszywa. Tę wiadomość przekazały Mikołajowi dwa renifery, które zmęczone ciągnięciem ciężkich sań, musiały chwilę odpocząć. Zatrzymały się na skraju polany i tu ich oczom ukazał się zaskakujący widok
Jegomościa w kubraku
czerwonym zobaczyły,
z workiem na plecach
Nie był to jednak ich Mikołaj, raczej wyglądał na jakiegoś przebierańca. Kto to może być? Tego na razie renifery nie wiedziały, ale ponieważ sprawa wydała im się poważna i niepokojąca przygotowały
RYSOPIS
wzrost niski mała głowa tęgi czarne wąsy
krótkie nogi twarz słabo widoczna
długie ręce ogromne przeciwsłoneczne okulary
biała broda z pomarańczowymi tasiemkami
ubrany w czerwoną krótką kamizelkę
spodnie w czerwono-białe pasy
na głowie czerwony berecik
obszyty sztucznym futerkiem w kolorze białym
na nogach kalosze obszyte czerwonym sztucznym futerkiem
rękawice pięciopalczaste
w ręku worek z płótna z napisem
PIERWSZA GWIAZDKA 
Przyznacie, że niezwykle szczegółowy. Najgorsze miało jednak dopiero nastąpić, renifery poszły po śladach przebierańca i dotarły na polanę, a tam... Dwudziestu takich przebierańców! Teraz nie mogły już czekać, musiały powiedzieć o tym Mikołajowi, a ten, jakby przeczuwając kłopoty, pojawił się za nimi i zdradził im, co przebierańcy mają w workach! Ja oczywiście tego nie zdradzę, ale na pewno nie są to prezenty dla grzecznych dzieci! Nie zdradzę również jak cała sprawa się zakończy i dlaczego wkroczy do akcji Gajowy.
To tylko zarys historii, którą wymyśliła Nika Jaworowska-Duchlińska, ona również stworzyła ilustracje, ale większość z nich to jedynie kontury. Części ilustracji w ogóle nie ma! Trzeba je dopiero narysować i tu do akcji wkraczają czytelnicy, którzy stają się współautorami Gangu fałszywych Mikołajów. Zanim zacznie się czytać tę książkę trzeba przygotować długopisy, ołówki, kredki i pisaki. Bo po tej książce trzeba rysować, kreślić i pisać! Wtedy dopiero historia stanie się pełna! 

Gang fałszywych Mikołajów to znakomity sposób na umilenie oczekiwania na Boże Narodzenie.
Dzieci na pewno nie będą się przy jej czytaniu i wypełnianiu nudzić. Historia jest ciekawa i zabawna, a możliwość uzupełnienia jej fragmentów oraz napisania epilogu według własnego pomysłu, rozwinie wyobraźnię i kreatywność. Polecam wszystkim rodzicom, którzy chcą zapewnić dzieciom oryginalną przedświąteczną rozrywkę albo szukają pomysłu na prezent. Bo wiecie, że podarujecie im nie tylko zwykłą papierową książkę? Dacie dzieciom szansę na zostanie autorem książki, a o tym, jak wiadomo, niektóre marzą:)








Gang fałszywych Mikołajów.
Historia nosy reniferom mrożąca, skądinąd wielce pouczająca
 tekst i ilustracje Nika Jaworowska-Duchlińska
Wydawnictwo Widnokrąg, 2016
Wiek 5+