Cztery lata temu, zaraz po przeczytaniu książki Beaty Sabały-Zielińskiej TOPR. Żeby inni mogli przeżyć byłam pewna, że tę książkę (albo przynajmniej jej fragmenty) powinno się wręczać każdemu, kto chce wejść na teren Tatr. Druga część jej toprowskiej opowieści TOPR. Nie każdy wróci tylko mnie w tym utwierdziła. Te dwie książki powinny być lekturą obowiązkową, której znajomość byłaby sprawdzana przed wejściem na szlak. Może wtedy byłoby mniej wypadków, mniej interwencji, mniej niepotrzebnych nerwów. Czytając regularnie publikowane przez TOPR raporty dotyczące akcji, w których brali udział, wiem doskonale, że sporo osób tych książek jeszcze nie przeczytało. A ponieważ nadchodzi sezon wakacyjnych wyjazdów, to warto o książkach Beaty Sabały-Zielińskiej pamiętać. Zwłaszcza, że nadarza się ku temu kolejna okazja. Właśnie ukazała się trzecia książka poświęcona TOPR-owi. Wyjątkowa, bo adresowana do dzieci!
TOPR. Tatrzańska przygoda Zosi i Franka to opowieść o pewnej rodzinie, która przyjeżdża na ferie zimowe na Podhale. Nie planują jeździć na nartach. Nie mają żadnych specjalnych planów na ten czas. Będą decydować na bieżąco. To znaczy decydowaliby, gdyby na ich drodze nie stanął pan Stanisław, w którego domu mieli spędzić ferie. Jak się okazuje, mężczyzna jest emerytowanym ratownikiem i nie pozwoli turystom na żaden niebezpieczny ruch. Niestety, turyści nie mają ochoty na słuchanie rad. Zwłaszcza pan Marek, głowa tej rodziny, ma na chodzenie po górach swój pomysł. Ma własną wizję ekwipunku, który musi zabrać i tras, które mógłby przejść. Pan Stanisław radzi, ale początkowo i tak nie zostaje wysłuchany. Rodzina rusza na wycieczkę i wpada w tarapaty. Potrzebne jest wsparcie toprowców, bo gubią się w górach o bardzo późnej porze i nie mogą sami wrócić do pensjonatu. Pan Stanisław bierze niesforną rodzinkę w obroty i podejmuje się ich górskiej edukacji. Skorzystają nie tylko oni, ale również czytelnicy.
Teoretycznie, żeby wyjść w góry nie potrzebujemy ani specjalnego sprzętu, ani specjalnej wiedzy. Teoretycznie. Oczywiście są tacy, którzy chodzą po Tatrach w balerinach albo sandałach, nie korzystają z mapy, a wyruszając na szlak nie zadają sobie pytania o stopień jego trudności. Czy to mądre? Nie. Czy to bezpieczne? Oczywiście, że nie. Bohaterowie tej książki mieli na ferie w górach podobny plan. Zgromadzili bardzo podstawowy ekwipunek. Wystarczający, żeby spędzić zimę w mieście. Nie mieli czołówek, raczków i kijków. Pan Stanisław pokazał im jak niebezpieczne jest chodzenie po górach bez odpowiedniego sprzętu. I jak ważny w uprawianiu turystyki górskiej jest zdrowy rozsądek. Pan Stanisław uświadomił swoim gościom, że zdobycze techniki, które ułatwiają nam życie w mieście (na przykład latarki i nawigacja dostępna chyba w każdym telefonie) niekoniecznie sprawdzą się w górach. Dlaczego? Z książki wszystkiego się dowiecie.
Czy do chodzenia po Tatrach potrzebna jest znajomość historii TOPR-u i specyfiki pracy toprowców? Niby nie, ale ta wiedza może uchronić przed popełnianiem błędów. Ja wiele razy czytając wcześniejsze książki Beaty Sabały-Zielińskiej zastanawiałam się, dlaczego dochodzi do wypadków? Czy winni są nierozważni turyści czy to raczej nieszczęśliwy zbieg okoliczności? Po przeczytaniu kilku książek o Tatrach wiem, że nie ma reguły. Doskonale przygotowanym turystom również zdarzają się wypadki. Warto jednak przynajmniej próbować zminimalizować ryzyko. Zwłaszcza, kiedy chodzimy po górach z dziećmi. Dlatego zalecam wspólne czytanie książki TOPR. Tatrzańska przygoda Zosi i Franka. To wartościowa i ważna lektura dla całych rodzin, dla czytelników w każdym wieku (wydawca określił zakres wiekowy na 9-100 lat). To książka-przestroga. Pełna prawdziwych historii. Wydarzeń, które naprawdę miały miejsce. Niektóre z nich śledziliśmy w telewizji (burza na Giewoncie i akcja w Jaskini Wielkiej Śnieżnej), inne miały miejsce wiele lat temu, ale do dziś o nich pamiętamy (jak choćby o Klimku Bachledzie, pierwszym polskim ratowniku, który zginął idąc na pomoc turyście). Ta książka opisuje bardzo różne akcje ratunkowe.
Autorka pokazuje jak zmieniał się sprzęt, jak rosły możliwości. Wszystko dokumentuje zdjęciami (a jakby komuś mało było zdjęć, są jeszcze kody QR, które umożliwiają obejrzenie filmów). Nie zapomina o niczym. Podkreśla jak ważny jest szacunek do przyrody. Wyjaśnia, dlaczego na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego nie ma koszy na śmieci i przypomina, że w górach to my jesteśmy gośćmi, a mieszkające tam zwierzęta są u siebie. Opowiada historię eksploracji Tatr, historię Zakopanego i Podhala. Znajdziemy tu informacje o najciekawszych zakopiańskich zabytkach i tak charakterystycznym stylu zakopiańskim. Nie zabrakło również wzmianek o lokalnych przysmakach. To książka dla wszystkich, którzy już kochają Tatry i, którzy chcą dowiedzieć się o nich więcej oraz dla tych, którzy dopiero będą je odkrywać. Także dla tych, którzy marzą o tym, żeby zajrzeć do siedziby TOPR-u. Bohaterowie zwiedzają dobrze znany budynek przy ulicy Piłsudskiego i obserwują pracę ratowników na własne oczy. Jestem przekonana, że wszyscy czytelnicy, bez względu na powód, dla którego sięgną po tę książkę, znajdą w niej coś ciekawego i przeczytają ją z ogromną przyjemnością!
TOPR. Tatrzańska przygoda Zosi i Franka
Beata Sabała-Zielińska
Prószyński i S-ka 2022
wiek 9+
https://www.proszynski.pl/