Plecak TOPGAL już nie tylko do szkoły, ale i na wycieczkę!

Przed poślubnym wyjazdem w góry kupiłam sobie wymarzony plecak. W tym samym roku na wakacje zabrali go moi rodzice, my przeprowadziliśmy się na swoje i plecak został u nich. Moi rodzice uznali go za swój i oponowali za każdym razem, kiedy mówiłam, że to mój plecak, że takich już nie produkują i chciałabym go odzyskać. Nie odzyskałam. Kupiłam inny, który sprawował się dobrze, ale do wymarzonego było mu daleko. W tym roku uznałam, że dotychczasowy plecak jest już mocno wyeksploatowany, więc pora odesłać go na emeryturę i poszukać czegoś nowego. 

 

Wybrałam plecak TOPGAL. Firmę znamy od czterech lat, bo właśnie ich tornister, a teraz plecak towarzyszy Tosi w szkole. Zawsze jej trochę tych plecaków zazdrościłam i w trakcie naszych wizyt w showroomie TOPGAL w Cieszynie, wzdychałam cicho do młodzieżowych plecaków, zastanawiając się, czy mogłabym taki nosić. Nie chodziło nawet o to, że młodzieżą już dawno nie jestem, ale o to, że były to plecaki projektowane z myślą o szkole. Ja potrzebowałam plecaka na wycieczki. I w końcu znalazłam. Serce mocno było w kierunku plecaka YOKO 21030, ale w końcu zdecydowałam się na model FINE 21050, zwany w katalogu "plecakiem miejskim w pastelowym kolorze". Właśnie kolor skradł moje serce. Piękny, miętowy plecak pasuje do każdej stylizacji. Ale przecież to nie kolor jest najważniejszy. Gdyby jednak miętowy nie przypadł Wam do gustu, to ten sam model dostępny jest jeszcze w kolorze różowym, czarnym i khaki. Każdy, jak przeczytacie na stronie, został "zaprojektowany dla miejskich podróżników". Co takiemu podróżnikowi jest potrzebne? Ja zwracałam uwagę na to, czy plecak ma boczne kieszenie na butelkę. To dla mnie ważne, zwłaszcza, kiedy podróżuję z Tosią. Zachęciły mnie również dwie małe kieszonki z przodu plecaka. Może nie na portfel, bo ten wiadomo, zawsze lepiej trzymać w trudniej dostępnym dla potencjalnych złodziei miejscu, ale chusteczki, małą przekąskę, mapę albo przewodnik. Większe rzecz zmieścicie w środku. Tu też znajduje się zamykana na zamek mniejsza kieszeń, do której idealnie pasuje, wspomniany już przeze mnie, portfel. Plecak ma pojemność 25 l, więc możecie spokojnie włożyć do niego cieplejszą bluzę, kanapki, nieduży koc (jeśli planujecie piknik), książkę (jeśli, jak my, nie wychodzicie z domu bez przynajmniej jednej), aparat i inne rzeczy, które mogą przydać się Wam na wycieczce. Pakowność plecaka miło mnie zaskoczyła, bo mieści się w nim naprawdę sporo.



 

Takie pojemne torby i plecaki niosą ze sobą jedno niebezpieczeństwo. Możemy zapakować do nich za dużo rzeczy i męczyć się później nosząc je na plecach. Do tej pory plecaki TOPGAL, które testowaliśmy (a właściwie testowała Tosia) miały stelaż. Był to ukłon w stronę dziecięcych kręgosłupów, które jak dobrze wiemy, lekko nie mają. Ten plecak stelaża nie ma. Ma za to stosunkowo sztywny tył. Początkowo trochę mnie to dziwiło, po przejściu kilku kilometrów zupełnie przestało przeszkadzać. Ba! Postrzegam to jako zaletę, bo nawet niezbyt dokładnie ułożone w plecaku rzeczy, dzięki temu nie wżynają się w plecy. Plecy odciążają również bardzo szerokie, wygodne szelki i pas piersiowy. Dzięki temu ciężar rozkłada się równomiernie i nie jest tak bardzo odczuwalny w trakcie chodzenia. Ogromnym atutem jest ciemne dno. Model FINE 21050 ma ładny, ale jednak dość jasny kolor, ciemne dno pozwala jednak, bez obaw postawić go na ziemi. 



 

Czy dostrzegłam w nim jakieś wady? Na razie nie. Testuję go od miesiąca i mam bardzo pozytywne odczucia. Co prawda, kapryśny maj mocno pokrzyżował nasze plany i wiele planowanych wycieczek nie doszło do skutku, ale kiedy plecak był ze mną, sprawdzał się świetnie. To daje mi podstawy, żeby myśleć, że na dalszych wyjazdach, podczas których plecak będzie mi towarzyszył, sprawdzi się równie dobrze. Relacje z naszych wypraw będę zdawać na bieżąco na Instagramie, więc będziecie mogli sprawdzać, dokąd FINE ze mną zawędrował.



Na koniec jeszcze jedno wyznanie i rada dla młodych rodziców. Ponad dwa lata temu niemal całkowicie zrezygnowałam z noszenia torebek. Bardzo żałuję, że tak późno. Teraz już wiem, że plecak przy dziecku to najlepszy wybór. Dwie wolne ręce, to to, co rodzicom przydaje się najbardziej. W mieście i na wycieczce. Ta zmiana, choć niewielka, całkowicie zmieniła nasze wycieczki i ułatwiła mi życie. Teraz bez plecaka ruszam się rzadko i tylko w bardzo konkretnym celu. Dlatego jeśli macie małe dziecko i zastanawiacie się, skąd wziąć trzecią rękę, żeby chwycić w nią to, co przy dzieciach niezbędne, to rozważcie zakup plecaka. Gwarantuję Wam, że on sprawdzi się w roli nie tylko trzeciej, ale może i czwartej ręki. Z plecakiem życie jest po prostu łatwiejsze!


 

Wpis powstał we współpracy z marką TOPGAL


"Nierożec" (Wydawnictwo Debit)

Jakiś czas temu świat zawojowały jednorożce. Błyskawicznie stały się ulubieńcami nie tylko dzieci, ale również młodzieży i dorosłych. Pokochano je za białe futra, tęczowe grzywy i niebanalne rogi. Od tej pory ich wizerunek pojawia się na ubraniach, gadżetach i maskotkach. Jednorożce spotkać można również w książkach. Czasem bywają dość nietypowe, jak bohater książki Nierożec.

 


Przyszedł on na świat w krainie jednorożców. Wszystkie żyjące w niej stworzenia były szczęśliwe, uśmiechnięte i przyjaźnie nastawione do siebie i świata. Sytuacja zmieniła się, kiedy na świat przyszedł nasz bohater. On miał nieco inne podejście do życia i na wszystko, co inne jednorożce lubiły, on odpowiadał jednym słowem "NIE"! Nie chciał grać, nie chciał jeść warzyw, szorować pięt i mówić wierszem. Szybo zyskał miano Nierożca. Czy mu to przeszkadzało? Absolutnie nie. Nierożec żył po swojemu i zmieniać się nie miał zamiaru. Przeszkadzało mu to, jak zachowywało się jego otoczenie. Chciał żyć inaczej. Zaczął od wykąpania się w błocie, a potem ruszył na poszukiwanie nowych przyjaciół. Nawiązywał znajomości z różnymi zwierzętami. Wypytywał je o ich zwyczaje, sposób życia i zasady, którymi się kierują. Spotkał między innymi szopa pracza, który niedosłyszy, trochę smutnego psa, który ciągle pyta "że jak?" i Księżniczkę Czka, którą, jak łatwo się domyślić, męczy czkawka. Każdy był inny, każdy żył nieco inaczej i każdy miał na siebie inny pomysł. To było to, czego Nierożec oczekiwał, na co czekał i o czym marzył. 





 

Nierożec to książka, która zaskakuje na każdym kroku. Na początku tekst zapisano wierszem, to właśnie w tej formie opisano przygody głównego bohatera wśród jednorożców. Kiedy opuszcza swoich bliskich, tekst zmienia się w prozę. Zabieg odważny, bo czytelnik przez chwilę czuje się skonsternowany, ale szybko zauważa, że zmiana stylu wiąże się z wielką zmianą, która nastąpiła w życiu bohatera. Test zarówno poetycki, jak i prozatorski czyta się znakomicie. To za sprawą fantastycznego tłumaczenia autorstwa Agnieszki Frączek. Uroku tej książce dodają również piękne ilustracje, kolorowe, wesołe, miłe dla oka. Zachwycające małych i dużych. Wszyscy oni szybko mogą stać się wielkimi miłośnikami nierożca!





 

Nierożec

Marc-Uwe Kling

ilustracje Astrid Henn

tłumaczenie Agnieszka Frączek

Wydawnictwo Debit 2021

wiek 5+

 

"Dom numer pięć" (Wydawnictwo Literackie)

Justyny Bednarek nie muszę nikomu przedstawiać. To jedna z najbardziej lubianych i cenionych autorek książek dla dzieci. Wymyślone przez nią historie szybko zyskują sympatię czytelników. Z tą będzie tak samo, bo Dom numer pięć to książka mądra, ciekawa i wartościowa.


Jej bohaterem jest dwunastoletni Piotrek. Chłopiec widzi swoje życie jako pasmo nieszczęść i pechowych zbiegów okoliczności. Trudno zaprzeczyć temu, że Piotrek łatwo nie ma. Jego największym problemem i źródłem wszystkich zmartwień są problemy ze wzrokiem. Chłopak zmaga się z nimi od wczesnego dzieciństwa. Jego wada z każdym rokiem się powiększa. Piotrek nosi okulary z coraz mocniejszymi szkłami, co wyklucza go z wielu aktywności. Nie wykonuje niektórych ćwiczeń na lekcjach wychowania fizycznego. Do czasu, kiedy w szkole pojawia się nowy nauczyciel, który nie stosuje taryfy ulgowej i nie pozwala Piotrkowi siedzieć na ławce, podczas gdy inni grają w koszykówkę. Chłopak dołącza do jednej z drużyn i zdobywa decydujący punkt. Podpada tym klasowemu przywódcy, który był w przeciwnej drużynie i ani myśli pogodzić się w przegraną. W ramach żartu (choć może powinnam napisać zemsty) chowa okulary Piotrka. Eryk (bo tak ów dowcipniś ma na imię) zmusza kolegę do podjęcia próby odzyskania okularów. Nie jest to jednak takie proste, bo sprawy wymykają się spod kontroli. Nagle chłopcy zamieniają się miejscami. Piotrek widzi wszystko dokładnie, a Eryk zaczyna tracić wzrok. Dlaczego tak się stało? Tego chłopcy nie wiedzą. Czy ma to związek z miejscem, w którym się znajdują, czyli ogródkami działkowymi? Czy tytułowy dom numer pięć ma jakąś magiczną moc, skoro chłopcy przenoszą się do czasów wojny? Zdradzę Wam, że tak, ale co wydarzy się potem i jaki będzie finał musicie sprawdzić sami.




 
Takiej książki Justyny Bednarek jeszcze nie czytałyśmy. Jej powieści kojarzyły nam się zawsze z zabawnymi bohaterami, szalonymi wydarzeniami i dużą dawką humoru. W Domu numer pięć jest zupełnie inaczej. Książka balansuje na granicy snu i jawy. Wydarzenia prawdziwe przeplatają się z fantastycznymi. Całość niesie ze sobą bardzo ważne, zwłaszcza dla młodych czytelników, przesłanie. To opowieść o przyjaźni, tolerancji, otwarciu na drugiego człowieka. O sile charakteru, wsparciu jakiego udzielamy innym i akceptacji, która powinna być dla wszystkich czymś całkowicie naturalnym. Dom numer pięć to nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale na pewno jest to lektura ważna i warta przeczytania. Zwłaszcza przez dzieci w wieku szkolnym. Jednym doda otuchy, innym pokaże, że wszyscy mają uczucia, które być może zdarza nam się ranić. To taka książka, która daje nadzieję, że świat może się zmienić na lepsze. Ale żeby tak się stało musimy proponować naszym dzieciom mądre książki. Takie jak ta!





 

Dom numer pięć

Justyna Bednarek

ilustracje Anna Sędziwy

Wydawnictwo Literackie 2021

wiek 10+ 


"Jonatan i Biały Kruk" (Wydawnictwo Adamada)

Przełom maja i czerwca to czas gorączkowych poszukiwań nagród dla najlepszych uczniów. Zwyczajowo otrzymują oni książki, niektórzy być może jedyną w roku. Warto więc do wyboru książek podejść poważnie. Nie dawać dziecku kolejnego albumu o zwierzętach, ale ciekawą powieść, która stanie się wakacyjną lekturą i daje szansę na przeżycie niezwykłych przygód.

 

Myśląc o wartościowych, wakacyjnych lekturach na myśl przychodzi mi Jonatan i Biały Kruk. Nie taka cienka (ma ponad 350 stron), wciągająca i niebanalna powieść Andrzeja Marka Grabowskiego. Już sam tytuł wskazuje, że w książce pojawią się dwaj główni bohaterowie. Pierwszy to Biały Kruk, magiczny ptak, który bierze udział w odwiecznej walce dobra ze złem (tu mamy pojedynek armii Mroku i siły Światła). Drugi to Jonatan. Chłopiec nie ma łatwego życia. Starsze i młodsze rodzeństwo nie do końca go rozumie. Rodzice obarczają licznymi obowiązkami. To sprawia, że Jonatanowi często brakuje czasu na naukę i rozwijanie pasji. Do tego ma problemy z mieszkającymi niedaleko rówieśnikami, których unika w obawie przed pobiciem. Nic nie wskazuje na to, żeby jego życie mogło się odmienić. Aż do dnia, w którym w jego ręce trafia książka, a obok niego pojawia się kruk Karol. To daje mu szansę na całkowitą odmianę losu, niesamowitą przygodę i przeżycie czegoś, czego do tej pory mógł doświadczyć jedynie w grach. Teraz przeżyje to wszystko naprawdę, a razem z nim doświadczy tego czytelnik. I gwarantuję, że nie będziecie się mogli od tej książki oderwać. 



 

Oprócz wciągającej, ciekawej, niebanalnej i mocno pokręconej historii ma ta książka jeszcze jeden ogromny atut. Myślę tu oczywiście o ilustracjach Marcina Minora. Dodają one tej, rozgrywającej się w świecie fantazji, opowieści niezwykłego charakteru i dodatkowego uroku. Jego prace doskonale wpisały się w klimat powieści, zobaczycie na nich fantastycznych bohaterów rodem ze świata gier i wyobraźni. To ciekawa propozycja literacka dla dzieci w wieku szkolnym, zwłaszcza tych, które lubią powieści fantasy. Miłośnicy niebanalnych historii również będą zadowoleni. Dlatego, jeśli jeszcze nie wybraliście książkowego prezentu na nadchodzący Dzień Dziecka albo, wspomniane już przeze mnie, zakończenie roku szkolnego, pamiętajcie o Jonatanie i Białym Kruku.





Jonatan i Biały Kruk

Andrzej Marek Grabowski

ilustracje Marcin Minor

ADAMADA 2020


https://www.adamada.pl/

"Świat w piżamie" (Wydawnictwo Dwukropek)

"Noc jest od spania" - to zdanie każdy z nas słyszał wiele razy w czasach dzieciństwa. Teraz pewnie zdarza nam się wypowiedzieć je w kierunku naszych dzieci. Trudno się z tym zdaniem nie zgodzić, bo nocą większość ludzi śpi, odpoczywając po minionym dniu i zbierając siły na kolejny dzień. Są jednak ludzie, którzy nie śpią, dla których noc jest czasem wytężonej pracy. W końcu już Szekspir pisał o tym, że "ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś".


To, że nocą dzieją się rzeczy ciekawe i jedni pracują, żeby inni mogli spać, odkrywa mały Krzyś, bohater książki Świat w piżamie. Chłopca trudno zaciągnąć wieczorem do łóżka. Zamiast zasypiać wolałby zajmować się zupełnie innymi rzeczami. Jego wyobraźnię dodatkowo pobudzają opowieści snute każdego wieczora przez mamę. Także tego dnia, kiedy mama opowiada mu o pracy piekarza. To on każdej nocy przygotowuje ciasto, piecze chleby i bułki, które co rano lądują na naszych stołach. Całej nocy nie przesypiają również ci, którzy zaopatrują sklepy, w których od rana możemy kupić inne produkty na śniadanie (i nie tylko). Nocą pracują jednak nie tylko ci, których praca wiąże się z jedzeniem. Normalne życie toczy się na lotniskach i samolotach, na dworcach i w pociągach. Nie śpią pracownicy ochrony, kierowcy taksówek, ekipy sprzątające budynki. Na spokojny sen nie mogą również liczyć dyżurujący w szpitalach lekarze, pracownicy nocnych aptek i służb mundurowych. Wszyscy oni dbają o to, żeby innym nie stała się krzywda i, żeby nasz sen był spokojny.

 





Nie będę kłamać, że każdego wieczora kładąc się spać myślę o wszystkich ludziach, którzy tej nocy pracują. Myślę o tym rzadko albo nie myślę w ogóle. Tosia w tej kwestii niewiele się ode mnie różni. Zasypiamy, budzimy się rano i ruszamy do naszych obowiązków. Robimy to, kiedy ci, którzy pracowali w nocy, kładą się spać. Dobrze, że trafiłyśmy na tę książkę. Jej lektura uświadamia jak wiele dzieje się, kiedy na niebie świecą gwiazdy, kiedy w oknach większości mieszkań gasną światła. Świat w piżamie uświadamia, jak wielu ludzi troszczy się o spokój innych. Książka Justyny Drobkiewicz to znakomita lektura dla młodych czytelników. Wielu z nich będzie pewnie przecierać oczy ze zdumienia poznając nocne życie miast, miasteczek i wsi. Wszyscy zachwycą się pięknymi ilustracjami autorstwa Anny Simeone. Jej prace znajdziecie na każdej stronie i każda zachwyca tak samo. Jedyny problem, jaki może się pojawić przy jej czytaniu, to wybór najlepszej pory. Bo czy Świat w piżamie można czytać rano? Czy może to książka, którą powinno czytać wieczorem? My po raz pierwszy czytałyśmy ją około południa. Potem po raz drugi wieczorem. I do jakich wniosków doszłyśmy? Wniosek jest jeden. Świat w piżamie można czytać o każdej porze dnia i zawsze czyta się go tak samo dobrze!






Świat w piżamie

Justyna Drobkiewicz

ilustracje Anna Simeone

Dwukropek 2021



https://dwukropek.com.pl/