"Zwyczajna Gwiazdka z rodziną Janssonów" (Wydawnictwo Mamania)

Przygotowania do Bożego Narodzenia w większości polskich domów wiążą się z niemałym zamieszaniem. Trzeba wymyślić świąteczne menu, potem wszystko przygotować (albo zamówić), kupić i zapakować prezenty, posprzątać, nakryć do stołu, ubrać choinkę i zrobić wiele innych rzeczy. Robimy tak (prawie) wszyscy i nikogo z nas to przedświąteczne zamieszanie nie dziwi (a wielu nawet je lubi). A jak do Bożego Narodzenia przygotowuje się rodzina Janssonów? Jedna z najbardziej szalonych rodzin w świecie literatury dziecięcej?

 

Kto Janssonów już zna, ten wie, że na pewno u nich jest nieco inaczej. Bo jak miałoby być normalnie albo zwyczajnie w rodzinie, w której dzieci są dorosłymi, a dorośli dziećmi? U Janssonów tak właśnie jest. Co prawda rodzice chodzą do pracy i zarabiają pieniądze, ale zdarza się im wywoływać awantury ze współpracownikami i wtedy ich dzieci muszą się za nich tłumaczyć. W rodzinie Janssonów to dzieci pilnują, żeby dorośli byli grzeczni, kładli się wcześnie spać i wstawali o odpowiedniej porze. Tak, u nich wszystko stoi na głowie. Jak w takim razie przygotowują się do świąt? Równie niestandardowo. Na przykład (czego nie pochwalamy) po choinkę, tata Jansson idzie do lasu. Dlaczego? Ponieważ uważa, że skoro las jest wspólny, a on płaci podatki, to drzewa w lesie należą poniekąd do niego. Niby logiczne, ale czy zgodne z prawem? Czytelnicy nie mają czasu się nad tym zastanawiać, bo u Janssonów kolejne kłopoty. Żywota dokonuje największy przyjaciel mamy. Nie, nie bójcie się, nikt nie umiera. Po prostu psuje się telewizor. Mama wpada w czarną rozpacz i nic nie może ukoić jej smutku. Nie są to oczywiście jedyne problemy dzieci i rodziców z rodziny Janssonów. Zmartwień dla nich (a powodów do śmiechu dla czytelników) jest znacznie więcej!




 

Seria Martina Widmarka o rodzinie Janssonów wywoła uśmiech na każdej twarzy. Opowieści o nich są szalone, absolutnie nieprawdopodobne i całkowicie zwariowane. Na pierwszy rzut oka (dla niektórych) może aż za bardzo. My bardzo polubiłyśmy tych bohaterów i ich niezwykłe przygody. Książka świąteczna dała nam bardzo oryginalną historię. Nigdy wcześniej takiej bożonarodzeniowej historii nie czytałyśmy. Tu wszystko było na opak, zamiast wzruszeń przy wigilijnej kolacji i wpatrywania się w padający śnieg, mamy niegroźne rodzinne przepychanki i kartkę świąteczną z kulturystą. Jeśli nie przepadacie za świątecznym lukrem, koniecznie zajrzyjcie do powieści Martina Widmarka. Gwarantuję, że będziecie bardzo pozytywnie zaskoczeni. Jestem pewna, że takich bohaterów w tego typu literaturze nie spotkaliście nigdy wcześniej. To lektura dla miłośników czytania i dla tych, którzy za książkami nie przepadają. Jeśli nie czytają, bo uważają czytanie za nudne, to Janssonowie przekonają ich o tym, że książki (zwłaszcza takie) z nudą mają niewiele wspólnego.




Zwyczajna Gwiazdka z rodziną Janssonów

Martin Widmark

ilustracje Pelle Forshed

tłumaczenie Marta Dybula

Mamania 2021 


 https://mamania.pl/

"Moja wielka rodzina" (Wydawnictwo Babaryba)

W tym miesiącu obchodziliśmy uroczystość Wszystkich Świętych. Dzień, w którym odwiedzaliśmy groby naszych bliskich. Tych, których dobrze znaliśmy i do dziś pamiętamy. Rodziców, dziadków, cioć i wujków, może rodzeństwa, nauczycieli, sąsiadów. Wszystkich, którzy wiele dla nas znaczyli i, którym wiele zawdzięczamy. Odwiedzamy także groby ludzi, których nigdy nie widzieliśmy, bo nasze drogi nie mogły się skrzyżować, ponieważ zmarli przed naszym urodzeniem. Ludzi, których być może spotkaliśmy, ale ich nie pamiętamy, bo byliśmy za mali, żeby cokolwiek z tego spotkania zostało w naszej pamięci. Przychodzimy na ich groby, bo kiedyś opowiedzieli nam o tych ludziach nasi bliscy. Pokazali zdjęcia, powiedzieli, kim dla nas byli. Wiemy, że to nasza rodzina. Dziś chodzimy na ich groby z naszymi dziećmi, którym również trzeba o tych ludziach opowiedzieć. Po co? Żeby zobaczyły jak wielka jest nasza rodzina, kim byli ich przodkowie, jak bardzo są (a może nie są) do swoich przodków podobni.

 

Rozpocząć rozmowę o przodkach można zawsze. Okazją mogą być wizyty u babci i dziadka, podczas których będziecie oglądać rodzinne zdjęcia. Można rozmawiać o przodkach przy okazji, wspomnianej już przeze mnie, wizyty na cmentarzu. Bliskich, których już z nami nie ma można wspominać robiąc generalne porządki i przeglądając rodzinne pamiątki albo odwiedzając miejsca, które kojarzą się nam z tymi osobami. Nas do rozmów o rodzinie sprowokowało kilka lat temu zadanie domowe Tosi. Miała przygotować drzewo genealogiczne swojej rodziny. Robiliśmy je wspólnie, odkrywając mniej lub bardziej skomplikowane powiązania między tymi, których Tosia zna i opowiadając jej o tych, którzy nie poznała albo nie pamięta. Ostatnio wróciliśmy myślami do tego projektu. Skłoniła nas do tej książka Moja wielka rodzina, czyli dokąd sięgają nasze korzenie i czy przeszłość ma wpływ na przyszłość


 

Tytuł i podtytuł wyjaśniają chyba wszystko, czego możecie się po tej książce spodziewać. A jednak myślę, że będziecie nią tak samo zaskoczeni jak my. Dlaczego? Ponieważ Gerda Raidt sięga bardzo głęboko w przeszłość. Nie ogranicza drzewa genealogicznego do trzech albo czterech pokoleń. Zachęca do spojrzenia głębiej, do sprawdzenia, co działo się przed wiekami. Ta książka pokazuje historię rodziny na tle historii świata. Kto wie, skąd tak naprawdę pochodzi nasza rodzina i kim byli przodkowie sprzed kilku wieków? Pewnie niewiele osób. Ta książka raczej nie da odpowiedzi na to pytanie, ale pokaże, gdzie należy szukać i jeśli ktoś będzie chciał szukać dalej, może odkryje historię własnej rodziny.



Moja wielka rodzina to książka niewielka, ale bardzo interesująca. Spodoba się tym, którzy lubią historię. Nie tylko tę lokalną, ale również światową. Autorka pokazuje jak mała, rodzinna historia przeplata i łączy się z tą wielką. Pokazuje też, jaki wpływ na nasze życie mogli wywrzeć ludzie, których nigdy nie poznaliśmy. To im możemy zawdzięczać wzrost, kolor oczu, talent, a czasem majątek. Czytające tę książkę dzieci zobaczą prawdziwe drzewo genealogiczne. Jak wiele istniejących między ludźmi powiązań powinno się na nim znaleźć. Czytanie tej książki, a potem tworzenie, z jej pomocą, drzewa genealogicznego własnej rodziny, to będzie fantastyczna zabawa dla małych i dużych. Dzieci, rodziców i dziadków. Koniecznie zarezerwujcie sobie na to czas. To będzie ogromna przyjemność dla Was wszystkich! Pamiętajcie o niej wybierając prezenty świąteczne. Pod choinką będziecie mieli okazję zebrać opowieści bliskich, które na pewno pomogą stworzyć drzewo genealogiczne Waszej rodziny.


Moja wielka rodzina, czyli dokąd sięgają nasze korzenie i czy przeszłość ma wpływ na przyszłość

Gerda Raidt

tłumaczenie Katarzyna Łakomik

BABARYBA 2021

 

"Niezwykłe drzewko. Świąteczna opowieść w 24 rozdziałach" (Wydawnictwo Zielona Sowa)

Ktoś mógłby zapytać, po co nam tyle książek adwentowych. Czyta się je tylko przez jeden miesiąc roku. Wszystkie opowiadają o tym samym i w zasadzie niewiele się od siebie różnią. Po tych słowach protestuję. Może pozornie te książki opowiadają podobne historie, może wszystkie dzieją się w tym samym okresie roku. Jednak każda jest inna, a niektóre tak niezwykłe, że grzechem byłoby ich nie poznać.

 

Jedną z takich książek jest Niezwykłe drzewko Katarzyny Pruszkowskiej-Sokalli. Głównym bohaterem tej historii jest mały Rysio. Chłopiec ma sześć lat i chodzi do przedszkola. Zbliża się Boże Narodzenie, a Rysio ze swoimi koleżankami i kolegami przygotowują przedstawienie. Mieli je niedługo zaprezentować swoim rówieśnikom. Jednak pani wychowawczyni podjęła inną decyzję, dzieci pójdą do domu seniora. Tam pokażą to, co przygotowali. Wcześniej jednak muszą zrobić prezenty. Wychowawczynie przygotowały materiały, z których maluchy zrobią ozdoby choinkowe. Rysio przygotowuje różową świnkę. Ozdoba nietypowa, ale chłopiec włożył w nią mnóstwo pracy i jest z niej (i z siebie) bardzo dumny. Do chwili, kiedy z jego świnki zaczyna się śmiać jeden z kolegów. Olek ma piękną, bogato zdobioną bombkę, którą przygotował w domu razem z tatą. Świnka Rysia jest trochę krzywa, ma krzywe uszy i zupełnie nie przypomina żadnej innej ozdoby choinkowej. Właśnie dlatego Olek mówi Rysiowi, że świnka jest brzydka i nie nadaje się na prezent. Chłopiec nie traci pewności siebie, do czasu kiedy mówiąc swoją kwestię, podczas przedstawienia w domu seniora, spogląda na stojącą w sali choinkę. Jest piękna, a wszystkie ozdoby błyszczące. Zupełnie nie przypominają świnki Rysia. Zrozpaczony chłopiec wybiega z sali. Na pustym korytarzu spotyka starszego pana. Obok mężczyzny stoi choinka ozdobiona w zupełnie inny sposób. Między Rysiem i panem Józefem rodzi się sympatia. Okazuje się również, że choinka, która jest własnością staruszka jest magiczna. Świąteczne drzewko ma moc przenoszenia w czasie. Dotykając znajdujących się na nim ozdób można trafić do czasów dzieciństwa małego Józia...




 

Cóż się w tym dzieciństwie działo? Nie zdradzę. Macie 24 dni grudnia na to, żeby poznać wszystkie przygody Józia. Jego dzieciństwo przypadło na czas wojny i pierwsze lata po jej zakończeniu, więc łatwo nie było. W domu chłopca brakowało wielu rzeczy. Nigdy nie brakowało jednak miłości. Niezwykłe drzewko jest nią przepełnione. To książka pełna rodzinnego ciepła, pięknych rodzinnych relacji, śnieżnych zim i miejsc, których dziś już nie ma. Czytelnicy razem z bohaterami przenoszą się w przeszłość i patrzą oczami małego Józia na świat jego dzieciństwa. Będą wzruszenia, powody do śmiechu i mnóstwo ciekawych wydarzeń. Dzieci zobaczą jak wyglądało dzieciństwo ich pradziadków, jak kiedyś żyło się na świecie, co najmłodsi robili w wolnym czasie. Takich ciekawostek, historii i anegdot jest w Niezwykłym drzewku bardzo wiele. Każdego dnia mamy nową opowieść, nową okazję do wzruszeń i rozmów z dziećmi. Bez wahania i z pełnym przekonaniem oznajmiam, że jest to jedna z najpiękniejszych i najbardziej wzruszających książek adwentowych. Doskonała lektura dla dzieci w wieku przedszkolnym i ich starszych kolegów. 




 

Niezwykłe drzewko. Świąteczna opowieść w 24 rozdziałach

Katarzyna Pruszkowska-Sokalla

ilustracje Agnieszka Potocka

Zielona Sowa 2021

wiek 4+


 https://www.zielonasowa.pl/

"Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Hej, w góry" (Wydawnictwo Wilga)

Nie czytałyśmy wszystkich części serii "Emi i Tajny Klub Superdziewczyn". Przeczytałyśmy na razie tylko kilka, których tytuły najbardziej nas zainteresowały. Z tym było tak samo. Lubimy górskie wyprawy, więc wiedziałyśmy, że ta część na pewno nam się spodoba. Na szczęście książki z tej serii, choć wielokrotnie nawiązują do wydarzeń z wcześniejszych tomów, można czytać osobno, więc nie miałyśmy żadnych problemów, żeby nadążyć za rozwojem akcji.


Łatwo odgadnąć, kiedy rozgrywa się akcja książki Hej, w góry!. W pierwszych rozdziałach czytamy o pandemii, jej początkach i zmianach, jakie wprowadziła w życie każdego człowieka. Także członków Tajnego Klubu Superdziewczyn i Jednego Chłopaka. Dowiadujemy się, że ich spotkania zostały zawieszone, a działalność mocno ograniczona. Musieli zrezygnować z wielu rzeczy, które do tej pory robili i, które bardzo lubili. Czytamy jak przebiegało ich pierwsze spotkanie i ile radości im sprawiło. Stęsknili się za sobą wszyscy, zarówno dzieci, jak i ich rodzice. Nic więc dziwnego, że kiedy nieco poluzowano zasady, bohaterowie postanowili wybrać się na wycieczkę. Padło właśnie na góry. Tam zorganizowany został rajd, w którym mieli wziąć udział. Do rajdu trzeba było się jednak dobrze przygotować. Właśnie o tych przygotowaniach i o przebiegu samego rajdu przeczytacie w książce.



Zupełnie nie wiem, dlaczego po raz pierwszy czytając opis tej książki wyobraziłam sobie zimę w górach. Czytając opowieść o Emi i jej przyjaciołach długo czekałam na jakieś narciarskie smaczki albo opisy lepienia bałwana. Naprawdę nie wiem dlaczego. Nawet na okładce widzimy bohaterów w cienkich kurtkach i czapkach, które z zimowymi nie mają nic wspólnego. Podświadomość spłatała mi figla. Czy popsuła lekturę? Nie! Z Emi i jej przyjaciółmi nigdy nie jest nudno. I tym razem również bawiłyśmy się świetnie. Bardzo lubię tę serię za jej życiowość i aktualność. W tomie bardzo mocno zaakcentowano temat pandemii i zmian, które wprowadziła w nasze życie. Członkowie klubu nie mogli się ze sobą spotykać, ich przyjaźń (jak wiele innych rzeczy) przeniosła się do internetu. Czytelnicy szybko przypomną sobie ten czas, kiedy tak również wyglądało ich życie. Po raz kolejny, z łatwością, zidentyfikują się z Emi i jej przyjaciółmi. Będą się przy nich świetnie bawić, bo bohaterowie są naprawdę bliscy swoim prawdziwym rówieśnikom. To ogromny atut tej książki. Kolejnym jest ogrom ciekawostek, jakie Agnieszka Mielech wplotła w treść swojej powieści. To mnóstwo przydatnych informacji dotyczących codziennego życia, świata nauki, sztuki, zdrowia. Mogłabym tak wymieniać dziedziny wiedzy. Książki z serii "Emi i Tajny Klub Superdziewczyn" to doskonała propozycja dla wszystkich, którzy lubią powieści obyczajowe. Jeśli jeszcze nigdy nie czytaliście żadnej z nich, teraz nadarza się okazja, żeby to nadrobić.




 

Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Hej, w góry

Agnieszka Mielech

ilustracje Magdalena Babińska

Wydawnictwo Wilga 2021


https://www.gwfoksal.pl/ksiazki-dla-dzieci-wydawnictwo-wilga.html

"Czy ryby piją wodę? Jeszcze więcej sekretów zwierząt i ludzi" (Wydawnictwo Literackie)

Pisałam już kiedyś o tym, że kilkuletnia Tosia nie przechodziła, tak dobrze znanego wszystkim rodzicom, etapu pytań. Nie wiem, czy my tak dobrze zaspokajaliśmy jej wiedzę, czy też potrafiła wszystko wytłumaczyć sobie sama. A może pytała innych ludzi? Do dziś się nie dowiedziałam, bo Tosia na te pytania nigdy nie udzieliła mi odpowiedzi. Gdybym jednak czuła się odrzucona i zepchnięta na drugi plan, teraz Tosia nadrabia zaległości i pyta o wszystko.

 

Nie ma jednak ze mną łatwo, ponieważ ja bardzo rzadko udzielam odpowiedzi od razu. Wolę nauczyć Tosię ich szukania. Tego nauczono mnie w czasach szkolnych i bardzo jestem osobom, które tak robiły wdzięczna. Wiedza zdobywana samodzielnie nie tylko szybciej wchodzi do głowy, ale przede wszystkim na dłużej w niej zostaje. Dlatego, kiedy Tosię coś zainteresuje szukamy w domowej biblioteczce odpowiednich książek, siadamy na kanapie i razem szukamy odpowiedzi. Jeśli nie ma jej w książkach, z pomocą przychodzi internet. Na szczęście, jeśli chodzi o zwierzęta, nasza biblioteczka jest dobrze zaopatrzona. Ostatnio pomocną dłoń wyciągnęła do nas Dorota Sumińska, a właściwie jej nowa książka Czy ryby piją wodę? Jeszcze więcej sekretów zwierząt i ludzi. To kolejna, po Skąd przyszedł pies? (KLIK) i Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? (Prawie) wszystkie sekrety ludzi i zwierząt (KLIK) książka tej autorki, którą miałyśmy okazję przeczytać. Z najnowszej książki Doroty Sumińskiej można poznać nie tylko odpowiedź na tytułowe pytanie. Dowiecie się z niej między innymi, jak owady widzą świat, dlaczego psy nie spadają z psa i czy zwierzęta mają swoje państwa. Tam należy szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego zwierzęta nie czytają książek, skąd ptaki wiedzą, że powinny odlecieć do ciepłych krajów i czy psom coś się śni. Zwierzęta to jednak tylko połowa tej książki. Jak można wywnioskować z podtytułu, książka opowiada nie tylko o nich, ale również o ludziach. Zajrzyjcie do niej jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego, kiedy mamy katar nie czujemy zapachów, dlaczego różnimy się od siebie wyglądem, choć należymy do tego samego gatunku i dlaczego używamy nazw zwierząt, kiedy chcemy kogoś obrazić. Pytania dotyczące ludzi przeplatają się z pytaniami związanymi ze zwierzętami. Nie ma sztywnego podziału, dzięki czemu lektura na pewno Was nie znudzi!




Książek popularnonaukowych jest wiele i cały czas ukazują się kolejne. Nie kupujemy wszystkich, bo wiem, że wszystkie nie są nam potrzebne, zwłaszcza że wiedza w nich przekazywana często się powtarza. Książki Doroty Sumińskiej bierzemy w ciemno. Nigdy się na nich nie zawiodłyśmy. Autorka przekazuje wiedzę w ciekawy, zrozumiały i niebanalny sposób. Te książki, choć z natury popularnonaukowe, nadają się do czytania nie tylko w sytuacji, kiedy chcemy poszerzać swoją wiedzę. Czy ryby piją wodę? czyta się jak najlepszą powieść. Pełną ciekawych bohaterów, interesujących wydarzeń. Ze świetnymi, dość symbolicznymi, ale jednak przykuwającymi uwagę ilustracjami Joanny Żero. To doskonała propozycja dla wszystkich ciekawych świata, wiecznie zadających pytania dzieci. To świetna książka dla dzieci, które interesują się otaczającym je światem i dla dorosłych, którzy chcieliby nauczyć się mówić o świecie językiem zrozumiałym dla najmłodszych. Znacie kogoś takiego? A może sami kimś takim jesteście? Jeśli tak, to co tu dużo mówić i pisać, ta książka jest dla Was!





 

Czy ryby piją wodę? Jeszcze więcej sekretów zwierząt i ludzi

Dorota Sumińska

ilustracje Joanna Żero

Wydawnictwo Literackie 2021


 https://www.wydawnictwoliterackie.pl/


"Gwizdek, przygody tatrzańskiego świstaka" (Wydawnictwo Literatura)

Podczas naszej letniej wyprawy do Zakopanego nie udało nam się zobaczyć świstaka w jego naturalnym środowisku. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że spotkanie tego uroczego ssaka na szlaku było mało prawdopodobne, ale cień nadziei tlił się w naszych sercach. Niestety, świstaki chętne na spacery w okolicy przemierzanych przez nas szlaków nie były. Zobaczyliśmy je za to (choć alpejskie, a nie tatrzańskie) w Tatrzańskim Parku Edukacyjnym. Niedosyt jednak pozostaje. Próbujemy koić żal czytając książki im poświęcone. Na przykład tę napisaną przez Barbara Gawryluk. To nie było nasze pierwsze spotkanie z Gwizdkiem. Książka była wydawana wcześniej w częściach. Mamy w biblioteczce tę opowiadającą o zimie i nie będę ukrywać, że byłyśmy ciekawe, co Gwizdek robił w innych porach roku. 

 

Akcja książki Gwizdek, przygody tatrzańskiego świstaka rozpoczyna się jesienią. W tym czasie cały klan świstaków szykuje się do snu. Dorośli przygotowują norę, gromadzą wodę, która przyda się w czasie zimy i dbają o to, żeby wszyscy zjedli odpowiednio dużo. Dzieci ten czas wykorzystują na zabawę i jeszcze nie chcą myśleć o spaniu. Szczególnie ciekawy świata Gwizdek, który ma ochotę na spacery po górskich ścieżkach, a nie na leżenie w norze. Zanim położy się spać chce jeszcze odwiedzić swoich znajomych, trochę się z nimi pobawić i porozmawiać. Spotka się z wiewiórką, psem pasterskim i niedźwiedziem. Zobaczy również orła i... bardzo się zdenerwuje. Dlatego, co sił w łapkach pobiegnie do nory, żeby schronić się w bezpiecznym miejscu, pod czujnym okiem mamy. Nie nauczy go to jednak ostrożności, bo w kolejnych porach roku ciekawość również będzie brała górę. Ku rozpaczy rodziców, ale i ku uciesze czytelników.




 

Barbara Gawryluk przyzwyczaiła nas do tego, że swoimi książkami nie tylko bawi, ale również edukuje małych czytelników. Tu jest tak samo. Przygody Gwizdka są interesujące i zabawne, ale bywają również przerażające. Młody świstak jak każde dziecko lubi eksperymentować i poznawać świat na własną rękę (choć tu powinnam chyba napisać łapkę). Z tego powodu często wpada w tarapaty i robi rzeczy, które wystawiają na próbę cierpliwość jego rodziców. Dzieci na pewno odnajdą w postaci Gwizdka siebie. Może nawet na jego przykładzie nauczą się, że nie zawsze trzeba robić wszystko na przekór rodzicom. Na pewno zaś dowiedzą się wiele o życiu tatrzańskich zwierząt. Na kartach tej książki oprócz świstaków spotkacie kozice, niedźwiedzie, sowy, owce, wiewiórki i wiele innych zwierząt. Każde żyje w nieco inny sposób i każde warte jest poznania. Barbara Gawryluk nadała im indywidualne cechy charakteru. Narysowała ich Małgorzata Flis, jej delikatne rysunki doskonale wpasowały się w klimat całej opowieści. Opowieści, przy której dobrze bawić będą się nie tylko miłośnicy tatrzańskich wędrówek.




 

Gwizdek przygody tatrzańskiego świstaka

Barbara Gawryluk

ilustracje Małgorzata Flis

Wydawnictwo Literatura 2021