Nasz patronat: "Bethany i Bestia" (Wydawnictwo Dwukropek)

Lubicie mroczne historie? Mam nadzieję, że tak, bo dziś mam dla Was właśnie taką książkę. Bethany i Bestia to pierwszy tom nowej serii przygotowanej przez Dwukropek. Co w niej znajdziecie? Odrobinę grozy, ogrom humoru i historię, od której trudno było nam się oderwać. 

 

Na początku poznajemy Ebenezera Tweezera. Jak czytamy w pierwszym zdaniu Ebenezer "był złym człowiekiem, który wiódł bardzo wygodne życie". Miał wszystko, czego potrzebował. Mieszkał w wielkim domu, nie musiał pracować, otaczał się ładnymi przedmiotami i miał pieniądze na spełnianie swoich zachcianek. Tak naprawdę nie tylko swoich. Na ostatnim z piętnastu pięter domu, w którym mieszkał Ebenezer, mieszkała najprawdziwsza Bestia! Mężczyzna musiał spełniać jej zachcianki kulinarne i dostarczać jej regularnie nowe przysmaki. Te nie należały do najbardziej popularnych. Bestia pożarła ostatniego dodo, fragmenty Titanica i mnóstwo dzikich zwierząt. W pierwszym rozdziale książki Ebenezer kupuje dla Bestii Patricka, fioletowopierśną papugę wintloriańską, jedną z dwudziestu, jakie pozostały na świecie. Niedługo papug zostanie jeszcze mniej, bo Patrick zakończy swój żywot w paszczy Bestii. Nie zaspokoi jej głodu na długo. Bestia zażąda kolejnego przysmaku. Teraz chce zjeść dziecko! Ebenezer jest tą prośbą zaskoczony i przerażony. Dziecko? Czy Bestia nie przesadziła? Na pewno, ale nie potwór nie chce ustąpić. Jeśli Ebenezer nie przyniesie posiłku, nie dostanie eliksiru, który pozwala mu zachowywać młodość. Musicie wiedzieć, że bohater tej książki ma już ponad 500 lat. Jednak zupełnie nie wygląda na swój wiek. Wszystko dzięki miksturze, którą Ebenezer dostaje regularnie od Bestii. Bez niej zacząłby się starzeć i podupadać na zdrowiu. Jeśli chce żyć jak do tej pory musi spełnić jej żądanie. Rusza więc do sierocińca, skąd wraca z dziewczynką, którą kilka dni wcześniej spotkał w sklepie zoologicznym. Krnąbrna Bethany nie wzbudza sympatii, nie powinno być więc trudno oddać ją Bestii. Jednak Bestia odmawia zjedzenia tak chudego dziecka. Ebenezer musi ją podtuczyć...



 

Dalszego ciągu tej historii zdradzić nie mogę. Świetnie bawiłyśmy się przy jej czytaniu i jestem pewna, że Wy będziecie mieli z jej lektury taką samą przyjemność. My miałyśmy nawet podwójną, ponieważ Bethany i Bestia to kolejna książka, którą miałyśmy przyjemność objąć patronatem. Zrobiłyśmy to z wielką radością, bo książka od razu zwróciła naszą uwagę. Już po przeczytaniu krótkiego opisu wiedziałyśmy, że historia będzie warta przeczytania i polecenia innym. Absolutnie się nie zawiodłyśmy. 

 




Historia jest świetnie napisana, czyta się ją z ogromnym zainteresowaniem i w dużym napięciu. Spodoba się wszystkim, którzy lubią opowieści przygodowe, historie z dreszczykiem i okraszone sporą dawką humoru. Jack Meggitt-Phillips zawarł w swojej książce te wszystkie elementy. Bethany i Bestia mimo ogromnej ilości wydarzeń fantastycznych, ma również bardzo ciekawą warstwę wydarzeń zupełnie realnych. Wyłania się z tego ciekawa opowieść o przyjaźni, relacjach międzyludzkich, problemach rodzinnych i problemie braku rodziny. Te wątki na pewno skłonią czytelników do refleksji . A cała lektura sprawi im na pewno wielką przyjemność, bo Bethany i Bestia to książka mądra, intrygująca, ale przede wszystkim wciągająca! I uwierzcie mi, przy takiej bohaterce jak Bethany nikt nie może się nudzić!


Bethany i Bestia

Jack Meggitt-Phillips

ilustracje Isabelle Follath

tłumaczenie Magdalena Korobkiewiecz

Dwukropek 2021


 https://dwukropek.com.pl/

"Lukrecja poza zasięgiem" (Wydawnictwo Znak Emotikon)

Kilka dni temu złapałam się na tym, że o ostatnich wakacjach mówię "zeszłoroczne". Szkolna codzienność tak bardzo nas wszystkich pochłonęła, że letnie wojaże są bardzo odległym wspomnieniem. Wróciłam do nich myślami czytając najnowszy tom przygód Lukrecji. Bohaterki wymyślonej przez córkę autora kultowego Mikołajka.

 

Lukrecję poznałyśmy dwa lata temu. Rezolutna młoda Francuzka szybko zyskała naszą sympatię, a każdy kolejny tom jej przygód spotykał się z naszym entuzjastycznym przyjęciem. W najnowszym, Lukrecja poza zasięgiem, wyruszamy z główną bohaterką na wakacje. Rodzina Lukrecji nie wyjedzie jednak na żadną egzotyczną wyspę, nie będzie wspinać się na najwyższe szczyty. Postawili na coraz popularniejszy, ale i bardzo oryginalny sposób spędzenia wakacji. Na miesiąc opuszczają swój dom i przenoszą się do Bretanii, gdzie zamieszkają w domu innej rodziny. Rodziny, która w tym czasie mieszkać będzie w ich domu. W trakcie przygotowań okazuje się jednak, że przekazanie na miesiąc własnego domu komuś zupełnie obcemu nie jest takie łatwe. Lukrecja i Wiktor chcą schować najcenniejsze dla siebie rzeczy. Mama najpierw mówi im, że nie powinni tak robić, potem sama chowa srebrną zastawę! Rodzinę ogarnia przedwyjazdowy niepokój. W końcu nadchodzi dzień, w którym muszą zostawić swój dom innej rodzinie. Co z tego wyniknie? Czy spodoba im się w Bretanii? Co wydarzy się na wakacjach? Pytanie można mnożyć, a odpowiedzi znajdziecie w książce!



Kolejny tom przygód Lukrecji nie zawiódł naszych oczekiwań. Świetnie bawiłyśmy się przy czytaniu. Seria o Lukrecji przyzwyczaiła nas do niebanalnego humoru i szalonych (choć całkowicie prawdopodobnych) wydarzeń i wypadków. Te ostatnie są bardzo mocno związane z jedną z najoryginalniejszych postaci w tej historii, czyli babcią Lukrecji, Scarlett. Babcia (choć nie pozwala nikomu tak o sobie mówić) ma bardzo specyficzne poczucie humoru i oryginalne zwyczaje. Ani rodzina, ani czytelnicy nie mogą się przy niej nudzić. Znajdziecie tu jednak nie tylko zabawne sytuacje, ale również wiele wydarzeń, które mogą zdarzyć się w codziennym życiu każdego czytelnika. Lukrecja, mimo wakacji, myśli o szkole, szkolnych przyjaciołach. Tęskni za tatą, który rozwiódł się z jej mamą i, z którym ma z tego powodu ograniczony kontakt. Kłóci się z bratem, buduje relację z ojczymem. Ma mnóstwo codziennych zmartwień i radości, z którymi boryka się większość jej rówieśniczek. Właśnie dlatego ta seria pobiła serca czytelniczek (i czytelników też). Jeśli jeszcze jej nie znacie, to koniecznie musicie poznać. Poszczególne tomy są ze sobą luźno powiązane, więc nie musicie czytać ich po kolei. Gwarantuję Wam jednak, że w każdym znajdziecie ciekawą opowieść, a przy czytaniu będziecie się świetnie bawić.




Lukrecja poza zasięgiem

Anne Goscinny

ilustracje Catel

tłumaczenie Paweł Łapiński

Znak Emotikon 2021

 


https://www.znak.com.pl/


"Małe Licho i babskie sprawki" (Wydawnictwo Wilga)

Nie mogę się pozbyć wrażenia, że więcej książek adresowanych jest do dziewczynek. Czyżby dziewczyna była lepszym materiałem na bohaterkę? Nie wiem, być może. Nie narzekam też na to, pewnie dlatego, że mam córkę i nie mam bólu głowy wyszukując kolejnych tytułów, w których pojawiają się chłopcy. Nie oznacza to jednak, że w naszej biblioteczce książek z bohaterami płci męskiej nie ma albo że takich książek nie czytamy. Czytamy! Przecież każda dobra książka jest warta przeczytania i płeć głównego bohatera nie jest tu najistotniejsza.

 

Przykład? Pierwszy, który przychodzi mi do głowy to książki Marty Kisiel z serii "Małe Licho". Ich bohater jest chłopcem, ale przygody, które przeżywa mogłyby zdarzyć się w życiu każdego czytelnika. To znaczy, mam tu na myśli przygody, które przytrafiają mu się poza domem. Bożek, główny bohater serii, mieszka w domu nie tylko z mamą, ale również z grupą istot nadprzyrodzonych, które wprowadzają w jego codzienność sporo zamieszania. Są jednocześnie jego dobrymi duchami, wsparciem, na które zawsze może liczyć i pomocną dłonią, której zawsze może się chwycić. Czasem Bożek musi jednak opuścić domowe pielesze i ruszyć do szkoły. W książce Małe Licho i babskie sprawki Bożek szykuje się do rozpoczęcia nauki w czwartej klasie szkoły podstawowej. Kto chodził do szkoły, ten wie, że to zawsze duża i mocno odczuwalna zmiana. Inny wychowawca, inni nauczyciele, zupełnie nowe przedmioty i nowe szkolne zaułki. Nowy wychowawca, zwany Cebulonem, nie budzi zaufania ani Bożka, ani jego kolegów. Na dodatek ma dość kontrowersyjne metody wychowawcze, które chłopcu i jego kolegom niespecjalnie się podobają. Jakby tego było mało, do klasy Bożka dołącza nowa osoba. Dziewczyna, która sprawia, że w sercu Bożka zaczyna drgać pewna bardzo czuła struna...


Bardzo cenię serie, które rosną razem z czytelnikami. "Małe Licho" do takich się zalicza. W każdym tomie Bożek jest coraz starszy, więc dzieci, które zaczęły czytać serię Marty Kisiel zaraz po ukazaniu się pierwszego tomu, mogą obserwować zmiany zachodzące w życiu głównego bohatera i porównywać je ze swoją codziennością. Tak, seria "Małe Licho", mimo obecności wielu nadprzyrodzonych istot to seria bardzo życiowa. Warstwa fantastyczna stanowi świetne dopełnienie codziennych wydarzeń z życia bohaterów. Całość uzupełniają, obecne od pierwszego tomu, liczne wtrącenia poetyckie. Dodają one tym książkom niezwykłego uroku i wielokrotnie wywołują (przynajmniej w naszym przypadku) salwy śmiechu. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na kolejny tom!



 Małe Licho i babskie sprawki

Marta Kisiel

ilustracje Pauli Wyrt

Wydawnictwo Wilga 2021


https://www.gwfoksal.pl/ksiazki-dla-dzieci-wydawnictwo-wilga.html

"W muzeum" (Wydawnictwo Mamania)

 Nie wiem, kiedy po raz pierwszy poszłam z Tosią do muzeum. Chodzimy do nich niemal w każdym odwiedzanym przez nas miejscu. Jeśli tylko znajduje się w nim muzeum, którego motyw przewodni nas interesuje, to bez wahania kupujemy bilety i zwiedzamy. Wiele razy słyszałam pytanie o powody chodzenia z dzieckiem do muzeum. Odpowiadałam krótko, bo wielkich uzasadnień tu nie potrzeba. Zabierałam ją do muzeów, żeby chodzenie do tego typu miejsc było dla niej czymś naturalnym. I tak się stało. Bardzo często Tosia sama pyta, czy w mieście, do którego jedziemy jest jakieś muzeum, które moglibyśmy odwiedzić. Zdarza się również, że jadąc gdzieś po raz kolejny prosi, żeby pójść drugi, trzeci, a nawet czwarty raz do muzeum, w którym już byłyśmy.

 

Dlaczego Tosia lubi chodzić do muzeów? Myślę, że kojarzą się jej z czymś przyjemnym. Po każdym muzeum chodzi we własnym tempie i własnymi ścieżkami. Szuka obrazów, rzeźb i innych rzeczy, które jej się podobają. Zdarza się, że przez niektóre sale po prostu przechodzi. W nich nic nie zwraca jej uwagi. Są sale, w których może spędzić sporo czasu i przyglądać się z uwagą każdemu obrazowi. Tosia zwiedza muzea na własnych zasadach? Czy to źle? Nie, bo dzięki temu zwiedza je z przyjemnością. Tak samo jak bohaterka książki W muzeum. Główna bohaterka książki odwiedza gmach muzeum. Przygląda się znanym dziełom sztuki. Każde z nich wzbudza w niej jakieś emocje. Pozytywne i negatywne. Pobudza do działania albo skłania do refleksji. Czasem wprawia w zakłopotanie. Są dzieła, które od razu budzą jej zachwyt. I takie, które wzbudzają niepewność. Przy niektórych dziewczynka zaczyna tańczyć, przy innych robi głupie miny, przy kolejnych siada i zaczyna rozmyślać. Spacer po muzeum okazuje się dla niej niezwykłą przygodą i mieszaniną emocji.



 

Czy dla czytelnika również może takim być? Moim zdaniem tak. Tosia jest tego najlepszym przykładem. Wizyta w muzeum nie musi być przykrym obowiązkiem, najnudniejszym elementem wycieczki klasowej i nieciekawym wypełnieniem deszczowego dnia. Może być pełną emocji wyprawą, która zachwyci nie tylko dorosłych, ale również dzieci. Tak było w przypadku dziecka autorki książki Susan Verde, które patrząc na obraz przedstawiający owoce, nagle zgłodniało. Nagle cała rodzina przekonała się, że sztuka może realnie na nas oddziaływać. Myślę, że każdy po przeczytaniu W muzeum również nie będzie miał wątpliwości. Zwłaszcza po tym, jak zobaczy emocje bohaterki wymalowane przez Petera H. Reynoldsa. Bardzo subtelne grafiki działają na wyobraźnię i zachęcają, żeby wybrać się do muzeum. Dacie się namówić? A może wcale nie trzeba Was namówić, bo w muzeach czujecie się jak w domu?




W muzeum

Susan Verde

ilustracje Peter H. Reynolds

tłumaczenie Zofia Raczek

Mamania 2021


 

 https://mamania.pl


"Śledztwo inspektora Mątwy" (Wydawnictwo Literatura)

Kryminały od zawsze cieszyły się sympatią Tosi. Historie z tajemnicą w tle to jedne z jej ulubionych lektur, po które zawsze z przyjemnością sięga. Ta miała wszystkie cechy potrzebne do tego, żeby podbić serce młodej czytelniczki. Temat, miejsce akcji, bohaterowie. Wszystko powinno jej się spodobać. A czy się spodobało?

 

Głównym bohaterem książki Śledztwo inspektora Mątwy jest Szymek. Uczeń szkoły podstawowej, syn dziennikarki i pracownika naukowego zajmującego się Antarktyką. Chłopiec, jak każde dziecko w jego wieku, miewa lepsze i gorsze dni. Kiedy ma ten gorszy, kiedy coś go smuci albo martwi, odwiedza stojący na Powiślu pomnik Syrenki. Robi to także w dniu, w którym rozpoczyna się akcja książki Małgorzaty Strękowskiej-Zaremby. Jednak tego dnia cokół jest pusty, nie ma na nim dobrze znanej wszystkim rzeźby. Co się z nią stało? Czy ktoś ją ukradł? Ale jak? Przecież rzeźba jest ogromna, więc zdjęcie jej z cokołu byłoby ogromnym przedsięwzięciem logistycznym. Sprawa szybko staje się głośna. Równie szybko okazuje się, że w ślady Syrenki z Powiśla idą inne pomniki, które znikają ze stolicy albo zamieniają się miejscami z innymi. Dlaczego tak się dzieje? Czy ma to jakiś związek z ostatnimi decyzjami władz Warszawy dotyczącymi właśnie pomników? Ponieważ jest to książka detektywistyczna wiele więcej zdradzić nie mogę. Napomknę jeszcze, że Szymkowi w śledztwie pomaga jego przyjaciółka Lena. Z kolei policja niespecjalnie wierzy w to, co mówią im Szymek i Lena. Na dodatek mama chłopca staje się jedną z głównych podejrzanych. Sytuacja bohaterów nie jest prosta. To samo można powiedzieć o pomnikach.





Tyle o fabule. Wróćmy do zasadniczego pytania, które pojawiło się na początku. Czy młodej miłośniczce kryminałów ta książka się podobała. Odpowiedź jest prosta i krótka. TAK! Ta książka po prostu nie może się nie podobać. Akcja toczy się szybko, bohaterowie budzą sympatię i zainteresowanie czytelników. W warstwę fabularną wplecione zostało mnóstwo ciekawostek dotyczących stolicy i znajdujących się w niej miejsc, w których upamiętniono ludzi dla niej zasłużonych. Można ją potraktować niemal jak przewodnik i z jej pomocą układać plan zwiedzania stolicy. Myślę, że taka inspirowana książką wycieczka wszystkim się spodoba. Przy okazji będzie można szukać odpowiedzi na pytania, które rodziły się również w głowach bohaterów. Dlaczego akurat ci ludzie trafili na pomniki? Dlaczego uczczono właśnie te wydarzenia? Dlaczego niektóre pomniki są usuwane i czy to zawsze jest dobra decyzja? Tych pytań jest oczywiście więcej, a o sytuacjach opisanych w książce rozmyśla i dyskutuje się naprawdę długo. Polecam ją z pełnym przekonaniem dzieciom, rodzicom i nauczycielom. Może tym ostatnim uda się wpleść ją do grupy książek omawianych na lekcjach historii albo języka polskiego. Naprawdę warto!




 

Śledztwo inspektora Mątwy. Gdzie jest Syrenka?

Małgorzata Strękowska-Zaremba

ilustracje Anna Oparkowska

Wydawnictwo Literatura 2021 


"Puzon" (Wydawnictwo GEREON)

Czym jest i jak wygląda puzon wie chyba każdy. To jednak nie ten puzon jest głównym bohaterem książki Madleny Szeligi (choć on również na jej kartach się pojawia). Puzon-bohater ma piękne futro, cztery łapy i ogon. Puzon jest kotem, a jego opiekunem jest zdolny, ale jeszcze nieznany szerokiej publiczności puzonista.


 

Kiedy ich poznajemy kot i muzyk wiodą spokojne (ale w przypadku muzyka nie do końca szczęśliwe) życie. Kot zajmuje się tym, czym zajmują się wszystkie koty, muzyk stara się o angaż w filharmonii. Kiedy w końcu mu się to udaje konieczna staje się przeprowadzka. Kot do sprawy podchodzi dość spokojnie, nowe miejsce nie jest może szczytem jego marzeń, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. Do czasu, kiedy Puzon strąca stojącą na stole szklankę, a woda zalewa należące do muzyka partytury. Kot nie zastanawia się długo. Chce uciec przed gniewem swojego opiekuna. Wychodzi przez okno, zeskakuje z parapetu i rozpoczyna życie na własną (kocią) łapę. Jego przewodnikiem i nauczycielem stanie się dziki kot. On uważa ludzi za wrogów, śpi w piwnicy, poluje na myszy i ptaki. A Puzon? Jeśli chce zostać dzikim kotem musi się tego wszystkiego nauczyć. Tylko czy on tak naprawdę tego chce?




Urzekła mnie poetyckość tej książki. Zachwycili bohaterowie. Kot Puzon, który uczy się życia na wolności, jego doświadczony przez życie czworonożny nauczyciel. Wiewiórka, która została wychowana przez rodzinę myszy. Gołębie, które wszędzie wlecą i wszystko wiedzą. Prawdziwa galeria sław i różnorodność charakterów. A wszystko to zamknięte w pięknych, nieco tajemniczych i bardzo klimatycznych zdaniach. Takich, jak miasto, w którym toczy się akcja tej powieści, czyli Kraków. Książka jest poetycka, a uzupełniają ją malarskie ilustracje autorstwa Evy Sanchez-Gomez. Trudno oprzeć się ich urokowi. Są naprawdę niezwykłe i doskonale oddają klimat opowieści snutej przez Madlenę Szeligę. Jeśli dodamy do tego piękne i bardzo staranne wydanie, to otrzymujemy książkę, które będzie wspaniałą lekturą i prawdziwą ozdobą domowej biblioteczki.





 Puzon

Madlena Szeliga

ilustracje Eva Sanchez-Gomez

GEREON 2021


 http://www.gereon.pl/