"30 znikających trampolin" (Wydawnictwo Albus)

Czy widzicie świat dokładnie tak samo jak ludzie, których mijacie na ulicy? Czy Wasze dzieci o sytuacji, która spotkała je w szkole albo przedszkolu opowiedzą tak samo, jak ich koledzy? Oczywiście, że nie. Każdy z nas widzi świat inaczej. Każdy w inny sposób opowiada o wydarzeniach, które przeżył. 


Książki opisują wydarzenia tylko w jeden sposób i z jednego punktu widzenia. Co prawda są powieści, w których historie opisane z perspektywy dwóch różnych bohaterów, ale trafić na takie jest zdecydowanie trudniej. Książek opisujących to samo wydarzenie na kilka sposobów nie ma chyba w ogóle. Przepraszam! Przynajmniej jedna jest! To 30 znikających trampolin Doroty Kassjanowicz. Autorka opisała w niej pozornie bardzo zwyczajną sytuację. Oto mama i jej dzieci wracają do domu. Dzieci już planują, co będą robić, kiedy w końcu do niego dotrą. Marzą o tym, żeby móc spędzić czas na trampolinie. Dostali ją niedawno i korzystają z niej każdego dnia. Zresztą nie tylko oni, trampolinę pokochały wszystkie dzieci z okolicy, które są częstymi gośćmi w domu (a raczej ogrodzie) Zosi i Łukasza. Niestety, tego dnia ze skakania nici! Trampolina zniknęła! Co się z nią stało? Czy ktoś ją ukradł? Dzieci mają pewne podejrzenia. Jak się wkrótce okazuje całkowicie bezpodstawne. Choć trampolina znajduje się w ogrodzie sąsiadów, to nie oni są złodziejami. Trampolinę porwał wiatr! To on jest winowajcą. 




Historia Zosi i Łukasza nie jest całkiem zwyczajna. O przelatujących między ogródkami trampolinach słyszał chyba każdy. Aż dziw bierze, że to właśnie ona stała się główną materią opowiadania. Fakt ten przestaje dziwić, kiedy czytelnik orientuje się, że zamysł książki Doroty Kassjanowicz jest zupełnie inny. Na kolejnych stronach przeczytamy tę historię jeszcze TRZYDZIEŚCI razy! Jak to możliwe? W każdej z tych trzydziestu wersji opowiedziano ją w innej konwencji. Raz jest napisana w taki sposób, że najbardziej akcentowane są kwestie związane z występującymi w tej historii dźwiękami. Innym razem staje się historią futurystyczną. W kolejnej wersji jest opowieścią grozy. W jeszcze innej zapisano ją w formie wiersza. W innej w formie esmesów! Tych wersji jest trzydzieści, każda opowiada tę samą historię, ale w zupełnie inny sposób.



Można zapytać po co to wszystko? Inspiracją do napisania tej książki były Ćwiczenia stylistyczne Raymonda Queneau. To tam znajdziemy bardzo prozaiczne zajście z autobusu opisane zostało na 99 różnych sposobów. Ta, adresowano do dorosłych książka, zachęciła Dorotę Kassjanowicz, do napisania podobnej historii dla dzieci. Czy jej się to udało? TAK! Teoretycznie, czytanie po raz trzydziesty tej samej historii powinno być nudne. A jednak tak nie jest. Z niecierpliwością przewracałyśmy kartki, żeby poznać kolejną odsłonę opowieści o Zosi i Łukaszu. Każda jest inna, wszystkie są ciekawe. 30 znikających trampolin to świetna propozycja dla dzieci, które marzą o karierze pisarskiej albo o tych, które mają problemy z pisaniem wypracowań. Przyda się również tym, którzy lubią rysować. Paulina Daniluk stworzyła inne ilustracje do każdej odsłony historii o trampolinie. Wszystkie stanowią doskonałe uzupełnienie opisywanych wydarzeń i razem z nimi tworzą książkę, którą przynajmniej raz powinno przeczytać każde dziecko!




30 znikających trampolin
Dorota Kassjanowicz
ilustracje Paulina Daniluk
Wydawnictwo Albus 2020


"Herosi. 20 historii o polskich olimpijczykach" (Znak Emotikon)

Chciałabym nauczyć Tosię wielu rzeczy. Jak każdemu rodzicowi zależy mi na tym, żeby wyrosła na mądrego, wrażliwego człowieka, który będzie zawsze zwracał uwagę na uczucia innych ludzi. Zależy mi również na tym, żeby była odważna w stawianiu sobie nowych wyzwań, konsekwentna i wytrwała. Tego nauczyć nie jest łatwo. W końcu nawet dorosłym zdarza się porzucać zbyt trudne zadania albo rezygnować z rzeczy, które wydają im się nieosiągalne. Jak ją tego nauczyć? Na razie trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, podejmuję różne próby i mam nadzieję, że ostatecznie każda z nich zaprocentuje w dorosłym życiu Tosi.


Ostatni pomocną dłoń wyciągnął do mnie Adam Szczepański, autor książki Herosi. Do książki trafiło dwadzieścia historii polskich olimpijczyków. Zaczynając od tych sprzed bardzo wielu lat, na czele z Haliną Konopacką, czyli pierwszą polską złotą medalistką. Po niej przyszli kolejni. Ich sportowymi zmaganiami emocjonowali się Polacy. Na stronach książki znajdziecie opowieści o Jerzym Kuleju, Władysławie Kozakiewiczu i Renacie Mauer. Traficie tam także na historie tych, których zmagania sami oglądaliście i gdyby tegoroczne igrzyska olimpijskie odbyły się w zaplanowanym terminie, obserwowałyby je Wasze dzieci. Wśród nich Natalia Partyka, Maja Włoszczowska i Anita Włodarczyk. 




Każdemu olimpijczykowi poświęcono jedną opowieść. Dwie historie dotyczą więcej niż jednego zawodnika. Tymi wyjątkami są drużyna piłkarska, która zdobyła srebrny medal na igrzyskach w Barcelonie oraz osada wioślarska Robert Sycz i Tomasz Kucharski. W książce znajdziecie nie tylko tych, którzy zdobyli złote medale. Są tam także srebrni i brązowi medaliści. Wszyscy ciężko pracowali. Najpierw, żeby w ogóle pojechać na igrzyska, jak choćby uznawany za "nieznośnego rozrabiakę" Władysław Komar. Borykali się z kontuzjami, jak Józef Szmidt albo jak Janusz Kusociński biegli w za małych butach (dziś taka sytuacja jest nie do pomyślenia, prawda?). Niektórych problemy dopadły dopiero na igrzyskach. Elżbieta Krzesińska startująca w skoku w dal przegrała przez swój warkocz, który dotknął piasku i zgodnie z przepisami skrócił jej skok. Robert Korzeniowski, nasz najsłynniejszy chodziarz, najpierw został zdyskwalifikowany, cztery lata później dotarł na metę jako drugi. Zdobył jednak złoty medal, bo zawodnik, który wygrał złamał przepisy. 




Takich historii jest w tej książce dwadzieścia. Wszystkie inspirują, wzbudzają zainteresowanie i pokazują, że wytrwała praca pozwala osiągnąć rzeczy wielkie. (Prawie) każdy zawodnik stanął na olimpijskim podium. Wielu zdobyło złoty medal, ale nie medale są w tej książce najważniejsze. Równie ważne są ich przygotowania, uparte dążenie do celu, codzienne ćwiczenia, które zaprowadziły ich na areny olimpijskie. To doskonały wzór dla dzieci. Wcale nie muszą skakać w dal, biegać albo pływać. Mogą pisać książki, tańczyć, grać na instrumentach, liczyć w pamięci albo malować. Bez względu na to, co robią (lub będą robić) muszą pamiętać, że bez wytrwałej pracy niewiele osiągną. Ta książka to doskonały prezent dla każdego dziecka, które jest dla nas ważne. A przy okazji Herosi koją trochę ból i tęsknotę po odwołaniu (niemal) wszystkich imprez sportowych. Herosi dają nam namiastkę stadionowych emocji, przypominają chwile wielkiej radości. Czyta się ją doskonale! To świetna lektura dla całych rodzin. Doskonały pretekst do rozmowy z dziadkami i rodzicami o sportowcach, których zmagania oni pamiętają. Matteo Ciompallini stworzył do niej zabawne, charakterne ilustracje, które dobrze komponują się ze sportowymi opowieściami. Dla kogo zatem jest ta książka? Czy tylko dla miłośników sportu? Absolutnie nie! Herosi spodobają się fanom sportowych zmagań, miłośnikom biografii i tym, którzy po prostu lubią dobre, ciekawe i niebanalne książki. Ta łączy w sobie wiele elementów. Autor miał ciekawy materiał i doskonale go wykorzystał. Ku uciesze czytelników oczywiście!




Herosi. 20 historii o polskich olimpijczykach
Adam Szczepański
ilustracje Matteo Ciompallini
Znak Emotikon 2020

Wyprawka pierwszoklasisty

W czerwcu tego roku moje dziecko otrzymało trzecie świadectwo szkolne i tym samym ukończyło etap edukacji wczesnoszkolnej. Mogę już czuć się doświadczoną matką i próbować udzielać innym rad w zakresie przygotowania dzieci do szkolnego debiutu. Przeżyliśmy przez te trzy lata wiele wzlotów i upadków. Klasa Tosi miała cztery wychowawczynie (w tym trzy w ciągu ostatniego roku). Szkoła pracowała na dwie zmiany, zdarzało się jej zaczynać zajęcia kilka minut przed 13 i kończyć tuż przed 16:30. Zaprowadzanie i odbieranie jej ze szkoły bywało problematyczne i oprócz nas w sprawę zaangażowani byli dziadkowie (pewnie to przeczytają, więc publicznie im w tym miejscu dziękuję, bo to dzięki ich poświęceniu Tosia nie musiała siedzieć w świetlicy od 7 rano i czekać na rozpoczynające się o 13 lekcje). Ostatni semestr trzeciej klasy, ze względu na epidemię, to była prawdziwa jazda bez trzymanki. Na szczęście szkoła zorganizowała to w taki sposób, że to, co działo się w sieci, bez wahania mogę nazwać lekcjami. Teraz powinniśmy cieszyć się wakacjami. Jednak mimo wszystko myśli uciekają w stronę szkoły, pierwszego dnia września i tego, co będzie. 

Czwarta klasa to diametralna zmiana w życiu ucznia. Pociesza mnie fakt, że budynek szkolny Tosia zna, członków swojej klasy jeszcze pamięta, nauczycieli (nawet tych uczących starsze klasy) może kojarzyć z korytarza. W znacznie gorszej sytuacji są przyszli uczniowie klas pierwszych. Podejrzewam, że większość z nich nie była na drzwiach otwartych, bo takowych nie zorganizowano. Nie widzieli nauczycieli, nie zajrzeli do sal lekcyjnych. Rodzice muszą ich na rozpoczęcie nauki w szkole przygotować całkowicie samodzielnie. Jak to zrobić? Nam pomogły dwie rzeczy. Dobre książki opisujące szkolną rzeczywistość i wspólne wybieranie rzeczy niezbędnych każdemu uczniowi.


Książek o szkole opisywałam już wiele. Niezmiennie polecam serię "Tornister pełen przygód" (KLIK), serię o Duni (KLIK) i książki o Hedwidze (KLIK). Dziś dołączę do nich kolejną. Od przedszkolaka do pierwszaka. Witaj szkoło to książka ważna uwagi z wielu powodów. Pierwszy i najważniejszy to ten, że została napisana przez nauczycielkę nauczania początkowego. Kto lepiej niż ona może wiedzieć z jakimi problemami borykają się dzieci rozpoczynające naukę w szkole?! Marcinek, Joasia i Miłosz są właśnie na początku tej drogi. Marcinek zamiast iść do szkoły, najchętniej schowałby się w szafie. Joasia podchodzi do sprawy bardziej optymistycznie, ale i ona się denerwuje. W końcu po wakacjach przekroczy próg szkoły, a tata mówi, że wtedy dopiero się zacznie. Na razie dziewczynka nie wie, co dokładnie tata ma na myśli, ale wie, że zmieni się wiele. Wiele zmieniło się w życiu Miłosza, chłopiec nie tylko po raz pierwszy idzie do szkoły, ale zmienia również miejsce zamieszkania. Pierwsze dni w szkole są dla niego trudne. Na moment staje się pośmiewiskiem całej klasy. Na szczęście szybko ktoś wyciągnie do niego pomocną dłoń. A wychowawczyni nie zbagatelizuje całej sprawy, tylko od razu wytłumaczy klasie, dlaczego pewnych rzeczy robić nie wolno. Książka Anny Chabowskiej to opowieść o pierwszym semestrze pierwszej klasy. To chyba najtrudniejszy moment dla każdego dziecka. Tego również bała się grupa przedszkolaków, która wysłuchała opowieści o Marcinku, Joasi i Miłoszu. Im ta historia opowiadana przez panią wychowawczynię w przedszkolu bardzo pomogła. Pomóc może również innym dzieciom, które denerwują się szkolnym debiutem. Znajdą tutaj blaski i cienie szkolnej rzeczywistości. Wydarzenia ważne i przełomowe oraz takie całkowicie codzienne. Wszystkie składają w całość, każde ma ogromne znaczenie, więc jeśli szukacie książki o początkach szkoły, to na tę naprawdę warto zwrócić uwagę.



Dobrze pamiętam nasze przygotowania do rozpoczęcia przez Tosię nauki w szkole. Pamiętam jak trzy lata temu, przy okazji wakacji w Beskidzie Śląskim, odwiedziliśmy showroom firmy TOPGAL. Tosia wybierała wtedy swój pierwszy plecak. Padło na tornister CHI 880 (KLIK). Wybór był strzałem w dziesiątkę. Tornister służył jej całe trzy lata i pewnie służyłby dalej, gdyby nie fakt, że przed nią czwarta klasa i całą rodziną uznaliśmy, że to czas na zmiany. W następnym tygodniu znowu wybieramy się do Cieszyna. Wstępny wybór już się dokonał, ale na co ostatecznie padnie okaże się już niedługo. Trzy lata temu jechaliśmy po zupełnie inny plecak, ale niewysokiej Tosi najbardziej pasowały tornistry (TU znajdziecie relację z naszej wizyty). Nie narzekała na niego nawet przez minutę. Każdego dnia chętnie zabierała go do szkoły i maksymalnie eksploatowała (sama widziałam jak raz stopień po stopniu spadał ze schodów). Z czystym sumieniem polecam go wszystkim rodzicom, którzy szukają dobrych jakościowo plecaków, które są nie tylko ładne, ale również wytrzymałe, to TOPGAL sprawdzi się tu doskonale. Lekki, pakowny, bardzo starannie wykonany i do tego ładny. Bez bohaterów bajek, którzy szybko się dzieciom nudzą, za to z wzorami, które spodobają się zarówno chłopcom i dziewczynkom. Każdy znajdzie przynajmniej jeden, który mu się spodoba (choć w przypadku Tosi i moim o wybór jednego, najładniejszego naprawdę trudno). 



W przypadku naszej rodziny i znajomych, którzy także wybrali plecaki TOPGAL, każde dziecko wybrało inny wzór, żaden jeszcze się nie powtórzył:) Wszyscy, którym my poleciliśmy te plecaki są zadowoleni, nikt nie składał reklamacji. A dla nas najważniejsze jest, że zadowolona była Tosia. Jej ten tornister zdecydowanie ułatwił organizację, nauczył ją układać w odpowiedni sposób książki, był lekki, sprawdził się w pełnym słońcu i (rzadko) padającym śniegu. Umilił etap edukacji wczesnoszkolnej, a dzień jego wybierania był jednym z najważniejszych w trakcie przygotowań do szkolnego debiutu. 


Książkę Od przedszkolaka do pierwszaka. Witaj szkoło!
Anny Chabowskiej znajdziecie na



A plecaki TOPGAL oczywiście na

"Królowa wody" (Instytut Wydawniczy Latarnik)

To byłoby doskonałe miejsce na wakacje. Stary dom, otoczony dużym ogrodem, park pełen drzew i staw. W tym miejscu jest kiepski zasięg, szwankuje internet, jest problem z telefonami. Spędzone tam wakacje mogłyby być doskonałą formą wypoczynku. Podobną do tych, które my pamiętamy z własnego dzieciństwa i wyjazdów do dziadków. Niestety, Aga nie jedzie do dziadków, ale razem z mamą, jej partnerem i jego synem, musi się do takiego domu przeprowadzić!


Dziewczyna jest załamana. Nowy dom jest okropny, stary i zniszczony. Nie czuje się w nim dobrze. Nie cieszy jej perspektywa mieszkania z (prawie) obcymi dla niej ludźmi. Przede wszystkim perspektywa mieszkania z Alexem, czyli synem Pawła, partnera mamy. Nie ma między nimi nawet najcieńszej nici sympatii, są wzajemne docinki i nieustające kłótnie. Aga z przerażeniem myśli o tym, że będzie musiała dzielić z nim niemal wszystko. Dlatego nawet jeśli cokolwiek w tym miejscu wzbudziło jej zainteresowanie (bo o zachwycie nie może być mowy), to nie powie o tym ani mamie, ani nikomu innemu. Mają być przekonani, że Aga jest w tym domu nieszczęśliwa. 




Jednak już po kilku dniach coś przykuwa uwagę dziewczyny. W domu słyszy dziwne szepty i jakieś tajemnicze dźwięki. Na bramach otaczających ogród dostrzega intrygujące napisy. Kiedy próbuje rozmawiać o tym z Pawłem, mężczyzna nie udziela jej żadnych odpowiedzi. Niewiele na ten temat mówi również pomagająca im sąsiadka. Kobieta wspomina o jakimś długu wdzięczności wobec rodziny Pawła. Aga nie wie co o tym wszystkim myśleć, nie wie jak połączyć elementy układanki. Nie wie jak dopasować do niej fioletowe róże, które rosną w ogrodzie, ale których nie można zrywać, bo podobno zapewniają domowi bezpieczeństwo. Nie wie, co myśleć o obrazach przedstawiających trzynaście dziewczynek i jednym portrecie pięknej kobiety, które znalazła w skrytce oddzielającej jej pokój od pokoju Alexa. To wszystko jest ogromnie tajemnicze, a Aga nie może przejść nad tymi sekretami do porządku dziennego. Chce je wszystkie rozwikłać. Chce wiedzieć, co wspólnego mają z tym wszystkim śmierci trzynastu zaginionych przez lata dziewczynek. Jedną z nich była siostra Pawła. Mężczyzna nie chce wracać do tych wspomnień, więc Aga musi szukać odpowiedzi sama.




Nie przesadzę, jeśli napiszę, że Marcin Szczygielski to ulubiony pisarz Tosi. Zaczęło się od cyklu książek od Mai, potem przyszedł czas na kolejne historie. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że na wiele z nich jest jeszcze za mała. Okazało się, że nie jest. Przeciwnie, pochłaniamy jego książki jedna po drugiej i każda budzi jej zachwyt. Królowa wody była pierwszą, którą Tosia przeczytała sama. Próbowałam ją przekonać, żebyśmy dokończyły tę, którą wtedy czytałyśmy i potem razem przeczytały Królową wody razem. Nie udało mi się. Tosia dostała ją z okazji zakończenia roku szkolnego i już pierwszego dnia przeczytała kilka rozdziałów, co chwilę wykrzykując jaka to wspaniała książka. Zachwycało ją wszystko, intrygowały nawiązania do mitologii słowiańskiej, interesowały przedstawione w Królowej wody relacje rodzinne. Wielki zachwyt wzbudziły niebanalne i bardzo piękne ilustracje. Nie mogłam więc i ja przeczytać tej książki. Zachwyt Tosi był do tego najlepszą rekomendację. Czy moje dziecko przesadzało? Absolutnie nie. Ta książka jest fantastyczna! Czytałam ją z takim samym zainteresowaniem jak ona. To powieść doskonała! Trzyma w emocjach od początku do końca. A zakończenie pozwala mieć nadzieję, że może kiedyś doczeka się kontynuacji. Jeśli tak będzie, to pierwsze pobiegniemy do księgarni, żeby ją kupić.




Królowa wody
Marcin Szczygielski
Instytut Wydawniczy Latarnik 2019

"Ala Baba i dwóch rozbójników" (Wydawnictwo BIS)

Czytamy Tosi od urodzenia. Najpierw były to wiersze albo książki, które pamiętaliśmy z własnego dzieciństwa. Potem, kiedy Tosia sama zaczęła decydować, co czytamy, częściej sięgaliśmy po niedługie historie, które w całości można było przeczytać w jeden wieczór. Pod koniec przedszkola sytuacja uległa zmianie i od tej pory przede wszystkim wybieramy te książki, których czytanie można rozłożyć na kilka wieczorów. 



Myślę, że we wszystkich rodzinach jest podobnie. Kiedy tylko dzieci stają się cierpliwsze, można czytać z nimi dłuższe książki, opowiadające coraz bardziej złożone historie. Tylko od czego zacząć? Wybór jest ogromny, więc z jednej strony każdy powinien znaleźć coś dla siebie, z drugiej łatwo się w tym wszystkim pogubić. Postaram się pomóc Wam dokonać wyboru i polecę książkę, która na rynku wydawniczym jest już od jakiegoś czasu. Dobre książki mają to do siebie, że się nie starzeją, więc można je czytać cały czas.



Ala Baba i dwóch rozbójników Joanny Wachowiak taką książką właśnie jest. Opowiada ona o przygodach rodzeństwa. Ala ma dwóch młodszych braci bliźniaków. Dziewczynka dzieli z nimi pokój, co doprowadza to wielu konfliktowych sytuacji. Trzeba jednak pamiętać, że rodzeństwo to nie tylko kłopoty, ale również wiele okazji do świetnej zabawy. I właśnie o takiej zabawie opowiada ta książka. Wszystko zaczęło się od nieco nieprzemyślanych słów o kosmicznej podróży. Ala opowiedziała braciom o locie, który podobno planuje. Takie słowa rzucić łatwo, ale wywiązać się z nich jest znacznie trudniej. I właśnie Ala zaraz po tym, jak powiedziała, że wybiera się w kosmos, szuka sposobu, żeby się z tych słów wywiązać. Łatwo nie będzie, bo braciom plany siostry bardzo przypadły do gustu. Ala nie ma wyboru, jeśli chce wyjść z całej sytuacji z twarzą (i żeby autorytet starszej siostry nie ucierpiał) musi coś wymyślić. I wymyśla! Każdego dnia opowiada braciom o międzygalaktycznych przygodach, o mieszkańcach kosmicznych krain. Jej historie zachwycają, pobudzają wyobraźnię i budzą zazdrość. Niestety, sytuacja nieco wymyka się spod kontroli dziewczynki. Wymyślane przez nią opowieści powoli zaczynają żyć własnym życiem i docierają do osób, które absolutnie nie powinny ich usłyszeć. Czy Ala w końcu powie swoim braciom prawdę?



Rozwój wypadków sprawia, że Alę Babę i dwóch rozbójników chciałoby się przeczytać od razu w całości. Oczywiście można to zrobić. Ja polecam jednak podzielić sobie tę przyjemność na części. Każdy rozdział prowokuje do rozmyślań i zachęca do rozmowy. O prawdomówności, relacjach z rodzeństwem i rówieśnikami. I oczywiście do snucia marzeń o własnych kosmicznych podróżach. Na razie takich wymarzonych, odbywanych we własnej wyobraźni, ale może kiedyś naprawdę wyruszy w kosmos. Ta książka może nie pełni roli przewodnika po kosmicznych przestrzeniach, ale po ścieżkach dzieciństwa na pewno. I właśnie dlatego warto ją przeczytać.


Ala Baba i dwóch rozbójników
Joanna Wachowiak
ilustracje Teresa Zalewska/Hoya
Wydawnictwo BIS 2016

"Ryba o imieniu Fabian" (Wydawnictwo Zakamarki)

Ostatni rok szkolny był tak dziwny, że jeśli dzieci we wrześniu wrócą do tradycyjnej nauki, to każdy będzie czuł się jak pierwszak. Niektórzy nie widzieli się pewnie od marca, nie zobaczą się przez całe wakacje. Niektórzy (jeśli) we wrześniu wrócą do szkoły poczują się, jakby przyszli do zupełnie nowej klasy. Wielu będzie się pewnie denerwować. Jak Selma, bohaterka książki Ellen Karlsson.


Selma o koronawirusie jeszcze nie słyszała, ale i bez tego miała dosyć nerwów. Zupełnie nie mogła się odnaleźć w swojej klasie, bardzo trudno było jej znaleźć bratnią duszę. Czytaliśmy o tym w pierwszym tomie jej przygód (KLIK). Jakiś czas temu ukazał się drugi, w którym po raz kolejny spotykamy Selmę. Dziewczynka przygotowuje się do nowego roku szkolnego. Rozpocznie go w zupełnie nowej klasie. Starą opuściła właśnie ze względu na brak bratniej duszy. Czy w nowej będzie lepiej? Tego na razie nikt nie wie. Ani ona, ani rodzice, ani Ptak, kolejny bohater książki. Poznaliśmy go już w pierwszym tomie. Wtedy dziobał w sercu Selmy, a ona czuła się przez to coraz bardziej nieszczęśliwa. Teraz mieszka w doniczce i daje Selmie bardzo duże wsparcie. Dzięki temu dziewczynka zyskuje coraz większą pewność siebie. Nie jest to może aż tak wielka zmiana, o której wszyscy marzą, ale postęp widać. Najwięcej Selma zyskuje przy okazji przygotowywania szkolnego projektu. Zostaje przydzielona do grupy z Fabianem, który pasjonuje się kamieniami. Kiedy rozpoczynają pracę nad nim, dziewczynka nawet nie podejrzewa, że po zakończeniu pracy będzie miała kolejnego przyjaciela! Kolejnego, bo przecież jej najlepszą przyjaciółką jest Sznurówka. Niestety, Sznurówka mieszka daleko i ich spotkania nie mogą być częste. Kiedy jednak udaje im się spotkać, zawsze dzieje się coś wyjątkowego. Tym razem także.



Nie będę Wam jednak zdradzać co. I robię to przede wszystkim dlatego, żeby jeszcze bardziej zachęcić Was do przeczytania tej książki. To naprawdę mądra i wartościowa lektura. Niby bardzo oszczędna w środkach, napisana prostymi zdaniami i pozbawiona wymyślnych słów. Jednocześnie jest w niej to wszystko, co ważne dla rówieśników Selmy. To doskonała książka dla dzieci nieśmiałych, niepewnych siebie albo mających problem z nawiązywaniem relacji z rówieśnikami. Przykład Selmy pokazuje, że każdy w końcu znajduje swoją bratnią duszę. Choć w takich sytuacjach o cierpliwość bardzo trudno, to czasem naprawdę warto poczekać. Historia Selmy może być dla takich dzieci wsparciem i drogowskazem. Dla rodziców również. Polecam małym i dużym, nie tylko na nadchodzący rok szkolny.



Ryba o imieniu Fabian
 Ellen Karlsson
ilustracje Eva Lindstrom
tłumaczenie Katarzyna Skalska
Zakamarki 2019