"Drzewo" (Wydawnictwo Debit)

Miałam w dzieciństwie pocztówkę z kotem i sentencją mówiącą o tym, że każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Nie widziałam tej kartki od kilkunastu lat, a mimo to jej przesłanie zostało mi w pamięci do dziś. Powiem więcej, kiedy planuję różne rzeczy bardzo często mi towarzyszy i zawsze, podejmując nowe wyzwanie, przypominam sobie, że wielkie rzeczy zaczynają się od rzeczy małych.



Na przykład takie drzewo. Każde, nawet to największe, było kiedyś maleńkim ziarenkiem. Trudno w to uwierzyć? Dorosłym na pewno nie. Większy problem ze zrozumieniem tego mogą mieć dzieci. Właśnie dla nich powstała książka Drzewo, która w piękny, mądry i niezwykle urokliwy sposób pokazuje, że małe rzeczy mają wielką moc. Udowodniła to Hania, która pewnego dnia wrzuciła do ziemi maleńkie ziarenko. Chciała, żeby kiedyś wyrosło z niego drzewo. Jej marzenie się spełniło. Ziarenko wykiełkowało, a po jakimś czasie jej oczy cieszyło młode drzewo z jedną gałęzią. Gałąź okazała się doskonałym mieszkaniem dla ptaków, które szybko zbudowały na niej gniazdo i złożyły jajka. Niedługo potem wyrosła druga gałąź, a drzewo okazało się miejscem dogodnym do tego, żeby wybudować pod nim norkę. Zrobiła to rodzina królików. Po nich pojawiły się pszczoły, które skusiły rosnące na drzewie owoce. Potem dołączyły do nich mrówki. Pod drzewem i wokół niego toczyło się życie. Przybywały nowe zwierzęta, wyrastały nowe rośliny. Pierwsze drzewo dało życie kolejnym! 



To wszystko obserwują mali czytelnicy. Widzą jak zmienia się drzewo i lista, którą tworzy narrator tej opowieści. Ciągle dołączają do niej kolejne rzeczy, które ściśle wiążą się z głównym bohaterem tej historii. A na końcu słowa zostają zastąpione przez obraz. Dzieci same będą musiały opowiedzieć, co widzą na ostatnich ilustracjach. Tych, na których szczegółów jest tak wiele, ze trudno je wszystkie od razu dostrzec.



Drzewo, choć niewielkie formatem, niesie ze sobą wielkie i mądre przesłanie. Uczy, że wszystko zaczyna się od maleńkich rzeczy, od pierwszego kroku, pierwszej decyzji. Trzeba się na nie decydować, trzeba je podejmować, bo tylko wtedy można robić rzeczy wielkie i wyjątkowe. Nas oczarowało zarówno przesłanie, jak i ilustracje. Delikatne, kolorowe, bardzo miłe dla oka, pobudzające wyobraźnię i zachwycające. Na każdej stronie równie piękne. Widzimy na nich życie toczące się wokół drzewa, możemy zaobserwować zachodzące przy nim zmiany. To uczta dla oczu! Pożywka dla dziecięcej wyobraźni. Właśnie dlatego Drzewo to jedna z tych książek, która musi znaleźć się w każdej dziecięcej biblioteczce!



Drzewo
Rodrigo Mattioli
tłumaczenie Agata Picheta
Wydawnictwo Debit 2020
wiek 3+



"Rezerwat wymarłych stworzeń" (Wydawnictwo Zielona Sowa)

Pierwsze zdania tej książki zwiastują całkiem zwyczajną opowieść, która zupełnie nie pasuje do bardzo wyjątkowego tytułu, który nosi. Bo oto mamy całkiem zwyczajnego chłopca mierzącego się z rozstaniem rodziców, problemami w szkole i relacjami z rówieśnikami. Bywa smutno, bywa wesoło. Jest do bólu prawdziwie. Mogłaby z tego powstać interesująca powieść obyczajowa. Powstało jednak coś znacznie ciekawszego, bo do warstwy obyczajowej dołączyły elementy bardzo nierzeczywiste!


Pewnego dnia, główny bohater książki, George zauważa w sklepowej witrynie kartkę z ogłoszeniem. Wisiała między wieloma innymi, mimo to zwróciła uwagę chłopca. Autor tego ogłoszenia potrzebował pomocy. Nie napisał jednak jakiej dokładnie, a jedyne czego wymagał od pomocnika, to zainteresowanie dzikimi zwierzętami. Nie była to jednak praca z tygrysami w zoo, bo chętny do pomocy miał się zgłosić na farmie Wormestall. Czego więc to intrygujące ogłoszenie mogło dotyczyć? George bardzo chciał to sprawdzić. Niestety, jego mama sprzeciwiała się samotnemu spacerowi syna na farmę. Sama nie miała czasu, żeby mu towarzyszyć. Nie mogły, a przede wszystkim nie chciały pomóc chłopcu jego siostry. George się nie poddał, zdobył towarzystwo i mógł już ruszyć w kierunku farmy. Tam spotkały go rzeczy wyjątkowe. Okazało się, że nie mieszkają tam ani kozy, ani lwy, ani żadne kolorowe papugi. Farma była miejscem, w którym mieszkały zwierzęta dotąd uznawane za wymarłe. Nie brakowało tam także takich, które znano jedynie z legend. O wielu z nich George nigdy nie słyszał. Niektórym trudno było nawet nadać nazwę. Są i te, które naukowcy dobrze znają (choć nigdy nie widzieli ich osobiście), dinozaury albo ptaki dodo. Zwierzęta są tak niezwykłe, że trzeba na każdym kroku uważać, żeby na któregoś nie nadepnąć albo nie usiąść. George szybko aklimatyzuje się w tym miejscu, czuje sympatię do jego właścicieli i mieszkających tam zwierząt. Być może przychodziłby tam każdego dnia, rozmawiał z ludźmi, opiekował się zwierzętami. Może poznawałaby je lepiej, zdobywał ich zaufanie. Miło spędzał czas i był szczęśliwy. Tak mogłoby być, gdyby George nie był bohaterem książki. Bohaterów książki spotykają przygody, które nie pozwalają im nawet przez chwilę odetchnąć. 



Niestety, tych przygód zdradzić Wam nie mogę. A uwierzcie, że mam na to ogromną ochotę. Bo Rezerwat wymarłych stworzeń trzyma w emocjach od początku do końca. Tę książkę czyta się z wypiekami na twarzy. Każdy, kto po tę książkę sięgnie będzie chciał dowiedzieć się jak najszybciej, co stanie się później. 250 stron książki czyta się niemal jednym tchem. To wszystko sprawia, że Rezerwat wymarłych stworzeń może stać się jedną z ulubionych lektur na nadchodzące wakacje. Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki znajdą tu coś dla siebie. Jeśli jesteście nauczycielami albo rodzicami, którzy wybierają nagrody na zakończenie roku szkolnego, koniecznie rozważcie tę książkę jako jedną z propozycji. Jeśli jeszcze szukacie prezentu na nadchodzący Dzień Dziecka, a macie w domu ucznia szkoły podstawowej, to także będzie bardzo dobry wybór. Dzieci na pewno będą Wam wdzięczne i nie będą ukrywać zadowolenia. A jak pójdą spać, to możecie tę książkę przeczytać sami. Wam też się spodoba!



Rezerwat wymarłych stworzeń
Veronica Cassanteli
tłumaczenie Anna Piasecka-Byra
Zielona Sowa 2020
wiek 9+

"Moja babcia kocha Chopina" (Wydawnictwo Literatura)

Miały być spektakle teatralne, miały być koncerty w filharmonii. Nic z tych planów nie wyszło. Oglądamy rejestracje różnych wydarzeń kulturalnych, które są dostępne w internecie, ale każdy przyzna chyba, że to nie jest to samo. Niedawno znalazłyśmy sposób na ukojenie tęsknoty za koncertami. Pomogła nam w tym jedna z nowości Wydawnictwa Literatura.


Moja babcia kocha Chopina to kolejna wspaniała opowieść z elementami biograficznymi autorstwa Anny Czerwińskiej-Rydel. Ta autorka już nie raz udowodniła, że pisze wspaniałe opowieści o wielkich ludziach, którzy na zawsze zapisali się w historii. Ta książka, jak już wspomniałam wcześniej, nie jest typową biografią, a raczej powieścią z elementami biografii. Główne bohaterki są dwie, babcia i wnuczka. Mała Maja często odwiedza swoją babcię i z zainteresowaniem, ale i pewnym niepokojem przygląda się stojącemu w jej mieszkaniu fortepianowi. Instrument przykryty jest ogromną chustą i budził ciekawość dziewczynki. Maja czuła, że może się za nim kryć jakaś tajemnica. W końcu nadchodzi dzień, w którym babcia decyduje się odsłonić fortepian. Jest to dzień wyjątkowy, bo właśnie wtedy Maja dowiaduje się, że babcia Wanda będzie ją uczyć gry na fortepianie. Podróż w świat dźwięków i życia jednego z najwybitniejszych Polaków. Maja i jej babcia będą podróżować śladami Chopina. Odwiedzą Żelazową Wolę, zajrzą do warszawskich Łazienek, gdzie stoi chyba jego najbardziej znany pomnik. Dowiedzą się, czym zajmował się tata Fryderyka, co lubił robić mały Frycek i w jaki sposób zaczęła się jego przygoda z muzyką. Babcia opowiada także o świecie, w jakim żył Chopin, nakreśla tło historyczne. To ciekawa lektura, nie tylko dla tych, których pasją jest muzyka.






Uwielbiamy książki Anny Czerwińskiej-Rydel od dnia, w którym przeczytałyśmy pierwszą z nich. Nikt, tak jak ona nie umie opowiadać historii o ludziach, których warto znać i, którzy mogą być dla młodych czytelników inspiracją. Z książką Moja babcia kocha Chopina jest tak samo. Oczywiście nikt nie musi od razu zostawać pianistą, ale każdy może spełniać swoje marzenia. Każdy może realizować swoje pasje i rozwijać zainteresowania. To przesłanie ważne dla najmłodszych. Starszym ta książka przypomni, że dzieci trzeba wspierać w realizacji marzeń. Polecam czytać tę książkę w rodzinnym gronie. Czytać albo słuchać, bo dołączono do niej płytę. Na niej usłyszeć można nie tylko cały tekst, ale również utwory Chopina! Podwójna przyjemność gwarantowana!






Moja babcia kocha Chopina
Anna Czerwińska-Rydel
ilustracje Magdalena Pilch
Wydawnictwo Literatura 2020
wiek 9+


"Szlaki polskich gor" (Wydawnictwo SBM)

Planujecie wakacje? A może powinnam zapytać inaczej, dokąd planowaliście wybrać się na wakacje? My zarezerwowaliśmy pobyt jeszcze przed wybuchem pandemii. Chcielibyśmy z niego skorzystać. Co z tego wyjdzie? Trudno powiedzieć, bo nie wiemy, co będzie za tydzień. Nie przeszkadza nam to jednak czytać książek o miejscach, które mieliśmy odwiedzić. W tym przypadku są to książki o naszych ukochanych górach.


Szlaki polskich gór wypatrzyłam na Instagramie. Od razu wiedziałam, że to książka dla nas. Tosia i ja uwielbiamy górskie wędrówki. Z trochę większą rezerwą podchodzi do nich TosiTata, ale nieustannie nad nim pracujemy i mamy na tym polu pewne sukcesy. Tegoroczne wakacje mamy (bo jest w nas jeszcze cały czas odrobina nadziei) spędzić w Beskidzie Śląskim, a Tosia już wspomina o tym, że za rok chciałaby pojechać całą rodziną do Zakopanego. Czytanie takich książek jest więc dla nas szansą nie tylko na ukojenie tęsknoty za chodzeniem po górach, ale i okazją do odkrycia nowych miejsc, które warto byłoby odwiedzić.



Autorka książki zaczęła swoją opowieść o górach od informacji praktycznych dotyczących wędrówek po szlakach. Stąd mniej wprawieni turyści dowiedzą się, co trzeba spakować do plecaka i jak wybrać najlepszą trasę. Autorka przypomina o konieczności sprawdzenia pogody, mierzenia sił na zamiary i dobrym oszacowaniu czasu. Kiedy to wszystko zostanie przygotowane, a wiedza przyswojona, można ruszać na szlak. Dokąd najlepiej? Możliwości jest wiele. Karkonosze, Beskidy, Gorce, Góry Świętokrzyskie. A może kogoś skuszą Tatry lub Pieniny? Miłośnicy natury i spokoju wybiorą pewnie Bieszczady. Innych skuszą Góry Stołowe. Miłośników tajemnic i historii przyciągną pewnie Góry Sowie. Wybór jest naprawdę duży. Autorka opisała nie tylko najpopularniejsze szlaki. Każda rozkładówka to kopalnia wiedzy o zabytkach, przyrodzie i budowie geologicznej konkretnych regionów. Informacji jest wiele, ale są one krótkie, ciekawie napisane, interesujące i zrozumiałe dla dzieci. Wszystkie zachęcają nie tylko do wędrówek, ale również do dalszych poszukiwań.



Szlaki polskich gór to inspirująca książka dla miłośników podróży. Dla tych, którzy już nie raz chodzili po szlakach będzie okazją do przypomnienia sobie odwiedzonych już miejsc. Tych, którzy w górach jeszcze nigdy nie byli może zainspirować. Tyle tam ciekawych miejsc do zobaczenia i szczytów do zdobycia. Tam nie można się nudzić nawet w deszczowe dni. Wszystkie te ciekawe i warte do zobaczenia miejsca zostały pokazane na zdjęciach. Miło popatrzeć na nie, kiedy podróżowanie jest pewnym luksusem i dowodem odwagi (choć pewnie niektórzy powiedzą, że głupoty). Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby snuć jakieś plany. Na ten rok albo na kolejne. Dzięki tej książce można również odbywać wspaniałe podróże palcem po mapie. A tym żaden koronawirus nie przeszkodzi!



Szlaki polskich gór
Agnieszk Nożyńska-Demianiuk
ilustracje Marcin Kot, Magdalena Stefańczyk
Wydawnictwo SBM 2020

 

"Pippi w parku" (Wydawnictwo Zakamarki)

Wiele osób zdziwiło się, kiedy kilka dni temu napisałam na Instagramie, że lektura tej książki była pierwszym spotkaniem Tosi i Pippi. Naprawdę nigdy wcześniej się nie złożyło. Próbowałam kilka razy zainteresować ją historią tej bohaterki, ale Tosia nigdy nie chciała poznać jej bliżej. Pewnie dlatego w naszym domu nie było żadnej książki jej poświęconej. Nie było, ale już jest. Na razie jedna, ale jest nadzieja, że niedługo będzie ich więcej. Bo Tosia zaczyna Pippi lubić.


Wydana niedawno przez Zakamarki książka Pippi w parku to tylko jedno opowiadanie. To jednak w zupełności wystarczy, żeby przekonać się czy książki o tej sympatycznej rudowłosej dziewczynce to coś dla naszych dzieci. O czym opowiada wydana przez Zakamarki książka? O podróży Pippi do Sztokholmu. Najsilniejsza dziewczynka świata jedzie tam nieść pomoc innym. Tommy, przyjaciel Pippi, przeczytał w gazecie, że w jednym ze sztokholmskich parków panoszy się chuliganeria. Policja nie może sobie z tym poradzić. Mieszkańcy nie mogą korzystać z parku. Dla Pippi wszystko jest jasne. Musi pojechać do stolicy i pomóc mieszkańcom miasta. Dziewczynka zabiera ze sobą nie tylko przyjaciół i ukochane zwierzęta, ale również dom, w którym mieszkają. Tak, dobrze przeczytaliście. Pipppi najpierw rozbiera, a potem składa Willę Śmiesznotkę. Nie udaje się jednak uniknąć problemów. Zanim na drodze Pippi i jej przyjaciół stanie banda chuliganów, ich plany spróbuje pokrzyżować urzędnik, który grozi, że zgłosi nielegalną budowlę w komisji do spraw infrastruktury. Na szczęście dzieci znajdują sposób na rozwiązanie tego kłopotu. Nieco trudniej może być z chuliganami, ale i na nich Pippi znajdzie sposób. Ku uciesze czytelników, oczywiście!


Pierwsze spotkanie z Pippi, mimo pewnych obaw ze strony Tosi, okazało się ciekawe, wartościowe i bardzo zabawne. Jej przygoda w Sztokholmie zwróciła jej uwagę i rozpaliła ochotę na poznanie innych historii z jej życia. Nie jest to jednak książka tylko dla tych, którzy o Pippi wcześniej nie słyszeli. Ta historia została wydana po raz pierwszy, więc nie możecie jej znać. I bez względu na to czy z Pippi dobrze się znacie, czy tak jak my dopiero będziecie ją odkrywać, to ta książka jest dla Was i Waszych dzieci. Kończąca właśnie 75 lat Pippi zupełnie się nie zestarzała, nadal bawi i śmieszy. Ta książka jest tego najlepszym dowodem. Ponadczasowa opowieść, przezabawne ilustracje. Jeśli dopadnie Was chandra, koniecznie przeczytajcie tę książkę. Pippi przepędzi wszystkie smutki!



Pippi w parku
Astrid Lindgern
ilustracje Ingrid Vang Nyman
tłumaczenie Anna Węgleńska
Zakamarki 2020

Gra(my) w piątki": "Łap za słówka! Gra karciana" (Wydawnictwo EGMONT)

Dawno nie było tu żadnej gry. W pierwszych tygodniach narodowej kwarantanny w planszówki graliśmy całkiem sporo. Potem poczuliśmy pewien przesyt i na jakiś czas porzuciliśmy gry. Teraz do nich wracamy. I dzielimy się z Wami naszym najnowszym odkryciem.


Łap za słówka! to gra karciana. Jest mniejszą wersją znanej już pewnie wielu z Was tradycyjnej gry pod tym samym tytułem. W tej nie znajdziemy kostek, żetonów, klepsydry i innych rzeczy, które znamy z pełnej wersji. Nieduże pudełko kryje w sobie jedynie karty. Nawet notes i ołówek do zapisywania słów musimy zorganizować we własnym zakresie. Czy to wada? Absolutnie nie. Dzięki temu tę grę można wszędzie ze sobą zabrać. A to, w obliczu nadchodzących wakacji, może być bardzo istotne. Bo zakładamy, że jakieś wakacje dojdą do skutku i na, przynajmniej krótki, wyjazd będziemy musieli się spakować.



Dlaczego warto będzie wziąć ze sobą tę grę? Spieszę z odpowiedzią! Przede wszystkim dlatego, że Łap za słówka! to fantastyczna rozrywka i świetna gimnastyka dla umysłu. W pudełku znajdziecie cztery zestawy kart. Różnią się grafikami i kolorami rewersu. Dwie talie z literami alfabetu, talia z kategoriami i talia z punktami. Zanim rozpoczniemy rozgrywkę musimy karty podzielić i każdą talię ułożyć na innym stosie. Na początku każdy gracz dostaje dwie karty kategorii. Rozgrywkę rozpoczyna ten, który ma najdłuższe imię. Kładzie on na stole jedną z kart kategorii i wyciąga po jednej karcie z każdego stosu z literami. Zadanie wszystkich uczestników gry polega na zapisaniu trzech słów z danej kategorii zawierających litery z wylosowanych kart. Proste? Nie. W przypadku wielu kategorii i niektórych układów liter wymyślić trzy słowa jest naprawdę trudno. Kiedy już uda się zapisać trzy słowa, krzyczy "stop" i pozostali gracze kończą zapisywanie wyrazów. Pierwsza osoba (ta, która krzyknęła stop) czyta swoje słowa. Jeśli ktoś zapisał takie same, gracze muszą je wykreślić. Za te, które się nie powtórzyły otrzymują punkty. Wygrywa osoba, która po zakończeniu rozgrywki ma ich najwięcej.




Zasady, jak widzicie, są proste. Wymyślanie słów może sprawić znacznie większy kłopot. Nie warto się jednak zniechęcać, tylko odważnie główkować. Łap za słówka! to wspaniała zabawa dla umysłu i naszego, być może ostatnio, mało rozruszanego mózgu. Takie zagadki i łamigłówki to dobry sposób na rodzinną zabawę, umilenie wspólnie spędzanego czasu. To także bardzo rozwijająca zabawa, która spodoba się rozmiłowanym w główkowaniu małym i dużym. Nam Łap za słówka! bardzo się spodobało i na pewno na długo zagości w naszym domu.



Łap za słówka! Gra karciana
3-8 graczy
wiek 8+
EGMONT 2020


https://egmont.pl/

"Ja, Kosmo" (Wydawnictwo Wilga)

Nigdy nie miałam psa i pewnie nigdy mieć psa nie będę. Do psów mam taki stosunek raczej obojętny. Wzrusza mnie historia chorego czworonoga, porusza opowieść o psie, który czekał na zmarłego właściciela, złoszczą mnie liczne artykuły o psach porzucanych w lesie. Czasem zdarza mi się pogłaskać psa znajomych, ale równie dobrze mogę będąc w odwiedzinach u kogoś, kto ma psa nie pogłaskać go przez całą wizytę. Tosia ma podobnie. Nie ufa nieznanym zwierzętom, nie próbuje głaskać psów sąsiadów. Jednak żadnej z nas nie przeszkadza to w czytaniu książek o psach. Te uwielbiamy, czytamy z zapałem i wielką przyjemnością. Niedawno do naszej psiej biblioteczki dołączyła kolejna książka, którą musimy Wam polecić! 


Bohaterem Ja, Kosmo jest trzynastoletni golden retriver. Nie można nazwać go inaczej, jak tylko pełnoprawnym członkiem rodziny. Kosmo jest z nimi od zawsze i czuje się za nich odpowiedzialny. Wiemy to, ponieważ to właśnie pies jest narratorem tej historii. Opowiada o Maxie i Emmaline, dziećmi, z którymi się bawi i, których pilnuje. Mówi o mamie i tacie, którzy stworzyli tę wyjątkową rodzinę. Niestety, jak to często bywa i tych bohaterów dotykają problemy. Trwająca przez trzynaście lat sielanka zostaje zakłócona przez coraz częstsze spory, które rodzą się między rodzicami. Trudno im się porozumieć, pojawiają się drobne uszczypliwości, z czasem wybuchają większe konflikty. To martwi nie tylko dzieci, ale również psa. Stary Kosmo jest mocno zaniepokojony tym, co się dzieje. Nie chce, żeby dorośli się kłócili, żeby cierpiały na tym dzieci, a w końcu i on sam. Kosmo musi coś zrobić. Tylko co może zrobić trzynastoletni, coraz bardziej schorowany pies? Niby niewiele. A jednak Kosmo odkrywa w sobie pokłady sił i talenty, o które nigdy się nie podejrzewał! Kosmo chce zacząć tańczyć! Ma nadzieję, że wygrana w konkursie odmieni losy wszystkich bliskich mu osób.



Ja, Kosmo wzrusza i bawi. Ta piękna opowieść o wielkiej przyjaźni, która połączyła człowieka i psa. Od razu przypomniały nam się historie Hachiko i Dżoka, którzy przez długi czas czekali na swoich zmarłych właścicieli. Kosmo, na szczęście, nie musiał mierzyć się z odejściem właściciela, ale pokazał jak bardzo kocha tych, którzy przez tyle lat byli blisko niego. Nie chce, żeby dzieci chodziły smutne. Nie chce, żeby dorośli spierali się ze sobą. Gotów jest poświęcić dla nich wszystko. Rezygnuje ze spokojnego leżenia na kanapie albo dywanie. Zbiera wszystkie swoje siły, pokonuje wszystkie ograniczenia i robi coś naprawdę wyjątkowego! Czytelnicy kibicują Kosmo ze wszystkich sił, chcą, żeby wszystko skończyło się dobrze. A jak to wszystko się skończy? O tym musicie przeczytać sami! W książce, która spodoba się nie tylko miłośnikom psów.



Ja, Kosmo
Carlie Sorosiak
tłumaczenie Ewa Kleszcz
Wydawnictwo Wilga 2020
wiek 9+