Gra(my) w piątki: "Speed Cups" (Wydawnictwo EGMONT)

Coraz dłuższe wieczory i coraz chłodniejsze dni sprawiają, że znacznie częściej kierujemy nasz wzrok w stronę ulubionych gier. To najlepszy czas na ich odkurzenie i kolejne emocjonujące rozgrywki. To doskonała odskocznia od codziennych problemów i szansa na spędzenie czasu w rodzinnym gronie. Mamy sporą kolekcję gier, które uwielbiamy i do których bardzo chętnie wracamy. Nie przeszkadza nam to jednak w szukaniu nowości. Zwłaszcza, że gier ukazuje się wiele i bardzo wiele z nich to gry warte uwagi.

Grą, która ostatnio zwróciła naszą uwagę (i zyskała sympatię) jest gra Speed Cups. Pod pewnymi względami przypomina grę "Halli Galii", o której pisałam jakiś czas temu (TUTAJ), ale nie martwcie się, tak naprawdę to dwie zupełnie różne gry, które łączy przede wszystkim dzwonek! Dzwonek potrzebny jest do oznajmienia, że wykonało się zadanie. Jakie zadanie? To wskaże Wam karta (jedna z 36). Zobaczycie na nich różne rysunki. Czy coś je łączy? Tak, zobaczyć na nich można tylko pięć kolorów. Te same kolory maja kubeczki, których w pudełku z grą znajdziecie cztery komplety (po jednym dla każdego z graczy). Rozgrywkę rozpoczynamy od potasowania kart i ułożenia ich na stosie. Odsłaniamy pierwszą z nich i musimy jak najszybciej ułożyć nasze kubeczki w takiej kolejności, w jakiej widać je na karcie. Proste, prawda? Ale przy tym zabawne, wymagające spostrzegawczości i bystrego wzroku. Ten, kto skończy jako pierwszy, musi uderzyć w dzwonek. Jeśli poprawnie ułożył kubeczki, karta wędruje do niego. Jeśli się pomylił, sprawdzamy wzór ułożony przez kolejnego gracza. Rozgrywka kończy się, kiedy kończą się karty na stosie, a wygrywa ten, kto zgromadził najwięcej kart (czyli wygrał najwięcej rund).



Lubię gry, które mają proste zasady. Wolę grać niż wczytywać się w instrukcję i zastanawiać, czy dobrze zrozumiałam zasady. Speed Cups to gra, w której wszystko jest jasne. Zasady są proste, a gra składa się z niewielu elementów. Mimo prostych zasad i nieskomplikowanej formy, granie w Speed Cup to duża frajda dla graczy w różnym wieku. Rozgrywka nie jest długa, więc można grać w nią niemal przy każdej okazji. Rozpoczęcie gry nie wymaga specjalnych przygotowań, wystarczy to, co znajdziecie w pudełku. Zasady, bez problemu, zrozumieją najstarsze przedszkolaki, więc grupa wiekowa, do której gra Speed Cups jest adresowana jest całkiem spora. Z powodzeniem mogą w nią grać również jedynie dorośli gracze. Wszyscy będą się dobrze bawić, bo trudno byłoby te gry nie polubić!



 

Speed Cups

liczba graczy 2-4

czas rozgrywki 10 minut

wiek graczy 6+

EGMONT 2024

https://egmont.pl/
 

"Dziennik Rut" (Znak Emotikon)

Czekałam na tę książkę wyjątkowo niecierpliwie. Jej autorkę obserwuję na Instagramie od dłuższego czasu, jej książka adresowana do dorosłych czytelników bardzo przypadła mi do gustu, więc kiedy tylko zobaczyłam w zapowiedziach książkę Miriam Synger dla dzieci, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. I przeczytałam. Z zapartym tchem, w kilka wieczorów, bo nie mogłam się od tej książki oderwać.

Dziennik Rut to zapiski, na pierwszy rzut oka, całkiem zwyczajnej nastolatki. Rut jak wszystkie jej rówieśniczki chodzi do szkoły, przekomarza się z rodzeństwem i szuka pomysłu na siebie i swoje życie. Marzy o własnym pokoju, do którego mogłaby zamknąć drzwi i własnym flakoniku perfum. Trochę wyróżnia ją imię. Raczej niewielu z nas miało kiedyś okazję poznać jakąś Rut. Dziewczynka nosi to biblijne imię, ponieważ pochodzi z rodziny żydowskiej. Dlatego nie obchodzi Mikołajek, Nowy Rok świętuje we wrześniu i musi jakoś zorganizować sobie czas, kiedy większość ludzi siedzi przy wigilijnym stole. Czy jest jej z tego powodu źle? Nie! Rut jest wychowana w innej tradycji, którą lubi i szanuje, więc ta "odmienność" nie stanowi dla niej problemu. Zdarza jej się jednak trafić na ludzi, którzy nie rozumieją i chyba nawet nie chcą zrozumieć. Jak choćby bliźniaczki, które dołączyły do klasy Rut. Biance i Blance niewiele rzeczy się podoba, wszystko dziwi, więc tradycje kultywowane przez rodzinę Rut budzą w nich skrajne emocje i nieustanne zdziwienie. Są też tacy, których żydowskie tradycje i język hebrajski interesują. Jak choćby wychowawczyni Rut, która proponuje dziewczynce poprowadzenie lekcji z języka hebrajskiego właśnie. Oprócz opowieści ze szkoły, Rut opisuje również to, co dzieje się w domu. Tam dopiero jest wesoło! Zresztą trudno, żeby nie było, kiedy pod jednym dachem mieszka pięcioro dzieci!




Miriam Synger ma niebywale lekkie pióro. Jej książki czytają się same. Ta, w której głos oddała swojej nastoletniej córce, również. Czytelnicy z zainteresowaniem śledzą codzienność żydowskiej rodziny. Informacje o ich tradycjach i zwyczajach zostały zgrabnie wplecione w zapiski dziewczynki. Z nich można się dowiedzieć, jak obchodzi się szabat, na które święto buduje się w ogrodzie namiot i gdzie w żydowskim domu można znaleźć mezuzę. Rut opowiada o zasadach rządzących żydowską kuchnią i charakterystycznymi elementami żydowskiego stroju. Wszystko w bardzo interesujący i zrozumiały dla młodego czytelnika sposób. Okraszone sporą dawką humoru. To wszystko sprawia, że Dziennik Rut czyta się z uśmiechem na ustach. Także dzięki miłym dla oka i bardzo zabawnym ilustracjom Tadeusza Marka. Moim zdaniem to jedna z najciekawszych i najoryginalniejszych książek tego roku. Doskonały pomysł na prezent dla każdej młodszej nastolatki, czyli rówieśniczki Rut!




 

Dziennik Rut

Miriam Synger

ilustracje Tadeusz Marek

ZNAK Emotikon 2024

wiek 8+

https://znakemotikon.pl/
 

"Ale pupa" (Wydawnictwo Debit)

Literatura dziecięca to na pewno jeden z najbardziej różnorodnych gatunków literackich. Znajdziemy tu baśnie, powieści, wiersze, krótsze i dłuższe opowiadania, literaturę faktu, a także literaturę popularnonaukową. Ta ostatnia to gratka dla wszystkich ciekawych świata dzieciaków, które naprawdę mają w czym wybierać. Nowe książki popularnonaukowe adresowane do najmłodszych czytelników ukazują się regularnie i każdy młody czytelnik powinien wśród nich znaleźć coś, co go zaciekawi. Wiele takich książek poświęconych jest ludzkiemu ciału. Dzieci mogą się z nich dowiedzieć, jakie procesy w nim zachodzą, jak powinno dbać się o zdrowie i jakie tajemnice kryją się w naszym wnętrzu. To naprawdę wartościowe i ciekawe lektury, które odpowiadają na wiele dziecięcych pytań i, po które warto sięgać, kiedy dzieci zaczynają się czymś interesować.

Dziś pokażę Wam książkę, która porusza temat, który pewnie wzbudza zainteresowanie dzieci, ale rodziców wprawia raczej w zakłopotanie. Bo jak tu rozmawiać z dzieckiem o pupie?! Pupa, choć ukrywana i przykrywana, zawsze jest widoczna. Nie da się jej nie zauważyć. Może właśnie dlatego budzi takie zainteresowanie? Mają ją przecież wszyscy, nie tylko ludzie, ale również zwierzęta. I one swoich pup nie ukrywają. Przeciwnie, zwierzęce pupy odgrywają w ich życiu bardzo ważną rolę. Każdy widział chyba psy, które obwąchują swoje pupy. Każdy widział przymocowane do zwierzęcych pup ogony, którymi zwierzęta sygnalizują swój nastrój. Jednym zwierzętom pupy pomagają w kamuflażu, inne wykorzystują swoje pupy jako poduszki i kładą na nich głowę, kiedy śpią. Pawianom ich czerwone pupy pozwalają się rozpoznawać i trzymać w grupie. Są też takie zwierzęta, które swoich pup używają do ataku! A co z ludźmi? I ludzkimi pupami? Tu ciekawostek i ważnych informacji jest równie dużo. Jesteście ciekawi, jakie to tajemnice? To musicie przeczytać tę książkę!




Ale pupa to książka, która niektórych może oburzać. Bo jak to możliwe, że ktoś napisał książkę o pupach? Czy to naprawdę jest dobry temat na książkę? Odpowiem krótko - JEST! Tę książkę z zainteresowaniem przeczyta każdy, kto po nią sięgnie. To ciekawa lektura, pełna nie tylko ważnych informacji i ciekawostek, ale również humoru. Może i trzeba mieć do tej książki trochę dystansu, ale na pewno nie trzeba się jej obawiać. Ale pupa to genialna książka, ze świetnym tekstem autorstwa Evy Manzano i wspaniałymi ilustracjami, które stworzył Emilio Urberuaga. Doskonałe połączenie wiedzy i humoru. Ale pupa to książka, która zaspokaja głód wiedzy, uczy szukania odpowiedzi na pytania, które rodzą się w głowach czytelników. Pytań, które komuś mogą wydawać się niemądre. Pytań, na które dorośli nie będą chcieli (albo nie będą umieli) odpowiedzieć. Tu nikt niczego się nie boi ani nie wstydzi. Tu wszyscy czytają, poszerzają wiedzę i dobrze się bawią!





 

Ale pupa

Eva Mazano

ilustracje Emilio Urberuaga

tłumaczenie Karolina Jaszecka

Wydawnictwo Debit 2024


 https://soniadraga.pl/wydawnictwo-debit

"Ania ze snu" (Wydawnictwo Literatura)

Wczoraj obchodziliśmy Ogólnopolski Dzień Głośnego Czytania. Głośno najlepiej czyta się przed snem. Szczególnie dzieciom. W wielu rodzinach to codzienny rytuał. W tych domach dzieci nie zasypiają, jeśli nie wysłuchają czytanej przez rodzica bajki. My też jeszcze z tej przyjemności nie zrezygnowałyśmy. Wspólne głośne czytanie buduje niezwykłą więź i daje ogromną przyjemność. Gwarantuje też piękne sny. Zwłaszcza, jeśli książka bezpośrednio do marzeń sennych nawiązuje.

Jedną z takich książek jest Ania ze snu autorstwa Rafała Witka. Myślę, że tego autora nikomu nie muszę przedstawiać, bo każdy, kto czyta literaturę dziecięcą, zetknął się z przynajmniej jedną jego książką. Ta najnowsza zabiera czytelników w świat marzeń sennych i w świat sennych przygód. Czeka tam na nas Ania, sympatyczna dziewczynka, która pojawia się w każdym śnie narratora (a może autora) tej książki. Ania jest malutka, wesoła i bardzo charakterna. Lubi się bawić i uwielbia robić psikusy. Z Anią nigdy nie można się nudzić. Zdarza jej się popełnić jakąś gafę, zrobić coś niemądrego albo szalonego. Wpada na pomysły, które wielu mogą przyprawić o ból głowy i chyba niczego się nie boi. Ania nie boi się deklarować, że przeczyta wszystkie książki, które wpadną jej w ręce. Chce odważnie korzystać z promocji, jakie oferują sklepy. Planuje liczne (i dalekie) podróże i chce używać wyłącznie trudnych słów. Ach, ta Ania! Mam pewne wątpliwości, czy nawet patrząc z boku na jej przygody, można się wyspać...




Może i przy Ani trudno odpocząć, ale nudzić też jest się trudno! Jej odważne pomysły i szalone przygody to gwarancja wspaniałej literackiej przygody. Przygody, powiedziałabym nawet, że poetyckiej, bo Rafał Witek tekst tej książki zrymował! Dzięki temu jeszcze lepiej i z jeszcze większą przyjemnością czyta się ją głośno. Ta książka jest po prostu fantastyczna. Starsze przedszkolaki i uczniowie młodszych klas szkół podstawowych, którzy są głównymi adresatami tej książki, będą nią zachwyceni. To znakomita lektura, którą można czytać w domu, w przedszkolu, w szkole i wszędzie, gdzie tylko będziemy mieli na to ochotę. Jestem pewna, że pokochacie tę historię od pierwszego rozdziału i od pierwszej ilustracji. Choćby tej z okładki, na której widać roześmianą Anię, którą narysowała imienniczka tytułowej bohaterki, Anna Simeone. Czytajcie, oglądajcie, a potem śnijcie o przygodach!




 

Ania ze snu

Rafał Witek

ilustracje Anna Simeone

Wydawnictwo Literatura 2024

wiek 5+ 


https://wydawnictwoliteratura.pl/

"I killed Zoe Spanos" (Wydawnictwo HarperYa)

Literatura z gatunku young adult kojarzy się wielu osobom wyłącznie z romansami. Prawda jest jednak zupełnie inna. Young adult to nie tylko romanse. Na dodatek to nie tylko książki dla starszych nastolatków. Te historie wciągną także znacznie starszych czytelników. Jestem tego najlepszym przykładem, bo od książki I killed Zoe Spanos nie mogłam się oderwać.

Napisany z myślą o starszych nastolatkach (wydawca określił kategorię wiekową jako 16+) thriller okazał się powieścią trzymającą w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Na początku poznajemy główną bohaterkę tej historii - nastoletnią Annę Cicconi. Dziewczyna została oskarżona o morderstwo. Czytamy jej zeznania i już wiemy, że to ona jest winna śmierci Zoe Spanos. Również ona jest odpowiedzialna za ukrycie jej ciała na dnie jeziora. Jaki miała motyw? Dlaczego to zrobiła? Tego na razie nie wiemy. I będziemy musieli trochę poczekać, żeby poznać prawdę. W kolejnych rozdziałach cofamy się w czasie do początku wakacji. Anna Ciccioni rozpoczyna pracę jako au pair. Ta praca ma pomóc Annie zmienić dotychczasowe życie. Dziewczyna chce zapomnieć o tym, co było i zacząć dorosłe życie bez alkoholu, używek i imprez, na których spędzała swój wolny czas. Teraz ma być inaczej. Odcięcie się od dotychczasowych znajomych i wzięcie odpowiedzialności za małą Paisley jest do tego pierwszym krokiem. Jednak w nowym miejscu Anna nie może zaznać spokoju. Każdy, kto ją poznaje mówi, że jest niesamowicie podobna do zaginionej w ostatnią sylwestrową noc, Zoe Spanos. Od jej tajemniczego zniknięcia minęło już pół roku i nikt nie trafił na ślad dziewczyny. Anna zaczyna interesować się tą historią. Słucha podcastu poświęconego zaginięciu Zoe, rozmawia z ludźmi, z którymi dziewczyna była związana, odwiedza miejsca, w których bywała. Każda kolejna informacja zasiewa w jej umyśle niepokój. Anna nie może się pozbyć wrażenia, że feralną sylwestrową noc była w tym miasteczku i spotkała się z Zoe Spanos... Czy Anna przyczyniła się do śmierci Zoe? Wszystko wskazuje na to, że tak...

 


Chciałabym Wam zdradzić zakończenie tej historii, ale dobrze wiecie, że nie mogę tego zrobić. Gdybyście poznali finał tej historii (który jest naprawdę zaskakujący), stracilibyście główny powód, żeby tę książkę przeczytać. Takie opowieści trzeba poznawać samodzielnie. Samodzielnie odkrywać kolejne tajemnice, zrywać kolejne zasłony. Tu naprawdę jest co odkrywać i czym się emocjonować. Myślę, że to książka, która zainteresuje nawet tych, którzy czytać nie lubią. Świetna propozycja dla miłośników literatury przepełnionej emocjami, fanów książek obyczajowych i tych, którzy lubią historie pełne tajemnic. Opowieść w wakacyjnym klimacie, ale dobrze będzie się ją czytać o każdej porze roku. Ze względu na mroczność i tajemniczość świetnie sprawdzi się w długie jesienne wieczory. Dlatego, jeśli właśnie szukacie lektur, która umili Wam nadchodzący czas, to ta książka została napisana specjalnie dla Was!





I killed Zoe Spanos

Kit Frick

tłumaczenie Anna Hikiert-Bereza

HarperYa 2024

wiek 16+


https://harpercollins.pl/