"Warto czekać. Opowieści 5 minut przed snem" (Wydawnictwo HarperKids)

Jesteście cierpliwi? Myślę, że większość z Was (i ja również) niespecjalnie. Cierpliwości trzeba się uczyć każdego dnia. Każdego dnia przecież na coś czekamy. Musimy czekać, a chcielibyśmy dostać coś od razu. Jeszcze mniej cierpliwości mają dzieci. Dla nich czekanie to droga przez mękę. Nie rozumieją pojęcia czasu. Nie potrafią określić, jak długo na niektóre rzeczy i wydarzenia będą musiały czekać. To normalne, każdy przez to przechodzi. Ale każdy może też swojemu dziecku pomóc pojęcie czasu i zjawisko czekania rozumieć. Można na przykład sięgnąć po odpowiednie książki.

Jedna z takich książek właśnie się ukazała. To kolejna część serii "Opowieści 5 minut przed snem", tym razem pod wiele mówiącym tytułem Warto czekać. Zanim zajrzałam do książki, byłam pewna, że będzie to zbiór opowiadań o dzieciach, które na coś czekają. Książka pełna przykładów, historii dzieci podobnych do małych czytelników, które pomogą im zrozumieć, że na niektóre rzeczy trzeba czekać. Książka jednak zupełnie mnie zaskoczyła. Nie ma w niej długich opowiadań (ani takich, które można czytać przez 5 minut przed snem). Są za to opowieści o tym, co dzieje się w różnych odstępach czasowych. Na przykład o tym, że w ciągu minuty ludzkie serce uderza od sześćdziesięciu do stu razy. I o tym, że przez godzinę sowa płomykówka potrafi wypatrywać zdobyczy. O ważce, której jeden dzień wystarczy do tego, żeby była gotowa do lotu. Wielbłądach, które potrafią przez dwa tygodnie wędrować przez pustynię bez picia. O mrówkach miodowych, które przez wiele miesięcy gromadzą zapasy na zimę. I dziecku, które przez dziewięć miesięcy rozwija się w brzuchu mamy. I o wielu innych rzeczach i zjawiskach, na które się czeka. O wszystkim, co potrzebuje czasu, żeby pokazać się w pełnej okazałości...




Warto czekać. Opowieści 5 minut przed snem to książka pisana bez pośpiechu. To również książka, którą bez pośpiechu powinno się czytać. Najlepszy dowód na to, że warto czekać. Są na świecie takie rzeczy i zjawiska, które wymagają od nas cierpliwości. Takie, które nie dzieją się od razu, bo muszą dojrzeć i się rozwinąć. Ta książka pokazuje to na każdej stronie. Ma niesamowity klimat i cudowny, niespieszny rytm. Szybko dałam mu się ponieść i ukołysać. Bo ta książka, choć nie ma w niej opowiadań, to Warto czekać naprawdę uspokaja i wycisza. Pobudza wyobraźnię, a jednocześnie poszerza wiedzę. I zachwyca. Wystarczy jeden rzut oka na piękną okładkę i piękne ilustracje, które znaleźć można na każdej stronie i już wiemy, że autorzy i wydawca zadbali o jej wyjątkowość. To książka dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Książka, którą możecie komuś podarować albo kupić dla siebie. Zachwytom nie będzie końca... 




 

Warto czekać. Opowieści 5 minut przed snem

Rachel Williams

ilustracje Leonie Lord

tłumaczenie Tina Oziewicz

HarperKids 2024 

wiek 4+


https://harpercollins.pl/


"Dzień w przedszkolu" (Wydawnictwo Debit)

W tym roku nasze myśli zaprząta wybór szkoły średniej. Sprawy związane z przedszkolem pozostają jedynie wspomnieniem. Z roku na rok coraz bledszym. Czas pędzi nieubłaganie. I choć wydaje mi się, że dopiero rozpoczynała się przygoda Tosi z przedszkolem, to od tego dnia minęło już 11 lat. Co robiliśmy, żeby ją do tego dnia przygotować? Prawda jest taka, że musieliśmy ograniczyć się do rozmów. Książek na ten temat prawie nie było. Dziś rodzice przyszłych przedszkolaków są w zupełnie innej (dużo lepszej) sytuacji. Kiedy chcą zacząć wprowadzać swoje dzieci w świat przedszkola, mają w czym wybierać. Nowe książki na ten temat ukazują się regularnie. Większość z nich jest naprawdę interesująca i warta polecenia. Teraz dołączył do nich kolejny tytuł. Dzień w przedszkolu przygotowany przez wydawnictwo Debit to doskonała propozycja do czytania w rodzinach, które chcą wytłumaczyć swoim dzieciom, o co z tym przedszkolem chodzi.  

Mimo tego, co często mówimy, każdy z nas lubi rutynę. Daje nam to poczucie bezpieczeństwa i uspokaja. W życiu naszych dzieci rutynę i rytuały próbujemy wprowadzać o pierwszych dni życia. Rytuały dotyczą każdej sfery życia dziecka i każdej pory dnia. Ułatwiają organizację życia domowego. Sytuacja zmienia się, kiedy dziecko idzie do przedszkola. Wtedy rutynę domową zaczyna zastępować ta przedszkolna, bo przecież każdy dzień w przedszkolu również jest doskonale zorganizowany. O tym właśnie opowiada ta książka. To z niej dzieci, które do przedszkola nigdy nie chodziły, dowiedzą się, co czeka na nie w przedszkolnych murach. Pierwsze strony książki to opis pierwszych chwil w przedszkolu. Każdy dzień zaczyna się tak samo. Pani wita się z przedszkolakami przed drzwiami prowadzącymi do sali, dzieci szybko żegnają się z rodzicami i ruszają się bawić. Kiedy wszystkie dzieci docierają do przedszkola, przychodzi czas na oficjalne powitanie. Pani mówi dzieciom, jaki jest dziś dzień, jaka jest pogoda i sprawdza, kto przyszedł do przedszkola, a kogo zabrakło. Jedno z dzieci (codziennie inne) ubiera w tym czasie grupową maskotkę-myszkę. Potem przychodzi czas na zabawę, naukę, spacer, obiad i leżakowanie. Wszystko to, co czeka na każde dziecko, które chodzi do przedszkola.




Dzień w przedszkolu to doskonała lektura dla wszystkich dzieci, które już niedługo po raz pierwszy przekroczą próg przedszkola. Na dużych i kolorowych ilustracjach przedstawione zostały najważniejsze części dnia każdego przedszkolaka. Dzięki niej dzieci będą widziały, co je czeka i nic nie powinno być dla nich zaskoczeniem. Dzień w przedszkolu powinien być dla dzieci przyjemnością, a nie stresem. Ta książka przeczytana przed rozpoczęciem przygody z przedszkolem, na pewno wiele ułatwi. Uspokoi i dzieci, i ich rodziców. A przy okazji da całym rodzinom okazję do zabawy. Na każdej stronie kryje się jakaś zagadka, pytanie, na które trzeba odpowiedzieć, ukryty przedmiot, który trzeba odnaleźć. To dodatkowa atrakcja i ogrom frajdy dla małych czytelników. No, i dowód na to, że skoro książka o przedszkolu jest tak ciekawa, to samo przedszkole również nie może być czymś złym!





Dzień w przedszkolu

Agnes Besson

ilustracje Marisa Morea

tłumaczenie Marta Turnau 

Wydawnictwo Debit 2025

wiek 2+ 


https://soniadraga.pl/wydawnictwo-debit

"Lukrecja i przygoda życia" (Wydawnictwo Znak Emotikon)

Nie pamiętam z czasów swojego dzieciństwa i wczesnej młodości, żebym jakąś wyjątkową miłością darzyła serie literackie. Nigdy nie przeczytałam Ani z Zielonego Wzgórza, nigdy nie przeczytałam "Jeżycjady". Nie porwały mnie też opowieści o Panu Samochodziku i inne serie, które były dostępne w księgarniach i bibliotekach. Czy było tych serii wiele? Nie wydaje mi się. Mam wrażenie, że serie literackie to jednak symbol dzisiejszych czasów. Jest ich naprawdę wiele. Czytamy je z Tosią od dawna i mamy nawet swoje ulubione historie. Te, których bohaterowie wzbudzili naszą największą sympatię i, z którymi najbardziej się zżyliśmy. Wśród nich ważne miejsce zajmuje Lukrecja.

Znamy tę bohaterkę o ładnych kilku lat. Można powiedzieć, że Lukrecja dorasta i zmienia się na naszych oczach. Jest już tak dużą dziewczyną, że właśnie zmienia szkołę i rozpoczyna naukę w gimnazjum. Lukrecja czuje przyjemny dreszczyk emocji, mama coraz mocniej odczuwa bolesny upływ czasu. Nowy rok szkolny wprowadzi pewne zmiany w życiu naszej bohaterki. Jedną z nich będzie rozpoczęcie nauki języka obcego. Będzie to język angielski. Lukrecja nie miała z nim wcześniej do czynienia, więc wszystko, co dzieje się na lekcjach jest dla niej nowe. Nie spodziewa się jednak, jak szalony pomysł na pani, która uczy ich angielskiego. Nauczycielka proponuje całej klasie wycieczkę do Anglii! Niby nic dziwnego i niebezpiecznego, gdyby nie fakt, że Lulu i jej rówieśnicy będą mieszkać u angielskich rodzin. Mama dziewczynki początkowo nie zgadza się na jej wyjazd. Kiedy jednak okazuje się, że do Anglii wybiera się cała klasa, nie ma wyboru. W przygotowanie do wyjazdu dziewczynki angażuje się cała rodzina. Grzegorz - drugi mąż mamy pomaga dziewczynie przetłumaczyć list do korespondencyjnej przyjaciółki. Wsparciem zawsze służy również tata i młodszy brat Lukrecji. Na swój sposób wspiera ją oczywiście także babcia Scarlett. Co wyniknie z takiego wsparcia? Jak Lulu poradzi sobie w Londynie? Czy jej nowej przyjaciółce, która przyjedzie z rewizytą, spodoba się Francja? O tym wszystkim przeczytacie w książce Lukrecja i przygoda życia.





Lubimy Lukrecję. To jedna z tych bohaterek, której nie lubić byłoby naprawdę trudno. Książki o jej przygodach zawsze kipią humorem. Słownym i sytuacyjnym. Jej oryginalna rodzina nie pozwala ani sobie, ani czytelnikom na nudę. Zawsze sporo się u nich dzieje. Zawsze dzieje się coś ciekawego. Na nudę ani rutynę nie ma miejsca. Z taką rodziną to niemal niemożliwe. Tak jest również w najnowszej książce o ich przygodach. Oprócz szkolnych perypetii Lulu i jej brata, mamy i ojczyma, mamy też opowieść o relacji z tatą, z którym dziewczynka nie mieszka i jego mamą oraz absolutnie wyjątkową babcią ze strony mamy. Jeśli nie znacie jeszcze tej serii, to z całego serca ją Wam polecam. To naprawdę genialne historie dla uczniów szkół podstawowych. Bardziej pewnie dla dziewczyn, ale jeśli chłopcom perypetie Lukrecji wydadzą się interesujące, to mogą je czytać bez żadnych obaw. Humor zawarty w tej książce na pewno przypadnie do gustu wszystkim, bez względu na płeć. A historie spodobają się tym, którzy uwielbiają przygody Mikołajka. Lukrecję moglibyśmy nazwać jego młodszą siostrą. Zwłaszcza, że Anna Goscinny, autorka tej książki to córka Rene Goscinnego! I nie przesadzę, jeśli napiszę, że seria o Lukrecji to współczesna wersja Mikołajka. Mogę napisać jeszcze więcej. Lukrecja to Mikołajek na miarę XXI wieku.





Lukrecja i przygoda życia

Anna Goscinny

ilustracje Catel

tłumaczenie Paweł Łapiński

Znak Emotikon 2025 


"Sylvia i powódź stulecia" (Wydawnictwo Literackie)

Jakie książki powinny czytać nastolatki? Jakie książki nastolatki czytać mogą? Te pytania zadaję sobie od dłuższego czasu. Pamiętam, że kiedy ja miałam naście lat czytałam literaturę młodzieżową. Opowieści o przygodach ludzi podobnych do mnie. Literaturę obyczajową, która opowiadała o przygodach szkolnych albo wakacyjnych. Potem przyszedł czas na literaturę dla dorosłych czytelników, na klasykę i powieści współczesne. Nie żałuję, że dokonywałam takich wyborów czytelniczych. Wszystko ma swój czas, do niektórych książek trzeba dojrzeć.

Dziś jest nieco inaczej. Nastolatkom często wydaje się, że są już dorosłe. Dlatego szukają doroślejszych filmów, książek i historii. Szkoda, bo gdyby czytały książki opowiadające o ludziach podobnych do nich, byłoby im łatwiej się z nimi identyfikować, a potem rozwiązywać problemy, które spotykają je w codziennym życiu. Na książki dla dorosłych przyjdzie jeszcze czas, a oferta książek dla młodzieży jest tak interesująca i bogata, że naprawdę jest w czym wybierać. Regularnie ukazują się także warte uwagi nowości. Jesteście ciekawi jakie? Choćby Sylvia i powódź stulecia, książka, której autorem jest Robert Beatty, którego możecie kojarzyć z książek o przygodach Willi. Tym razem autor nie zabiera czytelników do lasu, ale do niewielkiej miejscowości, w której znajduje się dom dziecka Highground. Jedną z jego mieszkanek jest Sylvia. Dziewczyna niewiele wie o swoim pochodzeniu, nie wie nawet, czy imię Sylvia nadali jej rodzice. Te rozmyślania często wprowadzają ją w zły nastrój i wywołują smutek na jej twarzy. Zupełnie inne emocje budzi w niej natura. Naturę Sylvia uwielbia. Dziewczyna kocha konie i gdyby tylko mogła spędzałaby z nimi każdą chwilę. Niestety, jakiś czas temu trafiła do rodziny zastępczej i straciła kontakt z tym, co najbardziej kochała. Tęsknota nie pozwala jej zaaklimatyzować się w nowym miejscu. Dlatego podejmuje decyzję o ucieczce. Decyzję, która będzie brzemienna w skutkach. Wszystko za sprawą wody, która wedrze się na te tereny. Woda, która wiele ze sobą przyniesie. Nie tylko zniszczenie, ale również nową przyjaźń. Tajemniczego chłopca, którego spotyka pewnego dnia i, z którym szybko znajduje nić porozumienia. Ich relacja okaże się szansą dla nich obojga...




Sylvia i powódź stulecia wywarła na mnie ogromne wrażenie. Historia szybko podbiła moje serce i bardzo trudno było mi się od niej oderwać. To piękna opowieść o przyjaźni, marzeniach i wytrwałym dążeniu do celu. O wielkiej pasji, której niektórzy nie rozumieją, ale którą mimo wszystko warto rozwijać. O realizacji zamierzonych celów, o budowaniu relacji międzyludzkich i poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi i swoich korzeni. O tym, co może spotkać i dotknąć każdego czytelnika tej książki. Właśnie z tego powodu ta powieść tak bardzo wciąga. Robert Beatty umiejętnie buduje napięcie i rozwija historię. Czytelnicy szybko wchodzą do wnętrza tej opowieści i mają wrażenie, że są jej współuczestnikami. To powieść, którą nastolatkom można polecać bez wahania. Mądra i wartościowa historia, która prowokuje do myślenia, dodaje otuchy i pokazuje niełatwą, ale ważną stronę świata, w którym żyjemy. Polecam miłośnikom dobrej literatury i fanom wyjątkowych historii. Znajdziecie tu wszystko, co lubicie.





Sylvia i powódź stulecia

Robert Beatty

ilustracje Łukasz Małecki

Wydawnictwo Literatura 2025 


https://www.wydawnictwoliterackie.pl/

"Asteriks. Walka wodzów" (Wydawnictwo EGMONT)

Myślę, że tych bohaterów nie muszę nikomu przedstawiać. Asteriks i Obeliks to postacie kultowe, które znane są nawet tym, którzy komiksów nie czytają. Stali się bohaterami filmów, kreskówek. Ich wizerunek trafił do popkultury. Trudno byłoby znaleźć kogoś, kto nigdy o nich nie słyszał. Dużo łatwiej znaleźć ludzi, którzy słyszeli, ale nigdy nie czytali. Dlaczego nie czytali? Powody mogą być różnie i w zasadzie nie mają większego znaczenia. Na nadrobienie zaległości czytelniczych zawsze jest czas!

Pisząc te słowa miałam na myśli również siebie. Asteriks i Obeliks nigdy nie byli mi obcy, ale pierwszy komiks o ich przygodach przeczytałam już w dorosłym życiu. Spodobał mi się, ale nie przeczytałam niczego więcej. Teraz nadarzyła się kolejna okazja dzięki komiksowi Asteriks. Walka wodzów. Książka od razu zwraca uwagę dzięki bardzo starannemu wydaniu. Twarda oprawa, prawie 100 stron tekstu (i obrazków). To kusi i intryguje. Dlatego bez wahania sięgnęłam po ten komiks, zaczęłam czytać i byłam coraz bardziej zdziwiona. Bo zamiast obrazków i niewielkiej ilości tekstu znalazłam tu długi wstęp! Wstęp opisujący historię Francji (uspokajam, tylko XX-wieczną). Okazuje się bowiem, że te komiksy ściśle wiążą się z tym, co wtedy się we Francji działo. Zdziwieni? Ja byłam bardzo zdziwiona i pozytywnie zaskoczona. Z jeszcze większym zainteresowaniem przeczytałam komiks, który opowiada o odwiecznym problemie walki na szczytach władzy i konieczności opowiedzenia się po jednej ze stron konfliktu. O uczciwości i zdradzie. O kolaboracji i nieuczciwości względem swoich. O wszystkim, co znamy z historii Polski i świata, a także o tym, co w otaczającym nas świecie.




Asteriks. Walka wodzów to kolejny przeczytany przeze mnie komiks, który zaprzeczył popularnemu twierdzeniu, że komiksy to lektury pisane i czytane jedynie dla rozrywki. Ten, choć powstał sześćdziesiąt lat temu okazał się boleśnie aktualny i przez to niesamowicie interesujący. Oczywiście każdy przeczyta go przez pryzmat własnych poglądów i doświadczeń. Inaczej odbiorą go młodzi, inaczej starsi czytelnicy. Ale nikt z nich z tym komiksem nie zmarnuje czasu. Każdy wyniesie z tej lektury coś innego, ale wszystko będzie ważne. Spodziewalibyście się takiej zachęty do przeczytania komiksu? Myślę, że w pierwszym odruchu niekoniecznie. A tu niespodzianka! Asteriks. Walka wodzów to jeden z najciekawszych komiksów, jakie w ogóle miałam okazję przeczytać. Lektura dobra dla tych, którzy komiksy czytają regularnie i bardzo to lubią, jak i dla tych, którzy z tym gatunkiem zbyt wiele do czynienia (a może raczej do czytania) jeszcze nie mieli.




 

Te i inne komiksy o Asteriksie 

znajdziecie na


 https://egmont.pl/