Urodzinowo "Reksio. Dobranocka wszech czasów" i "Reksio. Wielka księga przygód" (Papilon)

Kiedy przyszłam na świat on był już pełnoletni. W tym roku świętuje pięćdziesięciolecie swoich urodzin. Świeczki na torcie dmuchał tydzień temu podczas Targów Książki dla Dzieci i Młodzieży w Poznaniu. Ja dmucham dzisiaj, ale mimo wszystko oddaję głos jemu. Niech szczeka na zdrowie! I żyje nam sto lat, bo Reksia znają i kochają wszyscy.


W dzieciństwie bardzo chętnie oglądałam Reksia. Do dziś bez problemu zanucę melodię, która rozpoczynała każdy odcinek tej dobranocki. Dlatego, kiedy Tosia zaczęła interesować się bajkami, pokazaliśmy jej właśnie tę. Sympatyczny psiak szybko przypadł jej do gustu. Potem Tosia trochę podrosła i zmieniła swoje zainteresowania. Jednak kiedy na Targach Książki w Poznaniu zobaczyła psią budę, bez wahania do niej wskoczyła. Miłość do Reksia jest jednak ponadczasowa:) 

Miałam jednak pewne obawy, czy wydane przez Papilon książki o Reksiu przypadną jej do gustu. Niepotrzebnie. Tosia jest nimi zachwycona. Od dnia, w którym pojawiły się w naszym domu, czytamy je, co wieczór. Książki doskonale sprawdzają się do czytania przed snem. Co wcale nie powinno dziwić, w końcu Reksio to dobranocka wszech czasów! Tak właśnie brzmi podtytuł jednej z dwóch książek, o których chcę Wam dziś opowiedzieć. Znajduje się w niej dziesięć opowiadań, każde z nich ma około 30 stron. Czytelnicy poznają mieszkańców podwórka, na którym stoi buda Reksia. Bohaterowie taplają się w błocie, wędrują po lesie, trafiają nawet w góry i do wesołego miasteczka. Przeżywają niesamowite przygody, poznają nowych przyjaciół. A dzieci razem z nimi poznają różne zwierzęta, ich zwyczaje i miejsca, w których żyją. Ilustracje od razu przywodzą na myśl kadry, które znamy i pamiętamy z wersji animowanej. Dzięki temu tę książkę nie tylko przyjemnie (i ze wzruszeniem) się czyta, ale również ogląda. 








A kiedy przeczytamy po dziesięć razy każde z dziesięciu opowiadań, możemy sięgnąć po kolejną książkę. Reksio. Wielka księga przygód kryje w sobie trzydzieści historii i jeszcze więcej ilustracji! Tu można przeczytać o tym, jak zwierzęta zamieniły podwórko w najprawdziwszy teatr, jak zbudowały samochód i szukały niewidzialnego psa. To tu pojawia się niezbyt miły gość z miasta, czyli pudel Duduś i to tu Reksio razem z Adasiem wyjeżdżają do miasta, żeby spędzić tam wakacje. 








Te dwie książki są wspaniałą podróżą przez wszystkie pory roku, czytelnicy zobaczą jak zmienia się świat otaczający bohaterów. Raz rodzą się młode kotki, a z jajek wykluwają się kurczaczki, innym razem podwórko zasypuje śnieg. 
Reksia i jego przyjaciół nie można nie polubić. Piesek z łatką skradnie serce każdego czytelnika, jest sympatyczny, otwarty na nowe znajomości, nikomu nigdy nie powiedział złego słowa. Inni charaktery mają różne, ale jakoś udaje im się porozumieć i żyć na tym podwórku w zgodzie. Będą, więc doskonałym wzorem do naśladowania i przykładem tego, jak można żyć, bawić się i działać.

Nie mogłam na ten dzień wybrać innych książek. 2 kwietnia to nie tylko dzień moich urodzin, ale również Międzynarodowy Dzień Książek dla Dzieci. Stąd właśnie książka, która od razu przywodzi mi na myśl moje szczęśliwe dzieciństwo, a z drugiej strony znakomicie wpisuje się w cały ciąg wspaniałych i wartościowych książek dla najmłodszych czytelników. Mamy tu opowieści o uniwersalnych wartościach, takich jak przyjaźń, wzajemna życzliwość, gotowość niesienia pomocy innym i moc współpracy. To sprawy pozornie banalne, o których wszyscy wiedzą, ale często się o nich zapomina, dlatego warto czytać takie książki. Choć historia toczy się na wiejskim podwórku można się z niej sporo dowiedzieć o życiu. Tak, jak wspomniałam, te książki znakomicie się czyta i ogląda. Miło popatrzeć po latach na bohatera, którego pamięta się z dzieciństwa. Cieszy mnie również to, że mogę opowiadać Tosi o tym, co zajmowało mnie, kiedy byłam dzieckiem. A jej się ten bohater mojego dzieciństwa bardzo podoba. O czym to świadczy? O tym, że jest ponadczasowy!  Czyli najlepszy!

Reksio. Dobranocka wszech czasów
Maria Szarf
ilustracje Krystyna Lasoń, Zofia Bisztyga, Tadeusz Depa, 
Zbigniew Dobosz 
Papilon, 2017

Reksio. Wielka księga przygód
tekst Ewa Barska, Marek Głogowski, Anna Sójka
Papilon, 2017

Za książki dziękuję
Do zdjęć gościnnie pozował Heniek, daleki kuzyn Reksia :)

 

Ja miałabym nie lubić książek dla dzieci?!

Dziś Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci, dziś swoje urodziny obchodziłby Hans Christian Andersen, dziś urodziny obchodzę ja!

Tak, tak, dziś kończę 31 lat i przeżywam to dużo bardziej, niż urodziny trzydzieste. Trzydziestych urodzin tak nie przeżywałam, ponieważ przypadały w Wielki Czwartek, nie było więc czasu na świętowanie, a teraz będzie! Dziś i jutro świętujemy we troje, za tydzień zapraszamy gości. Tak, w tym roku urodziny będę obchodzić cały tydzień:)
Czego życzę sobie na te 31. urodziny? Jestem szczęśliwa i zadowolona ze swojego życia, więc życzę sobie, żeby nic się nie zmieniło, a jeśli miałoby się zmienić, to tylko na lepsze!

Fajnie obchodzić urodziny w dniu, w którym cały świat świętuje dzień czegoś, co tak bardzo się lubi. Ja z zachwytu nad literaturą dziecięcą nie wyrosłam nigdy, a teraz, kiedy sama jestem mamą kocham ją jeszcze bardziej i mogę oglądać i kupować zupełnie bezkarnie. Z tej okazji prezenty dziś dostawałam nie tylko ja, również Tosia mogła z radością rozpakowywać paczki, a znalazła w nich między innymi Rok w lesie, na spacery do znajdującego się obok naszego domu lasu na pewno się przyda :) Zmykam do książek, poświętujemy razem!



 


Czterolatka!

W sobotę Antonina obchodziła czwarte urodziny. Trudno uwierzyć, że za nami tyle wspólnych dni. Radosne chwile dominowały nad tymi smutnymi. Ten rok, który właśnie minął był naprawdę wyjątkowy.

Tosia jest mądrym i wygadanym dzieckiem, z dnia na dzień staje się coraz bardziej samodzielna. Na okoliczność czwartych urodzin podwoiła wzrost urodzeniowy, ma więc 100 cm. Można z nią długo rozmawiać na wiele mniej i bardziej poważnych tematów. Uwielbia książki, pociągi i puzzle. Cały dzień mogłaby spędzić na kolanach kogoś, kto potrafi czytać i wsłuchiwać się w kolejne historie. Coraz trudniej wyciągnąć ją z księgarni bez kupienia nowej książki. Fascynuje ją Kraina Lodu, choć nie chce być Elsą, tylko Anną. Lubi się śmiać i wygłupiać, ale zdarza jej się obrazić i strzelić focha... Nikt nie jest idealny! Naprawdę fajnie być mamą takiego kilkulatka, można z nią coraz więcej zrobić, można nosić ze sobą coraz mniej rzeczy, można odwiedzać nowe miejsca i mieć pewność, że to dla niej również jest atrakcyjne, bo potem potrafi o tym opowiedzieć. Ciekawi mnie jak będzie rozwijać się teraz...

W dniu urodzin Tosia zaprosiła gości. Przyjęcie urodzinowe udało się w 100%! Niedosyt odczuwam jedynie z tego powodu, że pochłonięta zabawą i rozmowami zupełnie zapomniałam o robieniu zdjęć. Tosia była zachwycona, w tym roku bardzo świadomie czekała na dzień swoich urodzin. Bawiła się z kuzynostwem, ciocią, wujkiem, koleżanką i kolegą, razem było ich dziewięcioro. Zabawy zdominowało Frozen, ale każdy się w tej konwencji odnalazł. Dekoracje również nawiązywały do kolorów kojarzących się z tym filmem. Tosia dekoracje doceniła, widać było zachwyt na jej twarzy, kiedy zawitała rano w dużym pokoju.

Co roku przygotowanie urodzin Tosi sprawia mi większą przyjemność. Myślę, że wiąże się to z tym, że dziecko rośnie i samo zgłasza "zapotrzebowanie" na konkretny motyw przyjęcia. Nie jestem specjalnie uzdolniona plastycznie, ale to udaje mi się zrobić. Tosia jest szczęśliwa, więc i ja jestem z siebie zadowolona.
Co będzie za rok? Czego sobie zażyczy... Czekam z niecierpliwością.

Inspiracje urodzinowe. Frozen/Kraina Lodu

Jeszcze niedawno chciała mieć tort z Gruffalo, ale na początku wakacji priorytety się zmieniły i teraz szukam pomysłów na urodzinowe przyjęcie związane z Krainą Lodu.

Rok temu motywem przewodnim była Myszka Minnie, wszystko wyszło tak, jak sobie wymarzyłam ja i, jak nawet nie mogła sobie wyobrazić, Tosia. Było tak. Przygotowania sprawiły mi olbrzymią frajdę, a radość Tosi była największą nagrodą. Dlatego ze zdwojoną siłą przystępuję do akcji: Czwarte urodziny panny Antoniny. Cel - spełnić marzenia małej fanki przygód Anny i Elsy!

W tym roku wybiorę coś spośród tych zdjęć i pewnie dodam jeszcze coś od siebie...
Tort jest już wybrany, ale jego wygląd pozostanie na razie tajemnicą :) A urodziny już za chwilę...
















Co kupić czterolatce?

Kilka dni temu wpadłam do pokoju Tosi  zamiarem zrobienia tam porządku. Chciałam wyrzucić trochę pomalowanych tylko w części kartek, książeczek z naklejkami, do których już nie wróci, bo naklejki dawno trafiły na właściwe miejsca. Przy okazji spojrzałam na te wszystkie wymarzone zabawki, które dostała na urodziny, Boże Narodzenie i Dzień Dziecka, a którymi się od dawna nie bawi. 

Rok temu numerem jeden były figurki, zebrała całą ekipę Klubu Przyjaciół Myszki Miki, Świnkę Peppę z rodziną i przyjaciółmi, potem przyszedł czas na lokomotywy. Wszystkim bawi się do dzisiaj, ale rzadko. Lokomotywy zabiera zawsze do dziadka i tam bawi się w zawiadowcę, maszynistę itp. Pod choinką znalazła lalkę-bobasa, chodziła z nią wszędzie, ale już się znudziła i od kilku tygodni lalka leży w swoim łóżeczku zawinięta w kocyk. 
Teraz na tapecie jest Kraina Lodu, dostała komplet figurek ze wszystkimi bohaterami, ale marzy o lalkach.  Skłaniam się ku tym, bo są trochę inne i myślę, że Tosi takie lale powinny przypaść do gustu.

Drugą rzeczą, o której marzy już od dłuższego czasu jest kasa fiskalna. Tutaj odwieczny dylemat - drewniana, czy plastikowa. Za 20, czy za 200 zł? Prędzej, czy później i tak wyląduje w kącie, bo się znudzi, więc musimy sprawę dobrze przemyśleć. Skłaniam się ku drewnianej, ale z drugiej strony wiem, że Tosia marzy o takiej z dźwiękiem. 



To te duże zabawki, o których Tosia marzy, mówi, które bardzo chciałaby dostać. I pewnie dostanie, bo dziadkowie/rodzice i wszyscy, którym jest bliska coś na urodziny kupią. Obserwując ją jednak widzę doskonale, że zupełnie inne rzeczy potrafią ją teraz zająć na długi czas.

Na pierwszym miejscu są puzzle - uwielbia je i mogłaby układać godzinami, ma już całkiem sporą kolekcję i chętnie sięga po coraz trudniejsze obrazki.
Na drugim - książki z naklejkami i zadaniami, lubi łamigłówki, wykreślanki, ćwiczenia, w których musi pisać/rysować po śladzie.
Na trzecim - kredki i kolorowanki, koloruje coraz lepiej, chętnie zmienia kolory (bo jeszcze niedawno śmiałam się oglądając jej przedszkolne dzieła, że panie dają jej tylko jedną kredkę). Teraz stara się odwzorować rzeczywiste barwy i nie wyjeżdżać poza linię. Robi to coraz lepiej i coraz dokładniej, co mnie bardzo cieszy, bo nie ukrywam, że powoli traciłam nadzieję... 

Bezsprzecznym liderem były i są książki, uwielbia kiedy jej czytamy. Sama sięga po lektury, które ją interesują, potrafi bardzo długo kartkować, oglądać i nigdy się przy tym nie nudzi. 
Czasem wydaje mi się, że pieniądze wydane na kolejną kolorowankę, czy pudełko kredek to dużo lepsza inwestycja w porównaniu do kolejnej lalki. Na wakacjach zamiast wpadać w histerię przy stoiskach z pamiątkami i tupać nogą, kiedy odmawiamy kupienia jej kolejnego pluszaka, ciągnęła nas do księgarni i tam wybierała nową książkę albo pudełko puzzli. 
I co tu z nią zrobić? A Wy? Jakie macie pomysły na prezent dla małej dziewczynki?

Kilka refleksji po przyjęciu urodzinowym

Tydzień temu trwały intensywne przygotowania do imprezy urodzinowej Tosi. Już po raz trzeci stanęliśmy przed dylematem kogo zaprosić, co przygotować, jak przyozdobić dom. Spośród zaproszonych gości nie przyjechało czterech dorosłych i troje dzieci. Ilość stołów znajdujących się w naszym domu okazała się wystarczająca, ograniczyliśmy się do pożyczenia dwóch krzeseł. Było dziewięć dorosłych osób i czworo dzieci. 
Tosię odstawiliśmy do dziadków, mieliśmy więc czas, żeby wszystko w spokoju przygotować. Ciastami zajmowałam się już od czwartkowego wieczora. Wiedziałam, że w piątek pół dnia nie będzie nas w domu, a musiałam ze wszystkim zdążyć. Udało się. Miałam tak dobry czas, że w piątkowy wieczór zdążyłam upiec jeszcze dwa rodzaje babeczek. Co jedliśmy? Moje odkrycie sprzed dwóch lat - szarlotkę tarzańską i nową cukierniczą namiętność - malinową chmurkę, do tego jasne muffiny z borówkami i ciemne z malinami. I, oczywiście, tort z Minnie - jasny biszkopt przełożony kremem malinowym oraz wymarzone przez Tosię tęczowe galaretki. Chyba nie powinnam tego pisać, skoro wszystko było mojego autorstwa, ale wszystko było przepyszne!!! Zdjęcie malinowej chmurki, które widzieliście w poście ze zdjęciami z urodzin, przedstawia jej ostatni kawałek!
Dla satysfakcji, którą daje mi widok gości pałaszujących to, co dla nich przygotowaliśmy nie przeniosłabym przyjęcia Tosi do restauracji. Owszem, może za rok zdecydujemy się na jakąś salę zabaw, ale restauracja na razie nie wchodzi w grę. Pewnie dlatego, że gości zapraszamy jedynie na kawę, choć gdybym miała przygotować obiad/kolację zrobiłabym to pewnie z taką samą przyjemnością, z jaką stoję przy swoim jagodowym mikserze:) W restauracji zorganizowaliśmy przyjęcie po chrzcie Tosi i nie ukrywam, że gdybyśmy mieli po raz drugi wybierać zrobilibyśmy tak samo. Tosia miała wtedy miesiąc i 11 dni, a my mieszkaliśmy w kawalerce. Zależało nam na tym, żeby chrzest odbył się na terenie parafii, w której mieszkaliśmy, ponieważ nowe mieszkanie budowało się obok i wiedzieliśmy, że przez najbliższe kilka lat spędzimy właśnie tutaj. Wybraliśmy więc restaurację, po obiedzie i kawie, obsługa spakowała nam wszystko, co zostało do pojemników, wróciliśmy do domu i mieliśmy spokój, żadnego zmywania, układania stołów, prania obrusów, a i gotowanie mieliśmy z głowy.
Następną imprezą w restauracji będzie pewnie komunia i myślę, że będzie to ta sama restauracja, co trzy lata temu. 
Nie wzbraniamy się, więc przed tym, żeby ktoś za nas przygotowywał przyjęcia, na razie daje nam to jednak tyle przyjemności i satysfakcji, że robimy to sami. Poza tym gotowanie i przyjmowania gości jest takie przyjemne!

Moje dziecko ma... Trzy lata!

Do dziś pamiętam te emocje związane z wyjazdem do szpitala. I niedowierzanie, że to już, że właśnie tego dnia pożegnam się z brzuszkiem i powitam na świecie wymarzoną Tosię. Sama wybrała sobie datę narodzin, na dwa tygodnie przed planowanym terminem porodu. Pojawiła się na świecie z przytupem, z sali porodowej ozdobionej słonecznikami, w błyskawicznym tempie przenieśli nas na salę operacyjną. W taki sposób znalazła się po drugiej stronie brzucha 12 września 2011 roku o godzinie 13:58.
Dzisiaj jest już rezolutną i wygadaną panną z kręconymi włosami. I choć od marca jest już przedszkolakiem nadal mieści się w ubrania dla dwulatków. Ma 92 cm i waży ok. 14 kilogramów, nosi buty w rozmiarze 24 i nadal ma słodkie małe dłonie,
Nie lubi rysować i kolorować, za to kocha układać puzzle i uwielbia, kiedy czyta się jej książki. Je za dwóch, szczególną miłością obdarzając czerwoną paprykę, ziemniaki, makaron, placki ziemniaczane, placki cukiniowe, pulpeciki, kotlety schabowe i... ptasie mleczko. Nie znosi pierogów i jogurtów z kawałkami owoców. Ma swoich idoli, Myszkę Miki wraz z przyjaciółmi, Świnkę Peppę, Elmo i, ostatnio, ryjówkę Florkę (książeczki o niej interesują ją bardziej, niż bajki). Interesuje się pociągami, zna się na nich jak mało kto, a już na pewno tak specjalistyczną wiedzę posiada niewielu trzylatków. Nie lubi obcych, za to chętnie nawiązuje kontakt z osobami, które mówią bardzo głośno. Ma charrrakerek! Ale dla nas jest idealna, bo jest naszym dzieckiem!

inspiracje urodzinowe

Do tej pory to my decydowaliśmy o tym jak będą wyglądały urodziny Tosi. Wybieraliśmy tort, serwetki i talerzyki. Tort na roczek wyglądał tak: 
Na drugich rządziła ekipa z Klubu Myszki Miki.


Myślałam, że w tym roku przyjęcie zdominuje Peppa, ewentualnie Tomek z przyjaciółmi. Jednak nie. Tosia zażyczyła sobie urodziny z Myszką Minnie. Nasz klient, nasz pan, to jej pierwsze tak świadome urodziny, chcemy więc, żeby były wyjątkowe i wymarzone.

Przeglądam Internet w poszukiwaniu inspiracji i kilka pomysłów już mam.
Przede wszystkim tort


Cały czas zastanawiam się, czy zamawiać go w cukierni, czy robić samodzielnie. Piec umiem i lubię, z dekorowaniem jestem nieco bardziej na bakier. Poza tym do tej pory obiecywałam sobie, że Tosia na urodziny będzie miała kupny tort, dokładnie taki jak sobie wymarzy. Problem tkwi w tym, że cukiernia, w której zamawialiśmy do tej pory, przeniosła się w inne miejsce i nie mamy do niej już tak blisko. Dlatego musimy szukać nowej. 
Do tortu dołączy zapewne domowa szarlotka (w końcu cała Polska je jabłka), jeśli czas pozwoli moja specjalność, czyli sernik i babeczki (w końcu to przyjęcie dla dziecka)

Co roku na przyjęciu urodzinowym nie brakowało balonów, teraz będzie podobnie, z jedną małą różnicą. Tosia marzy o balonie napełnianym helem, męczyła nas o niego cały pobyt nad morzem, ale wiedząc, że będziemy musieli wracać z nim kilkaset kilometrów, obiecaliśmy sobie, że dostanie takowy na urodziny. Najpewniej z Minnie. Do tego tradycyjne i tutaj wybór dość spory, w grochy, z Minnie, z Minnie i Daisy, i gładkie - jest w czym wybierać.







Myślę również nad girlandą do której będzie można przyczepić zdjęcia z dotychczasowych trzydziestu sześciu miesięcy życia Tosi. Planuję zacząć ją robić już niedługo, bo nie wiem ile zajmie mi to czasu i ile czasu tak naprawdę będę mogła na to poświęcić.
Czy zdecydujemy się na papierowe talerzyki i kubki jeszcze nie wiem. Do tej pory papierowe talerzyki były zawsze, w tym roku myśleliśmy o normalnych, ale to jest jeszcze w fazie dyskusji. Będę szukać na pewno tematycznych serwetek, bo tych nigdy za wiele :)

Jest jeszcze jedna rzecz, o której Tosia marzy na swoich urodzinach, czyli urodzinowe czapeczki, tych dopomina się przy każdym wspomnieniu o wielkim dniu.

Te klasyczne przekonują mnie bardziej, więc pewnie przy nich zostanę.

Teraz decyduje Tosia i chcę, żeby zapamiętała te urodziny na minimum 365 następnych dni. Po szybkich obliczeniach, dwa tygodnie urlopu i będzie tak jakbym chciała :)


A jak na wszystko wystarczy czasu, to może pokuszę się jeszcze o sukienkę dla Jubilatki, inspirację czerpiąc stąd Królicza Chata.