Z królewną o królewnie

To była jej pierwsza wizyta w księgarni, wcześniej ja przynosiłam książki, ja wybierałam, ja kształtowałam jej gust literacki. O dziwo, ani przez chwilę nie zastanawiała się, co w takiej księgarni się robi, pomaszerowała w kierunku półki, a jej wzrok spoczął na książce Królewna Lenka i awantura o skarb. Dzierżąc w dłoni książkę wpakowała się do samochodu i zażądała czytania. I tak czytamy o perypetiach Lenki od jakiś dwóch lat:)

Seria książek Anety Krelli-Moch opowiada o życiu małej królewny. Królewna, jak na królewnę przystało mieszka w zamku, jej rodzice to król i królowa, ma też młodszego brata, a do pomocy służbę. Ze swojej roli wywiązuje się idealnie, potrafi stroić fochy, traktować niektórych z góry, zdarza jej się kłócić z bratem... Podsumowując - Lenka najlepszej opinii wśród poddanych i ich pociech nie ma. Pewnego dnia udaje jej się podsłuchać rozmowę innych dzieci na swój temat, nie są to pochlebne słowa, postanawia więc się zmienić. Zaprzyjaźnia się z córką kucharki i synem strażnika, odtąd śledzimy przygody całej wesołej grupy. A przygód nie brakuje. Razem biegają po kałużach, zastanawiają się co zrobić z ruszającym się zębem, a sama Lenka pewnego dnia walczy ze swoim bratem, który wyrzucił wszystkie jej rysunki...
Książeczki opowiadają o sile przyjaźni, o stosunkach między rodzeństwem i relacjach z dorosłymi, nawet szacunku do zwierząt (także tych najmniejszych) można się z nich nauczyć!

Tosia lubi wszystkie części, które już mamy, ja najbardziej polubiłam najnowszą Królewna Lenka łapie skrzaty. Może dlatego, że znikające w tajemniczych okolicznościach przedmioty trochę przypominają mi moje zmagania z młodych lat, kiedy sama nie byłam mistrzem porządku:) Tosia z zaciekawieniem słuchała o tytułowych skrzatach-złodziejaszkach i od tego czasu jakby chętniej sprząta zabawki, więc jeśli ktoś chce nauczyć swoje pociechy dbania o porządek, polecam Lenkę!

Polecam ją zresztą wszystkim innym rodzicom, przede wszystkim dziewczynek, bo to jednak bardzo dziewczyńska seria. Każda książka to osobna historia, opowiedziana w prosty, ale niebanalny sposób, trudno się przy nich nudzić. Całość uzupełniają piękne, kolorowe i przykuwające wzrok ilustracje, które spodobają się na pewno młodszym i starszym czytelnikom. Ja lubię serię o Lence również za niewielki format książeczek, dzięki temu bez problemu mieszczą się w torebce i może je wszędzie ze sobą zabrać. Przydadzą się w przychodni, na wycieczce albo w czasie oczekiwania na obiad w restauracji (tak, tak, zabieram książki do wszystkich tych miejsc).

A jeśli kogoś zainteresowały perypetie Lenki, warto zajrzeć na stronę wydawnictwa Skrzat i wybrać jakiś tom dla siebie i swojej pociechy! Na jesienne wieczory będzie idealna!!!

Komentarze

  1. ojej moi jak napadną na księgarnię to drżyjcie narody ( a raczej portfel Matuli :D)
    Wolę zahaczyć o bibliotekę :D tlyko później taaaaki żal te ksiażki oddawać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie do bibliotek z tego względu zaglądam rzadko, uwielbiam mieć książki na własność! :)

      Usuń
  2. Nie znam tej serii, ilustracje piękne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilustracje pięknie, a historie ciekawe i mądre - polecam!

      Usuń
  3. z tego co widzę na zdjęciach to książeczki mają piękne ilustracje a to bardzo ważne przy książkach dla dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ilustracje są piękne, Tosi bardzo się podobają. A ja, jako mama, bardzo zwracam uwagę na to, żeby ilustracje w książkach, które jej daję były starannie wykonane i pobudzające wyobraźnię.

      Usuń
  4. Nie mamy królewny Lenki jeszcze żadnej. A do księgarni strach mi z moją wchodzić ;)) Zaraz wydałaby fortunę ;)) Przeważnie w księgarniach oglądamy książki, zapamiętujemy co byśmy chciały i później zamawiamy je przez internet, wychodzi duuużo taniej ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Filip niemal od urodzenia lubi książeczki. Ma ich mnóstwo i nigdy za wiele :) To dobrze, że dzieci mają możliwość obcowania z książkami od małego ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim życiu książki są odkąd pamiętam, nie wyobrażam więc sobie, żeby z Tosią było inaczej:)

      Usuń

Prześlij komentarz