Coś dla dziewczynek. "Martynka" (Papilon)

Mogłoby się wydawać, że do księgarni chodzimy niemal codziennie. Tak jednak nie jest. Powiedzieć, że bywamy w księgarniach rzadko byłoby przesadą, ale myślę, że są na świecie ludzie, który odwiedzają je częściej niż my. Jednak kiedy w końcu przekraczamy jej próg nigdy nie wychodzimy stamtąd z pustymi rękami. Co więcej o każdym zakupie współdecydujemy z Tosią. Oprócz tego, że doradza nam, kupuje również przynajmniej jedną książkę, która podoba jej się najbardziej. W taki właśnie sposób ponad rok temu trafiła do naszego domu książka o przygodach Martynki.


Uwagę Tosi od razu zwróciły ilustracje oraz główna bohaterka. Wydaje się, że Martynka powinna spodobać się wszystkim dziewczynkom, bo jest tam to, co jej rówieśniczki lubią najbardziej. Są zwierzęta. Puszyste kotki i konie, na których chce jeździć każda kilkulatka. Są przygody, o których marzą małe dziewczynki. Podobnie jest w trzech najnowszych książkach o Martynce, które jesienią wydało wydawnictwo Papilon.


Trzy kolorowe książki. W każdej z nich sześć historii, razem osiemnaście opowieści do czytania w podróży, przed snem, w szkole, przedszkolu albo w kolejce do lekarza. Jest historia o baletowym przedstawieniu, w którym udział bierze główna bohaterka. Jest opowieść o duchach i podróż do krainy baśni. Przeczytać można o tym, jak Martynka przez cały dzień zastępowała swoją mamę i zajmowała się młodszym bratem oraz o jej przygodach na kursie gotowania. Są rozdziały o ptakach, królikach i bohaterskim psie. Myślę, że każdy czytelnik odnajdzie przynajmniej jedno opowiadanie z przygodami, które sam kiedyś przeżył.

To zdecydowanie dziewczęce książki. Nie ma w tym jednak nic złego. Są dziewczynki, których żadna siła nie skłoni do sięgnięcia po książki o samochodach albo pociągach, więc niech one mają swoje lektury, których czytać nie będą chcieli chłopcy. Choć nie zdziwiłabym się, gdyby i w męskim rodzie znaleźli się jacyś fani przygód Martynki. Piękne, pełne ciepła opowiadania i ciekawe historie czyta się znakomicie.  Dlatego z pełnym przekonaniem polecamy te książki wszystkim! To wspaniałe książki w starym stylu, doskonale przetłumaczone przez Wandę Chotomską i Lilianę Fabisińską, z niesamowitymi ilustracjami Marcela Marliera. Historie o rodzinie, przyjaźni, przygodach i marzeniach. O tym wszystkim co zajmuje głowy naszych dzieci. Martynka jest taka jak one i właśnie dlatego dzieci cały czas ją lubią!







 
Martynka. Małe historie o zwierzętach
Martynka. Małe historie do czytania przed snem
Martynka. Małe historie o wielkim szczęściu 

Gilbert Delahaye
ilustracje Marcel Marlier
tłumaczenie Wanda Chotomska, Liliana Fabisińska
Wydawnictwo Papilon, 2017


https://publicat.pl/papilon

Komentarze

  1. Nie znamy jeszcze Martynki, ale juz kilka razy o niej czytalam. Wydaje mi sie, ze bedziemy musialy sie z nia zapoznac :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałyśmy własnie niedawno :) Uwielbiam te ilustracje. Zawsze mnie w Martynce ujmowały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Martynkę! Mam jeszcze wydania z mojego dzieciństwa :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam taką serię z dzieciństwa, czy to to samo ? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale śliczne ilustracje, uwielbiam taki styl! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam Martynkę, to wspaniałe książki i nie mogę się doczekać, aż moja córka będzie trochę bardziej cierpliwa i będę jej mogła przeczytać więcej niż jedną stronę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie robisz, że to córka sobie sama wybiera książki, to cudowne podejście, którego niektórym rodzicom brak.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja w dzieciństwie czytałam "Kasia i Bari" - tylko dlatego, że główna bohaterka miała psa, który tak właściwie był drugim głównym bohaterem. Zarówno ilustracje jak i historie wspominam bardzo ciepło. Martynki nie kojarzę, ale wygląda na to, że to dokładnie ten sam typ historii.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz