Wyprawka pierwszoklasisty

W czerwcu tego roku moje dziecko otrzymało trzecie świadectwo szkolne i tym samym ukończyło etap edukacji wczesnoszkolnej. Mogę już czuć się doświadczoną matką i próbować udzielać innym rad w zakresie przygotowania dzieci do szkolnego debiutu. Przeżyliśmy przez te trzy lata wiele wzlotów i upadków. Klasa Tosi miała cztery wychowawczynie (w tym trzy w ciągu ostatniego roku). Szkoła pracowała na dwie zmiany, zdarzało się jej zaczynać zajęcia kilka minut przed 13 i kończyć tuż przed 16:30. Zaprowadzanie i odbieranie jej ze szkoły bywało problematyczne i oprócz nas w sprawę zaangażowani byli dziadkowie (pewnie to przeczytają, więc publicznie im w tym miejscu dziękuję, bo to dzięki ich poświęceniu Tosia nie musiała siedzieć w świetlicy od 7 rano i czekać na rozpoczynające się o 13 lekcje). Ostatni semestr trzeciej klasy, ze względu na epidemię, to była prawdziwa jazda bez trzymanki. Na szczęście szkoła zorganizowała to w taki sposób, że to, co działo się w sieci, bez wahania mogę nazwać lekcjami. Teraz powinniśmy cieszyć się wakacjami. Jednak mimo wszystko myśli uciekają w stronę szkoły, pierwszego dnia września i tego, co będzie. 

Czwarta klasa to diametralna zmiana w życiu ucznia. Pociesza mnie fakt, że budynek szkolny Tosia zna, członków swojej klasy jeszcze pamięta, nauczycieli (nawet tych uczących starsze klasy) może kojarzyć z korytarza. W znacznie gorszej sytuacji są przyszli uczniowie klas pierwszych. Podejrzewam, że większość z nich nie była na drzwiach otwartych, bo takowych nie zorganizowano. Nie widzieli nauczycieli, nie zajrzeli do sal lekcyjnych. Rodzice muszą ich na rozpoczęcie nauki w szkole przygotować całkowicie samodzielnie. Jak to zrobić? Nam pomogły dwie rzeczy. Dobre książki opisujące szkolną rzeczywistość i wspólne wybieranie rzeczy niezbędnych każdemu uczniowi.


Książek o szkole opisywałam już wiele. Niezmiennie polecam serię "Tornister pełen przygód" (KLIK), serię o Duni (KLIK) i książki o Hedwidze (KLIK). Dziś dołączę do nich kolejną. Od przedszkolaka do pierwszaka. Witaj szkoło to książka ważna uwagi z wielu powodów. Pierwszy i najważniejszy to ten, że została napisana przez nauczycielkę nauczania początkowego. Kto lepiej niż ona może wiedzieć z jakimi problemami borykają się dzieci rozpoczynające naukę w szkole?! Marcinek, Joasia i Miłosz są właśnie na początku tej drogi. Marcinek zamiast iść do szkoły, najchętniej schowałby się w szafie. Joasia podchodzi do sprawy bardziej optymistycznie, ale i ona się denerwuje. W końcu po wakacjach przekroczy próg szkoły, a tata mówi, że wtedy dopiero się zacznie. Na razie dziewczynka nie wie, co dokładnie tata ma na myśli, ale wie, że zmieni się wiele. Wiele zmieniło się w życiu Miłosza, chłopiec nie tylko po raz pierwszy idzie do szkoły, ale zmienia również miejsce zamieszkania. Pierwsze dni w szkole są dla niego trudne. Na moment staje się pośmiewiskiem całej klasy. Na szczęście szybko ktoś wyciągnie do niego pomocną dłoń. A wychowawczyni nie zbagatelizuje całej sprawy, tylko od razu wytłumaczy klasie, dlaczego pewnych rzeczy robić nie wolno. Książka Anny Chabowskiej to opowieść o pierwszym semestrze pierwszej klasy. To chyba najtrudniejszy moment dla każdego dziecka. Tego również bała się grupa przedszkolaków, która wysłuchała opowieści o Marcinku, Joasi i Miłoszu. Im ta historia opowiadana przez panią wychowawczynię w przedszkolu bardzo pomogła. Pomóc może również innym dzieciom, które denerwują się szkolnym debiutem. Znajdą tutaj blaski i cienie szkolnej rzeczywistości. Wydarzenia ważne i przełomowe oraz takie całkowicie codzienne. Wszystkie składają w całość, każde ma ogromne znaczenie, więc jeśli szukacie książki o początkach szkoły, to na tę naprawdę warto zwrócić uwagę.



Dobrze pamiętam nasze przygotowania do rozpoczęcia przez Tosię nauki w szkole. Pamiętam jak trzy lata temu, przy okazji wakacji w Beskidzie Śląskim, odwiedziliśmy showroom firmy TOPGAL. Tosia wybierała wtedy swój pierwszy plecak. Padło na tornister CHI 880 (KLIK). Wybór był strzałem w dziesiątkę. Tornister służył jej całe trzy lata i pewnie służyłby dalej, gdyby nie fakt, że przed nią czwarta klasa i całą rodziną uznaliśmy, że to czas na zmiany. W następnym tygodniu znowu wybieramy się do Cieszyna. Wstępny wybór już się dokonał, ale na co ostatecznie padnie okaże się już niedługo. Trzy lata temu jechaliśmy po zupełnie inny plecak, ale niewysokiej Tosi najbardziej pasowały tornistry (TU znajdziecie relację z naszej wizyty). Nie narzekała na niego nawet przez minutę. Każdego dnia chętnie zabierała go do szkoły i maksymalnie eksploatowała (sama widziałam jak raz stopień po stopniu spadał ze schodów). Z czystym sumieniem polecam go wszystkim rodzicom, którzy szukają dobrych jakościowo plecaków, które są nie tylko ładne, ale również wytrzymałe, to TOPGAL sprawdzi się tu doskonale. Lekki, pakowny, bardzo starannie wykonany i do tego ładny. Bez bohaterów bajek, którzy szybko się dzieciom nudzą, za to z wzorami, które spodobają się zarówno chłopcom i dziewczynkom. Każdy znajdzie przynajmniej jeden, który mu się spodoba (choć w przypadku Tosi i moim o wybór jednego, najładniejszego naprawdę trudno). 



W przypadku naszej rodziny i znajomych, którzy także wybrali plecaki TOPGAL, każde dziecko wybrało inny wzór, żaden jeszcze się nie powtórzył:) Wszyscy, którym my poleciliśmy te plecaki są zadowoleni, nikt nie składał reklamacji. A dla nas najważniejsze jest, że zadowolona była Tosia. Jej ten tornister zdecydowanie ułatwił organizację, nauczył ją układać w odpowiedni sposób książki, był lekki, sprawdził się w pełnym słońcu i (rzadko) padającym śniegu. Umilił etap edukacji wczesnoszkolnej, a dzień jego wybierania był jednym z najważniejszych w trakcie przygotowań do szkolnego debiutu. 


Książkę Od przedszkolaka do pierwszaka. Witaj szkoło!
Anny Chabowskiej znajdziecie na



A plecaki TOPGAL oczywiście na

Komentarze

  1. My we wrześniu mamy 1 klasę i 4. Zupełnie nie czuje się mądrzejsza niż przy poprzednim pierwszaku 😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, jak kiedyś też chodziłam na dwie zmiany. dość męczące to jest...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak czwarta klasa to wielka zmiana w życiu ucznia. Niby klasa ta sama w większości przypadków, ale nowe przedmioty, wychowawczyni nauczyciele. Inny tryb nauki. Ja pamiętam swoje początki w tej klasie do dziś. Chodzić na dwie zmiany to zaczęłam w liceum. Choć w podstawówce i gimnazjum też to się czasem zdarzyło. Fajny post. Oby dzieciaki mogły wrócić do szkół, bo lekcje zdalne mogą być super, ale kontaktu twarzą w twarz z nauczycielem i rówieśnikami nic nie zastąpi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze że dzieci wybrały coś dla siebie i wszyscy są zadowoleni,

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamy dokładnie ten sam model, dwa lata za nami (przez koronę właściwie 1,5 roku użytkowania szkolnego) i plecak nie ma żadnych uszkodzeń, dotrwa spokojnie do zakończenia edukacji wczesnoszkolnej i wrócimy do Topgala po bardziej nastoletni w przyszłym roku :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszkamy we Francji i system edukacji jest zupelnie inny niz z Polsce. Szkola podstawowa zaczyna sie zerowka, dzieci co roku zmienieja i nauczyciela, i sklad klasy (no chyba, ze jest tylko jedna klasa na kazdym poziomie). Dopiero od gimnazjum, dochodza nowi nauczyciele. Na razie dzieci maja jednego wychowawce, a inni nauczyciele sa jedynie od plastyki, muzyki i wychowania fizycznego. Wiec u nas takim kluczowym momentem bedzie dopiero poczatek gimnazjum (collège). Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cały czas wierzę, że wrzesień będzie rozpoczęciem edukacji w szkole. Mamy małą szkolną społeczność, co pozwoliło dzieciom wrócić jeszcze w maju do szkoły.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz