"Trampki Vincenta, czyli jak się nie nudzić w muzeum" (Wydawnictwo Zygzaki)

Uwielbiam muzea! Zawsze, kiedy wybieramy się do innego miasta sprawdzam, co ciekawego znajduje się w zbiorach tamtejszych muzeów. Uwielbiam oglądać obrazy, których reprodukcje znam z albumów. Lubię poznawać nowe dzieła sztuki, o których wcześniej nie słyszałam, a które potrafią wzbudzić mój zachwyt. Odkąd pamiętam zabieram do muzeów Tosię. Jeśli ktoś myśli, że współczesne muzea nie są dla dzieci atrakcyjne, jest w dużym błędzie. W wielu muzeach są specjalne trasy zwiedzania przeznaczone dla najmłodszych! Są przewodniki adresowane do rodzin z dziećmi i zbiory zadań, które można rozwiązywać przechadzając się po muzealnych salach.


Są tacy twórcy, których nazwiska znają nawet ci, którzy nie interesują się sztuką. Vincent van Gogh to jeden z najbardziej znanych na świecie malarzy. Malarz, którego przynajmniej jeden obraz zna każdy. Wiele jego pracy stało się ikonami popkultury. Aż trudno uwierzyć, że ten artysta za życia sprzedał zaledwie jeden obraz. Aż trudno uwierzyć, że spotykając się z tak dużym niezrozumieniem ze strony odbiorców nie poddał się i nie zrezygnował z malowania. Michał Rusinek i Monika Szomko opowiadają o jego niezwykłym życiu i równie niezwykłych obrazach. Każdy z nich jest punktem wyjścia do snucia opowieści o van Goghu. Znajdziecie na karatach tej książki doskonale wszystkim znane SłonecznikiSypialnię w Arles Gwiaździstą noc. Nie zabrakło również tych nieco mniej znanych, ale równie pięknych, jak Oleandry czy Zimorodek. Autorzy opowiadają o warsztacie malarza, wydarzeniach, które były pretekstem do stworzenia danego dzieła i kolejnych etapach życia van Gogha. Czyta się to wszystko jak najlepszą powieść! 





Książkę Trampki Vincenta można wziąć ze sobą, jeśli wybieramy się do muzeum, w którym na ścianach wiszą obrazy Vincenta van Gogha. Można też przeczytać ją, kiedy takiej wycieczki na razie nie planujemy, ale po prostu chcemy się czegoś o tym niezwykłym malarzu dowiedzieć. Ta książka będzie doskonałym prezentem dla małych miłośników sztuki. Dla wszystkich dzieci, które lubią malować. Dla dzieci, które lubią poznawać biografie znanych ludzi. Od tej książki będzie im się trudno oderwać. W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie. Łączą się w niej wiersze, opowiadania o życiu wybitnego artysty i przepiękne ilustracje. Znajdziecie tu nie tylko reprodukcje obrazów van Gogha, ale również bajecznie kolorowe ilustracje Joanny Rusinek. Połączenie tych wszystkich elementów sprawia, że trudno się tą książką nie zachwycić. Jest przepiękna! Świetnie oddaje klimat obrazów van Gogha. Przeglądając ją czytelnik ma wrażenie, że wchodzi w świat malarza, poznaje go lepiej, a może nawet się z nim zaprzyjaźnia. Trampki Vincenta będą doskonałym prezentem na nadchodzące święta. A ja z tej okazji mam jedno marzenie. Chciałabym, żeby ci sami twórcy stworzyli podobne książki o innych malarzach! Myślę, że to byłaby bardzo piękna seria.





Trampki Vincenta, czyli jak nie nudzić się w muzeum

Michał Rusinek, Monika Szomko

ilustracje Joanna Rusinek

Zygzaki 2025 


 https://www.zygzaki.pl/

"Muminki. Miłe chwile. Urocza i relaksująca kolorowanka" (Wydawnictwo HarperKids)

Rok 2025 był bardzo intensywny. Brakowało czasu na odpoczynek, więc starałam się łapać każdą chwilę, która mogła dać mi chwilę wytchnienia. Sprawdzonych sposobów na relaks i odpoczynek mam kilka i żaden z nich mnie nie zawiódł. Muszę się przyznać, że zupełnie zapomniałam o jednym z nich! Przypomniałam sobie o nim, kiedy kilka dni temu w moje ręce wpadła pewna, na pierwszy rzut oka, niepozorna książka.


Muminki. Miłe chwile. Urocza i relaksująca kolorowanka - ten tytuł mówi wszystko. Nikt, kto go przeczyta nie będzie miał wątpliwości, czego się po tej książce spodziewać. To zbiór uroczych kolorowanek z bohaterami, których zna każde dziecko i każdy dorosły. Muminki są obecne w Polsce od wielu lat. Doskonale pamiętam, jak czekałam na kolejne odcinki ich przygód, które były emitowane w ramach telewizyjnych dobranocek. Pamiętam niewielkich rozmiarów książki o ich przygodach, które wypożyczałam z biblioteki. Lubiłam Muminki i lubię do dzisiaj. Darzę te historie i tych bohaterów ogromnym sentymentem. Takie kolorowanki to dla mnie prawdziwa gratka i wielka radość. Jestem gotowa schować je przed Tosią, żeby móc cieszyć się nimi jak najdłużej. Kolorowanki przenoszą nas do Doliny Muminków. Na kolejnych obrazkach zobaczymy mieszkańców tego wyjątkowego miejsca i będziemy mieli szansę nadać ich życiu trochę koloru. Czekają tu na nas Muminek i jego rodzice, Migotka, Włóczykij i oczywiście Mała Mi. Wszyscy, których tak dobrze znamy i lubimy. Nie brakuje tam również różnych związanych z nimi elementów. Nikt nie będzie się nudził. 





Zbliża się Boże Narodzenie. Dla najbliższych nam osób pomysły na prezent pewnie mamy. Ale co kupić dzieciom znajomych? Maluchom, które niezbyt dobrze znamy, a chcielibyśmy podarować im jakiś drobiazg, który nie będzie tabliczką czekolady? Myślę, że taka kolorowanka to doskonała alternatywa dla czekolady. Dzieci lubią kolorowanki i lubią Muminki, więc to bardzo dobre połączenie. Połączenie, które maluchom na pewno sprawi radość. A oprócz radości proponują te kolorowanki również relaks. Kolorując kolejne rysunki można się wyciszyć i uspokoić. Z tego powodu Muminki. Miłe chwile to kolorowanki nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych. W końcu każdy z nas potrzebuje się czasem wyciszyć. A z tymi kolorowankami naprawdę jest to możliwe.




 

Muminki. Miłe chwile. Urocza i relaksująca kolorowanka

HarperKids 2025 


 https://harpercollins.pl/

 

"TOPR. Niezwykłe spotkania psa ratownika" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)

Zdążyłam się już stęsknić za górami. Wyjeżdżałam z nich pod koniec sierpnia i na razie nie mam zaplanowanego żadnego konkretnego wyjazdu. Gdzieś z tyłu głowy snuję pewne plany i wybieram szlaki, które chciałabym przejść. Zanim jednak ponownie założę plecak, muszę ukoić tęsknotę za górami w inny sposób i tu najlepiej sprawdzają się książki! Najlepiej dobrze autorek i autorów, którzy wiele razy ukoili moją tęsknotę za górami.


Jedną z takich autorek jest na pewno Beata Sabała - Zielińska. Przeczytałam (prawie) wszystkie jej książki i każda była wspaniałą górsko-literacką przygodą. Zachwycały mnie jej książki adresowane do dorosłych czytelników, zachwycały te, które napisała z myślą o dzieciach. Niedawno ukazała się kolejna książka dla dzieci jej autorstwa. TOPR. Niezwykłe spotkania psa ratownika to kontynuacja książki TOPR. O psie, który został ratownikiem. Poznaliśmy w niej przygody młodego psa, który został wybrany do szkolenia na ratownika górskiego. Prosto z hodowli trafił do domu mężczyzny, który służy w Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym i rozpoczął szkolenie. Nie było to łatwe, ale Vero radził sobie świetnie. Zastanawiałam się nawet, jak potoczyły się jego losy i, co było dalej. Teraz już nie muszę, bo trzymam w rękach kontynuację tej historii. Vero i jego pan ruszają na wyprawę do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Miejsca, o którym słyszeli nawet ci, którzy nigdy w Tatrach nie byli. Do kultowego schroniska, o którym krążą legendy. Vero też o nim słyszał, bo opowiedziała mu o tym miejscu jego czworonożna przyjaciółka Dolina. Teraz będzie mógł zobaczyć to miejsce na własne oczy. Wcześniej będą musieli pokonać może niezbyt trudny, ale bardzo uczęszczany szlak. I właśnie na szlaku napotkają pierwsze trudności. Vero wzbudzi ogromne zainteresowanie turystów i każdy będzie chciał go pogłaskać. Jego pan  musi postawić granice, Vero jest przecież w pracy. Ten komunikat nie spotyka się jednak ze zrozumieniem turystów. Wtedy głos zabiera mała Hania. Dziewczynka przyjechała w góry z dziadkiem i sporo o nich wie. Tak zaczyna się jej znajomość z psem-ratownikiem i jego panem. Ale dla Vera to dopiero pierwsza nowa znajomość, którą zawrze w tym czasie. Pozna jeszcze najdziwniejszą parę przyjaciół w polskich (a może nie tylko) Tatrach. Świstak i niedźwiedzica żyją w zgodzie i razem dziwią się na widok psa, który pojawił się w górach...





Bardzo lubię książki Beaty Sabały - Zielińskiej, więc być może nie będę przesadnie obiektywna. Miałam nadzieję, że jej najnowsza powieść znowu chwyci nas za serce. Nie zawiodłyśmy się. Choć o Tatrach wiemy sporo i wiele szlaków udało nam się przejść, to i tak bawiłyśmy się przy czytaniu tej książki znakomicie. Miło wrócić do miejsc, które tak się lubi. Miło spojrzeć na nie oczami innych i jeszcze raz nimi się zachwycić. Dobrze przypomnieć sobie zasady panujące w górach. Dobrze sprawdzić swoją wiedzę o tatrzańskiej przyrodzie i mieszkańcach tych wyjątkowych gór. To doskonała lektura dla tych, którzy góry znają i lubią, ale i dla tych, którzy dopiero będą je poznawać. Dzieci, które po raz pierwszy wyruszą na szlak wiele się z niej dowiedzą. Będą dzięki niej mądrymi i uważnymi turystami. Poznają i zapewne docenią piękno i wyjątkowość gór. Dowiedzą się, jakie zasady w nich obowiązują i zrozumieją, dlaczego trzeba ich przestrzegać. Dobrze przygotują się do pierwszej wycieczki. Nie musi być ani daleka, nie musi prowadzić na najwyższe szczyty. Ważne, żeby była bezpieczna i sprawiła wszystkim przyjemność. Taką jaką sprawia czytanie tej książki. I oglądanie pięknych ilustracji Katarzyny Krasowskiej. I oczywiście zdjęć psich ratowników i ich opiekunów, które zrobił Bartłomiej Jurecki i, od których tak trudno oderwać wzrok! 






TOPR. Niezwykłe spotkania psa ratownika

Beata Sabała - Zielińska

ilustracje Katarzyna Krasowska

zdjęcia Bartłomiej Jurecki

Prószyński i S-ka 2025 

https://www.proszynski.pl/
 

Film: "Mysz-masz na Święta"

Marzyliście kiedyś o Bożym Narodzeniu spędzonym w starym domu na końcu świata? O chacie przysypanej śniegiem? O trzaskającym ogniu w kominku? A może marzycie o świętach spędzonych w domu, w którym spędziliście dzieciństwo, a który musieliście jakiś czas temu opuścić? W domu, z którym wiąże się bardzo wiele wspomnień. W domu, który chcielibyście pokazać swoim dzieciom. O takim domu mógłby opowiadać świąteczny film. I to byłby bardzo ładny film, taki w sam raz na święta. Akcja toczyłaby się niespiesznie, a bohaterom nie schodziłby uśmiech z twarzy. Widzom również. Być może komuś na takim filmie udałoby się nawet przysnąć...

 

Na filmie Mysz-masz na Święta przysnąć nie jest tak łatwo, choć zaczyna się dość niewinnie. W pewnym starym domu krzyżują się kroki mysiej i ludzkiej rodziny. Ta pierwsza mieszka tu od dawna, ta druga wraca tu po latach. Tata kiedyś w tym domu mieszkał i teraz postanowił zabrać tu swoją żonę i swoje dzieci. Zapowiadają się piękne święta. I tak mogłoby być, gdyby między tymi rodzinami nie zaczął narastać konflikt. Myszy chcą bronić swojego terytorium, ludzie chcą przepędzić z domu myszy. Konflikt się zaognia, zostają nawet wezwane posiłki. I może udałoby się go zakończyć, gdyby nie coś, czego nikt nie przewidział. Mały człowiek zaprzyjaźnia się z małą myszą. Co wydarzy się dalej? Nie zdradzę. Pędźcie do kin i zobaczcie, jak to wszystko się skończyło. I wsłuchajcie się w fantastyczny polski dubbing. Leszek Lichota i Piotr Głowacki zrobili wykonali swoją pracę doskonale!

Są takie filmy, do których wracamy w każde Boże Narodzenie. Myślę, że nie muszę wymieniać ich tytułów, bo doskonale je znacie. Poza tym w każdym domu, oprócz żelaznego repertuaru, oglądane są też inne tytuły. Mysz-masz na Święta to film, w którym znajdziecie wiele elementów, które możecie kojarzyć z wcześniej obejrzanych produkcji. Ich tropienie sprawiło nam ogromną przyjemność. Przede wszystkim jest to jednak piękny i bardzo mądry film o rodzinie, o konieczności mówienia prawdy. O tym, że nie można oszukiwać tych, których kochamy i, na których nam zależy. O tym, że przyjaźń trzeba pielęgnować, a dobro przyjaciół warto zawsze walczyć. O relacjach z rodzeństwem, które bywają niełatwe, ale w najtrudniejszych sytuacjach rodzeństwo staje za sobą murem. Dobrze się tę historię ogląda, dobrze się o niej rozmawia z innymi widzami. Warto znaleźć czas i wybrać się na ten film. Chwila refleksji, w tym zabieganym okresie roku przyda się każdemu z nas. 

Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję

 


"Szkoła magicznych zwierząt. Dwadzieścia cztery dni" (Wydawnictwo Debit)

Grudniowe odliczanie już się rozpoczęło. Wiele osób niecierpliwie wypatruje Bożego Narodzenia i cieszy się z przedświątecznych przygotowań. Inni woleliby te przygotowania przespać, nie mają ochoty na bieganie po sklepach i spędzanie długich godzin w kuchni. Każdy spędza ten czas nieco inaczej, każdy ma inne zwyczaje. My stawiamy na książki. Wyjątkowe lektury podzielone na 24 rozdziały. Po jednym na każdy dzień. Od 1 do 24 grudnia. W ostatnich latach ukazało się tych książek naprawdę wiele. Każda jest nieco inna. Niektóre to zamknięte historie, których bohaterów spotykamy tylko raz. Inne są fragmentem większej całości. Adwentowo - świątecznym tomem lubianej przez czytelników serii. Ta, którą chcę Wam dziś pokazać zalicza się właśnie do tej drugiej grupy. 


Szkoła magicznych zwierząt. Dwadzieścia cztery dni to piętnasty tom uwielbianej przez młodych czytelników serii. Serii o wyjątkowej szkole, w której każdy uczeń (trochę szybciej albo nieco później) dostanie swoje magiczne zwierzę. Zwierzę, które stanie się jego przyjacielem i towarzyszem. Zwierzę, z którym dzielą smutki i radości i, które w wielu sytuacjach staje się dla dziecka realnym wsparciem. Każda książka opowiadająca o ich przygodach to pełna emocji opowieść o przyjaźni i szkolnych perypetiach. Ta najnowsza również. Choć tu dochodzi jeszcze wątek związany ze świętami, a właściwie z oczekiwaniem na ich nadejście. Uczniowie ze Szkoły magicznych zwierząt mają na ten czas przygotowany kalendarz adwentowy. Kalendarz dość wyjątkowy, bo przygotowują go własnoręcznie, a prezenty nie mogą być kupione. Nic prostszego, prawda? Oczywiście, że nie. Do zrobienia takiego prezentu trzeba się dobrze przygotować. Trzeba wiedzieć, co sprawi radość osobie, którą mamy obdarować. Nie jest to zadanie łatwe, ale dzieci radzą sobie doskonale. Pojawia się tylko jeden problem. Jaki prezent przygotować dla panny Cornfield. Ich ulubiona nauczycielka zasługuje przecież na coś naprawdę wyjątkowego!





Prezenty, które otrzymujemy powinny sprawiać nam radość. Jakie więc powinny być? Na pewno dostosowane do zainteresowań obdarowanego. Trudno, żeby osobę, która nie ma prawa jazdy ucieszyły gadżety do samochodu. Nie sprawi radości osobie, która nie interesuje się piłką nożną koszulka piłkarska. Jeśli ktoś nie lubi oglądać filmów, to nie będzie się cieszył z biletów do kina. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Prezent musi do nas pasować. Nie musi być drogi, ważne, żeby był trafiony. I ta książka właśnie o tym przypomina i tego uczy. To ważna lekcja nie tylko na nadchodzące Boże Narodzenie, ale i na całe życie. Ale to nie tylko opowieść o prezentach, w piętnastym tomie "Szkoły magicznych zwierząt" znajdziecie wszystko to, co znacie z innych tomów humor, przygodę i świetną historię, od której naprawdę trudno się oderwać aż do 24 grudnia...





Szkoła magicznych zwierząt. Dwadzieścia cztery dni

Margit Auer

ilustracje Nina Dulleck

 tłumaczenie Agata Janiszewska

Wydawnictwo Debit 2025 

https://soniadraga.pl/wydawnictwo-debit