O tym, jak moje dziecko polubiło jajka (seria "Liczę sobie" poziom 1, Egmont)
Mała Tosia jadła wszystko, co trafiło na jej talerz albo do jej miseczki. Z czasem wyrabiała sobie gust i niektóre rzeczy jadła chętniej, niektórej mniej chętnie, a pojawiły się również takie, których jedzenia stanowczo odmówiła. Do grona tych ostatnich trafiły jajka. Sprawa wydawała się przegrana, ale kilka tygodni temu zmieniło się wszystko i jajka są teraz stałym elementem jej menu. Co takiego się wydarzyło?
Seria Liczę sobie z wydawnictwa Egmont zwróciła moją uwagę przy okazji poszukiwań prezentów na kolejne przedszkolne urodziny. Kojarzyłam serię Czytam sobie, ale ta, zupełnie nowa, wydała mi się równie interesująca i nawet nie wiedziałam, że tak bardzo zmieni nasze życie.
Na okładce można przeczytać, że jest to trzypoziomowa seria rozwijająca zdolności matematyczne u dzieci w wieku od 4 do 9 lat. Ja wybrałam poziom pierwszy Otwórz oczy, który przygotowuje dzieci w wieku przedszkolnym do nauki matematyki w szkole, podsuwając zabawy i zadania, które pokazują jak ciekawe może być matematyczne patrzenie na świat. Bo matematyka jest wokół nas. Dwa kolejne poziomy to Odważ się myśleć dla dzieci, które rozpoczynają naukę w szkole podstawowej oraz Zmierz się ze światem, dla najodważniejszych uczniów pierwszych klas podstawówek.
Każdy z poziomów ma innego bohatera, pierwszy, który zagościł w naszym domu opisuje przygody Króla Gromoryka, który jest dość nietypowym królem. Jego przygody zaskakują i naprawdę skłaniają do myślenia! Na poziomie drugim bohaterem jest robot Fredek, na trzecim sympatyczne szczurki.
Do tej pory ukazały się dwie książeczki na tym poziomie, Król Gromoryk i zagadkowy smok oraz Król Gromoryk i jajko na miękko. My lekturę, zupełnie przypadkowo, zaczęłyśmy od tej drugiej, ale gdybyśmy chciały czytać je zgodnie z chronologią wydarzeń, powinnyśmy zacząć od smoka. W niej bowiem do zamku Gromoryka wprowadza się nowy mieszkaniec, który potem będzie mu dzielnie asystował przy gotowaniu jajek na miękko. Wcześniej jednak niemiłosiernie wystraszył króla i sprawił, że w zamku rozpoczęto poszukiwania najprawdziwszego smoka. Smok okazuje się jednak kotem, którego królowa Dobrochna, żona króla Gromoryka postanowiła przygarnąć. Król, który nic o miłosiernym sercu Dobrochny nie wiedział, w poszukiwaniu smoka biega po zamku zasłaniając się poduszką spod której wystają mu jedynie nogi. Pojawia się nawet nadworny lekarz, doktor Pigułka i próbuje dowiedzieć się, jak wyglądał ten straszny smok, którego widział król. Lekarz i królowa oddychają z ulgą, kiedy okazuje się, że król mówił tylko o smoku, który mu się przyśnił i po zamku nie grasuje żaden potwór. Grasuje jedynie bury kot, który od innych przedstawicieli swojego gatunku różni się jedynie tym, że gada. I ten właśnie kot, zwany Gadułą wraz z Gromorykiem, w drugiej książce z tej serii, gotuje jajka na miękko, kiedy królowa Dobrochna wyjeżdża za zamku. Okazuje się to niezwykle trudne, bo król nie jest zbyt zaradny, a kot jak to kot, może i teorię zna, ale z praktyką nie radzi sobie zupełnie, choć twierdzi, że kiedyś był nadwornym kucharzem w krainie wielkich ptaków. A jego popisowym daniem były właśnie jajka na miękko. I może nawet jest w tym ziarno prawdy, bo Gromoryk nie wie, gdzie szukać jajek, a kot od razu kieruje go do lodówki, tam jednak sprawa się komplikuje, bo jajka są zbyt wysoko i nie mogą ich dosięgnąć. W końcu Gaduła wskakuje na ramiona króla, wyciąga jajka z lodówki i je rozbija. Nie przejmuje się tym zbytnio, a nawet zapewnia króla, że skorupki uda się skleić, a potem napełnią je tym, co się wylało. Jak myślicie, czy udało się osiągnąć zamierzony efekt i w końcu zjeść śniadanie? Zapewniam, że głodni nie chodzili, a i moje dziecko po przeczytaniu tej książki zamarzyło o jajkach na miękko:)
Opowieść o królu Gromoryku, królowej Dobrochnie i kocie Gadule to jednak nie wszystko, bo oprócz historii są w tej książce również zadania matematyczne. Znajdują się one na dole każdej strony albo na osobnej stronie (tych jest oczywiście znacznie mniej). Nie polegają one jednak na dodawaniu i odejmowaniu, ale na rozwijaniu zdolności logicznego myślenia. Bo to właśnie nie tylko o liczenie tu chodzi, bo przecież zanim dziecko zacznie rozwiązywać skomplikowane działania, musi po prostu zacząć dostrzegać i rozumieć niektóre procesy.
A jakie zadania czekają na czytelników? Dzieci muszą wskazać na przykład największą i najmniejszą gąsienicę, muszą ułożyć sekwencję obrazków, dorysować brakujące elementy na talerzu albo połączyć w pary rozrzucone ubrania. Część zadań rozwiązuje się korzystając z dołączonych do książki naklejek. Znacie dziecko, które ich nie lubi? Ja nie znam!
A kto wszystkie zadania rozwiąże i naklejki wszystkie przyklei, dostanie dyplom, który czeka na końcu książki na tych, którzy "mierzą wyżej"!
Ostatnią ważną informacją, o której muszę wspomnieć, jest nazwisko autora serii książek o Gromoryku. Jest nim dobrze wszystkim znany Wojciech Widłak. Nie jest to, więc nudna książka o matematyce, ale fantastyczna, przezabawna opowieść, napisana przez wybitnego autora literatury dziecięcej. Autorką ilustracji jest Ewa Poklewska-Koziełło, która stworzyła obrazki ciekawe, dowcipne i wspaniale uzupełniające opowieść. Równie ważne są w tych książkach zdania matematyczne, których autorką jest Anna Boboryk.
Przetestowaliśmy te książki na wyjazdach. Mimo niewielkich rozmiarów zawierają w sobie bardzo dużo, zajęły Tosię naprawdę na długo. Bo najpierw przeczytałyśmy opowieść o Gromoryku, a potem zaczęło się rozwiązywanie zadań, a tutaj starałam się nie podpowiadać, ale skłaniać ją do samodzielnego myślenia i poszukiwania odpowiedzi. Oceniam tę serię bardzo wysoko i nie szczędzę jej ciepłych słów, bo to naprawdę coś nowego, ciekawego i oryginalnego. Na razie znamy tylko jeden poziom, ale myślę, że niedługo sięgniemy po kolejne, bo nawet jeśli Tosia jest za mała na rozwiązywanie zadań, to powinny spodobać jej się same opowiadania. Seria Liczę sobie na pewno zagości w naszym domu na długo. Ciekawie łączy naukę z zabawą, na długo skupia uwagę naszego przedszkolaka, a Tosia sama chętnie do nich wraca. Czego chcieć więcej? Chyba tylko kolejnych tomów na poziomie 1 :)
Opowieść o królu Gromoryku, królowej Dobrochnie i kocie Gadule to jednak nie wszystko, bo oprócz historii są w tej książce również zadania matematyczne. Znajdują się one na dole każdej strony albo na osobnej stronie (tych jest oczywiście znacznie mniej). Nie polegają one jednak na dodawaniu i odejmowaniu, ale na rozwijaniu zdolności logicznego myślenia. Bo to właśnie nie tylko o liczenie tu chodzi, bo przecież zanim dziecko zacznie rozwiązywać skomplikowane działania, musi po prostu zacząć dostrzegać i rozumieć niektóre procesy.
A jakie zadania czekają na czytelników? Dzieci muszą wskazać na przykład największą i najmniejszą gąsienicę, muszą ułożyć sekwencję obrazków, dorysować brakujące elementy na talerzu albo połączyć w pary rozrzucone ubrania. Część zadań rozwiązuje się korzystając z dołączonych do książki naklejek. Znacie dziecko, które ich nie lubi? Ja nie znam!
A kto wszystkie zadania rozwiąże i naklejki wszystkie przyklei, dostanie dyplom, który czeka na końcu książki na tych, którzy "mierzą wyżej"!
Ostatnią ważną informacją, o której muszę wspomnieć, jest nazwisko autora serii książek o Gromoryku. Jest nim dobrze wszystkim znany Wojciech Widłak. Nie jest to, więc nudna książka o matematyce, ale fantastyczna, przezabawna opowieść, napisana przez wybitnego autora literatury dziecięcej. Autorką ilustracji jest Ewa Poklewska-Koziełło, która stworzyła obrazki ciekawe, dowcipne i wspaniale uzupełniające opowieść. Równie ważne są w tych książkach zdania matematyczne, których autorką jest Anna Boboryk.
Przetestowaliśmy te książki na wyjazdach. Mimo niewielkich rozmiarów zawierają w sobie bardzo dużo, zajęły Tosię naprawdę na długo. Bo najpierw przeczytałyśmy opowieść o Gromoryku, a potem zaczęło się rozwiązywanie zadań, a tutaj starałam się nie podpowiadać, ale skłaniać ją do samodzielnego myślenia i poszukiwania odpowiedzi. Oceniam tę serię bardzo wysoko i nie szczędzę jej ciepłych słów, bo to naprawdę coś nowego, ciekawego i oryginalnego. Na razie znamy tylko jeden poziom, ale myślę, że niedługo sięgniemy po kolejne, bo nawet jeśli Tosia jest za mała na rozwiązywanie zadań, to powinny spodobać jej się same opowiadania. Seria Liczę sobie na pewno zagości w naszym domu na długo. Ciekawie łączy naukę z zabawą, na długo skupia uwagę naszego przedszkolaka, a Tosia sama chętnie do nich wraca. Czego chcieć więcej? Chyba tylko kolejnych tomów na poziomie 1 :)
Król Gromoryk i zagadkowy smok
Król Gromoryk i jajko na miękko
(seria Liczę sobie, poziom 1)
Wojciech Widałak
zabawy i zadania matematyczne Anna Boboryk
ilustracje Ewa Poklewska-Koziełło
Egmont Edukacyjny, 2016
Wiek 4+
Król Gromoryk i jajko na miękko
(seria Liczę sobie, poziom 1)
Wojciech Widałak
zabawy i zadania matematyczne Anna Boboryk
ilustracje Ewa Poklewska-Koziełło
Egmont Edukacyjny, 2016
Wiek 4+
Wszystko fajne co pomaga rodzicom wspierać rozwój dziecka :)
OdpowiedzUsuńDo tego jeśli jest jeszcze dobrze wydane, to nic, tylko polecać!
Usuń