Gra(my) w piątki: "Dinofarma" (Wydawnictwo EGMONT)

Aż trudno uwierzyć, że dobiega końca pierwszy tydzień nowego roku szkolnego. Jeszcze tydzień temu dzieci cieszyły się ostatnimi chwilami wakacji, a dziś wiele z nich na dobre zadomowiło się w swoich szkołach albo przedszkolach. Spędzą tam najbliższe dziesięć miesięcy. Dużo się nauczą, nabiorą wiele nowych umiejętności. Po powrocie do domu na pewno będą mieli wiele do opowiedzenia i będą chcieli spędzić czas z rodzicami. W jaki sposób? Każda rodzina ma na pewno własne rytuały. Jedni oglądają filmy, inni czytają książki, jeszcze inni grają w gry. I właśnie dla tej ostatniej grupy mam dziś propozycję.


Dinofarma to gra rozmiarowo bardzo niewielka. Małe kwadratowe pudełko kryje w sobie grę, w którą grać mogą dzieci od piątego roku życia. Do gry niepotrzebne jest wiele elementów. Wystarczą karty z dinozaurami i dwie kostki. Karty, przed rozgrywką, musimy potasować i rozłożyć na stole (szybko zauważycie, że na większości z nich są wizerunki dinozaurów, na kilku odciski łap dinozaura). Grę rozpoczyna najmłodszy gracz. To on jako pierwszy rzuca kostkami. Ważne, żeby każdy miał możliwość zobaczyć, co wyrzucił. Tu liczy się szybkość. Zaraz po tym, jak najmłodszy gracz rzuci kostkami, wszyscy starają się złapać kartę z dinozaurem w kolorach wskazanych przez kostki kolorach. Ten, kto zrobi to najszybciej, zatrzymuje kafelek, na którym położył rękę. Jeśli nie ma już na stole karty we wskazanym kolorze, trzeba złapać łapę dinozaura z najmniejszą dostępną wartością. Gramy tak długo, aż ze stołu znikną wszystkie kafelki. A wygrywa ten, kto ma ich najwięcej (zarówno kart z dinozaurami, jak i łap).


 

Zasady gry Dinofarma są proste, a rozgrywka jest szybka i dynamiczna. To gwarantuje świetną zabawę. Nikt nie będzie musiał długo wczytywać się w zasady gry, żeby je zrozumieć. Są proste i zrozumiałe nawet dla najmłodszych graczy. Dzięki temu przy grze dobrze bawią się wszyscy. Do gry, oprócz tego, co znajduje się w pudełku, przydadzą się na pewno refleks i spostrzegawczość. Warto skupić się na rozgrywce, żeby zdobyć w niej jak najwięcej punktów. A jeśli nie uda się wygrać w pierwszej rozgrywce, zawsze można zagrać po raz drugi. Może wtedy dopisze nam szczęście!

 

Dinofarma

liczba graczy 2-4

czas rozgrywki 15 minut

wiek 5-105 lat

EGMONT 2025 


 https://egmont.pl/

Gra(my) w piątki: "Pino Postiono. Szalony wyścig przez knieje" (Wydawnictwo EGMONT)

Słoneczny długi weekend zachęcił wiele osób do wyjazdu. Po zimnym i deszczowym lipcu przyszły w końcu upały. Trzeba się nimi nacieszyć, bo rozpoczęcie roku coraz coraz bliżej. Doskonale wiem, że są jednak ludzie, którzy upałów nie lubią i w takie dni zaszywają się w domu. Dziś mam coś specjalnie dla nich. Coś, co umili czas spędzany w domu. I coś, co jesienią i zimą przyda się wszystkim, bo przecież wielu z nas uwielbia relaks przy rodzinnych grach!


Pino Postino. Szalony wyścig przez knieje to gra, która sprawdzi się w każdej rodzinie, w której są dzieci w wieku szkolnym. Jej twórcy adresują ją do graczy od siódmego roku życia. Czym Pino Postiono wyróżnia się na tle innych gier? Długo mogłabym wymieniać. Zacznę od historii, którą ta gra opowiada. Wszystko zaczęło się od kontuzji, która dopadła królewskiego sokoła pocztowego. Pino Postino złamał skrzydło! Trzeba szybko znaleźć dla niego zastępstwo. Musi to być ktoś odpowiedzialny i godny zaufania, ponieważ król i królowa często powierzali mu bardzo ważne (i tajne) misje. Godny zastępca musi być szybki. Nie powinien zwracać na siebie uwagi. Do walki stają Jeleń, Dzik, Królik, Niedźwiedź i Lis. Wizerunek każdego z nich widać na drewnianym pionku. Oprócz nich w pudełku znajdują się również kafelki miejsc, karty i trzy puzzle brzegowe planszy. Te ostatnie trzeba połączyć ze sobą przed rozpoczęciem gry. Wewnątrz brzegu planszy, który powstał w wyniku połączenia puzzli, układamy (losowo) z kafelków dwa rzędy (jedyne wymaganie to, żeby na początku znalazł się kafelek Start, a na końcu Meta). Na kafelku Start układamy wszystkie pionki zwierząt (zawsze pięć, bez względu na to, ile osób bierze udział w rozgrywce). Każdy z graczy otrzymuje po jeden z pięciu kart Tajnych Zwierzaków, jeden zestaw pięciu kart do Zgadywania (znajdują się na nich wizerunki Jelenia, Dzika, Królika, Niedźwiedzia i Lisa) oraz trzy Karty Terytoriów (resztę odkładamy obok planszy). Sporo, prawda? Ale w instrukcji wszystko zostało zrozumiale opisane, więc nikt nie będzie miał wątpliwości, co jest potrzebne do gry. Instrukcję warto mieć pod ręką, bo tam znajdziecie informację o tym, które zwierzęta mogą się poruszać po którym terytorium. Tak przygotowani możemy przystąpić do gry! Gracze dobierają Karty Terytorium. W ręce mają już cztery i grają jedną z nich. Do przodu przesuwają wszystkie zwierzęta, które widzą na zagranej karcie. Gramy wszystkimi pionkami i wszystkie zwierzęta mogą się przesuwać. Gra kończy się, kiedy wszystkie zwierzęta dotrą do kafelka Meta. Czy przy takich zasadach gry można wskazać zwycięzcę? Można. Mamy przecież Karty Tajnego Zwierzęcia. A do tego, po tym, jak wszystkie zwierzęta dotrą na metę, odbywa się wielkie odgadywanie Tajnych Kart. To dodatkowa atrakcja, która nieco wydłuży, ale również uatrakcyjni rozgrywkę.




Gier na rynku dostępnych jest wiele. Jedne szybko zyskują wierne grono fanów, inne muszą na to poczekać znacznie dłużej. Jeszcze inne zostają błyskawicznie zapomniane. Do której gry trafi Pino Postino? Moim zdaniem dzieciom i rodzicom gra się spodoba. Zasady nie są banalne. Dzięki temu nawet nieco starsi będą musieli trochę pogłówkować. Zasady mogą zaskoczyć, ale nikogo nie powinny zniechęcić. Sama rozgrywka nie jest długa (powinna zająć Wam kwadrans), więc nikt tą grą nie znudzi się ani nie zniechęci. Warto też podkreślić, że wszystkie elementy gry są bardzo starannie wykonane i po prostu miłe dla oka. No, i ta historia, którą ta gra opowiada. Wszystko tu pięknie składa się w całość. I sprawia, że ta gra może w najbliższym czasie zawojować nasze domy!



 

Pino Postiono. Szalony wyścig przez knieje

liczba graczy 2-4

czas rozgrywki 15 minut

wiek graczy 7-107

EGMONT 2025 

https://egmont.pl/
 

Adaptacje literatury: "Wojna i pokój" (Wydawnictwo EGMONT)

Lubicie klasykę literatury? Odpowiedzi pewnie będą podzielone. Jedni lubią, inni na samo wspomnienie kanonu lektur szkolnych mają gęsią skórkę. Warto jednak pamiętać, że klasyka literatury to nie tylko książki, które zadaje się do przeczytania uczniom. To również wiele innych książek, które bez szkolnego przymusu mogą okazać się bardzo interesujące. Przecież z jakiegoś powodu jedne książki trafiają do kanonu, a inne zostają szybko zapomniane. Te najważniejsze opowiadają najczęściej o sprawach uniwersalnych, ważnych dla każdego. Opowiadają o ważnych momentach z historii ludzkości. Przedstawiają bohaterów, którzy (mimo upływu) lat nadal mogą inspirować.


Jedną z takich powieści, które cały czas potrafią zachwycić jest Wojna i pokój Lwa Tołstoja. Powieść historyczna, którą wielu uznaje za najważniejsze dzieło Tołstoja i rosyjską epopeję narodową. Nie będę ukrywać, że nie przeczytałam tej książki w całości. Pamiętam jednak, że w czasach licealnych zaczęłam ją czytać i, że bardzo mi się podobała. Porzuciłam jej czytanie, bo zapewne czekały na mnie lektury szkolne, zadania matematyczne i angielskie słówka. Potem wpadły w moje ręce setki innych książek i o powieści Tołstoja nie myślałam. Aż trafiłam na Wojnę i pokój w wersji komiksowej. To najnowszy tom serii "Adaptacje literatury", o której miałam już przyjemność kilka razy pisać. Seria pięknie się rozwija i regularnie ukazują się jej nowe części. W tym miesiącu była to właśnie komiksowa adaptacja powieści Tołstoja. 




Czego spodziewałam się po komiksie Wojna i pokój? Nie wiem, czy powinnam pisać o tym w tych kategoriach. Seria "Adaptacje literatury" jest mi dobrze znana, więc liczyłam na to, że znajdę w niej tę samą historię, którą mogłabym przeczytać w książce. Że przeniosę się do XIX wieku i spotkam tam rodzinę hrabiego Rostowa. Nie zawiodłam się. W komiksie, jak w powieści, dzieje Europy przeplatają się z historiami bohaterów. Historia i polityka zawsze wywiera wpływ na ludzkie życie. Tu doskonale to widzimy. Widzimy też jak na jej tle rozgrywają się mniejsze i większe ludzkie dramaty. Śledzimy również historię miłosną! To wszystko w komiksowej konwencji. Lubianej przez wielu i świetnie sprawdzającej się jako wstęp (i zachęta) do czytania klasyki. Jak po tym komiksie do powieści Tołstoja na pewno wrócę.




 

Tę i inne książki z serii "Adaptacje literatury"

znajdziecie na


 https://egmont.pl/

 

"Świat Smerfów. Gargamel i Smerfy"/"Kajtek i Koko. Śladem białego wilka. Duch bunkra" (Wydawnictwo EGMONT)

Znowu oni! Bohaterowie, których wszyscy dobrze znają. Jedni trafili nawet do kanonu lektur. Drudzy znani się już przedszkolakom. Wszyscy oni na dobre zadomowili się w literaturze dla młodych czytelników, choć ich historie opisywane są w komiksach. Komiksy, wśród niemal samych zalet, mają przecież jedną wadę. Trudno czyta się je głośno. Komiksami, w pełni cieszyć mogą się ci, którzy potrafią czytać, a więc dzieci w wieku szkolnym. Czy to źle? Oczywiście, że nie!


Bohaterowie, których dzieci znają i lubią, a o których wspomniałam wcześniej, to Smerfy oraz Kajko i Kokosz! Kultowi bohaterowie. Bohaterowie lubiani, którzy na twarzach wielu czytelników wywołują uśmiech (choć nie będę ukrywać, że Tosia mówiła, że nie chciałaby, żeby na E8 pojawili się jako tekst, na którym opiera się cały egzamin). Wszyscy oni mają wierne grono miłośników. Miłośników, którzy czekają na ich nowe przygody. Teraz czekać nie muszą, bo właśnie ukazały się dwie nowe książki. Pierwsza - dla miłośników Smerfów i druga dla tych, którzy najbardziej lubią komiks Kajko i Kokosz (Kajtek i Koko, którzy są bohaterami serii "Śladem białego wilka" to ich literaccy poprzednicy). W komiksie o Smerfach spotykamy ich (i naszego) dobrego znajomego Gargamela. Tym razem poznamy jego inne oblicze. Okazuje się bowiem, że Gargamel ma rodzinę. I to całkiem sympatyczną! Nie wierzycie? Przyznam szczerze, że mi również uwierzyć w to było trudno. A jednak to możliwe. Gargamel ma miłego brata, miłych kuzynów i bratanków, którzy są gotowi pomóc każdemu, kto tego potrzebuje! Miłośnicy Smerfów mogą być zaskoczeni. Ale na pewno będzie to pozytywne zaskoczenie i dużo przyjemności płynącej z lektury.





Równie przyjemnie czyta się komiks Kajteko i Koko. Śladem białego wilka. Duch bunkra. To pierwszy (z dwóch) tom historii, w której Kajtek i Kokosz (łudząco podobni do Kajko i Kokosza) badają sprawę białego wilka, który pojawił się na Mazurach. Rozwiązanie zagadki będzie wymagało od nich umiejętności detektywistycznych. Przydałoby się również umieć nie wpadać w kłopoty. Ta umiejętność jest jednak naszym bohaterom obca. W kłopoty wpadają błyskawicznie i muszą uciekać nie tylko przed przestępcami, ale także przed milicją! Słowo "milicja" pewnie niektórych nieco zdziwi, warto więc od razu wyjaśnić, że pojawia się w tym komiksie, ponieważ ta historia ukazywała się w latach 1966-67 na łamach "Wieczoru Wybrzeża". Jest to więc klasyczna opowieść autorstwa Janusza Christy. Dla dorosłych będzie to więc szansa na przypomnienie sobie historii, którą być może już kiedyś czytali!





Dwa komiksy. Dwie różne historie. Ogrom przygód, ciekawych wydarzeń i zaskakujących zwrotów akcji. Bohaterów, których znamy i tych zupełnie nowych, którzy w świecie tych historii pojawiają się po raz pierwszy. Szansa na nawiązanie międzypokoleniowego porozumienia. Każdy z tych komiksów okazuje się bowiem lekturą nie tylko dla dzieci i rodziców, ale również dla dziadków i wnuków. Wszyscy oni, bez względu na wiek, o nich słyszeli. Teraz mogą do tych opowieści wrócić. I cały czas dobrze się przy ich przygodach bawić. Bo jak się okazuje, ci bohaterowie w ogóle się nie starzeją. A ich przygody bawią kolejne pokolenia czytelników!

Te i inne komiksy znajdziecie na


 https://egmont.pl/

 

"Dzwoneczek. Disney. Klasyczne baśnie" (Wydawnictwo EGMONT)

W tym roku lato gdzieś się zapodziało. Pogoda sprzyja tym, którzy wakacyjne miesiące spędzają w pracy. Jedno spojrzenie na skąpane w deszczu drzewa i już wiadomo, że lepiej siedzieć w pracy niż szukać zajęcia na deszczowe dni nad Bałtykiem albo tęsknie spoglądać na górskie szczyty. Media donoszą o tym, że ludzie rezygnują z wakacyjnych wyjazdów. Ja trzymam się tego, że rezygnować z wyjazdów nie warto (bo przecież prognozy, nawet najgorsze, mogą się nie sprawdzić). Trzeba się jednak do takiego wyjazdu dobrze przygotować. Co to oznacza? W takiej sytuacji pakuję do walizki dodatkową książkę i jeszcze jedną grę podróżną. 


Listę książek, które chciałabym przeczytać w czasie wakacji zrobiłam już jakiś czas temu. Urlopowe rozluźnienie sprzyja czytaniu. Wieczorny odpoczynek z książką w ręce to dla mnie doskonały relaks. Wielu dorosłych, także tych, którzy nie czytają regularnie (najczęściej z powodu braku czasu) nadrabia zaległości w trakcie wakacji. A co z dziećmi? Myślę, że warto zaszczepić w nich nawyk zabierania książek na wakacje. Jakich? Wszystko zależy od dziecka. Te, które czytają dużo mogą zabrać najbardziej opasłe tomy. Te, które za czytaniem nie przepadają mogą wziąć ze sobą coś krótkiego. Książkę, której czytanie ich nie zmęczy ani nie znudzi. Na przykład komiks! Komiksy w tej sytuacji sprawdzają się świetnie. Każde dziecko znajdzie wśród nich coś, co je zainteresuje. Dziś pokażę Wam komiks, który podbije serca wszystkich miłośników filmów Disneya. 





Dzwoneczek to kolejny komiks wydany w serii "Disney. Klasyczne baśnie". W każdej z książek znajdujemy historię, którą znamy z ekranu. To dobra lektura nie tylko dla tych, którzy dany film lubią, ale też dla tych, którzy jeszcze go nie widzieli. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Dlaczego? Bo to piękna historia o marzeniach i przyjaźni. Opowieść o odkrywaniu talentów i poszukiwaniu swojego miejsca. Budująca historia dla małych i dużych. Może wstyd się przyznać, ale ja filmu Dzwoneczek nigdy nie widziałam. Ten komiks dał mi szansę na poznania tej historii i jej bohaterów. Czy mi się spodobał? Bardzo! Każdy, kto ogląda filmy animowane ten wie, że historie Disneya zawsze trafiają do serc widzów. I tu jest tak samo. Nie da się przejść obok tej historii obojętnie. Myślę, że wielu nawet się przy niej wzruszy. A wszyscy, którzy po nią sięgną będą się na pewno dobrze bawić!





Ten i inne komiksy z serii "Disney. Klasyczne baśnie"

znajdziecie na 


 https://egmont.pl/

"Misja. Pani z bajora. Tom 1" (Wydawnictwo EGMONT)

Od kilku dni czytam różne artykuły na temat egzaminu ósmoklasisty z języka polskiego. Dotyczy nas to w tym roku bezpośrednio, bo Tosia właśnie skończyła szkołę podstawową. Czytając różne analizy wyników egzaminu z języka polskiego, utwierdzam się w tym, że żyjemy w bańce. Bańce, w której żyje czytające od zawsze dziecko. Dziecko, któremu się czyta od urodzenia i, które każdego czyta samodzielnie. Wielu polonistów właśnie brak czytania wskazuje jako powód złych wyników egzaminu. Czy dzieci rzeczywiście nie czytają? 

 

Myślę, że musi być w tym ziarno prawdy. Być może nawet całkiem sporych rozmiarów. Młodzi nie czytają, więc mają problemy z pisaniem. Żeby umieć coś napisać, trzeba najpierw coś przeczytać. Dlatego ci, którzy czytają piszą dobrze, a ci, którzy od czytania stronią - piszą słabo albo nie piszą w ogóle. Trzeba to zmienić. Trzeba zachęcić do czytania tych, którzy od niego uciekają. Tylko jak to zrobić? W najprostszy możliwy sposób. Pozwalają młodym czytać książki, które ich interesują. Nie muszą to być długie powieści. Nie muszą nieść ze sobą żadnego mądrego przesłania. Ważne, żeby ich czytanie sprawiało przyjemność. Mogą mieć dowolną formę. Mogą być na przykład komiksem! Jak Misja. Pierwszy tom nowej komiksowej serii, o ciekawym tytule "Pani z bajora".



 

Co w niej znajdziemy? Miecz. Choć miecz to tak naprawdę zgubimy, a tak naprawdę nie będziemy mogli znaleźć. A prawda jest taka, że to nie my będziemy go szukać. Miecz znaleźć będzie chciał Pelli, główny bohater Misji. Chłopak niczym specjalnym się nie wyróżnia. Pewnie nikt nie zwróciłby na niego uwagi. On sam nie czuł się również żadnym wybrańcem. Udając się na poszukiwanie Pani z Jeziora, chciał jedynie nie zawieść dziadka. Czy ta misja miała szansę powodzenia? Pewnie miała, ale gdyby udała się od razu, nie mielibyśmy o czym czytać. A mamy i bawimy się przy czytaniu tego komiksu świetnie. Wszystko dlatego, że Pelli nie może znaleźć miecza. Nie może też znaleźć lasu ani jeziora, w którym ten miecz powinien być. Czy chłopak, mimo wszystko, dopnie swego i nie zawiedzie dziadka? Nie będę ukrywać, że łatwo nie będzie...



 

Lubicie komiksy? Myślę, że każdy ma do nich sentyment. Na różnych komiksowych seriach wychowały się już całe pokolenia. I wychowują się nadal, bo komiksy nie tracą na popularności. Regularnie ukazują się nowe tomy dobrze znanych serii. Równie często ukazują się serie zupełnie nowe, które muszą dopiero zdobyć rzesze wiernych czytelników. Czy "Pani z bajora" to się uda? Ma spore szanse. Świetna historia wciągnie każdego. Bohaterem jest chłopak, ale towarzyszy mu dziewczyna (a dokładniej mówiąc Pani z bajora, tytułowa bohaterka serii), więc grono odbiorców znacznie się poszerza. Do tego legendy arturiańskie. Rozpalały i rozpalają wyobraźnię ich badaczy i miłośników. Sporo wątków, w których można odnaleźć nawiązania do współczesności. Ogrom humoru i świetna kreska. Nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na drugi tom serii i poznać kolejne przygody bohaterów.



 

Ten i inne komiksy znajdziecie na


 https://egmont.pl/