Wspominamy zimę stulecia: "Gdy rodzice byli dziećmi. Zima" (MAC Edukacja)

Kiedyś to były zimy. Na sankach zjeżdżało się tygodniami, a nie tak, jak dzisiaj, każdy gna się do domu, kiedy zaczynają padać pierwsze płatki śniegu. Można było ślizgać się na zamarzniętych kałużach, a mróz szczypał w uszy i malował na szybach niezwykłe wzory. Święta Bożego Narodzenia były białe. Tak właśnie wyglądały zimy w zamierzchłych czasach mojej młodości.


Dziś jest inaczej. Nie trzeba wychodzić na mróz, bo mamy samochody. Zresztą, nie oszukujmy się, dwa albo trzy dni mrozu trudno porównać z tymi sprzed dwudziestu lat. Dlatego z ogromną przyjemnością oraz pewnym rozrzewnieniem wracam myślami do czasów mojego dzieciństwa. Jak to było, kiedy byłam mała i opowiadam o nich Tosi, a ona słuchając tych opowieści robi coraz większe oczy i jest coraz bardziej zdziwiona. Do moich opowieści dołączają się czasem dziadkowie Tosi. A oni, urodzili się jeszcze wcześniej, niż ja i pamiętają jeszcze wcześniejsze czasy. Teraz wszyscy możemy sobie przypomnieć, jak to było, bo właśnie ukazała się kolejna część serii Gdy rodzice byli dziećmi (o dwóch pierwszych możecie przeczytać TUTAJ), tym razem autorzy wzięli na warsztat zimę!

Co można robić zimą? Dziś wyjeżdża się na narty, chodzi na łyżwy albo spędza czas w jakiś przytulnych kawiarenkach. Można również w ogóle nie wychodzić z domu, posadzić dziecko przed telewizorem i wybrać jeden z wielu dostępnych kanałów telewizyjnych dedykowanych najmłodszym widzom. Jest w czym wybierać, każdy znajdzie coś dla siebie i nikt nie powinien narzekać na nudę. A czy dwadzieścia, trzydzieści albo czterdzieści lat temu dzieciom zdarzało się nudzić? Nie! Razem ze swoimi rodzicami musieli stać w długich kolejkach do sklepów, a ci, którzy mieli zagraniczne waluty, mogli wybrać się do Pewexu, gdzie na półkach czekały "produkty lepszej jakości, takie ja szynka konserwowa, kawa, markowe dżinsy, sprzęt RTV i AGD, lalki Barbie i klocki Lego". Te ostatnie były obiektem pożądania wszystkich dzieci i każde z nich marzyło o tym, żeby znaleźć je pod choinką. Bo przecież zima to Boże Narodzenie. I właśnie Bożemu Narodzeniu poświęcono kilka stron. Dzieci muszą podpytać rodziców o to, jak zapamiętali święta, potem mogą zaprojektować kartkę, odszukać wśród lampek choinkowych tytuł gwiazdkowej piosenki Czerwonych Gitar.
A po świętach przychodzi Sylwester i karnawał. Bale, maskarady, zabawy taneczne, wodzireje i kotyliony. Jakie fryzury wybierały panie idące na bal? Co wkładali panowie? O tym można przeczytać w kolejnym rozdziale. Kolejnym ważnym wydarzeniem przypadającym w zimowym czasie jest Dzień Babci i Dzień Dziadka, o nich również nie zapomniano (jest nawet archiwalne zdjęcie i od razu przypominają mi się przedstawienia dla dziadków, które przygotowywaliśmy w przedszkolu). 
Ale nie tylko świętami i zakupami człowiek zimą żył. Bo, jak wszyscy wiedzą, sport to zdrowie, więc młodsi i starsi, chwytali za narty albo łyżwy i ruszali na górki, w góry albo lodowiska, które wylewano zimą na osiedlowych boiskach (ich chyba najbardziej brakuje mi dzisiaj). Zmęczeni, po kilkugodzinnym wysiłku fizycznym, głodni sportowcy wracali do domu. Co jedli? O to trzeba zapytać rodziców! Na pewno z przyjemnością przypomną sobie smaki dzieciństwa. Z przyjemnością wrócą również myślami do domu albo mieszkania, w którym dorastali. A przypominać będą musieli sobie nie tylko przysmaki dzieciństwa, ale również ulubione bajki, gazety, które czytali, mebel, które znaleźć można było we wszystkich domach i samochody - obiekty westchnień wielu Polaków. Cudowna podróż w czasie!

W książce znalazły się również liczne gry, zabawy i łamigłówki. Można zagrać w statki, przypomnieć sobie zasady gry w bierki oraz Państwa, miasta. Krótko mówiąc, ta niewielka książeczka sprawdzi się w każdej odsłonie zimy. Przy siarczystym mrozie można się zaszyć z nią w domu i poczytać o tym, jak wyglądały zimy kilkadziesiąt lat temu, można zagrać w kółko i krzyżyk albo przygotować laurkę z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka. A jeśli pogoda dopisze, śnieg przysypie ulice, koniecznie trzeba wybrać się na sanki albo łyżwy, a może nawet w góry i porównać współczesne zimowe wyjazdy z tymi, które pamiętają rodzice albo dziadkowie.

Uwielbiam tę serię! Za zdjęcia, za ciekawostki, za ilustracje i za łączenie pokoleń. Dzięki nim powstaje międzypokoleniowy most. Najlepiej czyta się ją z kimś starszym, który może wspominać swoje dzieciństwo, każda taka osoba do historii, które wybrała autorka Gdy rodzice byli dziećmi doda własne opowieści. A dzieci poznają świat, którego już nie ma. Bo kto w roku 2017 martwi się pustymi półkami w sklepach albo brakiem kartek żywnościowych?!








Gdy rodzice byli dziećmi. Zima
Izabela Łazarczyk-Kaczmarek
MAC Edukacja, 2017


Komentarze

  1. Świetna! Chyba sprezentuje mężowi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, super sie zapowiada ta książka :-)
    Wpisuję na listę do kupienia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała! A za zimami z dzieciństwa tęsknię i ja. Choć na tę obecną nie możemy narzekać. Od kilku tygodni non stop mamy śnieg, więc sanki co dzień są w ruchu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, ja na Szczycie to zimę stulecia mam niemal co roku ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka która chciałabym mieć.środek rewelacja,jak farsz w pierożku,interesują mnie te klimaty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również, więc już niecierpliwie wypatruję kolejnej części:)

      Usuń
  6. U nas jeszcze za wcześnie na takie lektury, ale moim rodzicom pewnie przydałaby do gustu - bo mają duży sentyment do tamtych czasów :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta seria powinna się raczej nazywać "Gdy dziadkowie byli dziećmi...", bo wszystko co opisałaś jest dla mnie czystą abstrakcją, a nie wspomnieniem :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz