"Wihajster czyli przewodnik po słowach pożyczonych" (Znak Emotikon)

Lubiliście w dzieciństwie czytać słowniki i encyklopedie? Ja uwielbiałam! Może byłam jakimś dziwnym dzieckiem, ale ja godzinami mogłam je kartkować, przeglądać i czytać. Uwielbiałam oglądać zdjęcia w encyklopediach, przyglądać się flagom różnych opisywanych państw i tabelom, w których wymieniono wszystkich zwycięzców Konkursu Chopinowskiego. Lubiłam przeglądać słowniki i rozszyfrowywać tajemniczo brzmiące skróty umieszczone przy każdym z wyrazów.



Moje dziecko nie przegląda godzinami encyklopedii, ale zainteresowanie słowami odziedziczyła po mnie. Nie ulegało więc wątpliwości, że najnowsza książka Michała Rusinka to propozycja dla niej. Dominują w niej słowa doskonale nam znane. Wśród nich znalazły się między innymi talerz, kabanos, żyletka, maszyna, kajak, fachowiec i kiecka. Macie pomysł co może je łączyć? Pozornie nic, każde z nich opisuje zupełnie inną rzecz. A jednak punkt wspólny dla nich wszystkich znaleźć bardzo łatwo. Są to słowa, które język polski zapożyczył z innych języków. Oprócz tych już wymienionych, znajdziemy tu jeszcze pochodzące z języka włoskiego słowo taca. Zapożyczony z łaciny kalendarz i francuski pasaż. Znalazło się w książce miejsce dla rosyjskiego kombajnu, tureckich papuci i pochodzącego z języka jidysz słowa ciuch. To oczywiście nadal nie są wszystkie słowa, które Michał Rusinek zaprezentował w książce Wihajster (sam wihajster pochodzi oczywiście z języka niemieckiego). Jest ich znacznie więcej (jeśli nie pomyliłam się w obliczeniach, to dokładnie 121). Zostały podzielone tematycznie. Są słowa związane między innymi z kuchnią, miastem, łazienką, sportem, garderobą. Wszystkie zostały krótko opisane. Dzięki temu dzieci poznają ich znaczenie (jeśli wcześniej go nie znały) i oczywiście dowiadują się, z którego języka dany wyraz pochodzi.




Ciekawa lektura? Fascynująca. Sama nie raz przecierałam oczy ze zdumienia, bo niektóre słowa zaskakiwały mnie swoim pochodzeniem (nie wiem, czy powinna się do tego przyznawać osoba, która ma tytuł magistra filologii polskiej). Na przykład taki indyk. Nigdy, naprawę nigdy nie zastanawiałam się skąd pochodzi to słowo. A tu okazuje się, że indyk swoją nazwą nawiązuje do pomyłki Kolumba, który chciał odkryć nową drogę do Indii, a dotarł do Ameryki. Indyk, jako zwierzę przywiezione z Ameryki (uznawanej z Indie), swoją nazwą nawiązuje właśnie do indyjskości tego ptaka. 



Czytając tę książkę trudno pozbyć się przekonania, że język polski jest niesamowicie chłonny. Nie będę się z tym sprzeczać, bo słów z innych języków zapożyczyliśmy naprawdę sporo. Michał Rusinek w swojej książce pokazuje również, że mieliśmy też swój wpływ na inne języki. Co prawda takich słów jest tylko dziewięć, ale wpływ został odnotowany! 



Czyta się tę książkę znakomicie. Opisy autorstwa Michała Rusinka, jak zwykle, uczą i bawią. Ilustracje autorstwa Joanny Rusinek, jak zwykle, zachwycają. Piękne, bajecznie kolorowe, kradnące serca małych i dużych. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że to książka dla całych rodzin. Doskonała lektura dla małych i dużych. I oczywiście, także dla tych, którzy nie mają dzieci, ale interesują się językiem. Dobre książki mają to do siebie, że są uniwersalne. Wihajster do tego zacnego grona właśnie dołączył!



Wihajster czyli przewodnik po słowach pożyczonych
Michał Rusinek
ilustracje Joanna Rusinek
Znak Emotikon 2020

Komentarze

  1. W sumie fajna i bardzo ciekawa taka książeczka. Sama przeczytałabym ją z zainteresowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. i nagle człowiek przekonuje się, że mówi wieloma językami ;-). Uwielbiam takie książki, więc sama chętnie sięgnę :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamy tę książkę w naszej biblioteczce. Czytanie jej było dla mnie niesamowitą gratką. O pierwotnym znaczeniu wielu słów i ich pochodzeniu nie miałam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też byłam dziwnym dzieckiem ;) - i podobnie jak Ty chętnie wertowałam wszelkie słowniki i encyklopedie. Nie żałuję,mam teraz całkiem bogaty zasób słownictwa dzięki temu. A książka bardzo interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Michala Rusinka znamy jedynie "Wierszyki domowe", ale jestem pewna, ze Przewodnik po slowach uzytecznych nam sie spodoba :). Dziekuje i zapisuje! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam takie przewodniki po słowach. Dzieci zresztą też. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawa propozycja nie tylko dla tych najmłodszych. Sam chętnie bym do niej sięgnął.

    OdpowiedzUsuń
  8. O tak jako dziecko lubilam przegladac encyklopedie, moze z troche dziwnego powodu, bo lubilam ogladac zdjecia ludzi z innych czasow i traktowalam to jako fascynujaca i moze w pewnym sensie sklaniajaca do refleksji podroz w czasie. Pozdrawiam serdecznie Beata Redzimska

    OdpowiedzUsuń
  9. Rewelacja!!! Uwielbiam tego typu ciekawostki. Książka już zamówiona.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz