Pomysł na prezent dla miłośników polskiej przyrody. Seria "Przyjaciele zwierząt" (Zielona Sowa)

Nie czytamy tej serii chronologicznie. Najpierw w ręce Tosi trafił ostatni, wydany do tej pory tom. Przygody Amelki i jej rodziny spodobały jej się tak bardzo, że przy pierwszej okazji uzupełniłyśmy braki i do naszej biblioteczki trafiły wszystkie części.


To co podoba mi się w książkach Anieli Cholewińskiej najbardziej, to fakt, że są polskie. Autorka opisuje w nich rzeczywistość, którą każde dziecko zna. Najważniejszymi bohaterami są jednak zwierzęta żyjące w polskich lasach. Dlatego w kolejnych tomach pojawiają się zające, wilki, łosie, rysie, sowy i wiewiórki. Każda książka opowiada o zwyczajach zwierząt i przybliża dzieciom ich naturalne środowisko. Wśród tych zwierząt żyją dzieci państwa Sosnowskich. Ich ciocia Helena prowadzi Leśny Azyl dla zwierząt, który niestety boryka się z problemami finansowymi. Dlatego opiekę nad niektórymi zwierzętami przejmą Sosnowscy. Głowa tej rodziny, pan Adam jest leśniczym. Mężczyzna jest bardzo oddany swojej pracy. Często przynosi do domu zwierzęta, które potrzebują pomocy. Przynosi również problemy związane z pracą leśniczego. Dlatego w domu państwa Sosnowskich niemal codziennie mówi się o kłusownikach i ludziach, którzy nie dbają o przyrodę. Gdyby nie oni, praca pana Adama byłaby samą przyjemnością. A tak musi się martwić śmieciami wyrzucanymi do lasu, ludźmi, którzy płoszą zwierzęta i tymi, którzy traktują je jak przedmioty pozbawione uczuć. Boryka się również z obojętnością przełożonych, którzy często nie mogą, a może nie chcą pomagać mu w kryzysowych sytuacjach.


Przyjaciele zwierząt to piękna i mądra seria naprawdę wartościowych książek dla młodych czytelników. Z nich dzieci dowiedzą się w jaki sposób dbać o przyrodę i, jak nie szkodzić zwierzętom. Dowiedzą się również, jak mogą im pomagać. Myślę, że to dobra lektura dla wszystkich dzieci, bez względu na płeć. Każdy, kto lubi zwierzęta i interesuje się przyrodą powinien być zadowolony.





Ale jest w tej serii coś jeszcze. Kolorowanka! Odkryłam ją niedawno, przy okazji kupowania brakujących tomów Przyjaciół zwierząt. I to był strzał w dziesiątkę. Tosia od razu zabrała się do kolorowania. Mogła ozdobić wiewiórkę, wilka, fokę szarą i inne występujące w Polsce zwierzęta. Oprócz nich w książce pojawiły się również rośliny. Wśród nich sasanka, sosna pospolita i mak. Wszystkie one zostały narysowane przez Anetę Maję Kryszak, która jest również autorką ilustracji do całej serii. Obrazki do kolorowania uzupełniają krótkie opisy, dzięki którym można poznać zwyczaje tych zwierząt, dowiedzieć się, gdzie występują i czym się żywią. Po pokolorowaniu wszystkich ilustracji otrzymujemy fantastyczny atlas polskich zwierząt, więc niech Wam nie przychodzi do głowy, żeby wyrzucać ją razem z innymi uzupełnionymi kolorowankami!





  
Przyjaciele zwierząt to doskonały pomysł na prezent. Spodoba się zarówno przedszkolakom, które na pewno chętnie wysłuchają opowieści o zwierzętach, jak i starszym dzieciom, które już samodzielnie czytają. Książki są stosunkowo grube, ale niemal na każdej stronie pojawiają się ilustracje, które umilają lekturę. Tekst został zapisany dużymi literami, więc dzieci na pewno nie będą narzekać, że im się czytanie dłuży. A kiedy już skończą czytać, na pewno chętnie zaczną kolorować i dowiedzą się o zwierzętach jeszcze więcej. Bo czy znacie dziecko, które nie lubi zwierząt?


seria Przyjaciele zwierząt
Aniela Cholewińska-Szkolik
ilustracje Aneta Maja-Kryszak
Wydawnictwo Zielona Sowa
Wiek 6+



Dziecko, kredki, nożyczki i "Wycinanki. Tworzymy obrazki 3D" (AMEET)

Gdyby ktoś zapytał mnie przy czym Tosia może przepaść na długie godziny, odpowiedź może być tylko jedna, przy kolorowaniu. Odkąd chodzi do szkoły i spędza czas w świetlicy nosi w tornistrze segregator z kolorowankami. Tosia uwielbia rysować, kolorować, wycinać. Ona uwielbia, my załamujemy ręce, bo w naszym domu codziennie pojawiają się kolejne kartki ozdobione jej malunkami. Tosia ma do nich stosunek emocjonalny, więc wyrzucać niczego nie możemy.

Nie chcemy jednocześnie zniechęcać jej do rysowania, bo widzimy ile radości jej to daje. Pozwalamy, więc dalej tworzyć, a czasem nawet tworzymy coś razem z nią.


Ostatnio poznaliśmy nową serię wydawnictwa AMEET Wycinanki. Tworzymy obrazki 3D. Kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy od razu wiedziałam, że Tosia będzie nią zachwycona. Nie pomyliłam się, dziecko wzięło książki w swoje ręce i przepadło. Kolorowała, próbowała wycinać i co najważniejsze świetnie się bawiła. Nie tylko ona, bo ja dzielnie jej przy tym asystowałam. Kolorowała przede wszystkim ona, ja wzięłam na siebie wycinanie. To znaczy próbowałam wziąć, bo potem Tosia postanowiła spróbować sama i, jak się okazało wychodziło jej to całkiem zgrabnie. Kiedy następnego dnia wzięła Wycinanki. Tworzymy obrazki 3D do szkoły, wróciła z nie tylko pięknie pokolorowanymi, ale i wyciętymi obrazkami. 

Wyjątkowość tych zestawów polega na tym, że na każdej stronie kolorujemy tylko niewielką część kartki. Kiedy pokolorujemy już wszystkie z danego zestawu, chwytamy nożyczki i wycinamy wzdłuż zaznaczonych linii. Tu wymagana będzie pomoc dorosłego, choć zdarzają się i tacy dorośli, jak ja, którzy odetną zupełnie inną część. Na szczęście sprawę uratowała taśma klejąca. O dziwo, sama Tosia nigdy takiego błędu nie popełniła... I przede wszystkim świetnie się przy tym bawiła. Sami zobaczcie jak to było:)



Seria Wycinanki. Tworzymy obrazki w 3D to doskonała propozycja dla wszystkich dziewczynek, które lubią prace plastyczne. Jak już wspomniałam Tosia wzięła ją ze sobą do szkoły i kolorowała razem z koleżankami. Im również Wycinanki 3D przypadły do gustu, więc grono fanów tej serii jest całkiem spore. Może powiększy się także o Was? :)

Wielka książka o wielkiej przyjaźni. "Lot Osvalda" (Wydawnictwo TADAM)

Czasem nie chcemy niczego zmieniać. Paraliżuje nas strach przed nieznanym albo po prostu uważamy, że jest dobrze i nic więcej do szczęścia nie jest nam potrzebne. Postępując w ten sposób odbieramy sobie szansę na przeżycie czegoś wyjątkowego...


Tak właśnie żył Osvaldo. Nie mówię, że żył źle, ale o szaleństwie albo spontaniczności nie było tu mowy. 

Nigdy nie przydarzyło mu się nic niezwykłego.
Ani żadnej nadzwyczajne przygody, ani dalekie podróże,
ani tym bardziej wielka miłość.

Osvaldo całe życie spędził w niewielkim pokoju na poddaszu. Miał tylko jednego przyjaciela: ptaszka Fiu-Fiu. Choć może nam się wydawać, że Osvaldo był nieszczęśliwy, on żadnego braku nie odczuwał, niczego mu nie brakowało. Mężczyzna był szczęśliwy, ptaszek śpiewał dla niego, kiedy się budził i wieczorami, zaraz po tym, jak Osvaldo wrócił z pracy. I pewnie byłoby tak nadal, gdyby nie przyszedł dzień, w którym Fiu-Fiu zamilkł. 

Fiu-Fiu przestał śpiewać.
Ani tego wieczoru, ani następnego nie podskakiwał.
Zamilkł.

"Pewnie tęskni za niebem", pomyślał Osvaldo.
Postawił klatkę tuż przy oknie,
ale ptaszek wciąż milczał.

Mężczyzna miał nadzieję, że uda mu się rozweselić ptaszka. Nie było to jednak łatwe zadanie. Pewnego dnia w sklepie kupił bardzo wyjątkową roślinę, miał nadzieję, że ona pomoże Fiu-Fiu. Wtedy stało się coś niezwykłego. Nie, Fiu-Fiu nie zaśpiewał, Fiu-Fiu zniknął. W ciągu jednej nocy roślina rozrosła się tak bardzo, że pokój Osvalda przypominał dżunglę. Gałęzie wypełniły niewielkie wnętrze tak szczelnie, że przewróciły klatkę, a Fiu-Fiu po prostu odleciał... Osvaldo ruszył w pościg za przyjacielem, ale nigdzie nie udało mu się go znaleźć. Co więcej okazało się, że w dżunglę zmienił się nie tylko pokój Osvalda, ale również całe miasto! Mężczyzna szedł coraz dalej i dalej...
Osvaldo 
jeszcze nigdy nie był tak daleko.

Jego wielka podróż zdawała się nie mieć końca. Nikt, żaden człowiek, ani żadne zwierzę nie wiedziało, gdzie może być Fiu-Fiu. W końcu udaje mu się jednak odnaleźć przyjaciela, ale nie udaje im się wrócić razem do domu...
Czy to oznacza, że Lot Osvalda ma smutne zakończenie? Hmmm, na pewno ma zakończenie, które skłania do refleksji. Czasem wydaje nam się, że wiemy lepiej, co jest dobre dla naszych bliskich. Może się jednak okazać, że oni swoje szczęście pojmują nieco inaczej. Samotny Osvaldo nie wyobrażał sobie życia bez Fiu-Fiu, bez jego obecności i codziennego śpiewu. A jednak pozwolił mu odejść, zostać w dżungli, w której ptak mógł być w pełni szczęśliwy. Nie będą już mieszkać razem, ale zawsze mogą się odwiedzać i przecież na zawsze zostaną przyjaciółmi!
Lot Osvalda to naprawdę wielka książka. Ogromny format, niezwykłe ilustracje. Książka zachwyca na każdym poziomie. Piękna historia, staranne wydanie. Zaskakujące, rozkładane strony, które czynią ją jeszcze większą i jeszcze bardziej zachwycającą. Lot Osvalda to kolejna książka, która udowadnia, że to, co najpiękniejsze wcale nie musi atakować potencjalnych czytelników kolorami. W tej książce są kolory, do narysowania ilustracji użyto ich trzech, dominuje zielony, uzupełniany przez czerwony i biały. Z połączenia tych trzech barw powstała niezwykle piękna i miła dla oka książka. My jesteśmy tą książką oczarowane. Bo to piękna, subtelna i bardzo mądra opowieść o tym, co w życiu najważniejsze, o przyjaźni, miłości, o uczuciach, których doświadczy każdy, jeśli tylko odważy się na nie otworzyć.






  
Lot Osvalda
Thomas Baas
tłumaczenie Przemysław Szczur
Wydawnictwo TADAM, 2017

 

Kobiety mają głos! "Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy" (Znak Emotikon)

Czytałam tę książkę i buntowałam się. Tyle było w naszej historii wyjątkowych i oryginalnych kobiet, o których dziś albo wie niewiele osób, albo nie wie nikt. Czytałam tę książkę jadąc pociągiem "SIEMIRADZKI" i zastanawiałam się, czy po polskich torach jeździ przynajmniej jeden pociąg, któremu patronuje kobieta. Nie pamiętam nawet, żeby w regularnie pojawiających się konkursach na ich nazwy pojawiały się postacie kobiet. A przecież do Krakowa mogłaby jeździć "Jadwiga", do Wrocławia "Wanda Rutkiewicz", a do Puław "Izabela Czartoryska".


Niewiele kobiet patronuje ulicom, próżno szukać ich wśród patronek szkół, placów, skwerów i szpitali. Nie ich ich na banknotach. Na kim mają wzorować się dziewczynki, skoro jako wzór do naśladowania najczęściej pojawiają się mężczyźni? Na księżniczkach z bajek Disneya? Owszem, są piękne, Tosia bardzo je lubi, ale do bohaterek z krwi i kości tym najbardziej znanym sporo brakuje. Dlatego bardzo ucieszyłam się, kiedy w zapowiedziach wypatrzyłam książkę Anny Dziewit-Meller. Bo Damy, dziewuchy, dziewczyny to składająca się z siedemnastu rozdziałów książka poświęcona TYLKO kobietom. 


Odważne i mądre dziewczyny - takie jak ty albo twoje koleżanki.
Niektóre z nas były królowymi, inne walczyły na wojnach, 
pisały książki, malowały obrazy, były naukowcami 
i w ogóle wszędzie było nas pełno. 
Głupio więc tak siedzieć w kącie i czekać, aż nas odnajdą. 
Dziś wychodzimy na światło i przypominamy o sobie. 


Tymi słowami wita czytelniczki Henryka Pustowójtówna, uczestniczka powstania styczniowego. Ona bierze na siebie rolę przewodniczki i opowiada czytelniczkom o wielu wyjątkowych kobietach, które wywarły ogromny wpływ na polską (i nie tylko) historię. Dzięki Heńce dziewczynki poznają między innymi Jadwigę Andegaweńską, która wcale nie była królową, a królem, Narcyzę Żmichowską, czyli nauczycielkę-feministkę, Krystynę Skarbek, czyli kobietę-szpiega i Wandę Rutkiewicz, najwybitniejszą polską himalaistkę. Nie zabrakło wśród nich oczywiście Marii Skłodowskiej-Curie. Są również kobiety, o których wiele osób pewnie nigdy nie słyszało, jak choćby Świętosława, córka Mieszka I ("kawał wrednego babsztyla, co to się nikogo nie bał i rozstawał wszystkich po kątach", ile prawdy jest w tych słowach można sprawdzić czytając rozdział jej poświęcony), jest  Magdalena Bendzisławska, czyli pierwsza kobieta chirurg, malarka Zofia Stryjeńska oraz Simona Kossak, która choć pochodziła z tych Kossaków nie zamiast zostać malarką przeprowadziła się do Puszczy Białowieskiej i zajmowała zwierzętami! 

Ta książka to nie są oczywiście pełne biografie. To raczej portrety, fascynujące opowieści i gawędy o niezwykłych bohaterkach. Henryka Pustowójtówna ma niezwykły dar opowiadania. A każda z jej koleżanek (i ona sama również) może być dla dziewczynek inspiracją, idolką, przewodniczką, wzorem do naśladowania. Anna Dziewit-Meller zebrała w swojej książce bardzo różne kobiety, jedne kiedyś władały Polską, niektóre pisały książki, inne niosły pomoc słabszym. O każdej z nich czyta się z ogromnym zainteresowaniem. To jedna z najlepiej napisanych książek, które czytałam. Henryka Pustowójtówna, która podjęła się roli przewodniczki snuje opowieść o swoich koleżankach w taki sposób, że czytelnik ma wrażenie, jakby siedział z bohaterkami przy jednym stoliku i popijał herbatę z porcelanowej filiżanki.

Czy to książka do wojujących feministek? Nie. To książka dla wszystkich kobiet, dziewczyn i dziewczynek. Chcę by Tosia wyrosła na mądrą, pewną siebie kobietę, która nie będzie rezygnować ze swoich marzeń. Dlatego kupiłam jej tę książkę. Kupię też każdej dziewczynce, która jest mi bliska. Bo warto...  Anna Dziewit-Meller opisała kilkanaście wyjątkowych kobiet, każda z nich czymś innym zasłużyła się dla naszej historii, nauki albo społeczeństwa. Każdą z bohaterek narysowała Joanna Rusinek, na urokliwych, prostych, czarno-białych grafikach zobaczyć można ich uśmiechnięte, skupione albo zamyślone twarze.

Pochłonęłam tę książkę w ciągu kilku godzin. Teraz powoli czytamy ją z Tosią. Czytamy, a potem rozmawiamy o tych wszystkich wyjątkowych kobietach, które żyły przed nami. Kto wie, może kiedyś i my do nich dołączymy? W końcu każda kobieta jest wyjątkowa!  









Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy
Anna Dziewit-Meller
ilustracje Joanna Rusinek
Znak Emotikon, 2017



Naprawdę wielka książka! "Gabinet anatomii" (Dwie Siostry)

Nigdy nie byłam pasjonatką biologii. Zaliczałam kolejne testy i sprawdziany bez problemu, ale również bez specjalnego zainteresowania. Nie fascynowały mnie pantofelki, nie wciągała ewolucja zwierząt. Ożywiałam się tylko wtedy, kiedy omawialiśmy sprawy mi bliskie, czyli kiedy mówiliśmy o człowieku.
Ale i to nie była dziedzina wiedzy, której poświęcałabym cały swój wolny czas. Teraz trochę żałuję, bo mnóstwo pytań związanych z ludzkim ciałem zadaje Tosia. Dlatego jadąc na Targi Książki postanowiłam, że wrócę stamtąd z jakąś książką poświęconą ciału człowieka. Ta, którą ostatecznie wybrałam przykuła moją uwagę dużo wcześniej.


O tym, że Tosia lubi książki z lupami wspominałam już wcześniej. Z drugiej strony, jest już na tyle poważną pannicą, że chciałam wybrać dla niej książkę, która ma nie tylko atrakcyjną formę, ale również wartościową treść.  
Te dwie rzeczy zgrabnie łączy w sobie wydany niedawno przez Dwie Siostry Gabinet anatomii. Okładka zwraca uwagę i zachęca do zajrzenia do środka. Jest bardzo kolorowa, widać na niej kości, mięśnie, jest ludzki szkielet, a nawet gałka oczna! W prawym górnym roku dostrzec można niewielką lupę. To oznaczać może tylko jedno: właśnie rozpoczyna się wielka anatomiczna przygoda! 

Na wyklejce znajduje się kieszonka, w które ukryto lupę. Lupa ma trzy soczewki, czerwoną przez którą widać szkielet, zieloną, która pokazuje mięśnie i  niebieską, dzięki której zobaczyć można narządy i naczynia krwionośne. 


Pierwsze strony przybliżają czytelnikom zasady korzystania z tej książki. Bo Gabinet anatomii to nie tylko obrazki do oglądania za pomocą kolorowych szkiełek, ale również fragmenty, w bardzo dokładnie (jak na książkę dla dzieci) opisano działanie ludzkiego ciała. 
Na początku zaprezentowano całe ciało, korzystając z lup będzie można dojrzeć szkielet, potem mięśnie, a na koniec narządy. Bystre oko wyłapie kręgosłup, nerki, a nawet serce. Po tym dość ogólnym spojrzeniu w głąb naszego ciała przyjdzie czas, żeby poznać je nieco lepiej. Zaczniemy od głowy, w niej kryje się rządzący naszym ciałem mózg, tam też znajdują się oczy, uszy, nos i zęby.




Na kolejnych stronach znowu sięgniemy po lupy, a potem przeczytamy interesujące, wnikliwe, a co najważniejsze, zrozumiałe dla dzieci opisy. Z nich dowiedzieć się można do czego służą zatoki przynosowe, za co odpowiedzialny jest rdzeń kręgowy i do czego potrzebny jest płat czołowy. Wszystkie części czaszki i mózgu zostały opisane, ale i zaznaczone na zamieszczonych w książce rysunkach. Podobnie wyglądają kolejne rozdziały. W nich, oprócz wspomnianej przeze mnie głowy, opisano również:
  • oczy i uszy
  • usta i nos
  • serce
  • żebra i płuca
  • jamę brzuszną
  • jak rozwija się dziecko
  • ręce i dłonie
  • nogi i stopy
Sporo, prawda? I brzmi poważnie. Ta książka nie puszcza oczka do czytelnika, niczego na siłę nie upraszcza, tłumaczy zawiłości funkcjonowania ludzkiego ciała w prosty, zrozumiały sposób. Jestem pod ogromnym wrażeniem staranności, z jaką wydano tę książkę. To lektura na lata, podręcznik anatomii dla uczniów. 




Gabinet anatomii zachwyca profesjonalizmem. To nie jest książka tylko dla dzieci. To książka dla wszystkich, których interesują kwestie związane z ludzkim ciałem. Ogromny format sprawia, że najlepiej czyta i ogląda się ją na podłodze. W tym dość komfortowym położeniu przyszli lekarze będą zaglądać w głąb ludzkiego ciała, dowiadywać się, dlaczego ich serce bije, jak funkcjonują płuca i jak działają nerki. Książka kryje w sobie mnóstwo sekretów, które czytelnicy będą odkrywać. A do okrycia jest wiele. Trzywarstwowe ilustracje stworzone przez duet Carnovsky są naprawdę trudne do opisania. Trzeba je zobaczyć na własne oczy! Ta technika graficzna nieustannie mnie zachwyca. Sama lubię przyglądać się przez lupę tym niezwykłym rysunkom. A Tosia? To też trudno opisać! Czytamy tę książkę bardzo powoli, bo to dla niej naprawdę ogrom nowej wiedzy, ale rysunki obejrzałyśmy już kilkanaście, a może i kilkadziesiąt razy! Za każdym razem odkrywałyśmy nowy sekret ludzkiego ciała. I będziemy odkrywać je jeszcze długo, bo Gabinetu anatomii długo nie wypuścimy z rąk. 

A ludzkie serce widziane przez lupy, wygląda właśnie tak:
 




Gabinet anatomii
tekst Kate Davies
ilustracje Carnovsky
tłumaczenie Emilia Oziewicz i Tina Oziewicz
Dwie Siostry, 2017

Wielkie problemy niewielkich. "Florka. Zapiski ryjówki" (Wydawnictwo Bajka)

Pięcioletnia ryjówka o imieniu Florka właśnie wydała swoją piątą (!) książkę. Ktoś powie, że to niemożliwe, żeby pięciolatka (na dodatek ryjówka) potrafiła pisać książki. A jednak, Florka, mimo młodego wieku, umie pisać, czytać i na dodatek ma sporo, bardzo interesujących przemyśleń.


Wstęp do najnowszego tomu przygód Florki powinien przeczytać każdy, kto ma kontakt z dziećmi. Bez względu na to, czy jest rodzicem, dziadkiem, starszą siostrą, dorosłym kuzynem, sąsiadką albo nauczycielem. Każdy, kto choć raz powiedział do dziecka, że ono nie ma żadnych problemów, bo jest dzieckiem, powinien zapamiętać to:

Dorośli myślą, że jak ktoś jest niedorosły, to jego problemy są malutkie. A to jest okropna nieprawda! To wcale nie zależy od wzrostu ani od tego, ile ma się lat.

Tak, tak drodzy Państwo, zapamiętajcie te słowa. Was martwi sytuacja w pracy, problemy finansowe albo konflikt w rodzinie. Dla Waszego dziecka końcem świata może być nieumiejętność narysowania koła, brak predyspozycji do uprawiania jakiegoś sportu albo kłopoty z nauką matematyki. Dla Was tabliczka mnożenia to "bułka z masłem", dla Waszego dziecka coś, czego dopiero będzie się uczyć i być może sprawi mu to spory kłopot. Nie deprecjonujmy zmartwień najmłodszych.

Kończę z moralizowaniem, wracam do Florki i jej kłopotów. Sympatyczna ryjówka ma ich jak zwykle sporo. O wszystkich pisze w swoim pamiętniku. Martwi ją, że wszyscy jej przyjaciele mają jakiś pojazd (rolki, hulajnogę, deskorolkę), a ona nie ma żadnego. W końcu wpada na pomysł, że chciałaby mieć rower. Niestety szybko okazuje się, że jazda na rowerze nie jest taka prosta... Niełatwo jest również opiekować się domowymi zwierzątkami, na przykład takimi gąsienicami niedźwiedziówkami. Trzeba je nie tylko karmić trzy razy dziennie, ale również bardzo często czesać! Z tego powodu zupełnie brakuje czasu na zabawę! Na szczęście gąsienice trafiły do domu Florki tylko na kilka dni, więc już niedługo będzie mogła oddać się temu, co lubi najbardziej, czyli beztroskiej zabawie.

W Zapiskach ryjówki poznajemy jeszcze jedno oblicze Florki. Okazuje się, że sympatyczna bohaterka  potrafi coś... ukraść! Niewiarygodne? A jednak, maleńki śrubokręcik z warsztatu taty Klemensa zachwycił Florkę tak bardzo, że postanowiła go po prostu wziąć. Czy równie łatwo, jak zabrać, będzie Florce przyznać się do kradzieży?

Ale opowieści Florki to nie tylko zmartwienia. Są również wydarzenia wesołe, a nawet wzruszające. Jedno z nich ma miejsce na wycieczce, na którą pojechała ze swoją grupą przedszkolną. To tam Florka dowiaduje się, jak ważna jest umiejętność dzielenia się z innymi i jak wielką przyjemność takie dzielenie się daje. Są opisy wspólnej zabawy z przedszkolakami i nowej pasji Florki. Ryjówka odkrywa w sobie talent sportowy! Podobnych wydarzeń opisano w książce znacznie więcej, dzięki temu przed czytelnikami długie godziny wspaniałej lektury.

Florka i jej przygody towarzyszą nam od kilku lat. To na pewno jedna z najbardziej lubianych przez całą naszą rodzinę literackich bohaterek. Jej przeżycia bardzo często pokrywają się z tym, czego aktualnie doświadcza Tosia. W przypadku tego tomu przypomniałyśmy sobie od razu chwile, kiedy Tosia uczyła się jeździć na rowerze:) Dziwnym trafem cały czas powtarzałam Tosi te same słowa,  które mama Florki wypowiadała w jej kierunku:)
Nowością, której nie było we wcześniejszych częściach, są dodatkowe zapiski na marginesach. Większość z nich to niemal filozoficzne refleksje widziane z perspektywy dziecka. Florka zastanawia się na przykład, czy jeśli będzie szła cały czas przed siebie, dotrze na koniec świata, głowi się nad tym, co to znaczy mieć gołębie serce i nie może pojąć, dlaczego dorośli często kłócą się jak dzieci.

Wydaje mi się, że Florkę znają wszystkie dzieci. Ku mojemu zdziwieniu, często okazuje się, że owszem dzieci i ich rodzice oglądali serial o przygodach ryjówki. Wiele osób nie zna jednak książek autorstwa Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel, z doskonałymi ilustracjami Jony Jung. Informuję, więc po raz kolejny. Florka to nie tylko serial animowany, to przede wszystkim książki, pięć tomów fantastycznych opowiadań, o życiu przedszkolaka, relacjach między dziećmi a rodzicami i o codziennych radościach i zmartwieniach kilkulatków. Nie znam dziecka, które nie polubiłoby tych książek. W każdym przedszkolaku (i nie tylko) tkwi odrobina Florki. Nie wierzycie? To przeczytajcie o jej przygodach! 






 Florka. Zapiski ryjówki
Roksana Jędrzejewska-Wróbel
ilustracje Jona Jun
Wydawnictwo Bajka, 2017

Wiek 4+ 

 

Chcecie poznać tajniki warsztatu malarza? "IDOL. Frida Kahlo" (Wydawnictwo Widnokrąg)

Gdyby ktoś zapytał mnie, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z obrazami Fridy Kahlo nie potrafiłabym odpowiedzieć na to pytanie. Nie będę jednak ukrywać, że kojarzenie obrazów, to nie to samo, co znajomość życia artystki. To poznałam dopiero dzięki filmowi, który w 2002 roku wszedł na ekrany kin. Teraz przyszedł czas, żeby przedstawić postać Fridy Kahlo Tosi. Zmotywowała mnie do tego wystawa, którą można oglądać w poznańskim Zamku.

Miałam jeszcze jeden powód, kilka tygodni temu w Poznaniu odbywał się Festiwal Literatury dla Dzieci. Wtedy to wzięłyśmy udział w warsztatach przygotowanych przez Justynę Styszyńską, które dotyczyły Fridy Kahlo i drugiej książki z serii IDOL, która opowiada właśnie o tej słynnej, meksykańskiej malarce. 

Na początku warsztatów dzieci obejrzały kilka slajdów poświęconych tradycyjnej sztuce meksykańskiej, następnie wykonały z gliny miseczkę inspirowaną twórczością Fridy i sztuką jej rodzinnego kraju. Warsztaty i postać artystki spodobała się Tosi na tyle, że szybko zakupiłyśmy książkę autorstwa Justyny Styszyńskiej, poprosiłyśmy o autograf i pognałyśmy czytać do domu.

obok książki widzicie miskę inspirowaną twórczością Fridy, 
którą w trakcie warsztatów zrobiła Tosia

 
Frida Kahlo to druga książka z serii "IDOL", która ukazała się nakładem wydawnictwa Widnokrąg. Choć mam spore wątpliwości, co do tego, czy słowo "książka" jest tu najodpowiedniejsze. 
Bo seria "IDOL" (w ramach której kilka miesięcy temu jako pierwszą przedstawiono Marię Skłodowską-Curie) to nie tylko historia do czytania, ale również mnóstwo miejsca do rysowania i całkiem spora ilość naklejek, które trzeba przykleić w odpowiednich miejscach.

Z książki o Fridzie młodzi czytelnicy poznają oczywiście życie tej niezwykłej artystki. Ale nie tylko, Justyna Styszyńska zdradza również mnóstwo szczegółów z warsztatu artysty. Stąd dowiedzieć się można czym jest kompozycja obrazu i dlaczego w portrecie tak ważne są proporcje. Interesująca jest część poświęcona przyrządom artysty malarza, tu wytłumaczono znaczenie takich słów, jak między innymi sztaluga, pigmenty, podobrazie. Tu należy również szukać odpowiedzi na pytanie, czym różnią się farby akrylowe, olejne i akwarelowe. Po przeczytaniu wszystkich informacji teoretycznych każdy poradzi sobie z inspirowanymi życiem i twórczością Fridy zadaniami, jakie przygotowała dla nich autorka. A będzie co robić. Dzieci narysują portret, martwą naturę, spróbują na własny sposób dokończyć obraz Fridy. Zadań jest naprawdę sporo, Tosia nie zdążyła się jeszcze ze wszystkimi zmierzyć. Rysowanie, kolorowanie i naklejanie daje jej tyle radości i satysfakcji, że chyba sama nieco spowalnia pracę, żeby móc cieszyć się nią jak najdłużej.

IDOL. Frida Kahlo to książka niezwykle inspirująca. Pozycja obowiązkowa dla miłośników sztuki i wszelkich prac plastycznych. Świetna propozycja dla tych, którzy chcą pokazać swoim dzieciom świat sztuki, którzy chcą wybrać się z nimi do muzeum albo po prostu pokazać im biografię interesującego i inspirującego człowieka. Nam czytanie zajęło sporo czasu, bo Tosia wielu pojęć związanych ze sztuką jeszcze nie rozumiała, więc starałam się jej je wytłumaczyć. Efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania, Tosia rozpoczęła zbieranie środków na wyjazd do Meksyku, gdzie chce odwiedzić Casa Azul, czyli dom, w którym mieszkała Frida. Trzymajcie kciuki, żeby jej się to kiedyś udało:)









IDOL. Frida Kahlo
Justyna Styszyńska
Wydawnictwo Widnokrąg, 2017
wiek 9+ 
(ale sześcioletnia Tosia wszystkim tę książkę poleca)