"Dziewczynka, która wypiła księżyc" (Wydawnictwo Literackie)

Tosia zapytała mnie ostatnio, czy zauważyłam, że czytamy coraz więcej książek, w których w ogóle nie ma ilustracji. Zauważyłam, bo trudno byłoby tego nie zauważyć. Może nie była to jakaś wielka rewolucja, dochodziłyśmy do takiego stanu przez jakiś czas. Teraz cieszą nas długie powieści, w których historia rozwija się powoli, opisy są długie, fascynujące i pobudzające wyobraźnię.


Taką książką jest Dziewczynka, która wypiła księżyc Kelly Barnhill. Wiem, że nie jest to nowość i może wielu z Was już ją zna. Ja jej okładkę znam od dawna, wiedziałam (z grubsza) o czym opowiada. Tosi okładka i tytuł również nie były obce, sama kilkukrotnie pytała mnie, czy możemy ją kupić. W końcu kupiłyśmy i szybko zabrałyśmy się do wspólnej lektury. Pierwsze rozdziały wpędziły mnie w pewne zakłopotanie. Opisy wydawały mi się zbyt rozbudowane, a historia nieco za ciężka, jak dla Tosi. Okazało się jednak, że nie do końca zna moje dziecko, bo jej opowieść o czarownicy Xan, mieszkającym z nią smoku i potworze z bagna błyskawicznie przypadła do gustu. Zainteresowała ją tytułowa bohaterka, nie znudziła nawet opowieść o specyficznym, rządzony twardą ręką i fałszywymi opowieściami społeczeństwie. Wszystko opiera się na podaniu, które mówi, że raz w roku, mieszkańcy Protektoratu, muszą zanieść najmłodsze spośród dzieci do lasu i tam zostawić. Zabierze je wiedźma. Nikt nie wie, co dokładnie zrobi z tym dzieckiem, ale pewne jest to, że nikt więcej go nie zobaczy. Świadkiem jednej z takich procesji w kierunku lasu jest Antain. Świadkiem i uczestnikiem, bo chłopak urodził się w rodzinie, z której pochodzą rządzący Protektoratem. Uczestniczył w niej raz i to wydarzenie położyło się cieniem na całym jego życiu. Nie mógł wymazać z pamięci zrozpaczonej matki, która musiała oddać córkę. Co stało się z dzieckiem? Tą konkretną dziewczynką zaopiekowała się wiedźma. Nie zrobiła z nią tego, co ze wszystkimi innymi. Nie zdradzę, co robiła do tej pory, ale żadnemu z nich nie stała się krzywda. Wiedźma Xan zaopiekowała się Luną, bo przez przypadek nakarmiła ją światłem księżyca. W ten sposób dziewczynka zyskała magiczną moc. Wiedźma musiała zająć się jej wychowaniem, bo magia w rękach dziecka bywa bardzo niebezpieczna...

Niebezpieczeństw i tajemniczych wątków jest w tej książce znacznie więcej. Przeplatają się w niej opowieści o małej Lunie, wiedźmie Xan, o chłopcu, który nie mógł zapomnieć i kobiecie, która oszalała z rozpaczy. Ich losy już kiedyś się splotły, czy splotą się ponownie? Czy Antain, który jako dorosły mężczyzna, będzie musiał sam oddać własne dziecko dokona zmiany? Czy odmieni los całego miasta? Co stanie się z wiedźmą, która z dnia na dzień jest coraz słabsza? Jaka przyszłość czeka kobietę zamkniętą w wieży? Pytania się mnożą. Odpowiedzi pojawiają się powoli. I dobrze, bo dzięki temu można się tą powieścią delektować. Każda strona to uczta dla młodych miłośników literatury fantasy. Zachwyci wszystkich, którzy w książkach szukają magii, zagadki i tajemnicy. Coś dla siebie znajdą tu także ci, którzy lubią odnosić to, o czym czytają do otaczającej ich rzeczywistości. Punktów wspólnych między światem Protektoratu a naszą codziennością jest wiele. Dzieci mogą ich jeszcze nie dostrzec, ale dorośli wyłapią je bardzo szybko. Dzięki temu przyjemność z czytania tej książki czerpią całe rodziny. Ze wspólnego czytania, a potem długich rozmów na temat opisanych w niej wydarzeń. Nam czytanie i rozmawianie o tej książce sprawiło taką samą przyjemność.

Dziewczynka, która wypiła księżyc
Kelly Barnhill
tłumaczenie Marta Kisiel-Małecka
Wydawnictwo Literackie 2018

Komentarze

  1. Bardzo ciekawa książka, sama bym ją z chęcią przeczytała :) Ale wpisuję na listę, żeby podsunąć tą książkę synowi, jak podrośnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilustracje nie są potrzebne w każdej książce. Może i lepiej że nie ma tutaj obrazków. Zawsze można też nauczyć dziecko przyszłowiowwego dopamine fast, żeby potem jej było się skupiać na celach co jest chyba cechą charakteru którą da się wyćwiczyć do perfekcji. Fajna książka! Niech dzieci się uczą ciekawych rzeczych!

      Usuń
  2. Uwielbiamy rodzinne czytanie. Synek zawsze prosi o poczytanie do snu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja córka jest chyba jeszcze na taka lekturę za mała, ale ja chętnie bym ją przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ksiazki dla dzieci bez obrazkow? To troche ogranicza ilosc czytelnikow, bo obrazki dla dzieci sa bardzo wazne. Takze uwielbiam rozmowy o tym, co sie dzieje w czytanej historii. U nas nas ogol i podczas, i po lekturze. Nawet jeszcze nastepnego dnia. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze względu na tematykę to książka dla dzieci w wieku szkolnym, w ich przypadku ilustracje nie grają już tak wielkiej roli. Moje dziecko od pewnego czasu szuka książek właśnie bez ilustracji, bo dają jej namiastkę "dorosłych" lektur, które coraz bardziej ją kuszą:)

      Usuń
  5. Bardzo interesująca pozycja. Szkoda tylko, że nie ma obrazków, chociaż dzięki temu może podziałać dziecięca wyobraźnia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, coś pięknego z tego, co piszesz :)
    Ja lubię książki bez obrazków - wówczas w wyobraźni dzieje się magia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas właśnie też coraz więcej książek, bez ilustracji.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz