"W głowie się nie mieści" (Wydawnictwo EGMONT)

Kręcone dziś filmy animowane są niesamowite. Od dnia premiery Shreka na kreskówki chodzą już nie tylko rodzice z małymi dziećmi, ale również ludzie całkiem dorośli. Wszyscy się na takich filmach dobrze bawią, choć każdego zachwyca w nich coś innego. Jednym z takich uniwersalnych i bardzo mądrych filmów jest z pewnością animacja W głowie się nie mieści. Kultowa już aplikacja, która kolejny rok zachwyca małych i dużych.

Nasza rodzina ten film bardzo lubi. Obejrzeliśmy go już wiele razy i za każdym razem odkrywamy w nim coś nowego. To jedna z najmądrzejszych i najbardziej uniwersalnych animacji, jakie mieliśmy okazję zobaczyć. To, co spotkało jedenastoletnią Riley przytrafić może się każdemu. Dziewczynka musiała się przeprowadzić. Opuściła dobrze sobie znaną Minnesotę i zamieszkać w San Francisco. Taka sytuacja nie jest łatwa dla dorosłego, a co dopiero dla dziecka! Riley czuje się zgubiona i traci pewność siebie. W jej głowie trwa gonitwa myśli i emocji. Wiemy o tym bardzo dobrze, ponieważ cała ta historia rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Jedną moglibyśmy nazwać prawdziwym życiem, drugą - sferą emocji i uczuć. Tu widzimy, jak Smutek, Strach, Radość, Gniew i Odraza radzą sobie z tym, co dzieje się w życiu Riley. Centrala, w której pracują nigdy nie odpoczywa. Zawsze coś się tam dzieje! Czytelnicy śledzą wytężoną pracę emocji, które rządzą życiem Riley. Rządzą też życiem każdego człowieka i właśnie dlatego ta historia jest tak ciekawa i wciągająca.




Kiedy Tosia zobaczyła komiks W głowie się nie mieści oświadczyła, że zna tę historię na pamięć. Nie kwestionuję tego. Ja ten film również znam na pamięć. Czy z tego powodu czytałam ten komiks z mniejszą przyjemnością i mniejszym zainteresowaniem? Oczywiście, że nie. Tę historię zawsze odkrywam na nowo. Za każdym razem znajduję w niej coś, czego nie dostrzegłam wcześniej. I zawsze chętnie polecam innym rodzicom. Tak mądre filmy oglądać warto. Tak mądre historie zawsze warto proponować dzieciom do czytania. Kolejność może być dowolna. Komiksowa adaptacja W głowie się nie mieści ma jednak na filmem pewną przewagę. Można do niej wracać w dowolnym momencie. Zawsze, kiedy ma się na to ochotę albo kiedy odczuwamy taką potrzebę, bo w naszym życiu dzieje się coś podobnego. Wtedy przykład Riley może nam dodać otuchy albo pomóc przetrwać trudne chwile!





Ten i inne komiksy znajdziecie na 


https://egmont.pl/

Film: "Kina i Yuk"

W przedświątecznej gonitwie można się łatwo zatracić. Kupowanie prezentów, planowanie potraw, przyozdabianie domu... Obowiązków mamy sporo. Wydaje nam się, że jeśli czegoś nie zrobimy, to Boże Narodzenie nie nadejdzie albo będzie niepełne. A przecież tak nie jest. Bez względu na to, czy posprzątamy, ugotujemy i przyozdobimy dom czy może tego nie zrobimy, Boże Narodzenie się odbędzie. Dlatego może czasem warto na chwilę zwolnić, zatrzymać się i spędzić czas z bliskimi. Zrobić coś dla rodziny, sprawić, żeby ten wyjątkowy czas kojarzył się nie tylko z gonitwą. Dlatego proponuję Wam wyjście do kina. Na film, w którym śnieg gra bardzo ważną rolę.

Kina i Yuk to inspirowana prawdziwą historią opowieść o lisach polarnych. Te, zamieszkujące Arktykę, zwierzęta łączą się w pary na całe życie. Taką właśnie parę stworzyli Kina i Yuk. Obserwujemy je, kiedy śpią w norze, biegają po śniegu albo szukają jedzenia. Z tym ostatnim doskonale radzi sobie Yuk, który dba o to, żeby jego partnerka nie zaznała głodu. Powinien o nią dbać, bo już niedługo na świecie pojawi się ich potomstwo. Niestety, sielanka, którą obserwujemy na początku filmu, zostaje brutalnie przerwana przez topniejący śnieg i pękający lód. Yuk odpływa na krze w nikomu nieznanym kierunku. Od tej pory Kina musi radzić sobie sama. A problemy, które na nią spadają piętrzą się każdego dnia. Zaczyna się od przymusu opuszczenia nory. Zajął ją lis rudy, który zawędrował w tej rejony w poszukiwaniu pożywienia. Choć nie jest przystosowany do życia w tak niskich temperaturach, to zmieniający się klimat sprawia, że i on może żyć w tym rejonie świata. Kina musi uciekać, chronić siebie i dzieci. A przede wszystkim musi spróbować odnaleźć Yuka. Ten cały czas dryfuje na krze. Trudno powiedzieć dokąd. Trudno też powiedzieć, dokąd zawędruje Kina. Na razie biegnie przed siebie. Czy to bezpiecznego miejsca? Tego dowiedzą się ci, którzy obejrzą ten wyjątkowy film.

Napisać, że Kina i Yuk to film o zwierzętach, to za mało. To film o naszym świecie i tym, co się w nim dzieje. To film o wielkim kryzysie klimatycznym, który coraz boleśniej odczuwają różni mieszkańcy naszej planety. Bo, z jednej strony, ktoś może się cieszyć ciepłą zimą i tym, że nie trzeba ogrzewać mieszkania ani skrobać szyb w samochodach, ale z drugiej strony, nie ma w tym niczego dobrego. Pory roku zanikają, lód się topi, zwierzęta muszą szukać nowych miejsc do życia. Ten film właśnie o tym opowiada. To bolesna i bardzo smutna wizja. Na osłodę mamy opowieść o zwierzętach, ich miłości i przygodach. I opowieść o mieszkańcach Arktyki. Ludziach i zwierzętach. I wspaniały dubbing Michała Żebrowskiego. Bo w tym filmie próżno szukać dialogów, jest historia. Pięknie opowiedziana, wspaniale sfilmowana. My z kina wyszliśmy pełni emocji. A po seansie długo rozmawialiśmy o klimacie, planecie i zwierzętach. Myślę, że Was również ten film oczaruje!

Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję



Film: "Emma Odważna"

Czy jest taki wiek, w którym nie wypada oglądać bajek? Ponad 20 lat temu Shrek udowodnił, że nie. Ten animowany film widział chyba każdy. Jego premiera zmieniła świat filmów animowanych i sprawiła, że zaczęło ich powstawać coraz więcej. A wiele z nich adresowanych jest nie tylko do młodych widzów. Niemal w każdym takim filmie znaleźć można również wątki adresowane do starszych widzów. Wątki, które skłaniają do przemyśleń i pokazują, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Dlatego bajki oglądać warto. Nawet, kiedy jest się już całkiem dorosłym!

Do takich rozmyślań skłoniła mnie ostatnio bajka Emma Odważna. Animowany film adresowany do najmłodszych widzów opowiada historię maleńkiej dziewczynki, która wychowywała się wśród lam. Zwierzęta pewnego dnia znalazły ją na plaży i wychowały jak swoją córkę. Niestety, Emma nie czuje się tam do końca dobrze. Cały czas ktoś przypomina jej o tym, że jest inna. Że nie jest lamą. Dziewczynka cierpi z tego powodu i coraz częściej myśli o tym, żeby dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest i odnaleźć rodzinę. Dlatego, kiedy spotyka na swojej drodze kogoś, kto daje jej nadzieję na spotkanie z ludźmi podobnymi do niej, decyduje się na wyruszenie w podróż. Niestety, pada ofiarą oszusta i wiele wskazuje na to, że nie uda jej się wyjść z tarapatów, w które wpadła. Samej na pewno się nie uda, na szczęście, Emma poznaje nowych przyjaciół. A z przyjaciółmi można pokonać wszelkie przeszkody!

Emma Odważna to piękna bajka dla całej rodziny. Z przyjemnością i zainteresowaniem obejrzą ją już starsze przedszkolaki. Ze względu na główną bohaterkę, pewnie dziewczynki, ale i chłopcy znajdą tu coś dla siebie. Bohaterowie są różnorodni, więc każdy znajdzie wśród nich takiego, którego szczególnie polubi. Historia toczy się niespiesznie, mimo to trzyma w napięciu. Widzowie szybko zżywają się z bohaterką i bardzo jej kibicują. Emma budzi sympatię, więc każdy chce, żeby jej przygoda skończyła się dobrze i, żeby dziewczynka odnalazła spokój i szczęście. Jak ta historia się zakończy, musicie sprawdzić sami. Jestem pewna, że nie będziecie się nudzić! To mądry film o poszukiwaniu swoich korzeni, poszukiwaniu przyjaźni. O umiejętności odróżnienia dobra od zła i nauce współdziałania. Brzmi ciekawie, prawda? Nie wahajcie się i koniecznie wybierzcie się do kina!

Za możliwość obejrzenia filmu dziękujemy BEST FILM


Film: "Leonardo. Odkrywca"

Nadchodzi jesień, czyli najlepszy czas na nadrabianie kinowych zaległości. Latem nie ciągnęło nas do kinowych sal. Zresztą lato nie jest też czasem, kiedy na afiszach pojawiają się najbardziej oczekiwane nowości. Te pojawiają się właśnie teraz i warto już planowć, co będziemy oglądać w najbliższych tygodniach. My zaczęliśmy od filmu Leonardo. Odkrywca, który zobaczyliśmy dzięki uprzejmości Best Film.

Bohaterem filmu jest Leonardo da Vinci. Genialny twórca, którego chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Człowiek żyjący w latach 1452-1519, który z powodzeniem mógłby się równać z tymi, którzy dziś wymyślają rzeczy, które zmieniają świat. Leonardo da Vinci również to robił. Był człowiekiem wielu talentów. Znamy go jako malarza i wynalazcę. Ale był również rzeźbiarzem, architektem, inżynierem. Zajmował się anatomią, geologią i filozofią. Z łatwością można go nazwać człowiekiem renesansu (i to nie tylko dlatego, że właśnie w tej epoce historycznej przyszło mu żyć). Był po prostu wszechstronny, interesowało go bardzo wiele rzeczy. Nieustannie zadawał sobie pytania, na które szukał odpowiedzi. To często spotykało się z niezrozumieniem otoczenia. I o tym właśnie opowiada film Leonardo. Odkrywca. Widzimy w nim zmagania wynalazcy z papieżem i innymi możnymi ówczesnego świata, którzy w kolejnych odkryciach naukowca widzieli zagrożenie dla porządku świata, swojej władzy i wpływów. Dlatego Leonardo opuścił rodzinne Włochy i wyjechał do Francji, gdzie czekał na niego nowy patron i nowe możliwości. Widzowie śledzą jego podróż i nowe wyzwanie, które przed sobą postawił. Leonardo da Vinci chce stworzyć idealne miasto! Czy to mu się uda czy ten plan pozostanie jedynie utopijną wizją? 

Leonardo. Odkrywca to film, który wymaga skupienia. Akcja toczy się bardzo niespiesznym tempem. Niektórym może być trudno się w nie wczuć, ale nie trzeba się zniechęcać. Film jest ciekawy, a podjęty przez jego twórców ważny, więc warto go obejrzeć. Obejrzeć i przemyśleć. Zastanowić się nad swoimi marzeniami, nad tym ile jesteśmy gotowi poświęcić, żeby je zrealizować. To ważna kwestia nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych. Polską wersję Leonarda. Odkrywcy warto obejrzeć również ze względu na dubbing. W polskiej wersji językowej głównemu bohaterowi głosu udzielił Tomasz Kot. Gwarantuje on niezwykłą przyjemność oglądania. My przy tym filmie naprawdę miło spędziliśmy czas, więc zapraszamy Was do kin i życzymy miłego seansu!

"Za duży na bajki 2" (Wydawnictwo AGORA dla dzieci)

Czekałyśmy na tę historię bardzo niecierpliwie. Pierwsza część Za dużego na bajki podbiła nasze serca tak bardzo, że po przeczytaniu książki, obejrzeniu filmu w kinie, zajrzałyśmy jeszcze na Netfixa, gdzie ta polska produkcja dla młodych widzów również odniosła ogromny sukces. Mądra historia, ważne przesłanie, wspaniali bohaterowie i humor, który pozwala pokonywać nawet największe trudności - to musiało się sprawdzić. I sprawdziło się tak bardzo, że już za chwilę na ekrany polskich kin wejdzie druga część filmu o Waldku - esportowcu, jego nadopiekuńczej mamie, szalonej ciotce i jego wiernych przyjaciołach. 

Tym razem, do ich zgranej (i dobrze nam znanej ekipy) dołączy ktoś jeszcze. Ktoś, kto skradł serce mamy Waldka. Chłopiec jest w stosunku do niego znacznie ostrożniejszy, ale Piotr stara się nawiązać z nim nić porozumienia. Co prawda nie jest esportowcem, więc muszą poszukać innych punktów wspólnych. Szansa nadarza się dość szybko, bo rozmiłowany we wspinaczce Piotr, zabiera swoją ukochaną, jej ciotkę i syna wraz z przyjaciółmi. Kto czytał pierwszą książkę albo oglądał pierwszy film, ten wie, że ta ekipa nie pozwoli się nudzić. Czy Piotr jest tego świadomy? Myślę, że nie. Zabiera ich jednak w Tatry! Czy będą chodzić razem po górach? Cóż, odpowiedź na to pytanie nie jest taka łatwa i oczywista. Waldek będzie chodził (jak na Waldka) całkiem sporo. Wszystko dlatego, że rozpocznie poszukiwania swojego ojca. Mężczyzna podobno mieszka w okolicy. Chłopiec nie może przepuścić takiej okazji. Chce go odnaleźć i poznać. Czy to dobry pomysł? Zajrzyjcie do książki, tam znajdziecie odpowiedź na to pytanie. Znajdziecie również mnóstwo innych ciekawych wydarzeń. Zarezerwujcie tylko odpowiednio dużo czasu, bo jestem pewna, że nie będziecie mogli się od tej książki oderwać.





Mam ogromny problem z pisaniem o tej książce. Chciałabym zdradzić Wam wszystko, opisać każde wydarzenie i każdy zwrot akcji. Wiem jednak, że nie mogę tego zrobić. Czytając tę książkę doskonale się bawiłam i zdradzając zbyt wiele pozbawiłabym Was tej przyjemności. A przecież nie o to w pisaniu o książkach chodzi! Dlatego napiszę tylko tyle, że Za duży na bajki 2 nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Powiem więcej, przeniesienie akcji pod Tatry sprawiło, że nasze serca jeszcze mocniej zabiły. Oprócz opisów krajobrazów znajduje się w tej książce coś znacznie ważniejszego. To mnóstwo ważnych tematów, które dotykają rówieśników Waldka. To piękna i mądra książka o relacjach rodzinnych (często niełatwych i zagmatwanych), budowaniu przyjaźni i dojrzewaniu. Tak, tak! Waldek jest coraz starszy i problemy ma coraz poważniejsze. Nie bójcie się jednak, to nie jest książka, przy której będziecie się smucić. Tak pozytywnej i pełnej mądrego humoru książki ze świecą szukać. Przeczytajcie koniecznie. A potem wybierzcie się do kina.




 

Za duży na bajki 2

Agnieszka Dąbrowska

ilustracje Marta Krzywicka

AGORA dla dzieci 2024

https://agoradladzieci.pl/
 

 


"Kleks. Nowy początek" (Wydawnictwo AGORA dla dzieci)

Doskonale pamiętam, jak bardzo buntowałam się przeciwko nowej ekranizacji Akademii Pana Kleksa. Może nie jest to mój ulubiony film z czasów dzieciństwa, ale na pewno darzę go ogromnym sentymentem. Choć książka, która była jego podstawą ma prawie 80 lat, niespecjalnie się zestarzała i nadal budzi zainteresowanie małych czytelników. Tosia czytała ją w czwartej klasie szkoły podstawowej i dobrze pamiętam, jak bardzo ta historia jej się podobała. Potem obejrzała film, który wzbudził w niej równie pozytywne emocje. Dlatego tak wielki sprzeciw budził we mnie pomysł nakręcenia tej historii na nowo. Nie widziałam takiej potrzeby. Nie miałam ochoty widzieć innego Pana Kleksa niż ten, którego pamiętałam z własnego dzieciństwa.

Zdanie zmieniłam dopiero, kiedy dowiedziałam się, że nowy film opowie zupełnie nową historię. Stąd w filmie Ada zamiast Adasia i historia, której nikt z nas jeszcze nie słyszał. Do Akademii trafiają dzieci z różnych stron świata. Dzieci mające różne pasje, zainteresowania i przeróżne talenty. Dzieci, które wierzą w siłę wyobraźni. Wszystkie je zaprosił do Akademii Pana Kleksa, dobrze Wam znany, szpak Mateusz. Zaprosił również Adę Niezgódkę. Dziewczynka mieszka w Stanach Zjednoczonych. Zostały same po tym, jak tata dziewczynki zaginął w tajemniczych okolicznościach. Ada w siłę wyobraźni nie wierzy. Sporo w niej rozgoryczenia, lęku, bólu i niepewności. Dobitnie widać to w pierwszych dniach, które spędziła w Akademii. Niepewna, trochę zagubiona, wątpiąca w to, że to miejsce dla niej. Wkrótce jednak jej podejście do nauki w tej dziwnej szkole zaczyna się zmieniać. I dobrze, bo na uczniów czekają wyzwania. Będą musieli połączyć siły i uratować świat przed złem! A Ada odkryć siebie i prawdę o swojej rodzinie. Zaskoczy ona nie tylko ją, ale również Was.



Niecierpliwie czekamy na premierę filmu Kleks. Nowy początek. Czekamy w emocjach, bo wiemy, że zobaczymy na ekranie bohaterów, których znamy i lubimy. Zobaczymy też tych, których nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji spotkać. Poznamy ich nowe przygody. Przeczytamy o narodzinach pięknych przyjaźni, o odkrywaniu swoich talentów i możliwości. O tęsknocie za nieobecnym rodzicem, o problemach, które dotykają dzieci w dzisiejszych czasach. Wszystko w bardzo współczesnych realiach. Czy to sprawi, że Kleks. Nowy początek wyprze z orbity dziecięcych zainteresowań Akademię Pana Kleksa? Nie widziałyśmy jeszcze filmu, na razie możemy opierać się jedynie na książce, ale nie mam takich obaw. To dwie zupełnie inne historie. Każdą warto poznać, bo każda opowiada o sprawach ważnych. Każda skłania do refleksji i prowokuje do myślenia. Moim zdaniem nikt nie powinien być ani zawiedziony, ani rozczarowany. Świat Akademii wciągnie każdego, kto zachce do niego wejść. Bez względu na to, czy najpierw obejrzy film czy przeczyta książkę. Książkę przed obejrzeniem filmu zawsze warto przeczytać, więc rozważcie podarowanie jej dzieciom, z którymi planujecie wybrać się do kina! To może być świetny prezent bożonarodzeniowy. A na film wybierzecie się w nowym roku, bo premiera filmu Kleks. Nowy początek 5 stycznia 2024!



 

Kleks. Nowy początek

Katarzyna Rygiel, Krzysztof Gureczny, Agnieszka Kruk, Maciej Kawulski

AGORA dla dzieci 2023

 

"Siła naszych marzeń" - piękny film dla całej rodziny

Zapowiedź tego filmu zobaczyliśmy dwa tygodnie temu. Historia wydała się nam interesująca i wartościowa, więc nie wahaliśmy się długo i postanowiliśmy wybrać się do kina po raz kolejny. Czy Siła naszych marzeń nas nie zawiodła ani nie rozczarowała? Zaraz odpowiem na to pytanie...

Główną bohaterką francuskiej produkcji jest Zoe. Dziewczynka, dosłownie, urodziła się wśród koni. Jej rodzice prowadzili stadninę. Tata trenował konie, a mama była weterynarzem. Stadnina była ich miejscem pracy i domem jednocześnie. Nic więc dziwnego, że Zoe również pokochała konie i marzyła o tym, żeby zostać dżokejką. Niestety, pewnego dnia ulega nieszczęśliwemu wypadkowi, który zmienia życie całej rodziny. W czasie burzy, z boksu uciekają dwa konie. Jeden przewraca Zoe, drugi - depcze po niej, co doprowadza do uszkodzenia rdzenia. Od tej pory dziewczyna porusza się na wózku inwalidzkim. Zoe jest załamana, z każdym dniem pogrąża się w coraz większej rozpaczy. Rodzina nie wie, jak jej pomóc. Każda próba pomocy, zostaje przez Zoe odrzucona. Sytuacja wydaje się beznadziejna...

Nie będę Wam streszczać fabuły tego filmu, bo gdybym to zrobiła, nie musielibyście go oglądać. A obejrzeć go, naszym zdaniem, warto. Z zainteresowaniem obejrzała ten film cała nasza rodzina. Historia porusza czułe struny. To bardzo życiowa opowieść, bo to, co przytrafiło się Zoe może, niestety, spotkać każdego. Największe wrażenie wywarła na nas postać Sebastiana, niepełnosprawnego chłopaka, który pracował w stadninie. Seb miał niesamowite podejście do koni. Umiał je okiełznać i w sobie tylko znany sposób, potrafił się z nimi porozumieć. Odegrał w tej historii bardzo ważną rolę i na pewno ta niezwykła postać na długo zapadnie nam w pamięć. Podobnie jak ten film. Piękna historia o pasji, sile rodziny, niezwykłej odwadze i determinacji. Filmowa opowieść dla całych rodzin.

Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję



"Pimi z Krainy Tygrysów" - film dla całej rodziny

Do kina chodzimy zaskakująco często. Nie skłamię, jeśli napiszę, że nigdy nie chodziłam do kina tak często, jak chodzę z Tosią. Jestem przekonana, że wyrośnie z niej prawdziwa miłośniczka kina, bo widzę jak wiele przyjemności daje jej oglądanie filmów. Niektórych nawet kilka razy.

 


Film Pimi z Krainy Tygrysów, o którym chcę Wam dziś opowiedzieć widziała już dwa razy i czuję, że nie powiedziała ostatniego słowa. Pierwszy raz oglądałyśmy go przed Mikołajkami, na przedpremierowym pokazie w poznańskim kinie Muza. Historia od razu przypadła nam do gustu. Głównym bohaterem filmu jest Balmani. Chłopiec od niedawna mieszka w domu dziecka. W trzęsieniu ziemi, które nawiedziło jego rodzinną miejscowość stracił matkę i od tej pory jest na świecie sam. Jest mu bardzo ciężko. Marzy tylko o tym, żeby móc wrócić do miejsca, z którego go zabrano. W końcu podejmuje decyzję o ucieczce. Pewnej nocy pakuje najpotrzebniejsze rzeczy i rusza w stronę Katmandu. Pewnie w końcu udałoby mu się tam dotrzeć bez większych problemów, gdyby na jego drodze nie stanęli kłusownicy. Od tej pory Balmani podróżuje w towarzystwie maleńkiej tygrysicy. Zwierzę straciło matkę i padłoby łupem kłusowników, gdyby chłopak go nie uwolnił i nie zabrał ze sobą. Ale zabrał i... 

Bardzo chciałabym Wam zdradzić całą tę historię, ale nie mogę. Nie mogę odebrać Wam przyjemności jej obejrzenia na dużym ekranie. Czy warto? Moim zdaniem tak. Pimi z Krainy Tygrysów to piękny, mądry i wciągający film dla całej rodziny. Nie brakuje emocji, nie brakuje pięknych, górskich krajobrazów, nie brakuje momentów, w których można się wzruszyć (i nawet uronić łezkę). Jest, co oglądać, jest o czym myśleć. Przede wszystkim o krzywdach, jakie ludzie wyrządzają zwierzętom. Twórcy filmu przypominają jak wielkim złem jest kłusownictwo. To bardzo mądre i ważne przesłanie. Ciągle słyszymy o nielegalnych polowaniach na zwierzęta. Dotyczą one nie tylko odległych zakątków świata, ale również naszego kraju i naszych lasów. Nieustannie także zwierzętom dzieje się krzywda, dlatego takie filmy są bardzo potrzebne.

"Nasz magiczne Encanto" - film dla całej rodziny

Lato nie sprzyja oglądaniu filmów. Długie i ciepłe dni chętniej spędzamy na zewnątrz niż w domach. Mimo to przychodzę dziś do Was z filmem. Jestem przekonana, że ekstremalne upały, które towarzyszą nam w tym tygodniu sprawią, że wielu z nas będzie chciało zaszyć się w czterech ścianach i w cieniu i chłodzie przeczekać te gorące dni. Może ktoś z Was będzie chciał w tym czasie nadrobić zaległości filmowe? Jeśli tak, to mam dla Was propozycję nie do odrzucenia.

Nasze magiczne Encanto miało swoją premierę w 2021 roku. Twórcy filmu zabierają widzów w podróż do Kolumbii. Tam mieszka rodzina Madrigal. Jej członkowie posiadają niezwykłe zdolności. Każdy ma jakiś wyjątkowy dar. Jedni rozmawiają ze zwierzętami, inni mają nadludzką siłę, jeszcze inni leczą choroby. Wszyscy czymś się wyróżniają. Wszyscy, oprócz Mirabel. Główna bohaterka tego filmu nie ma żadnej magicznej mocy. Niby nikt głośno jej nie krytykuje, nikt nie wyrzuca z rodzinnego grona, ale czuć panujące między nimi napięcie. Mirabel też czuje się z tym źle. Wydaje jej się, że jest gorsza od innych, że nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Los miał jednak na nią zupełnie inny plan. Kiedy Encanto staje w obliczu zagrożenia, uratować może je właśnie Mirabel. Ale czy starczy jej sił, odwagi i determinacji?

Filmy animowane kojarzą się z filmami dla najmłodszych widzów. Całkiem słusznie, bo to przecież oni są głównym adresatami tych produkcji. Ale od kilkunastu lat w każdym z takich filmów znaleźć można również wątki, dialogi i sytuacje, które zainteresują również starszych widzów. Nasze magiczne Encanto to kolejny z takich filmów. Zainteresuje widzów w każdym wieku. Niesie ze sobą mądre przesłanie, uczy, że nigdy nie można się poddawać i, że każdy ma w sobie coś wyjątkowego. Ciekawa historia i miła dla oka animacja łączy się z wieloma wpadającymi w ucho piosenkami i świetną muzyką. Dla naszej rodziny jego oglądanie było wielką przyjemnością. Wam, jeśli tej historii jeszcze nie znacie, gorąco ją polecamy. Zwłaszcza, że niedawno film ukazał się na DVD i można go obejrzeć w domowym zaciszu!

 

Za możliwość obejrzenia filmu 

dziękujemy


http://www.galapagos.com.pl/

"Za duży na bajki" (Wydawnictwo AGORA)

Odwieczny dylemat: najpierw książka czy film? Ja staram się zawsze wcześniej przeczytać książkę. Nie zawsze to się jednak udaje i zdarza mi się czytać książkę dopiero po obejrzeniu filmu albo spektaklu na jej podstawie. Dlatego nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Bez względu na to, czy czytam przed obejrzeniem filmu, czy może po nim, książka pokazuje tę historię nieco inaczej. Zawsze jest w niej więcej szczegółów, więcej bohaterów i pobudzające wyobraźnię opisy. Dlatego uważam, że warto czytać i oglądać (w dowolnej kolejności). I Za dużego na bajki obejrzałyśmy i przeczytałyśmy (w tej właśnie kolejności).

 

Głównym bohaterem książki i filmu Za duży na bajki jest dwunastoletni e-sportowiec Waldek. Słowa "e-sportowiec" nie używam ironicznie, ponieważ Waldek jest e-sportowcem z krwi i kości. Granie w gry komputerowe to dla niego nie tylko rozrywka, ale i pomysł na życie. Chłopak podchodzi do sprawy bardzo poważnie, a jego mama go w tym wspiera. Niestety, w życiu Waldka nie wszystko układa się po jego myśli. Jego drużyna przegrywa ważny dla nich turniej, a mama musi pójść do szpitala na badania. W tym czasie Waldkiem zaopiekuje się ciotka. Chłopak niezbyt ją lubi, ale nie ma innego wyboru. Ciotka Mariolka wkroczy w jego życie z impetem i na dzień dobry zarządzi zmianę diety i wprowadzi w życie Waldka sporą dawkę ruchu. Chłopak ma sporą nadwagę i ciotka z punkt honoru postawiła sobie skierowanie go na właściwe tory. Zmian będzie jeszcze więcej, bo chroniony do tej pory przed całym złem tego świata dwunastolatek, będzie musiał się usamodzielnić. Zacznie chodzić sam do szkoły, przygotowywać jedzenie, parzyć herbatę i wybierać ubrania. Może to się wydawać komuś śmieszne, że dwunastolatek nigdy tego nie robił, ale mama chłopca otoczyła go swoją opieką tak bardzo, że zabrakło miejsca na to, żeby mógł być samodzielny. Nie, Waldek nie był rozpieszczony. Po prostu jego mama była zbyt opiekuńcza. Kiedy nauczył się przygotowywać kanapki, robił to bez mrugnięcia okiem i zbędnego narzekania. Stało się to dla niego całkowicie naturalne. Choć dla mamy nadal był dzieckiem, którym chciała się opiekować i, które chciała we wszystkim wyręczać. Wkrótce okaże się dlaczego...




Nadwaga, gry komputerowe, złe nawyki - to materiał na nudną książkę (albo film) z dydaktycznym zacięciem. Z połączenia tych wątków mogłyby powstać dwa wątpliwej jakości dzieła, po które dzieci sięgałyby jedynie z musu. Tak się jednak nie stało. Za duży na bajki to bardzo mądra i wzruszająca historia o rodzinie, miłości, dojrzewaniu i pasji. Historia, która wzrusza, bawi i skłania do refleksji. Takie rzeczy mogą zdarzyć się w każdym domu, w każdej szkole i w każdej rodzinie. Tak mądrej, współczesnej historii dawno ani nie czytałam, ani nie widziałam na kinowym ekranie. Jeśli o polskim kinie dla dorosłych mówi się źle, bo często zawodzi pokładane w nim nadzieje, to o tym dla młodych widzów możemy mówić tylko dobrze. Za duży na bajki to doskonały film dla całej rodziny. Obejrzeliśmy go we troje i wszyscy opuszczaliśmy salę kinową z poczuciem ogromnej satysfakcji. Za duży na bajki to historia, którą poznać powinien każdy. Moim zdaniem to obowiązkowa pozycja książkowa lub filmowa dla wszystkich rówieśników Waldka. Znajdą tam swoje emocje, bohaterów podobnych do siebie i historię, która mogłaby się przydarzyć każdemu z nich.



 

Za duży na bajki

Agnieszka Dąbrowska

ilustracja Marta Krzywicka

Wydawnictwo AGORA 2022

 

http://wydawnictwoagora.pl/

"Wiki i jej sekret" - wzruszający film dla całych rodzin

Pandemia sprawiła, że znacznie ograniczyliśmy nasze wyjścia do kina. Może nigdy nie byliśmy najbardziej zagorzałymi kinomaniakami, ale zawsze staraliśmy się śledzić premiery i wybierać najciekawsze, naszym zdaniem, filmy. Do tej pory Tosia gustowała przede wszystkim w filmach animowanych. Te najbardziej ulubione mogła oglądać kilka razy. Od jakiegoś czasu zrezygnowała z animacji. Chce oglądać tylko filmy z prawdziwymi aktorami lub takie, w których animacja stanowi dodatek i to taki, którego można w pierwszej chwili nie zauważyć i dając się ponieść magii kina uwierzyć, że wszystko, co pokazane na ekranie jest prawdziwe.

 

Ostatnio, dzięki uprzejmości Best Film, mieliśmy okazję obejrzeć przedpremierowo film Wiki i jej sekret. Piękną, poetycką opowieść o przyjaźni dziewczynki i wilka. Główna bohaterka, ośmioletnia Wiktoria, przeprowadza się z ojcem do domku w górach. Zmiana miejsca zamieszkania ma pomóc im rozpocząć nowe życie, które tak trudno im rozpocząć po śmierci mamy Wiktorii. Dziewczynka jeszcze nie poradziła sobie z żałobą, mało mówi, nic jej nie cieszy. Tata stara się jak może, ale tak naprawdę jedynym, co może jej dać, to czas potrzebny na oswojenie się z nową sytuacją. Miejsce, w którym nie ma tylu wspomnieć ma im wszystkim pomóc. Pewnego dnia oboje wybierają się na wycieczkę, niestety, gubią drogę i trafiają do gospodarstwa. Tam Wiktoria odkrywa małego psa. Szczeniakiem opiekuje się właściciel gospodarstwa. Jednak bez większego wahania oddaje psa Wiktorii. Dziewczynka nie mówi tacie o prezencie, który dostała. Bierze szczeniaka pod opiekę i stara się zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje. Sekret, bo tak go nazwała, szybko jednak zostaje przez tatę odkryty. Wkrótce odkryty zostaje również sekret Sekreta. Szczeniak nie jest szczeniakiem, ale wilkiem. A wilki w tej okolicy są niemile widzianymi gośćmi.

Więcej nie będę Wam zdradzać, bo nie mogę i nie chcę opowiadać o dalszych wydarzeniach. Jeśli chcecie poznać zakończenie tej historii, powinniście obejrzeć film. Nasza rodzina obejrzała go z zaciekawieniem. To interesująca opowieść zwłaszcza o relacjach między człowiekiem a naturą. O racjach rolników, hodowców i potrzebach dzikich zwierząt. To również piękna historia o odpowiedzialności i oczywiście o rodzinie. Rodzinie, która musiała się zmierzyć z bardzo poważnymi trudnościami. Oprócz mądrego przesłania, film daje widzom również możliwość obcowania z pięknymi plenerami. Górskie krajobrazy, małe miasteczka, klimatyczne domy zachwycą każdego. I, żeby nie było tak poważnie, wspomnę również, że w filmie nie zabrakło humoru. To dobra propozycja dla całych rodzin, mali i duzi znajdą tu coś dla siebie. I każdy, przynajmniej raz, się przy tym filmie wzruszy! Polecamy!


 

Za możliwość przedpremierowego obejrzenia filmu (i filmowe gadżety)

 dziękuję

 

https://bestfilm.pl/