Rodzicu, wyluzuj...

Pamiętam, jak trochę zazdrościłam mamom rówieśników Tosi, że ich dzieci chodzą, kiedy ona jeszcze raczkowała. Pamiętam, jak zazdrościłam tym rodzicom, którzy opowiadali o swoich mówiących już pociechach, kiedy Tosia mówiła pojedyncze słowa. Zazdrościłam też tym, których dzieci układały puzzle albo potrafiły spędzać całe godziny z kredką w dłoni... Czy było czego zazdrościć?

Dziś mam chyba najbardziej wygadane dziecko w gminie, które na własnych nogach i bez narzekania pokonuje coraz większe odległości. Godzinami rysuje i układa coraz bardziej skomplikowane puzzle. Ile prawdy było w tym, co mówili inni rodzice nie wiem, choć w kilku przypadkach okazywało się, że dziecko, które układało już 60 elementów ledwo radzi sobie z 24, a te rzekomo mówiące "r" wcale go nie wymawiają i ich długie, skomplikowane zdania wcale takie nie są...
Bardzo często słyszę takie opowieści na placu zabaw, mamy prześcigają się opowieściach o kolejnych umiejętnościach swoich pociech. Chyba powinnam chwalić sobie półroczny urlop macierzyński, który przysługiwał mi po urodzeniu Tosi. Przypadł na okres jesienno-zimowy, pozostały mi więc samotne spacery po okolicy. Kiedy na naszym osiedlu powstał plac zabaw, a Tosia zaczęła się na nim bawić, chodziła już do żłobka, więc czas na korzystanie z jego dobrodziejstw mieliśmy w weekendy, wtedy przychodziliśmy tam razem z tatą. Umiem o moim dziecku opowiadać godzinami, ale nie wiem, czy wtedy miało tak wybitne osiągnięcia, żeby opowiadać tylko o niej. Ząb wyszedł jej dość szybko, ale wtedy słyszałam tylko: "O, tak szybko, no to jej błyskawicznie wypadną, bo słabsze będą". Nie chwaliłam się jej odsmoczkowaniem, bo ci, którzy nie widzieli jej wieczorem, kiedy zasypiała nie wiedzieli nawet, że używa smoczka. Z odpieluchowania też nie robiłam wielkiego halo, po prostu zaczęła chodzić bez pieluchy i tyle. Nie zależało mi na tym, żeby chwalić się tym, że chodzi wiosną lub jesienią bez czapki, naprawdę nie czułam się gorszą matką zakładając jej tę czapkę wczoraj, kiedy przed siódmą rano szłyśmy na autobus. I zapisałam ją tylko na balet, choć słyszałam od innych mam, które również przyprowadziły swoje dzieci na zajęcia, że ich dzieci chodzą także na zumbę i na basen. Niech chodzą, my w tym czasie czytamy książki. Jesteśmy lepsi, czy gorsi? Aha, i nie krzyczałabym na nią, gdyby nie chciała chodzić na ten balet, tak jak zrobiła to inna mama, której córka nawet nie chciała wejść do sali, to ma być zabawa - nic więcej, nie wiążemy przyszłości z baletem.

Lubimy się licytować, my-ludzie i my-rodzice. Lubimy się chwalić osiągnięciami naszych pociech i wcale mnie to nie dziwi, bo one po prostu nas cieszą i są powodem do dumy. Weźmy jednak czasem po uwagę, że dla innych mogą stać się powodem frustracji (zwłaszcza jeśli te nasze opowieści są trochę podkolorowane). Maluchy na oczekiwania rodziców będą raczej odporne, gorzej z przedszkolakami zachęcanymi do kolejnych aktywności, zapisywanych na angielski, na lepienie z gliny itp. Rodzicu, wyluzuj! Masz najfajniejsze dziecko w mieście!


Komentarze

  1. Czasami wystarczy zacisnąć zęby i zwyczajnie poczekać... poczekać na ten odpowiedni dla rozwoju naszych pociech moment :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to dobrze znam..:) "Twoja ma już ząbka?" pyta mnie koleżanka "Tak" odpowiadam "A to mój ma już 4!! Może coś nie tak jest..ja bym poszła do lekarza!"...aha...

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie nie rozumiem pytań "a chodzi", "a ile ma zębów"... Junior dość późno zaczął chodzić - w 13 miesiącu, jednak nie uznawałam tego za anomalie, ale za jego indywidualny rozwój. Zęby też mu późno zaczęły iść. Spotkałam się jednak z licznymi uwagami, że nie chodzi bo ma złe buty lub ich brak.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj pamiętam te czasy pamietam :) Też się martwiłam, zwłaszcza jak porównywali moje dziecko, jak znajoma chwaliła się co to jej nie potrafi a moje oczywiście w tyle. Teraz już wyluzuję, bo wiem, że nie ma co popędzać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz