Gra(my) w piątki: "Ubongo Lines" (Wydawnictwo EGMONT)

Planszówki kojarzą mi się przede wszystkim z wakacjami. Gry umilały wieczory spędzane u babci albo na koloniach i obozach. W domu miałam jedną albo dwie własne planszówki, ale nie pamiętam, żebym grała w nie wyjątkowo często. Do czasu, kiedy Tosia zaczęła interesować się grami, nie mogłam nazywać się wielką fanką planszówek. Wszystko się jednak zmieniło, kiedy gry zwróciły uwagę Tosi. Od tej pory gramy regularnie w gry, które lubimy i cały czas wypatrujemy nowości, które mogą przypaść nam do gustu.

 

Jedną z naszych ulubionych gier jest Ubongo (KLIK). Poznaliśmy ją dwa lata temu i bardzo szybko zapałaliśmy do niej sympatią. To jedna z tych gier, które zawsze zaskakują i, których nie da się nauczyć na pamięć. Jakiś czas później do klasycznej wersji dołączyły wersja kieszonkowa (KLIK), a teraz kolejne duże pudło skrywające grę Ubongo Lines. Czy po tylu rozgrywkach w posiadane przez nas wcześniej gry ta jeszcze nas zaskoczyła? Może wydać się to dziwne, ale tak! 

Po pierwsze zaskoczyła mnie kreatywność autora gry Grzegorza Rejtchmana. Wyobraźnia i kreatywność twórcy Ubongo już wielokrotnie wzbudzała mój podziw (i przy okazji niemałą zazdrość). Trzymając w rękach jego najnowsze dzieło wydawało mi się, że zaskoczeń nie będzie. Ba! W mojej głowie zrodził się nawet pomysł rozgrywki bez instrukcji. Zasady wydawały się łudząco podobne do klasycznej wersji. Szybko okazało się, że byłam w błędzie. Choć zasady przyznawania punktów nie różnią się od tych, które znamy z poprzedniej gry, to droga do ich zdobycia jest nieco inna. Na początku każdy z graczy (może być ich maksymalnie czterech) dostaje osiem klocków w wybranym przez siebie kolorze. Następnie wszyscy wybierają poziom trudności, z którym chcą się zmierzyć. Najprostsze są karty w kolorze zielonym, trudniejsze żółte, następnie pomarańczowe, a najlepsi gracze mogą się zmierzyć z czerwonymi. Ze stosu kart w wybranym kolorze losujemy dziewięć, które będą nam potrzebne do rozgrywki. Na kartoniku układamy kryształy, które będą nagrodą dla zwycięzców rundy. Pozostałe wrzucamy do woreczka (z niego będą losować kryształy wszyscy uczestnicy rozgrywki). Kryształy mają cztery kolory, a do każdego z kolorów przypisana jest inna liczba punktów. Tak przygotowani możemy rozpocząć grę. Tu następuje największa zmiana w stosunku do podstawowej wersji gry.



Karta z układanką ląduje na środku stołu, a gracze patrząc na nią muszą ją odwzorować korzystając z klocków, które mają przed sobą. Których dokładnie trzeba użyć, informują liczby umieszczone przy wzorze. Czas na układnie jest ograniczony, odlicza go dołączona do zestawu klepsydra. Gracz, który ułoży wzór jako pierwszy, woła "Ubongo" i obraca klepsydrę. Pozostali gracze mają minutę na dokończenie wzoru. Po tym czasie rozgrywka się kończy, a gracze otrzymują punkty. Jedna partia ma dziewięć rund (tyle klejnotów znajduje się na kartoniku). Po zakończonej rozgrywce, gracze liczą punkty, a wygrywa oczywiście ten, który ma ich najwięcej. 


 

Proste, prawda? Tak się jednak tylko wydaje. Ubongo Lines wymaga od graczy logicznego myślenia, kreatywności i opanowania. Zwłaszcza przy pierwszych rozgrywkach nie jest łatwo. Trzeba znaleźć własny sposób na układnie klocków. Potem jest nieco łatwiej, ale to nie musi być reguła. Niektóre karty wydają się nie do odwzorowania i potrzeba sporo czasu, żeby ułożyć wskazany wzór. Ta gra to naprawdę niezła gimnastyka dla umysłu, a przy okazji świetna zabawa dla całej rodziny. Dobrze widzimy po naszych domowych rozgrywkach, że tytuł mistrza Ubongo Lines jest przechodni i każdego dnia przypada komuś innemu. Dzięki temu każdy z nas czerpie z tej gry bardzo dużą przyjemność i nikomu z nas jeszcze się nie znudziła. 


 

W Ubongo Lines grać mogą dzieci od ósmego roku życia. Dla młodszych będzie ona zwyczajnie za trudna, a z tego powodu dzieci mogą się do niej zniechęcić. A byłoby szkoda, bo Ubongo jest świetne i naprawdę warto mieć je w swoim podręcznym zestawie gier. Rozwija logiczne myślenie, umila czas, oferuje emocjonującą rozgrywkę. To nie tylko gra dla dzieci wieku szkolnym. To świetna zabawa dla młodzieży i dorosłych. Wiem jaką przyjemność granie w nią sprawia mi, a do wiek szkolny już dawno za mną!


 

Ubongo Lines

Grzegorz Rejchtman

liczba graczy 1-4

wiek 8+ 

https://egmont.pl/


Komentarze

  1. już nie mogę się doczekać, kiedy moje dzieci do niej dorosną, cała seria Ubongo jest genialna!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że mnie planszówki nie tyle z wakacjami, co z jesienią i zimą się kojarzą, wówczas rodzice chętnie w nie z nami grali podczas długich wieczorów. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie gry kojarzą się z zimowymi wieczorami. Wtedy najczęściej w nie grałam będąc dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super gra na wieczory i nie tylko. Właśnie ubongo planuję zakupić na prezent. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. cała seria Ubongo jest genialna!

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama w taką grę bym z chęcią pograła, a mam już 19 lat :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz